Nie przegap
Strona główna / Zgadnijcie, ile wniosków po spotkaniu z Aston Villą

Zgadnijcie, ile wniosków po spotkaniu z Aston Villą

Już wydawać się mogło, że po zakończeniu szeregu spotkań bez porażki z Tottenhamem podobny los spotka serię związaną z Aston Villą, ale Czerwone Diabły tradycyjnie już powróciły z dalekiej podróży, Ferguson dokonał zmiany odwracającej losy spotkania i 3 punkty jadą do Manchesteru!

Zespół z Birmingham gra w tym sezonie zdecydowanie poniżej oczekiwań swoich kibiców i po jedenastu kolejkach ma zaledwie 9 punktów. Podopieczni Paula Lamberta przegrali już m.in. z dwoma beniaminkami, a w ostatnich dwóch meczach pokonali 0:1 również zawodzący Sunderland i zaledwie zremisowali z Norwich City. Niektórzy myśleli więc, że mecz z The Villans będzie czystą formalnością, jednak rzadko kiedy goście odnoszą na Villa Park łatwe zwycięstwo.

1. Niedociągnięcia

Niewiele jest podobieństw pomiędzy pierwszą a drugą połową dzisiejszego spotkania. Bardzo długo toczyło się ono w stosunkowo wolnym tempie, a obie drużyny nie rozpieszczały swoich fanów kreowaniem groźnych sytuacji podbramkowych. Szczególnie Manchester wobec uważnej gry gospodarzy w defensywie zmuszony był do żmudnego przeprowadzania ataku pozycyjnego. Zagrożenie ze strony Aston Villi przychodziło natomiast zwykle po indywidualnych błędach (m.in. stratach Scholesa w środku pola) i kontratakach. Rio z pewnością po tym meczu będzie miał pretensje do arbitrów liniowych, ale tylko do czasu, kiedy zobaczy powtórki, ponieważ parę razy w wyniku niedbałości kolegów z defensywy nie udało się złapać rywali na spalone, po czym było gorąco pod naszą bramką. Przy pierwszym golu Benteke dzięki swej zwrotności wygrał pojedynek ze Smallingiem i niczym czołg (kiedyś to miano przypisane było na wyłączność do Drogby) wypracował sobie pozycję do dogrania piłki przed szesnastkę. Szkoda, że Chris w tej sytuacji nie dość, że przegrał starcie z młodszym Belgiem, to jeszcze postanowił poleżeć na murawie, niczym Dariusz Dudka w meczu z Niemcami na Mistrzostwach Świata – w takich sytuacjach nie należy szukać współczucia u sędziego, a brać odpowiedzialność za swoją postawę. Dosłownie jednym zdaniem wspomnę tu jeszcze o naszym bramkarzu, który wstydzić się nie musi, ponieważ przy pierwszej bramce był całkowicie zasłonięty i nic nie widział, przy drugiej również nie miał nic od powiedzenia, a poza tym spisał się całkiem nieźle – zaskakując szczególnie bardzo dobrą dyspozycją na przedpolu.

2. Mecz dwóch połów, czyli zmiany

Dopóki nie zszedł prawie każda akcja przechodziła przez Paula Scholesa. Ładnie rozsyłał on piłki na boki do skrzydłowych, jednak zaliczył też kilka strat (o czym już wspominałem) i już nawet w pierwszej połowie nie był w stanie nadążyć za grą oraz wracać się w porę do defensywy. Mimo wszystko swoje zrobił i asystował przy pierwszym trafieniu Chicharito, ale z całym szacunkiem dla geniuszu rudego Anglika, jest to trochę smutne, że mimo tylu lat wciąż nie ma dla niego prawdziwej alternatywy w United. Cleverley zmienił go w siedemdziesiątej pierwszej minucie i nieźle się spisał, jednak jest to wciąż zawodnik, do którego Ferguson nie ma tyle zaufania, co do trzydziestosiedmiolatka.

Zdziwiła mnie nieco zmiana Younga, bo choć jego starania nie przynosiły wybitnych rezultatów, to to samo jestem w stanie napisać o Valencii z pierwszej połowy. Szczególnie utkwiła mi w pamięci sytuacja, kiedy w jednej akcji pomimo podjęcia kilku prób nie był w stanie znaleźć sposobu na Stevensa. W drugiej odsłonie lepiej już wykorzystywał swoje zdolności (szczególnie nieprzeciętną szybkość) i szczęśliwie dla Manchesteru zaczął z czasem dostawać więcej wsparcia od Rafaela, ale i tak nie było to jego spotkanie.

Również pewnym zaskoczeniem była dla mnie (skądinąd sensowna i pozytywna) zmiana Rooneya na Andersona. Brazylijczyk po kilku bardzo dobrych występach zagrał moim zdaniem nieco słabiej w Lidze Mistrzów, ale dziś spełnił swoją rolę i ostatecznie nie można się przyczepić do coraz bardziej okrągłego Brazylijczyka.

3. Predator

Chicharito nie zdobył dziś hat-tricka, ale nie przeszkodziło mu to w zabraniu piłki meczowej. Ferguson dał młodemu Meksykańcowi Meksykańczykowi Meksykanowi Meksykaninowi (tak, ku**a, za czwartym razem!) pograć aż przez 45 minut i choć nie zdecydował się zastąpić nim ani Rooneya, ani van Persiego, to właśnie Groszek okazał się najskuteczniejszym napastnikiem. Wazza w drugiej połowie miał wprawdzie nieco inne zadania, ale wraz Holendrem w pierwszej odsłonie meczu tworzył duet niewidocznych i bezproduktywnych napastników. Były gracz Arsenalu dwa razy obił bramkę Aston Villi i asystował przy ostatnim golu, ale bezapelacyjnie to Hernandez zaprezentował się dziś z najlepszej strony. Można mieć do niego pretensje o przyjęcie piłki, ale wykończenie akcji ma bezapelacyjnie na najwyższym światowym poziomie.

4. Kolejna wizytówka

Czytaliście mój tekst „Moja metaforyczna wyprawa do sedna piłki nożnej”? Tak?! Zacytuję fragment (dotyczący wygranego 2:1 spotkania z Wolverhampton Wanderers z sezonu 2010/11). Pasuje jak ulał do sytuacji.

Czasami myślę sobie, że gracze Manchesteru United robią to celowo. Tak, jak ja niemal wszystko odkładam na ostatnią chwilę, tak piłkarze noszący koszulki z diabłem na piersi muszą utrudniać sobie życie, bo tylko w ten sposób mogą udowodnić, że są w stanie dokonać niemożliwego. Gdyby tak nie było, prowadziliby obecnie w lidze ze sporą przewagą nad Arsenalem. Gdyby tak nie było, wygrywaliby z Wolverhampton przekonywująco, a nie trzymaliby swoich fanów w niepewności do ostatniej chwili. The Red Devils lubują się jednak w dostarczaniu nam emocji tak, jakby sprawiałoby im dziką satysfakcję patrzeć, jak ich kibice odchodzą od zmysłów, czekając na kolejne zwycięstwo. Zwycięstwo wymęczone, ale sprawiające, że wszystko inne traci znaczenie, bo przez nie moje serce wypełniło się jedynie radością i niebotyczną ulgą.

Młody Gryzek

Dzisiejszy mecz to nic innego jak kolejna wizytówka do portfolio Manchesteru United (skądinąd całkiem inna).

5. Kontrowersje

Kontrowersyjne w tym spotkaniu było jedynie to, że nie były to kontrowersyjne zawody, po których można oskarżać sędziego o ustawienie wyniku. Oczywiście, że arbiter mógł kilka razy podjąć zupełnie inne decyzje: a to tylko jedno z dwóch bliźniaczych odepchnięć zostało uznane za faul, a to nie zauważył przewinienia na kopniętym w naszej szesnastce Youngu, a to nie dopatrzył się ręki van Persiego w końcówce (w tym przypadku to jednak wina przepisów, które mówią, że należy odgwizdać zagranie ręką tylko, jeżeli było ono celowe. Oznacza to, że prawie zawsze sędzia musiałby umieć czytać w myślach, a nawet jak podejmie właściwą decyzje – o przerwaniu gry lub nie – ot i tak, zwykle jest krytykowany przez kibiców, którzy czują się pokrzywdzeni. Trzeba zmienić przepisy!). Chyba jednak nikt nie jest w stanie na poważnie napisać po tym meczu, że arbiter „drukował”. Może to wypadek przy pracy, może wina spotkania, które nie obfitowało w trudne do podjęcia decyzje, ale miejmy nadzieję, że stanie się to normą i United będzie mogło uczciwie oraz zasłużenie wygrywać swoje spotkania (póki co zbyt często jesteśmy okradani z możliwości szczerego i nieskrępowanego cieszenia się z osiąganych wyników).

Najlepszy piłkarz United w meczu z Aston Villą to:

Pokaż wyniki

Loading ... Loading ...

Przewiń na górę strony