Nie przegap
Strona główna / Waszym zdaniem / „Derby Europy”? Wolne żarty…

„Derby Europy”? Wolne żarty…

Wielkie derby Europy – po tym określeniu każdy szanujący się kibic piłki nożnej ma w myślach synonim – Real Madryt vs FC Barcelona. Huczne zapowiedzi nawet czasem miesiąc przed samymi Derbami Hiszpanii ukazują, jak wielkim medialnym spektaklem są te potyczki. Jednak czy to już nie przesada? Czy takiego epitetu są godne te spotkania? Oglądając wnikliwie ostatnie starcia, powyższe stwierdzenie przyprawia mnie o śmieszność.

Mimo, że jestem kibicem ligi angielskiej, to mecze Realu z Barceloną od małego były dla mnie wielką atrakcją, może nawet większą od angielskich hitów. Zawsze zbierałem się z kolegami przed telewizorem z nadzieją, że ujrzę świetne widowisko: takie, na jakie zasługują określenia z zapowiedzi przedmeczowych. Niestety ostatnimi czasy z roku na rok zamiast wielkich emocji i podekscytowania jest wielkie zażenowanie, bo znów zwycięzca jest ten sam i już nie chodzi o wynik, ale o grę Realu, a nawet jej brak w starciach z obecnym mistrzem Hiszpanii.

Sezon 2008/2009 – chyba jeden z najbardziej bolesnych sezonów dla fanów drużyny ze stolicy Hiszpanii. To od tego momentu Real nie potrafi odnieść zwycięstwa w lidze i w tym właśnie sezonie został wprost skompromitowani. Porażka na Camp Nou 0:2 chyba nie była wielką niespodzianką, jednak rewanż na Santiago Bernabeu był istnym koszmarem dla „Królewskich”, bo zostali zdeklasowani przez Barceloną grą i wynikiem aż… 2:6. Fani z Madrytu odgrażali się, że w następnym sezonie będzie lepiej, a to ośmieszenie było zwykłym wypadkiem przy pracy. Niestety w sezonie 2009/2010 doznali kolejnych dwóch porażek: 1:0 oraz 0:2. Zarząd najbardziej utytułowanego klubu z Europy zdecydował się na radykalne kroki: zatrudnieniem Jose Mourinho, który wydawał się mieć patent na „Barce”, gdyż ogrywał ją trenując Inter Mediolan. Kibice wicemistrza Hiszpanii zostali szybko sprowadzeni na ziemię, gdy ich ulubieńcy wprost ośmieszyli się, ulegając odwiecznemu rywalowi aż 0:5. Oglądałem tamten mecz i po zastanowieniu musiałem przyznać, że chyba nigdy nie oglądałem tak bezradnego klubu na boisku, jakim wtedy był właśnie Real Madryt.

Kolejne starcie – tym razem na własnym obiekcie – dodało nieco „miodu w serca” sympatykom Realu, bo udało im się zremisować 1:1. Przyszedł potem finał Pucharu Króla i pierwszy triumf Realu od dawna, bądź co bądź po dogrywce, ale wygrali 1:0 z „Katalończykami”. „Chwile” później przyszedł czas na półfinały LM, a w jednym z nich los skazał na siebie po raz kolejny obie ekipy. Jeżeli ktoś myślał, że zwycięstwo w pucharze doda ekipie z Madrytu skrzydeł, to mocno się rozczarował. Barcelona na terenie Realu pewnie wygrała 0:2, a w rewanżu dopełniła formalności remisując 1:1. Na początek obecnego sezonu kibice znowu doczekali się „El Clasico”, bo oba kluby zmierzyły się w Superpucharze Hiszpanii, jednak znowu trofeum zgarnął zespół z Katalonii, triumfując w dwumeczu 5:4.

Jakiś czas później, a dokładnie 10 grudnia, przyszły kolejne „wielce oczekiwane” Derby Europy, którymi oczywiście był mecz Realu Madryt kontra FC Barcelona. Wydawało się, że to jest chyba ten moment na pokonanie wielkiej Barcelony, bo kiedy jak nie teraz, gdy Barca obniżyła nieco loty, zaś Real mecz za meczem deklasował rywali na ligowym podwórku? Tak wskazywał nawet początek meczu, bo bramka zdobyta na początku i świetna gra do jakiejś 25. minuty dawały wielkie nadzieje na pierwszy sukces ligowy „za sterem” Mourinhio. Niestety jednak fortuna znowu nie okazała się przyjazna dla portugalskiego trenera, bo jego zespół finalnie uległ Katalończykom 1:3, a gra jego podopiecznych w drugiej połowie wołała o pomstę do nieba.

Zrządzenie losu znowu i jak na razie po raz ostatni połączyły ścieżki obu drużyn, gdyż natrafiły na siebie już w ćwierćfinale Pucharu Króla i ten mecz do końca skłonił mnie do napisania tego tekstu. Przyznam szczerze, że tym razem zastanawiałem się nad obejrzeniem tego „hitu”, bo w myślach brzmiał obiektywny głos „i tak wygra Barcelona”. Zmobilizowałem się jednak i zasiadłem do telewizora. Niestety po meczu miałem racje, bo ekipa z Madrytu przegrała na Santiago Bernabeu 1:2 z teamem Josepa Guardioli, nie grając po raz wtóry wielkiego spotkania.

Przechodząc do sedna, odnosząc się do mojego przykładu i zaczerpnięcia opinii od kolegów czy komentarzy w Internecie neutralnych kibiców piłki nożnej, muszę przyznać, że te mecze najwyraźniej w świecie stają się nudne. Może na to wskazywać wielce czynników: ciągłe wymówki Jose „bo sędziowie”, „bo Barca miała szczęście”, „bo pogoda” czy też słabe aktorstwo co niektórych zawodników, wielka ilość spotkań tych zespołów w jednym sezonie oraz przede wszystkim wielka dominacja Barcelony nad Realem powoduje, że te mecze tracą doszczętnie swój blask i stają się mało atrakcyjne. To mamy nazywać „Derbami Europy”?! Nie róbmy sobie żartów z tego pięknego sportu.

Teraz Drodzy kibice do was pytanie: czy wolicie takie pojedynki czy dajmy na to Derby Mediolanu, gdzie nawet jasnowidze nie potrafią nigdy trafić kto będzie zwycięzcą. A może spotkania derbowe pomiędzy Chelsea i Arsenalem, które rok w rok dostarczają niewyobrażalnie wiele emocji i bramek. A może raczej potyczki pomiędzy Manchesterem City a United, które stają się w ostatnim prawdziwymi spektaklami?

Autor: Paweł Sędłak

Przewiń na górę strony