Nie przegap
Strona główna / Manchester United / O transferze Gaitana bez mowy o Gaitanie

O transferze Gaitana bez mowy o Gaitanie

Proponuję Wam dziś współpracę. Tekst niniejszy ma w założeniu traktować o tym, co związane z rzekomym transferem Nicolasa Gaitana, czyli tematem numer 1 ostatnich dni wśród tych dotyczących Manchesteru United. Problem mam niemały, bo człowieka owego w akcji na oczy widziałem tylko w starciach z Czerwonymi Diabłami w Lidze Mistrzów, a i tak jego występy nie zapadły mi w pamięć. Stąd prośba: przedstawię, co ciśnie mi się na usta w kwestii bieżącego zamieszania, a Wy z łaski swojej napiszcie, ile ten Argentyńczyk jest w rzeczywistości wart – funta grafenu czy kłaków z brody Sikha zasiadającego na Old Trafford?

Dośrodkowania w (znów) portugalskie trybuny?

BebeW kontekście zapłaty za tegoż pomocnika przewijają się obok gotówki postacie występujące na co dzień od czasu do czasu na Old Trafford. W przypadku Bebe nawet słowo rzadziej jest życzliwym nadużyciem i wbrew pozorom mało ważna jest jego kontuzja czy wypożyczenie do Besiktasu, gdzie, jak słyszymy, popadł w niełaskę trenera po nocnych ekscesach z klubowymi kolegami. Historia tego człowieka w United mogłaby bez przesady służyć za podstawę do jakiejś zacnej powieści, a przynajmniej opowiadania. Czymś, o czym może lepiej nie wiedzieć, śmierdziało od samego początku, a po doniesieniach o rzekomym zniknięciu części pieniędzy z jego transferu, można snuć całkiem ciekawe teorie spiskowe. W każdym razie, nigdy nic nie zwiastowało, iżby poziom piłkarski Czerwonych Diabłów miał z tego tytułu choć trochę podskoczyć. Puszczenie Portugalczyka nie przyniosłoby wybitnych korzyści finansowych, lecz jego dalszy pobyt u nas na dłuższą metę żadnej ze stron nie zrobi dobrze.

Jak go zechcą, niech biorą. A jak dopłacą (czytaj: obniżą cenę za Gaitana), to tym lepiej, ale na kokosy bym nie liczył.

Gdy jedno odejdzie, skorzysta oboje

Anderson vs. BilbaoO osobie Andersona już pisałem i ani trochę nie wycofuję się z opublikowanych opinii. W skrócie: nadszedł czas na definitywne ucięcie nadziei, „że on jeszcze wszystkim pokaże”. Targ z Benfiką może stać się okazją do podziękowania Brazylijczykowi za współpracę i dania mu szansy „ogarnięcia się” gdzieś poza United, w którym się już, śmiem twierdzić, nie rozwinie, a obecny stan jego sportowej jakości nie zadowala chyba ani klubu, ani samego piłkarza. Ando w Portugalii pamiętają jeszcze z czasów radosnego hasania w FC Porto za młodu, kaska więc jakaś wpaść powinna, a i cieplejszy klimat mógłby wywrzeć zbawienny wpływ na Syna Andrzeja.

Fabio? Ale jak? Po co? I w ogóle, kto to wymyślił?

Fabio da Silva w barwach Benfiki to opcja najczęściej przewijająca się i najszerzej komentowana. Niewątpliwie, Brazylijczyk jest materiałem na piłkarza bardzo dobrego, o czym wiedzą ludzie z Lizbony, więc możliwość sprowadzenia go do siebie choćby na rok kusi. Druga, nasza strona też powinna mieć tego świadomość i kilka razy zastanowić się nad wykonaniem pochopnego ruchu.

Fabio vs. NewcastleKtóż bowiem w razie rozdzielenia bliźniaków zostaje na lewej obronie? Patrząc czysto statystycznie, praktycznie większej zmiany zauważyć się nie da, skoro Patrice Evra właśnie kończy piąty sezon bezustannego orania w tym miejscu na boisku bez żadnej chwili wytchnienia (paradoksalnie – olbrzymia odporność na urazy może działać nieco na niekorzyść Francuza, redukując jego świeżość). Zmęczenie materiału plus brak realnej rywalizacji na tej pozycji powodują formę naszego vicekapitana, o której nie bardzo chce się mówić.

Po fatalnym sezonie w wykonaniu Evry mielibyśmy odjąć mu jednego konkurenta i zmiennika, pozostawiając w tej roli jedynie młodziutkiego Ezekiela Fryersa. Anglik zapowiada się co najmniej ciekawie, lecz na rolę zawodnika wchodzącego do wyjściowej jedenastki (w razie braku poprawy Patryka musi znaleźć się ktoś, kto go zastąpi bez bólu w kilku meczach pod rząd) jest jeszcze za wcześnie. Fabio, udowodniwszy wielokrotnie swoją wartość, do takiej roli nadaje się znakomicie. Szkopuł tkwi w jego licznych kontuzjach – mimo wszystko wydaje się (choć, odpukać, może okazać się to jedynie moim chciejstwem), iż w tej materii będzie coraz lepiej, wszak okres wzrostu i kształtowania się ciała bliźniacy powoli mają za sobą.

Załóżmy, że rzeczony da Silva przeniesie się na Półwysep Iberyjski bądź na stałe, bądź na rok. Niestety, czasy, w których ratowaliśmy się uniwersalnym Jaśkiem O’Shea minęły bezpowrotnie. W obu przypadkach trzeba będzie ściągnąć już ukształtowanego lewego defensora. Po co szukać, wydawać pieniądze, ryzykować niedopasowanie do zespołu, skoro mamy u siebie odpowiedniego człowieka? Trudno prosto, przyjemnie i od ręki znaleźć odpowiedniego następcę.

Fajną opcją byłby tu Gareth Bale. Wpierw trzeba by wymodlić wypadnięcie Tottków poza Ligę Mistrzów, następnie namówić go na przejście do nas i, co równie ważne, przekonać do przestawienia się z pozycji ofensywnej na defensywną, czyli coś niekoniecznie atrakcyjnego dla Walijczyka… Przy takim wariancie, stratę Brazylijczyka bym przełknął bez trudu, ale wolałbym przestać fantazjować i wrócić do Fabiana.

Fabio vs. AldershotWypożyczenie poza Anglię wiąże się z dwoma podstawowymi zagrożeniami. Praktyka w lidze południowej, różniącej się od realiów brytyjskich, nie musi przełożyć się na realną wartość w Manchesterze United. Przede wszystkim jednakowoż, staż zagraniczny zakłada powrót do drużyny po roku i kontynuowanie tutaj kariery. W tym momencie stać się może rzecz nieciekawa – da Silvie przekonuje się o tym, że trawa w niższych szerokościach geograficznych ładniej się zieleni, postanowi pozostać tam bądź w kraju sąsiednim, czym zmusi Fergiego do zmiany założonej koncepcji. Najgorsze jednak, iż stracimy naprawdę dobrego piłkarza.


Tu urywam i daję Wam pole do popisu. Czegokolwiek jednak nie stwierdzicie na temat Gaitana, zapewne upierać się będę, że puszczanie Fabio da Silvy to wielki błąd – tym większy, iż wydaje się nie być warunkiem koniecznym do ściągnięcia Argentyńczyka. Nie powinniśmy sobie fundować kolejnego roku przeciętności i strachu na lewej obronie, jednak sytuacja ku temu dąży.

Chyba, że o czymś nie wiemy.

sir Alex Ferguson

Przewiń na górę strony