Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Pecunia non olet

Pecunia non olet

Wraz z pierwszym września oficjalnie zamknięto okno transferowe. Na pewno nie można się przyczepić do tego, że było ono nudne. W końcu przed wszystkimi fanami piłki nożnej przewijały się bajońskie sumy, jakie poszczególne kluby oferowały za danych zawodników. Nie wyolbrzymiajmy słowa „bajońskie” – oburzył się jeden z dziennikarzy angielskiego The Times – na świecie panuje kryzys, ale futbolu to nie dotyczy!. Na pierwszy rzut oka nie zgodzimy się z tą wypowiedzią. Kryzys na skalę globalną zdołał przytłoczyć niemal wszystkich i wszystko, ale poświęcając więcej czasu na przemyślenie słów newsmana, odpowiemy: Kurczę… faktycznie. Dlaczego wobec tego tak się dzieje?

Nic nam nie grozi! Możemy kupować!

Od wielu lat stale zmienia się polityka prowadzenia i zarządzania funduszami w zarządach klubów. Jest ona coraz bardziej skoordynowana, dynamiczna i tajemnicza. Pod tymi trzema słowami mam raczej na myśli kluby piłkarskie z najlepszych lig świata jak chociażby Premier League, Primera Division czy włoska Serie A. Ogromne kwoty, jakie generują kluby, przekraczają w dobie kryzysu granicę dobrego smaku. Nie zamierzam poruszać tutaj tematu zadłużenia, bo na dobrą sprawę w dzisiejszych czasach zadłużona jest niemal co piąta filia i instytucja na świecie. Real Madryt nie musi w ogóle martwić się o środek pomocy i mogą mieć każdego kogo tylko chcą! Skąd oni na ogół biorą tyle pieniędzy? – powiedział Rafał, który na widok transferów w ostatnich latach przeprowadzanych przez Real i Manchester City pobladł. A właśnie stąd, że każdy na każdym chce zarobić. Prawa telewizyjne, sponsorzy, gadżety, wyjazdy na tournee do państw azjatyckich i Ameryki, giełda, zakłady bukmacherskie i zastrzeganie praw do wizerunku, to tylko cząstka tego, o czym tak naprawdę wiemy…

Głównymi sprawcami tak żwawej koordynacji zarządzania finansami są rzecz jasna właściciele klubów. Daleko nie trzeba szukać, wystarczy spojrzeć na Manchester United. Niby znienawidzeni Glazerowie, niby długi po uszy, ale pieniądze na transfery, czy opłacanie pensji znajdą zawsze. Sama piłka Glazerami nie żyje, a do tegocoraz bardziej popularne jest zjawisko islamizacji Europy. Dla arabskiej magnaterii nie jest różnicą to, ile wydadzą. Kwoty się zacierają i 10 czy 110 milionów nie stanowi różnicy.

Ciężkie jest życie kibica

Wszelakie zmiany zachodzące w klubach, najbardziej odbijają się na kibicach, którzy są do końca wierni swoim drużynom. Atletico! Atletico! – krzyczy Axel, zagorzały fan madryckiej drużyny. Niestety mina nieco mu zrzedła, gdy zobaczył w koszulce Manchesteru City jednego ze swoich ulubionych piłkarzy, mianowicie Kuna Agüero. Wolałbym żeby wybrał inny klub. Transfery do City kojarzą mi się tylko z zarobkami i nie zdziwię się, jeśli okazałoby się, iż Agüero poleciał na kasę… Atletico jakoś sobie poradzi. – zakończył. Tutaj widać jednak większe przywiązanie do barw klubowych niż do danego piłkarza.

Po zamknięciu okna transferowego postanowiłem się zabawić w detektywa i popytałem paru osób, jakie transfery według nich znacznie nadszarpnęły opinią publiczną danego piłkarza. Zakreśliłem sobie dziesięciu zawodników, a przyjaciele i znajomi musieli wybrać 5 z nich.

Na pierwszym miejscu uplasował się bohater piłkarskiej Mody na Sukces Cesc Fàbregas. W sierpniu przeniósł się z Arsenalu do Barcelony za 24 miliony funtów, a jego klauzula odstępnego w kontrakcie wynosi blisko 200! Ankietowanych najbardziej oburzył fakt, że Hiszpan nie pożegnał się w odpowiedni sposób z kibicami Kanonierów, a oliwy do ognia dolał fakt zapłaty ładnych paru milionów euro do transferu przez samego piłkarza na konto londyńskiego klubu.

Na miejscu drugim (oj, blisko Fàbregasa) znalazł się kameruński napastnik Samuel Eto’o. Piłkarz zamienił słoneczną Italię na Rosję. 23 sierpnia podpisał on wart 20 milionów euro rocznie (!) kontrakt z Anży Machaczkała. Jaki priorytet dają te dziwne przenosiny Eto’o do Rosji? Chyba tylko pieniężny, bo Anży długo nie będzie się liczyć w walce o najwyższe cele – powiedział Karol, jeden z kibiców Interu Mediolan.

Lokata trzecia należy do Fernando Torresa. Popularny El Niño miał opuścić Liverpool w lecie, ale postanowił spakować walizki i przenieść się do Chelsea już w zimie, za kwotę 50 milionów funtów. Torres to fenomenalny piłkarz, ale nie rozumiem jego decyzji. Po co on poszedł do Chelsea? Kibice go znienawidzą, a ja sam nie zdziwię się, jak go wykopią po dwóch sezonach. – stanowczo powiedział Mateusz – ogromny fan talentu Hiszpana.

Na miejscu czwartym niemiecki bramkarz, Manuel Neuer. W czerwcu za kwotę 16 milionów euro przeniósł się z Schalke do Bayernu Monachium. Kibice nigdy mu tego nie zapomną. Mimo, że jestem fanem Bayernu, to sceptycznie nastawiłem się do tego ruchu transferowego. Zagorzali sympatycy pamiętają doskonale moment, kiedy parodiował naszą ikonę – Olivera Kahna i szydził, że Bayern jest klubem, który w wyjątkowy sposób nie potrafi utrzymać stałej formy w rozgrywkach Bundesligi. Do tego jest z Gelsenkirchen… – powiedział Paweł, kibic Bawarczyków.

Miejsce piąte należy do Owena Hargreaves’a. Tego transferu akurat nie chce zbytnio komentować i nikogo o zbędny komentarz się nie pytałem. Moje zdanie jest takie – Owen dostał szansę powrotu do gry po kontuzji i nie chciał jej zmarnować, więc wybrał silniejszy klub spośród grona wszystkich starających się o jego zatrudnienie. Jestem święcie przekonany, że gdyby nie felerne urazy i kontuzje, do tej pory byłby jednym z najlepszych i kluczowych piłkarzy w układance sir Alexa Fergusona.

Podsumowując – pytając się o piłkarzy poszczególnych osób, odnotowałem, że na pierwszy plan naszej rozmowy wchodziła tematyka pieniądza. Kto ile będzie zarabiał i dlaczego akurat wybrał ten klub. Możliwe, że nie wchodzi w grę ilość zarobków, ale słysząc w radiu, czy telewizji informację o przenosinach danego piłkarza do innego zespołu, gdyż wolał zarabiać 150 tysięcy funtów, a nie 145, to łapie mnie jasna niespodziewana. Gdzie tu rozsądek? Na szczęście nie mnie jest oceniać, tylko się bacznie temu wszystkiemu przyglądać i wyciągać bardziej bądź mniej trafne wnioski.

Sound of Silence

Przynajmniej do stycznia 2012 roku mamy spokój z karuzelą transferową. Nie bójmy się jednak, bo do tej pory usłyszymy, że Sneijder jest na lotnisku w Manchesterze, bądź Berbatow odchodzi do PSG. Ale do rzeczy – sam rok 2012 może być przełomowy (nie chodzi o koniec świata) pod względem dysponowania pieniędzmi przez kluby. UEFA i FIFA chcą znacznie ukrócić fundusze na kontach bankowych drużyn, które są przeznaczone na transfery. Już w listopadzie ubiegłego roku w deszczowej Anglii zrobiło się bardzo gorąco. Przedstawiciele UEFA zażyczyli sobie od działaczy Manchesteru City dokładnego raportu dotyczącego wydatków podczas letniego okna transferowego. UEFA dopatrzyło się pewnych nieścisłości, a astronomiczna kwota 120 milionów funtów na zakup nowych piłkarzy napawała przedstawicieli niepokojem. Rozmowy trwały blisko 2 tygodnie i miały one miejsce w czerwcu bieżącego roku. „Obywatelom” udało się jednak wytłumaczyć, a dla porównania w tym sezonie wydali oni jakieś 85 milionów funtów, więc nie jest to chyba żadna różnica, prawda? Głośny krzyk prezesostwa UEFA i FIFA został stłumiony przez „sound of silence” i do tej pory nic się nie zmienia.

Czego mamy się spodziewać…

…przez kolejne lata w piłce nożnej? Wzniosłych chwil, trofeów, gorszych i lepszych momentów, wielkich imprez (zaraz Euro), osobistych dramatów i rozpaczy – to czynniki niemal pewne, bo towarzyszą piłce nożnej od zarania dziejów. Jednak czy coś zmieni się z pieniędzmi? Nie oszukujmy się – wszystko się sypie. W piłce nożnej jednak tego absolutnie nie widać, ale mimo to zastanawia mnie ile jeszcze to potrwa? Uważam, że zarządy poszczególnych drużyn będą bardziej ostrożne pod względem wydawania pieniędzy tylko wtedy, gdy jakiś wielki klub upadnie. Chociaż i to może nie być ten czynnik. Boli na ogół trochę sytuacja z korupcją, która jest prawdziwą zmorą w świecie piłki. Martwi również wybijanie przez bogatych magnatów klubów, które wcześniej nie liczyły się w walce o najwyższe cele, a pieniądz wyekspediował ich na sam szczyt. Jestem fanką Barcelony. Podoba mi się ich styl gry i w ogóle, ale nie pojmę nigdy wydawanych pieniędzy na piłkarzy. Tu 10, a tam 60 milionów nie stanowi żadnej różnicy. To niesmaczne. – mówi Asia. Żaden piłkarz nie jest wart takich pieniędzy – stanowczo zakończyła. Z kolei znajomy Tomek ma na ten temat następujące zdanie – W czasach globalizacji w piłce doszło do pewnych absurdów, chodzi głównie o piłkę klubową. Taka Chelsea to świetny przykład zespołu o kiepskiej tradycji, który dzięki dużej kasie podreperował braki.

I tu poniekąd oboje mają rację. Pieniądz nie jest równy pieniądzu. Przykładów nie trzeba daleko szukać, bo idealnie zobrazować możemy to na Andim Carroll’u. Angielski napastnik w styczniu zamienił Newcastle na Liverpool. Nie oszukujmy się, ale w piłce na najwyższym szczeblu nie zdobył niczego. Miał on wspaniałe i wzniosłe momenty, kiedy „Sroki” spadły z Premier League, aby w następnym sezonie awansować do najwyższej klasy rozgrywek. Jego występy zwróciły uwagę wielu klubów. The Reds zapłacili za niego 35 milionów funtów. Z Anglii rozniósł się słyszalny na całym globie huk. W takim razie ile wart w tym momencie jest piłkarz wznoszący od 2004 roku z Manchesterem United blisko 14 trofeów ?! 150 milionów?! – oburzył się jeden z internautów sportowego portalu. Mowa oczywiście o Rooneyu, który 7 lat temu zasilił szeregi „Czerwonych Diabłów” przychodząc z Evertonu. Jest on też znaczącą postacią w reprezentacji! Carroll na razie nie…

Say hello and wave goodbye

Bawiąc się jeszcze trochę w detektywa, popytałem ludzi o to, jaka według nich liga jest najdziwniejsza pod względem dokonywanych transferów i dysponowania budżetem. Odpowiedź w 90% przypadków była stanowcza – Serie A. Włoska liga nie jest już tak silna jak niegdyś, ale mimo to grają w niej piłkarze z najwyższej półki. Tylko z tą najwyższą półką jest dość ciężka sprawa. Ankietowani przyznali, że we Włoszech nie istnieje coś takiego, jak przywiązanie do danego klubu na „śmierć i życie”. Pomijajmy tutaj takie ewenementy, jak Maldini czy Del Piero. Zawodnicy zmieniają kluby jak rękawiczki, a kolejne transfery wydają się coraz bardziej absurdalne. Za przykład może służyć szwedzki napastnik Zlatan Ibrahimović, który w Serie A grał już w trzech teamach: Juventusie, Interze, AC Milanie (obecnie). Denerwuje mnie polityka włoskich klubów – powiedział Michał, fan AC Milanu. Włosi wydają krocie na nowych piłkarzy, a mało inwestują w młodzież. Najbardziej zabolało mnie odejście Pirlo do Juventusu. Nie rozumiem, dlaczego tak zrobił. U nas był piłkarzem na miarę Scholes’a w United. – podsumował. Faktycznie, Pirlo zrobił niezłe świństwo, pakując walizki i wybywając do Turynu. Z pewnością zaliczy się on do grona piłkarzy, którzy będą sromotnie wygwizdywani podczas spotkania obu odwiecznych rywali.


Tekst na dobrą sprawę jest o wszystkim i o niczym. W miarę dokładny, a zarazem napisany jakby „po łebkach”, jednak jedynym usprawiedliwieniem takiej kolei rzeczy jest to, że nawet pisanie na temat pieniędzy w świecie piłki jest trudne, bo dla większości osób jest niezrozumiałe. Miejmy nadzieję, że ta piękna dyscyplina, która na świecie ma największą ilość fanów, nie stanie się tak podatna na pieniądz, jak to działo się w ciągu ostatnich lat. Możliwe też, że nasze postrzeganie pieniędzy, oczernianie piłkarzy zmieniających barwy klubowe w bardziej lub mniej kuriozalny sposób byłoby zupełnie inne, gdybyśmy… należeli do zarządu jakiegoś wielkiego klubu. Nikt tak naprawdę nie wie, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami, jak rozmawiają ze sobą ludzie pracujący obok siebie i jak wygląda cała procedura finansowego szaleństwa. Myślę, że do końca życia nie pojmiemy wielu rzeczy związanych z piłką – nie dlatego, że tego nie chcemy, ale ponieważ są one okryte ogromną zasłoną dymną, ograniczającą nam klarowne patrzenie na sytuację.

Przewiń na górę strony