Są tylko jedne Igrzyska Olimpijskie i jest tylko jeden Sport, tak jak tylko jedno jest United. Wciąż jeszcze pamiętam bezkres mojego zdziwienia, kiedy któregoś pięknego dnia włączyłem „jedynkę” tuż po głównym wydaniu Wiadomości. Ku mojemu niedowierzaniu w „Sporcie” nie padło ani jedno słowo o piłce nożnej. Poczułem się wtedy wprowadzony w błąd. Jest przecież tylko jeden Sport, a skoro tak, to TVP1 oszukuje, a prawdziwe Igrzyska Olimpijskie, na których rywalizować będą najlepsi z całego świata, odbędą się za dwa lata w Brazylii.
A tak już trochę bardziej na poważnie, to istnieje jedna prosta zasada, wg której zasadniczo rozróżniam sport od wszelakich zabaw i spacerów po górach. Wikipedia definiuje go jako „formę aktywności człowieka, mającą na celu doskonalenie jego sił psychofizycznych, indywidualnie lub zbiorowo, według reguł umownych” i oddziela od rekreacji pozbawionej elementu współzawodnictwa. Tak jak dla mnie „wojna” nie jest grą karcianą (bo cały w niej udział ogranicza się do tasowania), tak sport powinien polegać nie tylko na tym, aby zwyciężyć swoich konkurentów, ale również, aby fizycznie im przeszkadzać. Najważniejsze w sporcie jest bowiem robienie przeciwnikom na złość.
Generalnie lubię gry zespołowe, ale najlepiej ogląda się sporty kontaktowe oraz te, w których rywalizacja odbywa się niejako „cios za cios” (vide siatkówka, tenis, bilard, szachy etc.), a nie np. saneczkarstwo drużynowe. Nudzi mnie oglądanie jak najpierw jeden zawodnik/zespół próbuje osiągnąć jak najlepszy rezultat, a następnie rywale starają się zrobić to samo lepiej. Oczywiście z pewnością znalazłoby się kilka wyjątków, a jeżeli samemu bierze się udział we współzawodnictwie, to chyba we wszystko można się zaangażować. Wspólne wyjście ze znajomymi na kręgle jest bardzo miłą formą spędzania wolnego czasu, ale sam dobrowolnie nie zasiadłbym przed telewizorem tylko po to, aby oglądać skoki narciarskie albo zawody w pchnięciu kulą.
Osobny akapit należy się wszelakim wyścigom. Muszę zaznaczyć, że nie jestem fanem motoryzacji i nie ekscytuję się rykiem silników, a zatem jest mi obojętne czy ścigają się rajdowcy, biegacze czy chociażby kajakarze. Na rajdzie byłem raz i generalnie dostrzegam wątpliwą przyjemność w oglądaniu jak grupa zawodników stara się przebyć ten sam dystans w jak najkrótszym czasie. Nieznacznie lepiej jest w przypadku, kiedy wszyscy startują jednocześnie i współzawodnictwo jest bardziej dostrzegalne. Nawet w takich zawodach najciekawsze pozostają jednak momenty, w których dochodzi do rzeczywistego kontaktu, a wtedy już obojętne czy to Robert Kubica będzie miał kolejny wypadek, czy w kraksie weźmie udział dwudziestu kolarzy. To fizyczność zmagań przejawiająca się utrudnianiem życia rywalom jest tym, co elektryzuje i zamienia niewinną zabawę w Sport z wielkiej litery.
Ale przecież jest tylko jeden Sport, a najbliższe Igrzyska Olimpijskie dopiero za dwa lata ;)