Manchester United wysoko pokonał kolejnego przeciwnika, zaliczając jeden z najlepszych startów w Premier League od kilku sezonów. Tym razem naszym łupem padł Bolton Wanderers – na Reebok Stadium gospodarze przegrali aż 0:5.
1. Wydawało się, że obsada pozycji prawego obrońcy, przynajmniej do powrotu Rafaela, nie będzie podlegać dyskusji. Chris Smalling świetnie rozpoczął sezon i dzięki kolejnym przekonującym występom udało mu się nawet zadebiutować w angielskiej reprezentacji. W meczu z Boltonem Alex Ferguson zdecydował jednak, że od pierwszych minut na boku obrony pojawi się Phil Jones i było to znakomite posunięcie szkockiego trenera. Anglik spisał się fantastycznie i bez problemów powstrzymywał nieliczne ataki Kłusaków, ale to co pokazał w grze w ofensywnej, zasługuje na szczególne uznanie. Jego wejścia siały bowiem postrach w szeregach obronnych gospodarzy, o czym najlepiej świadczy asysta i kapitalna akcja przy trzeciej bramce dla United. Jones mijał wówczas rywali jak tyczki i to głównie dzięki jego wysiłkowi Rooney mógł ze spokojem wpakować piłkę do pustej bramki. Nowy nabytek Diabłów kolejny raz potwierdził, że jest ogromnym talentem i na pewno łatwo nie odda swojego miejsca w składzie.
2. Na ten moment fani United czekali od zakończenia poprzednich rozgrywek. Rooney i Chicharito ponownie pojawili się razem w ataku Czerwonych Diabłów i jak wielokrotnie wcześniej roznieśli obronę przeciwników na kawałki. Widać było, że obaj świetnie się rozumieją, a jeden wciąż szuka drugiego na boisku, co przekładało się na kolejne groźne sytuacje pod bramką Jaaskalainena. Jeżeli dodamy do tego formę, w jakiej znajdują się obecnie zarówno Meksykanin jak i Anglik, to dostajemy atak idealny, na widok którego chyba każdej defensywie na Wyspach zaczynają trząść się nogi.
3. Oprócz strzelców bramek i asystentów, na duże uznanie po meczu z Boltonem zasłużył Anderson. To, w jaki sposób przyjął na siebie odpowiedzialność za rozgrywanie akcji po zejściu kontuzjowanego Cleverleya, pokazuje jak bardzo dojrzał w przeciągu kilku ostatnich miesięcy. Właśnie on podchodził bowiem głęboko pod własnych obrońców, rozpoczynając niemal każdy atak United, przy czym nie szukał jedynie bezpiecznych rozwiązań i podań do najbliższego kolegi, ale zawsze starał się grać do przodu i przyśpieszać akcję gości. W swoim poruszaniu się na boisku bardzo przypominał Paula Scholesa z jego ostatnich lat gry w Manchesterze, co niewątpliwie dobrze rokuje w perspektywie dalszej części sezonu.
4. Nani potwierdził dzisiaj, że pogłoski o jego śmierci były zdecydowanie przesadzone. Portugalczyk, krytykowany za pierwsze mecze tego sezonu, przeciwko Kłusakom zagrał kapitalne zawody. Raz po razie ogrywał nie radzącego sobie z nim zupełnie Robinsona, a jego dośrodkowania i strzały siały zamęt w defensywie Boltonu. Dwie asysty i szansa na kolejne indywidualne zdobycze najlepiej streszczają to, co pokazał skrzydłowy United w tym meczu. Na tą chwilę ciężko sobie wyobrazić, co Park i Valencia musieliby pokazać na treningach, żeby wygryźć Naniego i Younga ze składu, ale w natłoku spotkań, na jaki w najbliższym czasie będą narażone Czerwone Diabły, na pewno i oni dostaną swoją szansę.
5. Po tak udanym początku rozgrywek ciężko się przyczepić do jakiegokolwiek elementu gry Manchesteru, więc główne obawy muszą budzić kontuzje. Po pechu Vidicia i Welbecka do grona zawodników, których możemy nie zobaczyć przez dłuższy czas dołączył Tom Cleverley. Młody Anglik na swoim Facebooku napisał, że prawdopodobnie złamał nogę, co byłoby ogromnym ciosem zarówno dla niego jak i dla United. W dotychczasowych spotkaniach spisywał się bowiem świetnie, a tak groźny uraz może poważnie zatrzymać jego rozwój. Pech Cleverleya, będzie jednak szansą dla Carricka czy Fletchera i liczę, że tak doświadczeni zawodnicy z powodzeniem załatają powstałą po nim dziurę w środku pola.
