Nie przegap
Strona główna / Naszym okiem / Szkodliwa pasja

Szkodliwa pasja

Rzadko zdarza się by na łamach Redloga komentować sytuację wewnętrzną rywali, jednak ostatnie wydarzenia w Chelsea i wielki powrót do angielskiej piłki Rafy Beniteza nie mógł przejść zupełnie bez echa, wszak jest to sportowy temat numer 1 na Wyspach. Będzie on również rzutować na postawę obrońcy najcenniejszego trofeum w europejskiej piłce klubowe i jednego z głównych rywali klubu z Old Trafford w wyścigu o mistrzostwo Anglii. Pomijając jednak wielbiciela faktów, chciałbym skupić się na samym klubie, który go zatrudnił.

»Świat bez Romana

Przyznam bez ogródek, że po ostatnim sezonie zaczynały się u mnie rozwijać jakieś zalążki ogólnego uznania, a może nawet swojego rodzaju szacunku do Chelsea w uznaniu ich dokonań. W końcu najwyższy cel postawiony przed klubem, czyli podbój Europy, został dość nieoczekiwanie osiągnięty. Po drodze udało im się nawet wyeliminować drużynę powszechnie uznawaną za najlepszą na starym kontynencie i pewnie też na świecie. Jakby tego było mało, finał Ligi Mistrzów przyszło im rozgrywać z drużyną, która grała u siebie. W jakikolwiek sposób by jednak tego nie dokonano, Chelsea zapisała się w historii piłki nożnej „and that’s a fact!”.

Jednak na moje pozytywne odczucia wpłynęło w dużej mierze coś innego. Po dokonaniu sporych wzmocnień i zatrzymaniu trenera, Niebiescy rozpoczęli sezon w świetnym stylu i długo utrzymywali się na szczycie tabeli. Przyznam, że, gdy trwała ich dobra passa zaczynałem zastanawiać się, czy może jednak klub ten nie zaczął doceniać ogromnej wartości, jaką daje stabilność. Niestety byłem bardzo naiwny i dość szybko wyprowadzono mnie z błędu. Chelsea nie może być traktowana do końca jak klub piłkarski i zasługiwać w takim kontekście na pełny szacunek z jednego prostego powodu i każdy powinien doskonale zdawać sobie z tego sprawę.

Wujek Roman niestety zawsze będzie rzucał długi cień na ten klub i wszelkie jego poczynania. Czując niedosyt czy też nudę (niepotrzebne skreślić), powrócił w swoim stylu, ponownie czyniąc z klubu ze Stamford Bridge swoją osobistą i bardzo drogą prostytutkę. Kiedy coś mu w niej nie pasuje to bez pytania jej o zgodę funduje jej kolejny drogi implant, a gdy chirurg plastyczny wykona jego zdaniem nieodpowiednie cięcie to dziękuje mu w tempie ekspresowym i zatrudnia kolejnego uznanego mistrza tego fachu, by z urodą jego podopiecznej znów nie mógł równać się absolutnie nikt i by ponownie znalazła się na ustach wszystkich.

W pewnym sensie żal mi kibiców Chelsea, od czasu zwolnienia Roberto Di Matteo czytałem wiele ich wpisów, głównie na stronach angielskojęzycznych i nie natrafiłem na ani jedno słowo uznania dla tego, co wyczynia właściciel, płacąc ogromne sumy członkom zarządu klubu po to, by mówili mu „tak”. Gdyby odsunął się w cień i pozwolił tym, którzy na piłce nożnej zjedli zęby robić to, co potrafią najlepiej, Chelsea miałaby w końcu szansę na prawdziwą wielkość. Jednak ten człowiek najwyraźniej traktuje to jak hobby, nad którym musi mieć władzę absolutną, jaką wręcz kocha manifestować. Ciekawe, czy kolejne puchary uciszą głosy krytyki kibiców, bo bez wątpienia sam poziom sportowy pozostanie wysoki.

Oczywiście Roman Abramowicz nie jest jedynym złem tego świata. Piłka nożna nie jest czymś nieskazitelnym i wszyscy zdążyli się w tym błocie wytarzać. Dawno temu odarto ją z czystej niezmąconej pasji i wszyscy już się z tym oswoili. Nie będzie jednak nadużyciem stwierdzić, że gdyby ten zacny sport pozostał w kluczowych kwestiach tyko biznesem, a właściciele lubowali się jedynie w planowaniu długoterminowych zysków, to byłoby to wyjście najlepsze z możliwych. Traktując klub instrumentalnie, w celu powiększania swojego majątku zarządcy mogą być paradoksalnie mniej szkodliwi niż tacy, którzy kierują klubem piłkarskim realizując swoją pasję lub ambicje, nie liczą się przy tym z pieniędzmi. Głos kibiców dowodzi, że Chelsea jest tu idealnym przykładem. Oby przykładów takich było jak najmniej.

Przewiń na górę strony