Nie przegap
Strona główna / Ostatni ryk Trzech Lwów

Ostatni ryk Trzech Lwów

Wrzesień roku pańskiego 2001 był dla losów świata miesiącem przełomowym i tragicznym. Atak Al-Kaidy przysłonił wszelkie ówczesne zajścia i nic dziwnego czy zdrożnego w tym, że większość ludności na świecie kojarzy tylko ten fakt dokonany. Jednak dla Polaków również bardzo ważne wydarzenie miało miejsce 10 dni wcześniej, kiedy zwycięstwem nad Norwegami zapewniliśmy sobie pierwszy od 16 lat występ na mistrzostwach świata. W tym samym czasie, dekadę temu, angielscy kibice po raz ostatni mieli okazję czuć wielką dumę ze swej reprezentacji.

Ostatniej szansy mecz

Rzec, iż Anglicy rozpoczęli eliminacje do mistrzostw świata 2002 nie po myśli całego narodu, to mało. Smutne pożegnanie ze starym Wembley za sprawą porażki z Niemcami (jedyną bramkę zdobył występujący w Liverpoolu Dietmar Hamann) przepełniło czarę goryczy i doprowadziło do zwolnienia Kevina Keegana z funkcji selekcjonera. 4 dni później, pod wodzą dotychczasowego asystenta, zaledwie bezbramkowy remis w Finlandii jeszcze dobitniej ukazał słabość tej drużyny. Wówczas stery w reprezentacji po raz pierwszy w historii objął obcokrajowiec – Szwed Sven Goran Eriksson, po czym brytyjska maszyna ruszyła z miejsca.

Seria trzech zwycięstw z rzędu (kolejno Finlandia, Albania, Grecja) zaowocowała jedynie utrzymaniem dystansu do liderujących Niemiec. Sześć punktów straty i 3 mecze do rozegrania (czyli o jeden więcej niż w przypadku Mannshaftu) dawały nikłe nadzieje na bezpośredni awans do Korei i Japonii. Warunkiem koniecznym, acz niewystarczającym, było zwycięstwo na arcytrudnym terenie stadionu olimpijskiego w Monachium.

Ostatni taki mecz

Do prowadzenia spotkania został delegowany Pierluigi Collina, jeden z bardziej charakterystycznych sędziów ostatnich lat. Części Anglików występującej na co dzień w United, osoba arbitra przywoływała dobre wspomnienia. To właśnie Włoch sędziował w pamiętnym finale Ligi Mistrzów w roku 1999, to on po golu na 2:1 niemal podnosił z ziemi zdruzgotanych piłkarzy Bayernu, by ci raz jeszcze wznowili grę. Pamiętał o tym pewnie także kapitan gospodarzy – bramkarz Oliver Kahn.

Michael OwenZaczęło się tragicznie – już w szóstej minucie spotkania Carsten Jancker, po podaniu Olivera Neuville’a, bez problemu pokonuje Davida Seamana. Zanosiło się na najgorsze, ale już pół tuzina minut później David Beckham zbyt mocno wykonuje rzut wolny z boku boiska, piłka opuszcza pole karne, ale tam znajduje się Gary Neville, który główkuje na dziesiąty metr boiska. Nick Barmby gasi ją pod nogi Michaela Owena, a ten wolejem umieszcza futbolówkę w siatce. Jeszcze przed zejściem z boiska goście wyszli na prowadzenie. W trzeciej minucie doliczonego czasu Beckham na raty wrzuca piłkę z wolnego w pole karne, tam Ferdinand wycofuje ją na prawie 30. metr, gdzie przyjmuje ją młodziutki Steven Gerrard, bez namysłu uderza i piłka ląduje w siatce tuż obok słupka.

Po tym meczu powstała popularna kibicowska przyśpiewka „5-1 and even Heskey scored!”.

Po zmianie stron mecz wciąż układał się zgodnie z życzeniami Wyspiarzy. 48. minuta – kolejna wrzutka Becksa w pole karne, tym razem do klubowego kolegi głową zgrywa Heskey i Michael Owen wolejem po raz drugi pokonuje Kahna. Minęło trochę ponad kwadrans i Anglia prowadziła już trzema golami. Dzięki swej determinacji Gerrard odbiera gospodarzom piłkę, szybko obsługuje Owena, ten wychodzi na czystą pozycję i kompletuje pierwszego w karierze hat-tricka dla reprezentacji. Ostatni gwóźdź do trumny przybił kolejny piłkarz Liverpoolu. Znów akcja rozpoczyna się od Beckhama, który prostopadłym podaniem uruchamia Scholesa, Rudzielec oddaje futbolówkę Heskeyowi, a ten, zostawiwszy w tyle germańskiego defensora, posyła piłkę między słupki z pominięciem bezradnego bramkarza. Kibice przyjezdni szaleją, miejscowi opuszczają stadion. Prawdopodobnie łączy ich jedno – nikt z nich nie wierzy do końca w to, co aktualnie widzi na własne oczy. Mówiło się nawet, że ojciec niemieckiego selekcjonera, Rudiego Voellera, doznał zawału serca.

Ciekawostką jest to, że wszystkie bramki padły po strzałach ówczesnych piłkarzy Liverpoolu: Owena, Gerrarda i Heskeya. Z kolei w akcjach bramkowych brali udział Neville, Scholes i Beckham – legendy Manchesteru United. Jeszcze bardziej wyobraźnię rozbudzają statystyki spotkania: posiadanie piłki 61%-39%, strzały 14-10, rzuty rożne 9-2 – wszystko na korzyść gospodarzy. To po prostu musiał być zabójczo skuteczny futbol.

Ostatni wielki zapis w historii

Michael Owen

  • Przed tym meczem Niemcy tylko raz przegrali mecz eliminacji do mistrzostw świata.
  • Do dziś jest to jedyny mecz po II wojnie światowej, w którym Niemcy stracili na własnym terenie więcej niż cztery gole.
  • Spotkanie to było trzecim w powojennej historii (wcześniej 3:8 z Węgrami w 1954 i 0:4 z Brazylią w 1999), w którym Niemcy przegrali różnicą ponad trzech goli. Do 2011 roku zaliczyli jeszcze jedną taką porażkę z… Rumunią (5:1, 2004). Jest to też jedyna taka klęska na własnym stadionie.
  • Był to pierwszy hat-trick reprezentacyjny Michaela Owena, jak się dziś okazuje – tej sztuki dokonał później tylko raz (z Kolumbią w 2005 roku). Tym samym snajper Liverpoolu stał się drugim w historii Anglikiem, który zdobył hat-tricka przeciw Niemcom. Pionierem w tej materii jest Geoffrey Hurst (finał MŚ 1966).
  • Steven Gerrard zdobył z kolei pierwszą bramkę z Trzema Lwami na piersi.

Gary Neville ściskający Gerrarda? To rzeczywiście było ogromne wydarzenie.
Radość Anglików

Ostatnie mecze kwalifikacji

Po tym zwycięstwie drużyna Erikssona nie miała zbyt wiele czasu na świętowanie. Cztery dni później do Newcastle przyleciała Albania, którą miejscowi odprawili z dwubramkowym bagażem, co dało pewność, iż w najgorszym razie czekać ich miały baraże. Następny, a zarazem ostatni mecz o wszystko odbył się na Old Trafford.

6. października rywal prezentował dużo wyższy poziom niż drużyna bałkańskiego państewka. Grecy zdobyli pierwszą bramkę na 10 minut przed przerwą. W 68. minucie na chwilę wyrównał Teddy Sheringham, gdyż Grecy błyskawicznie odpowiedzieli. Wynik utrzymywał się bez zmian do końca standardowego czasu gry. W równoległym spotkaniu Finowie mężnie stawiali opór w Gelsenkirchen. Wyglądało na to, że na finiszu podopieczni Rudiego Voellera wyprzedzą Synów Albionu o jeden punkt w tabeli. Wtedy do rzutu wolnego z ok. 28 metrów na własnym boisku podszedł David Beckham…

Anglicy ostatecznie wygrali grupę dzięki lepszemu bilansowi bramek. Pojechali do Korei i Japonii bez przesiadek, w przeciwieństwie do Mannshaftu, który musiał wpierw rozprawić się z Ukrainą nieoczekiwanie wyprzedzoną przez Polskę.

Ostatni, co tak poloneza… pardon, co przynieśli dumę rodakom

Angielscy kibice od tego 1. września 2001 czekają na kolejny wielki występ ich reprezentacji. Team prowadzony kolejno przez Svena Erikssona, Steve’a McLaurena i Fabio Capello raz po raz zawodzi. Trzy Lwy sięgnęły dna, gdy strzał z dystansu Mladena Petricia rozwiał ich plany na grę w Euro 2008. Jednak i z pozostałych imprez nie zachowały się dobre wspomnienia. Odpadnięcie w ćwierćfinale z Brazylią (2002) można było przeboleć, gdyż rywale okazali się bezkonkurencyjni i sięgnęli po puchar świata. Następne porażki bolały bardziej – 1/4 finału z Portugalią rozstrzygnięte w karnych podczas Euro 2004 i MŚ 2006 (wówczas Anglicy ledwo co przebrnęli pierwszy mecz w systemie pucharowym z Ekwadorem). Najnowsza historia prezentuje się jeszcze gorzej – dwie strzelone bramki w fazie grupowej mistrzostw świata w RPA, fatalny styl i wysoka porażka z Niemcami 1:4 już w pierwszym play-offie. Na przestrzeni lat nie pomogły wielkie nazwiska: Capello, Beckham, Scholes, Gerrard, Owen, Rooney, Ferdinand, Lampard, Terry – to tylko niektóre z nich. Nic zatem dziwnego, iż w gronie faworytów polsko-ukraińskiego Euro na próżno szukać Anglii…

O reprezentacji narodowej kilka razy wypowiadał się zawodnik, który na prawej obronie rozegrał w niej 85 spotkań. Są to słowa niewątpliwie gorzkie dla każdego fana angielskiego futbolu, ale trudniej je zaakceptować, im bardziej ich prawdziwość kłuje w oczy.

Gary NevilleTradycja piłkarska w naszym kraju opiera się na silnych zawodnikach, dlatego nie sądzę, abyśmy mogli triumfować w jakimś poważniejszym turnieju w ciągu następnych 10 lat. Uważam, iż wciąż mamy bardzo wiele do nadrobienia.

Był taki czas, kiedy rozmyślałem nad moją karierą w reprezentacji i doszedłem do następującego wniosku: „To była ogromna strata czasu”. Przepraszam za szczerość, jednak mój najlepszy przyjaciel David Beckham został zmasakrowany po Mistrzostwach Świata w 1998 roku, a mój brat Phil po Mistrzostwach Europy w 2000 roku.

Jednak każdemu z nas się dostało w swoim czasie. Czasami na to zasługiwaliśmy, jednak gra dla Anglii była jak długi roller-coaster: wzloty i upadki, zdarzały się również chwile, kiedy nie byłeś pewny, czy cieszyć się z tej jazdy.

Podczas występów reprezentacji na Wembley kibice mnie wyzywali. Gdy byłem przy piłce słyszałem multum obelg typu „Neville, ty kur…”. Z tym samym problemem zmagali się wszyscy zawodnicy United .

To powinna być fantastyczna przygoda, najlepsze momenty w twoim życiu. Jednak nie ma wątpliwości, gracze spędzali zbyt wiele czasu bojąc się konsekwencji niepowodzenia, gdy zakładali koszulkę Anglii.

Gary Neville

Gary NevilleFerguson na pewno postarałby się znacznie bardziej i być może osiągnąłby lepszy efekt dysponując takim składem.

Rzeczywistość nasuwa jednak pytanie, czy nawet z nim dalibyśmy radę pokonać reprezentację Hiszpanii w poprzednich mistrzostwach świata? Nie, ponieważ dysponują oni znacznie mocniejszym składem od Anglii, dzięki czemu są od nas dużo lepsi.

Kochałem grać dla reprezentacji, ale cały czas zawodziliśmy i przez ostatnie dziesięć lat przyczyniłem się do naszych niepowodzeń bardziej niż jakikolwiek inny zawodnik.

Posłużę się tutaj pewnym przykładem. Jeśli facet ma dziewczynę przez 85 razy (tyle razy Nev zagrał w reprezentacji – red.), ale ostatecznie nie zostaje ona twoją narzeczoną, to po prostu zmarnowałeś mnóstwo czasu. Miarą sukcesu jest to, co osiągnąłeś, nic innego. Udawało nam się dotrzeć do ćwierćfinałów, ale co z tego skoro nie graliśmy w finale mistrzostw świata czy mistrzostw Europy.

Przez ostatnie 10 czy 15 lat reprezentacje Portugalii, Brazylii, Hiszpanii, Francji lub Włoch były zdecydowanie lepsze od Anglii. Zdecydowanie potrzeba nam lepiej wyszkolonych piłkarzy, którzy będą potrafili utrzymać się przy piłce.

Gary Neville

Można w mniejszym lub większym stopniu zgadzać się z byłym defensorem Manchesteru United, jednak nikt nie zaprzeczy, iż reprezentacja Anglii znalazła się w niesłychanie głębokim kryzysie, mimo tego, że od ładnych paru lat poziom rodzimej ligi bije wszystkie inne na głowę. Jesteśmy świadkami sytuacji, która nie przystoi kolebce futbolu, która leży na wątrobie fanom z południowej części Wielkiej Brytanii, a co najgorsze – której końca nie widać. Kiedy nastanie ten dzień, iż kibice spod znaku krzyża świętego Jerzego z podobną jak poniżej dumą zaśpiewają God Save the Queen?

Przewiń na górę strony