Po niezwykle emocjonującym i dramatycznym spotkaniu Manchester United odniósł zwycięstwo w derbowym spotkaniu z Manchesterem City 2:3. Była to ligowa pierwsza porażka The Citizens od blisko dwóch lat na swoim stadionie. Hit godny hitu, takie mecze na szczycie chce się oglądać zawsze. Było wszystko, czego kibic mógłby sobie życzyć. Dzięki temu zwycięstwu Czerwone Diabły umocniły się na pozycji lidera Premier League i mają już 6 oczek przewagi nad rywalem zza miedzy.
Odpowiedni skład i podejście
Wydaje mi się, że po ogłoszeniu wyjściowego składu, nikt nie miał żadnych pretensji do Fergusona, a przynajmniej nie powinien mieć. Szkot desygnował do boju wszystko, co miał najlepsze i przyniosło to oczekiwany skutek w postaci zwycięstwa na Etihad Stadium. Wprawdzie przez pierwsze 10 minut City miało sporą przewagę, jednak umiejętna gra w obronie, a także dwie zabójcze akcje zupełnie odwróciły przebieg pierwszej połowy. Wysoki pressing, dobra gra piłką, ładne, składne akcja, a przede wszystkim pewna postawa obrońców – wszystko to wyglądało tak jak wyglądać powinno. Co prawda w drugiej połowie City osiągnęło przewagę i doprowadziło do remisu, ale to Czerwone Diabły zadały ostatni coś i wygrały derbowe spotkanie.
Kto dobrze, a kto źle?
Na największe pochwały bez dwóch zdań zasługują Jonny Evans, Wayne Rooney, Rafael da Silva, Davida De Gea, a także Robin van Persie, który może nie był aż nadto aktywny, jednak za każdy razem jego zagrania stwarzały zagrożenie. Na pochwałę zasłużył, także Ashley Young, który z meczu na mecz notuje lepszy występ. Anglik zaprezentował się dobrze, jednak takie mecz w jego przypadku powinny być regułą. Czekamy na więcej bo to, że Ashley potrafi nie jest dla nikogo tajemnicą. Nie sposób nie wspomnieć o Cleverleyu. Tom w środę doznał urazu łydki i jeszcze w pierwszej połowie musiał opuścić boisko, a już w niedziele wybiegł na boisko i zaprezentował się naprawdę dobrze. Najsłabszy Czerwonym Diabłem był Antonio Valencia. Ekwadorczyk to jedyny zawodnik, który zaprezentował się poniżej pewnego poziomu. Na usprawiedliwienie należy dodać, że Valencia dopiero co wrócił po kilkutygodniowej przerwie.
De Gea wraca do bramki, oby na stałe
Bramki Manchesteru United strzegł David De Gea, dla którego był to drugi mecz z rzędu w podstawowym składzie. Hiszpan zaprezentował się bardzo dobrze. Był pewny na przedpolu, co dotychczas nie było jego najmocniejszą stroną, dobrze grał nogami, a także znakomicie zaprezentował się na linii i wybronił parę niemożliwych piłek. Interwencja barkiem po strzale Davida Silvy czy podwójna interwencja w akcji, w której padła pierwsza bramka, zasługują na najwyższe słowa uznania. De Gea pokazał, że ciężko pracuje nad swoimi słabościami. David potwierdził także, że to on, a nie Anders Lindegaard, powinien być pierwszym bramkarzem zespołu z Old Trafford.
Indywidualne błędy w obronie
Po raz kolejny podopiecznym sir Alexa Fergusona nie udało się uniknąć indywidualnych błędów w obronie. W pierwszej połowie wszystko wyglądało dobrze. Cała defensywa, z Evansem na czele, który grał w tym spotkaniu kapitalnie, spisywała się bez zarzutu. W drugiej połowie wkradły się jednak błędy. Patrice Evra kilkukrotnie zbyt łatwo dał się ograć na swojej flance, a Chris Smalling choć rozegrał naprawdę dobry występ paru błędów się nie ustrzegł. Przy straconych bramkach zawinili Michael Carrick i Wayne Rooney. W pierwszej sytuacji, Carrick cofnął się zbyt głęboko zostawiając osamotnionego Yaya Toure, a ten bez problemów posłał piłkę obok bezradnego De Gei. W drugiej sytuacji, przy rzucie rożnym podobnie jak Michael przy pierwszej bramce, Rooney cofnął się zbyt głęboko. Anglik krył powietrze, a tymczasem na linii szesnastego metra stał niekryty Pablo Zabaleta, który doprowadził do remisu.
Atkinson, prawie ci się udało…
W pierwszej części spotkania sędzia tego spotkania, Martin Atkinson spisywał się bez zarzutu. Jednak w drugiej połowie błędy popełnione przez całą trójkę sędziowską, o mały włos nie wypaczyły wyniku spotkania. W drugim kolejnym spotkaniu Czerwonym Diabłom nie zostaje uznana prawidłowo zdobyta bramka. W meczu z Reading sędzia nie zauważył, że piłka przekroczyła linię bramkową, a w starciu z City został odgwizdany spalony, którego nie było. Powinno być 0:3, a nagle zrobiło się 1:2 i było bardzo gorąco. Na szczęście, na sam koniec ostatni, zwycięski cios zadało United. Brak karnego po faulu na Evrze, brak czerwonej kartki dla Twata Carlosa Teveza to główne zarzuty pod adresem Atkinsona. Sędzia podjął także kilka decyzji na niekorzyść gospodarzy, brak przywileju korzyści przy akcji Toure czy niezauważona ręka Chrisa Smallinga. Premier League może i obniżyła poziom gry, lecz emocje największe nadal w Anglii. Szkoda tylko, że sędziowanie najsłabsze…
Pomeczowe ciekawostki
Kontakty z piłką – Michael Carrick (69)
Podania – Michael Carrick (60)
Dokładność – Tom Cleverley (85%)
Faule – Wayne Rooney (3)
Strzały – Robin van Persie (5)
Kluczowe podania – Wayne Rooney, Tom Cleverley (2)
