Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Idąc po trupach

Idąc po trupach

Gdy zaczynacie czytać ten tekst, u mnie na zegarze jest godzina 1:27. Od kilkudziesięciu minut siedzę przed pustą kartką Worda na monitorze, zastanawiając się, jak przekazać Wam pewną ideę, która przyświeca mi od początku mojej przygody z piłką nożną. Miałem kilka pomysłów na ten artykuł. W pierwszej chwili chciałem napisać swoje przemyślenia o początkach mojej więzi z Manchesterem. Myślałem też, aby wyrazić moje, dość kontrowersyjne zdanie o osobie Ryana Giggsa. Długo siedziałem, patrząc w biel na monitorze, zanim wpadłem na pewien pomysł. Nie ma sensu pisać czegoś, co powiedziano już wiele razy. Jeżeli chcesz zaistnieć, napisz coś, co naprawdę czujesz, coś nieszablonowego, coś, o czym nie mówi się zbyt często, coś co zapadnie w pamięć odbiorcy. Ryzykuję wiele tym artykułem, ale, wszystko co zobaczycie, jest szczerym, acz subiektywnym spojrzeniem na piłkarski świat.

We love United, we do…

W tej chwili nie znam jeszcze tytułu tego felietonu, wiem jedynie, co chcę Wam przekazać. Zacznę od dość filozoficznej sentencji – „Kim my w ogóle jesteśmy?”. Nie mam oczywiście zamiaru tłumaczyć Wam podstaw społecznego uwarunkowania człowieka, nie chcę napominać o bio-psycho-społecznej formie ludzkiej natury itd. Zadając to pytanie retoryczne, przyświeca mi jeden cel. Załóżmy, że na chwilę stałem się szkolnym belfrem. Każdemu czytającemu wręczam w tej chwili kartkę papieru i długopis. Na kartce narysowałem (dość niezgrabnie oczywiście) herb Manchesteru United. Daję jedno, krótkie polecenie – „Napisz, kim jesteś dla tego klubu, jakie są Twoje relacje z tym zespołem”. Jestem przekonany, że gdy wszyscy skończyliby, czytając zapisane kartki, motywami przewodnimi zostałyby niechybnie słowa „jestem kibicem”, „Kocham ten klub”, „Glory Glory Man United”, „wspieram Manchester” itd… Zwróciłbym kartki i poprosił o jeszcze jedną odpowiedź – „Co dla Ciebie znaczy – jestem kibicem Manchesteru United?”. Tutaj, również bez niespodzianek, odpowiedzi też układałyby się w jedną, spójną całość – „oglądać mecze, czytać newsy, informacje, wiadomości ze świata Manchesteru United, kupować klubowe produkty, zwiedzić Old Trafford, wspierać United, oddać część duszy dla klubu, czuć dumę niezależnie, czy wygrywamy 5:0, czy przegrywamy 6:1”. Jestem pewny, że znalazłbym jeszcze inne odpowiedzi, takie jak „Nienawidzić Liverpoolu, Manchesteru City, Arsenalu, Chelsea, Leeds”. Dwa antagonistyczne słowa – „kochać” i „nienawidzić” – czy mogą one iść w parze, gdy mówimy o kibicowaniu?

Oh United we love you

W tym momencie podzielę się z Wami tym, co ja napisałbym na tej kartce. Oprócz wyznawania bezgranicznej miłości, oddania, lojalności, obietnic zakupu klubowych akcesoriów i wyjazdów na mecze drużyny (co dla mnie jest również bardzo ważne) napisałbym jedno bardzo ważne słowo, które zobaczyć możemy w wielu reklamach FIFY, widnieje ono na wszystkich trykotach drużyn piłkarskich, co znakomicie ukazuje powagę tej frazy. To słowo, to „szacunek”.

Znam wielu wspaniałych kibiców Manchesteru United. Znam wielu ludzi, od których mogę jedynie uczyć się przywiązania do barw, herbu, przyśpiewek danego klubu, bo oni te zasady wyznają już od najmłodszych lat. Znam ludzi, którzy z zapartym tchem oglądają każdy kolejny mecz Realu Madryt, którzy w swoich pokojach nie mają już miejsca na nowe plakaty, bo ściany są całkowicie wypełnione wizerunkami ich idoli. Wielokrotnie z podziwem i ekscytacją rozmawiałem z ludźmi, którzy spotykają się na każdym meczu, kibicują zawsze, bez względu na pogodę, zawsze znajdą czas na ten wspaniały sport, jakim niewątpliwie jest piłka nożna. Od niedawna sam uczęszczam do miejsc, gdzie spotykają się kibice w moim mieście. Pokochałem to, bo jak lepiej cieszyć się swoją miłością do klubu, jeżeli nie w miejscu, gdzie spotykają się fantastyczni ludzie, którzy czują to samo? Prawdziwi kibice, tak można ich opisać. Ale często brakuje im czegoś, co w mojej opinii deklaruje, czy faktycznie jesteśmy prawdziwymi kibicami.

Czytając komentarze na wielu profilach, słuchając rozmów moich kolegów, oglądając różnorakie filmy na Youtubie, często spotykam się z pewnym okrutnym zjawiskiem. Jest nim brak szacunku do innych klubów. Nie mówię tu bynajmniej o przekomarzaniu się dzieci, które w nieudolny sposób próbują udowodnić swoje racje, mieszając z błotem ulubiony klub kolegi, mówiąc, że „klub A to idioci/debile”, a „klub B to frajerzy, słabiaki” itp. Mówię o dojrzałych ludziach, którzy odpowiadają już w pełni za swoje słowa i czyny.

We’ll keep the Red Flags flying high

Niedawno, po zakończeniu meczu United wracałem dość późną porą do domu. Tramwaj był już dość pusty. Ten dzień pokrywał się z meczem Śląska Wrocław. Na jednym z przystanków do wagonu weszła grupka młodych mężczyzn, ubranych w stroje wrocławskiego klubu. Zaczęło się manifestowanie swojej przynależności do drużyny, wygłaszanie wulgarnych treści na temat Arki Gdynia, Legii Warszawa i Lecha Poznań. Poczułem się dziwnie. Ogarnął mnie smutek, smutek, bo jestem częścią grupy ludzi, którzy nazywają siebie kibicami. Ci mężczyźni, pewnie też mówili tak o sobie. Ta sytuacja zmusiła mnie do pewnych przemyśleń. Czy to jest kibicowanie, czy po prostu postawa, której do zdrowego kibicowania wiele brakuje?

Dzisiejszy dzień był dla mnie bardzo ważny, bo ostatecznie odnalazłem odpowiedź na to pytanie. Na jednym z forum o Manchesterze mój znajomy napisał o fatalnym starcie sezonu w wykonaniu Liverpoolu. Odpisałem, że jest to najgorszy start tej drużyny od 100 lat, mimo tego nie chcę piętnować tego klubu, szanuję ich i współczuję kibicom tak fatalnych lat dla nich. Momentalnie ktoś inny odpowiedział, że nie ma żadnego szacunku do Liverpoolu, argumentując, że kibice z Anfield Road plują w nas kwasem, nucą okropne piosenki i zasługują na takie traktowanie. Odpowiedzieli też inni, mówiąc mi, że „chyba coś mnie walnęło w dekiel”. Starałem się odpowiedzieć, wytłumaczyć, że haniebne są takie przyśpiewki, ale klub zasługuje na szacunek, kibice też. Potępiam takie zachowania, pełne nienawiści i zła, zawsze należy okazać szacunek do rywala.

Odpowiedziano mi: „Skoro Roy Keane nie miał szacunku dla tych rumcajsów z Anfield, to ja nie poczuwam się nawet w obowiązku sumienia, żeby nie pluć im pod nogi”.

Ja nie zastanawiając się ani chwili dodałem „Skoro Carlos Tevez odszedł do City, to Ty też powinieneś?”

Nie jest to zbyt śmieszna riposta, ale taka była według mnie najbardziej dosadna. Nie zostałem zrozumiany. Próbowałem tłumaczyć, że chodzi mi o to, aby kibicowanie odbywało się na zdrowym poziomie, opartym na wspólnym szacunku, pieśniach, hymnach klubów, obecności na meczach i zdzieraniu gardeł, by wspomóc swój klub. Obraza, chamstwo, wulgarność względem innych są całkowicie zbędne. Wygłupiłem się, bo chcąc użyć dowcipu napisałem o międzyklubowym seksie „po przyjacielsku”. Było to dość niesmaczne, co zostało mi grzecznie wypomniane. Zauważyłem, że taka nienawiść w prostej linii prowadzi do problemu pseudokibiców, pozaboiskowej przemocy, wrogości, chorego sposobu udowadniania swoich racji. Powiedziano mi, że mam „spaczone poczucie kibicowania”. Nasuwa mi się pytanie, czy mam je ja, czy osoby, z którymi prowadziłem dyskusję…

We hate the Scousers, the Cockneys of course

To, co teraz napiszę, to apel do wszystkich kibiców, nie tylko tych Manchesteru United. Bądźcie prawdziwymi kibicami! Niech kierują Wami miłość do klubu, oddanie barwom, honor i duma, a także tak ważny szacunek dla rywala. Nie musimy lubić wszystkich. Może irytować nas sposób prowadzenia klubów, nakład finansowy, styl gry, osobistości na boisku, ale swoje racje wygłaszajmy w sposób kulturalny. Nie dopuszczalne jest, aby kibice Liverpoolu śpiewali o tragedii w Monachium., tak jak nasze „pieśni” o tragedii na stadionie Heysel. Nazwijmy rzeczy po imieniu – jest to chamstwo, które nijak ma się do kibicowania. Zaniechajmy śpiewania obraźliwych piosenek, bo to do niczego nie doprowadzi. Wspomagajmy klub pieśniami o Manchesterze, pieśniami, które nas jednoczą. Konstruktywna krytyka jest potrzebna! Można żartować, bo dystans jest wskazany, ale róbmy to na określonym poziomie! Można mówić, że to tylko słowa, gesty, ale zbyt często przeradzają się one w czyny, przemoc, wyrządzanie krzywdy w imię „miłości do klubu”. Warto pamiętać, że w ten sposób nigdy nie udowodnimy komukolwiek własnych racji. Ostatnio wspominał o tym sam Sir Alex..

Każdy ma prawo do własnego zdania. Ja jestem jednak przekonany, że jeżeli nie powstrzymamy tych aktów, problem pseudokibiców nigdy nie zostanie zażegnany. W chwili, gdy czytacie ten tekst, ja ukończyłem już pełnoletniość. Potrafię odróżnić niektóre fakty, odcedzić mądre informacje, od tych, których nie warto słuchać. Te obraźliwe treści są jednak atrakcyjne dla najmłodszego pokolenia, które jest podatne na takie słowa. Czy warto budzić w tych o niewiele młodszych ode mnie ludziach ziarno nienawiści?

Pewien mądry człowiek, raper Eldo, powiedział w jednym ze swoich utworów – „dziecka lepiej uczyć uśmiechu, a nie jak się wściekać”. Bądźmy wzorem zdrowej rywalizacji. Inaczej takie sytuacje, jak te z 1989r. będą zdarzać się coraz częściej. Przecież miłość do klubu można okazywać w inny sposób. Zdrowy sposób.

Oh United we love you!

Kończąc swoją wypowiedź, mając na zegarze 3:29, przytoczę ostatni fragment z tej dyskusji. „Zacznij oglądać zawody w jeździe figurowej na łyżwach, tam znajdziesz wzajemny szacunek i rywalizację, to co lubisz!”.

Ja nadal będę oglądał piłkę nożną. Będę też nadal przekonywał do wzajemnego szacunku. We wstępie wspomniałem o pewnej idei, która mi przyświeca. Brzmi ona „Kibicować trzeba umieć. Ty, Kuba, rób to należycie”. Mam nadzieję, że Ty, drogi czytelniku, podzielasz moją opinię. Czy gramy z Liverpoolem, Arsenalem, City czy Chelsea, rywala trzeba szanować. Zawsze. Ktoś powiedział mi, że skoro oni nie szanują nas, to czemu my mamy szanować ich? Jestem przekonany, że wśród kibiców tych drużyn istnieje sporo naprawdę mądrych ludzi. Głupców znajdziemy wszędzie, nawet w szeregach naszego klubu. Jeżeli faktycznie nie uda się tego naprawić, postaram się teraz przedstawić najważniejszy argument, który, w mojej opinii oczywiście, powinien przekonać każdego.

Jesteśmy Manchester United – klubem o najwspanialszej historii, o wspaniałych osiągnięciach, o znakomitych graczach i wspaniałym menedżerze. Pokażcie drugiego takiego trenera, którego Królowa Anglii mianuje tytułem Sir. Jesteśmy marką samą w sobie. Na tle Europy jesteśmy jak elegancki, szarmancki, wykształcony mężczyzna w smokingu, z Rollce Roycem w garażu. Nie ma wiele klubów, które mogą się z nami równać. Jeśli tak, Manchester obroni się sam – nie potrzebuje udowadniać swoich racji, idąc po trupach (taki tytuł nadam temu felietonowi). Nie zniżajmy się do tego poziomu, który ostatnio usłyszałem w tramwaju. Szkoda, że zabrakło mi odwagi, aby powiedzieć to tym ludziom.

To koniec mojej wypowiedzi. Mam nadzieję, że dotarłeś do końca drogi czytelniku. Mam też nadzieję, że podzielasz moje zdanie. Jeżeli tak, to wspaniale. Jestem dumny, że mając 18 lat, wiedząc niewiele o trudach życia, potrafię w mądry sposób przekazać Ci coś, co leży mi na sercu. Jeżeli podzielać moje zdanie, i chcesz tak jak ja, uczyć następne pokolenia dobrej strony kibicowania, to jestem Twoim największym fanem. Dzięki Tobie jest nas już dwóch. A może będzie jeszcze więcej? Warto, nieprawdaż?

Autor: Jakub Socha

Przewiń na górę strony