Nie przegap
Strona główna / Twierdza Wrocław, czyli o nowym stadionie słów kilka

Twierdza Wrocław, czyli o nowym stadionie słów kilka

Już dziś na Stadionie miejskim we Wrocławiu reprezentacja PZPN zmierzy się z kadrą Włoch. Będzie to piąta impreza masowa, która odbędzie się na powstałym z myślą o Euro2012 obiekcie na Maślicach.

Otwarcie stadionu miało miejsce 10 września, kiedy to w trakcie gali boksu zawodowego Tomasz Adamek stoczył walkę o tytuł Mistrza Świata wagi ciężkiej WBC z Vitalijem Klitschko. Później w stolicy Śląska odbyły się jeszcze koncert George’a Michaela w ramach trasy koncertowej Symphonica, a także Monster Jam. Świadkami pierwszych piłkarskich zmagań na nowym obiekcie byliśmy jednak dopiero 28 października podczas meczu pomiędzy Wojskowymi a Lechią Gdańsk. Czego w takim razie mogą spodziewać się stali boiskowi wyjadacze, idąc na mecz towarzyski z Włochami?

Przewodnik po stadionach

Trybuna A...Chociaż za eksperta absolutnie się nie uważam, to miałem przyjemność być na kilkunastu stadionach: od nie do końca zasługującego na to miano boiska (typu A-Klasa) Kolibra Uciechów i niewiele okazalej prezentujących się obiektów Lechii Dzierżoniów, Bielawianki Bielawa, Pogoni Oleśnica etc., przez – swego czasu zamknięty z powodu odbywającego się meczu – stadion przy ulicy Oporowskiej i widziane w Wielkiej Brytanii areny, na których swe mecze rozgrywają Dundee United czy Manchesteru United, a skończywszy na nowym Wembley. Słusznie więc to nie ja (chociaż w ostatnich tygodniach byłem na inauguracyjnym występie Śląska na Maślicach oraz pierwszy raz na Dialog Arenie w Lubinie) a oficjalna strona Ekstraklasy zapewnia, że udostępni „już wkrótce przewodnik po stadionach”. Od uruchomienia witryny na początku tego sezonu informatora jak nie było, tak nie ma. Podana jest jedynie pojemność nowego domu wrocławskiej drużyny, zdefiniowana jako 42 771 miejsc. Mimo wszechobecnych zapewnień o wysprzedanych wszystkich biletach i komplecie publiczności, do statystyk pierwszego meczu rozegranego na przyszłej arenie Mistrzostw Europy wpisano frekwencję w wysokości równo 40 tyś. osób. I rzeczywiście nie wszystkie krzesełka zostały zajęte a spora część VIPowskiej trybuny A świeciła pustkami. Ale po kolei…

Wszystkich, którzy na nowy stadion będą próbować dostać się komunikacją miejską na godzinę przed rozpoczęciem się dzisiejszych zawodów, czeka najprawdopodobniej taki tłok, jaki spotkał mnie jadącego z dziewczyną na spotkanie 13. kolejki Ekstraklasy. Było ciaśniej niż w metrze tuż po meczu Arsenalu na Emirates Stadium, kiedy dziesiątki tysięcy ludzi wychodzących z tego samego miejsca chciało jak najszybciej rozjechać się do swoich domów rozsianych po całym Londynie. Nie tylko fizycznie niemożliwym było się wywrócić, ale panował taki ścisk, że staruszka, przy której się znajdowałem, nie stała obok mnie. Nie dotykała ona bowiem nogami podłoża i jedynie zaklinowała się miedzy jadącymi na stadion osobami. Mimo ekstremalnych warunków powierzchnię zwolnioną przez dwóch przypadkowych podróżnych, którzy najwyraźniej chcieli tylko podjechać „dwa przystanki”, zdołała zająć grupa kilku wsiadających do zatłoczonego tramwaju, żądnych sportowych emocji mężczyzn.

nie była w całkowicie zapełniona,Jechałem na stadion przeświadczony, że zobaczę wielką budowlę. Jednak z powodu wspomnień spod Old Trafford, Wembley czy chociażby St James’ Park (które wkrótce przestanie być St James’ Park i stanie się Sports Direct Areną) nowy obiekt Śląska Wrocław okazał się nie być tak olbrzymi, jak się spodziewałem. Nie jest on bynajmniej mały i w porównaniu chociażby ze wspomnianą wcześniej Dialog Areną zdecydowanie zasługuje na miano co najmniej okazałego. Jego konstrukcja okryta jest specjalnym materiałem, który wielu się nie podoba i nazywany jest prześcieradłem czy też siatką na owady. Mnie tymczasem cieszy to, że we Wrocławiu zdecydowano się na oryginalne rozwiązanie, które umożliwia zarówno efektowne podświetlanie całości na różne barwy, jak i wyświetlanie filmów na naprawdę wielkim ekranie.

Gdy już znajdziemy się przed wejściem na sektor, spotka nas wszakże niemiła niespodzianka. Są nią bardzo długie kolejki, spowodowane niemiłosiernie wręcz powolnym przepuszczaniem kibiców przez kołowrotki zliczające frekwencję. To nie same bramki, a legitymowanie i przeszukiwanie każdej jednej wchodzącej na obiekt osoby jest jednak problemem. Moim zdaniem (z pozdrowieniami dla Ciebie, Ax) nie może być tak, że ludzie, którzy niemało zapłacili za bilety i chcą jedynie zobaczyć sportowe widowisko, siedząc spokojnie na trybunach, traktowani są jakby z definicji już wkrótce mieli dopuścić się łamania prawa. Nie wyobrażam sobie, aby podczas Euro miłośnicy footballu z całego świata mieli być na dzień dobry sprawdzani na wypadek, czy aby na pewno nie próbują wnieść na stadion noża, racy czy chociażby niebezpiecznej butelki z wodą. Jeżeli ktoś szedłby na piłkarską konfrontację z zamiarem mordowania innych, wszczynania burd lub przynajmniej niszczenia mienia, to wszystkich tych czynności jest w stanie dokonać w drodze na spotkanie. W takim razie należy okazać więcej zaufania i mieć nadzieję, że nasze społeczeństwo dorosło już do europejskich standardów, a obserwując zmieniającą się na przestrzeni ostatnich lat widownię odbywających się w Polsce piłkarskich rozgrywek, jestem przekonany, że bylibyśmy pozytywnie zaskoczeni rezultatami.

czego nie da się powiedzieć o młynieJeszcze jedno rozczarowanie spotkało mnie już na sektorze, podczas zajmowania przypisanego mi miejsca. Kolejny raz, omamiony zapewnieniami o nowoczesności budowli i wszędobylskim komforcie, moje nadzieje zostały nadszarpnięte przez sposób, w jaki zostały przygotowane miejsca siedzące. O tyle, o ile z krzesełek jestem jak najbardziej zadowolony, bo siedziało mi się naprawdę wygodnie, o tyle przeraża mnie trochę ilość miejsca przeznaczonego na nogi. Nieodzownie kojarzy mi się ona z ciasnotą nie pozwalającą rozsiąść się wygodnie w autobusach PKS, a jeżeli uzmysłowimy sobie dodatkowo, że ta ilość musi wystarczyć za swoisty korytarz dla innych kibiców, którzy dopiero zajmują swoje miejsca, to odnosi się wrażenie, że obiekt przy alei Śląskiej został wybudowany z zakazem stadionowym dla osób otyłych. Dzieje się tak, ponieważ na przejście pozostawione jest mniej więcej 10-15 centymetrów i jeżeli ktoś się w tym przedziale nie zmieści, to niechybnie postawi stopę za krawędzią i spadnie do niższego rzędu. Moje odczucia nie muszą mieć jednak wiele wspólnego z rzeczywistością, ponieważ dotychczas nie zaobserwowałem masowo upadających ludzi i swoją tezę będę musiał zweryfikować jeszcze dziś wieczorem.

Ostatni zawód jakiego doświadczyłem na debiucie zielono-biało-czerwonych (ale nie Włochów, a nawet w większości Polaków) przed publicznością zgromadzoną na Maślicach dotyczył zachowania kibiców. Ucieszyło mnie to, że gniazdowy stracił swoją ambonę i liczyłem na to, że w końcu będę mógł obejrzeć mecz w takich warunkach, za jakie zapłaciłem. Srogie było moje rozczarowanie, gdy już na początku spotkania zgromadzeni w młynie fani wrocławskiej ekipy kazali (!) wstać i śpiewać wszystkim zgromadzonym na trybunach. Kto nie śpiewał, ten nie śpiewał, a kto nie wstał, ten nie widział. Na szczęście po mniej więcej piętnastu minutach pozwolono nam usiąść, ale liczę na to, że z czasem choćby samoistnie wykrystalizują się sektory przyjazne tym wszystkim, którzy na mecze chodzą po to, aby piłkę nożną oglądać, a nie tańczyć i śpiewać.

PZPN, PZPN ty-ry ry-ry PZPN

Ze stadionu jestem jednak zadowolony i choć dostrzegam mankamenty, o których napisałem, to myślę, że na Mistrzostwach Europy ich już nie odczujemy. Najtrudniej będzie rozwiązać kwestie logistyczne, ale wydaje mi się, że do rozpoczęcia turnieju wszystko zostanie prawidłowo przygotowane.

Nie mam również wątpliwości, że nasza kadra będzie mogła liczyć na doping swoich kibiców, a PZPN na ich, mniej lub bardziej uzasadnioną antypatię (żeby nie napisać – skądinąd zgodnie z prawdą – nienawiść). Podejrzewam, że prawie cały stadion zaśpiewa dziś zarówno hymn Polski, jak i najbardziej znaną przyśpiewkę o Polskim Związku Piłki Nożnej.

Podczas rozgrywanego we Wrocławiu meczu po raz pierwszy zobaczymy, jak nasi piłkarze grają w nowych, pozbawionych godła, strojach. Rozumiem chęć dążenia za bardziej utytułowanymi reprezentacjami, ale nie do końca jestem w stanie uwierzyć, że z marketingowego punktu widzenia krok ten wydał się być uzasadnionym. Podróbki obecnych koszulek, jedynie z zastąpieniem logotypu kadry godłem, będą przecież powielane i rozpowszechniane bez najmniejszych problemów. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazały się one popularniejsze od oryginałów i to firma Nike, koniec końców, wymusiła na decydentach z PZPNu wprowadzenie zmian.

Chociaż nawet w najmniejszym stopniu nie uważam, że należy przestać kibicować reprezentacji, to nie jest mi obcy żal spowodowany zniknięciem godła z trykotów kadry. Milionom Polaków odebrano bowiem symbol, z którym się identyfikowano, a marzenia młodych dzieci o reprezentowaniu swojego kraju w koszulkach z orzełkiem na piersi legły w gruzach. Ja tymczasem mam ambiwalentne odczucia, bo nie wiem, czy warto realizować plan zakupu przygotowanego na Euro stroju, na który czekałem z utęsknieniem, a który pozostawił jednak spory niedosyt. Dobrze, że nie mam takiego dylematu w odniesieniu do przyszłych kompletów Manchesteru United.

Przewiń na górę strony