Nie przegap
Strona główna / Naszym okiem / Przez Twente ku Manchesterowi

Przez Twente ku Manchesterowi

Gdy Franciszek Karpiński w Dubiecku nad Sanem tworzył Pieśń o Narodzeniu Pańskim, nie sądził zapewne, że łatwo będzie komuś stworzyć i wcielić w życie ciekawsze oksymorony. Jednak nawet ich ogień lekko krzepnie, a blask ciemnieje, gdy znajdzie się ktoś bliski wznoszenia modłów o sprowadzenie do polski armii diabłów. Pierwszy test ich skuteczności już dziś wieczorem.

» Dlaczego to nie był Ferguson!?
» Oni zrobili to dla mnie!

Do boju pasiaści Wikingowie

Odense vs. FulhamŚwiętego Judy Tadeusza zadręczać wprawdzie nie trzeba, albowiem sprawy beznadziejne nie są. Jednakowoż łatwo nie będzie – grające o czapkę gruszek z możliwością wymiany na pietruszkę Odense musi na angielskim gruncie dzielnie, a przede wszystkim skutecznie stawić czoła londyńskiemu Fulham. Będę zdruzgotany, jeśli nie awansujemy – oświadczył był defensor Wieśniaków John Arne Riise, z kolei trener Duńczyków zapowiada, jakby nawiązując do ekipy odpowiedzialnej za wczorajszą rocznicę – pomożemy! Szanse powodzenia planu urwania punktów podopiecznym Martina Jola rosną z uwagi na brak Bobbiego Zamory i Andiego Johnsona. Nadzieję pokładam w bloku defensywnym przyjezdnych, czyli kto wie, czy nie całej jutrzejszej jedenastki. Wyczyn ich prawdopodobnego autobusu zaparkowanego w bramce spełznie jednak na niczym, jeśli nasi nie zrobią swojego.

Ograć lidera – teraz to nie taka sztuka

Twente vs. WisłaA swoje to znaczy odprawić z kwitkiem gości z Holandii. Mają oni to do siebie, że awans do fazy pucharowej z miejsca pierwszego od dawna grzeje wnętrze ich kieszeni. Chęci wykorzystania tej sytuacji nie ukrywał na wieczornej konferencji prasowej (o której nieco niżej) trener Twente, który wprost stwierdził, iż dla nich tak naprawdę liczą się najbliższe batalie z PSV i Feyenoordem na ojczystej dla wielu jego podopiecznych ziemi. Zagrać mają rezerwowi, na bramce stanie człowiek mający w tym sezonie za sobą trzy (w tym dwa pucharowe) występy, zaś jako jego zastępca w zimny grudniowy wieczór ławkę grzać będzie Polak – 19-letni Filip Bednarek.

Zdobycie trzech punktów jest w zasięgu Wiślaków. Futboliści spod białej gwiazdy znaku winni jak w spotkaniu z Fulham wykorzystać drugi garnitur przyjezdnych i przy korzystnym obrocie spraw na Wyspach sprawić niespodziankę, o jakiej po dwóch początkowych kolejkach tej edycji Ligi Europy nie myślano. Oby pomogli kibice. Tańsze bilety (piszący ten tekst idzie na mecz za 20 złotych), odpowiednia atmosfera i propaganda szansy awansu mogą wieczorem zniwelować przykre doświadczenia krakowskich fanów z ostatnich tygodni i zmotywować do bycia z futbolistami w tym ważnym dla polskiego sportu momencie.

Yyy, ostatnio gdzieś TU było wejście…

Pamiętacie relację z konferencji prasowej i treningu Fulham? Doświadczony wizytą w pawilonie medialnym w październiku, udawałem eksperta przed redakcyjnym kolegą Mat.Ką i Adisem, znanym głównie użytkownikom naszego forum. Pewny siebie poprowadziłem ich do bramy od strony Błoni, by tam zorientować się, że szeroko otwartą ostatnim razem bramę solidnie zamknięto. Powrót do okolic kas biletowych dobrze skwitował Mateusz – przydałaby się opcja save jak w grze komputerowej. Okazało się, iż bardziej niż myślał na początku.

Zapytany ochroniarz wyjaśnił, że, owszem, wejście jest od strony południowej, ale trzeba obejść cały ogrodzony plac. Posłuchaliśmy jego sugestii i postanowiliśmy okrążyć stadion z drugiej strony. W zgodzie z zaktualizowanym planem minęliśmy halę oraz hotel Wisły, by trafić na pusty i ciemny parking. Tam uśmiech wywołała siatka ogrodzeniowa okalająca asfaltowy plac. Szczęściem znaleźliśmy używane chyba przejście, czyli fragment nadwyrężonego ogrodzenia, z którego chcąc nie chcąc musieliśmy skorzystać. Jeszcze tylko ten murek i jesteśmy na miejscu – to cytat z Adama. Zachodzę w głowę, jak chciał sforsować jego i korytarz za nim służący pojazdom bardzo słusznych rozmiarów do wjeżdżania pod poziom ziemi. Niestety, znalazłem inną drogę i nie dane było mi zobaczyć skoku w dal z miejsca dającego niewątpliwie kwalifikację do kadry olimpijskiej. Tak wygląda droga do konferencji prasowej poważnych, wedle słów pana Platiniego, rozgrywek zwanych Ligą Europy.

„No questions? Any? OK, thank you.”

Samą konferencję tak chyba wypada podsumować. Trwała ponad dwa razy krócej niźli analogiczne wydarzenie z Martinem Jolem w roli głównej – dziennikarze uwinęli się w niepełne dziesięć minut. Co Adriansee dyplomatycznie skomentował mus gry w środę (Teoretycznie to źle, ale młodzi się przygotują.) i zwolnienie trenera Maskaanta (W Holandii ludzie się dziwią, że zwolniono trenera młodego i perspektywicznego.) oraz krótko odpowiedział na pytanie o wystraszonych holenderskich kibiców, którzy odpuścili wyjazd do Królewskiego Miasta („Nie wyjechali.”). Po czym, wraz ze swoim zawodnikiem, zdziwiony brakiem większego zainteresowania mediów opuścił salę.

Sesja zdjęciowa zwana dla niepoznaki treningiem otwartym niezbyt różniła się od tej w wykonaniu Fulham FC. Zainicjowana przebieżką dookoła skończyła się dreptaniem w najodleglejszej dla fotoreporterów części boiska. W tym momencie wykazał się Adis, który strzelił parę fotek Holendrom i uchwycił w gąszczu średnio znanych ogółowi kibiców piłkarzy polskiego golkipera – to ów jegomość na zdjęciu w dolnym prawym rogu wskazującym na ciemne od paru godzin niebo.

Foto: Adam Byrczak (Adis)


Fajnie by było śledzić wiosną poczynania dwóch polskich drużyn w europejskim pucharze. Fajniej, gdyby nie odgrywały roli kelnerów. Najfajniej, gdyby udało się powalczyć z przedstawicielem Premier League. Gdyby okazał się nim Manchester United nie byłoby fajnie – to słowo za mało oddaje mój stosunek do takiego wydarzenia. Wówczas niejeden redaktor Redloga mógłby zrobić coś, nazwijmy to bardzo niestandardowego, w obecności Diabłów i samego sir Alexa.

Przewiń na górę strony