Nie przegap
Strona główna / Manchester United / Nie tylko trofea

Nie tylko trofea

Nie tylko trofea
W dniu ostatniego finału Ligi Mistrzów miałem okazję odbyć bardzo ciekawą rozmowę z przygodnie spotkanym kibicem Barcelony na temat nadchodzącego meczu i futbolu w ogóle. Człowiek, z którym miałem przyjemność porozmawiać nie był ignorantem, ani człowiekiem uprzedzonym, a jego wiedza mimo młodego wieku była dość pokaźna. Łatwo znaleźliśmy więc wspólny język i przyznam, że od dawna nie miałem przyjemności swobodnie porozmawiać o piłce z kibicem europejskiego klubu innego niż United w taki sposób, dzieląc spostrzeżenia i poglądy w przyjaznej i spokojnej atmosferze.

Sir Alex FergusonJednak w pewnym momencie mój rozmówca wprowadził mnie w stan osłupienia, kiedy przy okazji poruszania tematu trenerów piłkarskich stwierdził z całym przekonaniem, że jego zdaniem „Ferguson wcale nie jest wielkim trenerem. Co on takiego osiągnął przez tyle lat? Krajowa dominacja to za mało.” Mój rozmówca stwierdził, że trener z takim stażem w jednym z największych klubów w Europie powinien zwojować ligę mistrzów znacznie więcej razy niż szkoleniowiec United i przez pryzmat takich sukcesów, a raczej braku ich powtarzalności wyrobił sobie taką opinię. Czy każdy, kto uznaje się za prawdziwego kibica Manchesteru United byłby w stanie rozsądnie przeciwstawić się takiej opinii? Co czyni z Sir Alexa Fergusona trenera wyjątkowego, ponadprzeciętnego i jedynego w swoim rodzaju? Większość z nas wbrew pozorom musiałaby głęboko zastanowić się nad konstruktywną odpowiedzią. Niewątpliwie krajowa dominacja Manchesteru United pod rządami Fergusona ma tu kluczowe znaczenie. Jednak zrozumienie wielkości Sir Alexa Fergusona wymaga dużo szerszego spojrzenia na sprawę.

Sir Alex FergusonW momencie gdy Sir Alex Ferguson obejmował posadę trenera, Czerwone Diabły szczycić się mogły jedynie piękną, ale odległą historią. Legendarnemu klubowi daleko było do pozycji, jaką zajmuje obecnie. Charyzmatyczny szkoleniowiec powoli i cierpliwie budował jego potęgę. Fakt ten łatwo pominąć, nie będąc zagorzałym kibicem United i nie znając dokładnie jego historii, więc to akurat mogłem wybaczyć mojemu rozmówcy. Jednak nie można pominąć tego, że to za czasów Sir Alexa Fergusona klub zbudował potęgę marketingową oraz ogromną bazę fanów na całym świecie i z pewnością nie stało się to z dnia na dzień. Oczywiście za taki stan rzeczy odpowiedzialny jest cały sztab speców od marketingu i członków zarządu zajmujących się sprawami około boiskowymi, ale bez Fergusona tworzącego sportową pozycję naznaczoną pasmem sukcesów nie byłoby to możliwe i jest on jednym z głównych architektów dzisiejszej potęgi. Właściwie dopiero po roku 2000 pozycja klubu była na tyle silna, by dokonywać relatywnie spektakularnych transferów, było to jednak prawo, z którego doświadczony trener korzystał bardzo sporadycznie. Najdroższymi zawodnikami kupionymi przez United byli Berbatov, Ferdinand i Veron, a ich ceny oscylowały w okolicach 30 milionów funtów, czyli w obecnych realiach rynkowych stosunkowo niewiele. Polityka transferowa Fergusona rzadko zakładała wysokie transfery, a jeszcze rzadziej sięgał on po zawodników mających za sobą wielkie sukcesy. Wyjątkowa umiejętność rozpoznawania nieoszlifowanego talentu sprawiła, że od zawsze preferował szkolenie młodych i perspektywicznych zawodników, może nie wszystkich wyciągał z akademii, ale sprowadzeni w młodym wieku zawodnicy pod jego skrzydłami rozwijali swój talent i potencjał. Wszyscy doskonale znają przykłady ukształtowanych i kształtujących się obecnie pod jego okiem zawodników wielkiego formatu, więc nie ma najmniejszego sensu tego powtarzać, chociaż wspomnianemu kibicowi Barcelony szczegółów nie oszczędziłem.

Sir Alex FergusonTak długą pracę w jednym klubie Ferguson zawdzięcza również umiejętności adaptacji do tego, jak zmieniała się piłka nożna na przestrzeni lat. Nie chodzi tylko o dobór składu czy też pójście z duchem czasu w kontekście doboru taktyki, ale również stawienie czoła realiom współczesnego futbolu. Obecnie wieloletnie utrzymanie pozycji trenera w klubie dużego kalibru jest niesamowicie trudne. Zresztą nigdy nie było łatwe, jednak w dobie obrzydliwie bogatych inwestorów, tudzież kasiastych klubów desperacko starających nawiązać do dawnej świetności przede wszystkim za pomocą pieniędzy zadanie to zdaje się graniczyć z cudem. Spektakularne przejęcia klubów i budowanie błyskawicznych potęg za góry złota zaczyna być już chlebem powszednim. Oczywiście nie każdy klub w Premier League, Primera Division czy innej Serie-A sypie forsą na lewo i prawo, ale faktem niezaprzeczalnym jest, że takie kluby napędzają machinę przez sztuczne podnoszenie porzeczki całej reszcie elity. Nie sposób było nie przypomnieć mojemu rozmówcy, że NAWET jego „nieskalana” do tej pory drużyna z Katalonii szczycąca się logiem UNICEF, zdecydowała się sprzedać coś, co odróżniało ją dotąd od reszty, czyli najbardziej eksponowane miejsce na swoich strojach. Od następnego sezonu koszulki tego klubu „zdobić” będzie logo fundacji składające się z bardzo wymownej nazwy pewnego możnego kraju arabskiego, którego wpływy idą na tyle daleko, że nikogo nie dziwi przyznanie mu organizacji piłkarskich mistrzostw świata. Poza aspektami finansowymi nie ma innego logicznego wytłumaczenia wyboru Kataru stającego w szranki z krajami europejskimi posiadającymi piłkarską tradycję. Oczywiście mój rozmówca nie omieszkał zauważyć, że Qatar Foundation to instytucja charytatywna podobna do UNICEFu, tylko że jeśli faktycznie chodziłoby o pomoc będącym w potrzebie a nie autopromocję, to czy zamiast przelewać setki milionów na konto drużyny z Katalonii, nie byłoby sensowniej produktywnie te pieniądze zagospodarować? Jak na tle finansowych układów i bogacących się piłkarzy i armii działaczy klubowych wygląda Sir Alex Ferguson, który swojego fachu uczył się za czasów, gdy piłkarze zarabiali tyle, że wystarczyło im jedynie na godne życie, a nawet w największych klubach działy administracyjne składały się z garstki osób popijających wspólnie dobre wino po meczu? Człowiek taki jak on nie miał prawa bytu w teraźniejszej piłce nożnej. Potrafił on jednak zachować najwyższe wartości ze starych dobrych czasów, kiedy piłka nożna była przede wszystkim inspirującym sportem, a nie biznesem obliczonym na kolosalne zyski i zaszczepić je piłkarzom z czasem zmieniającym się w celebrytów/multimilionerów. Nie dopuścił do sytuacji, w której zapomnieli, co jest w tym wszystkim najważniejsze.

Sir Alex FergusonSir Alex zawsze trzymał swoją drużynę silną ręką i nie dopuszczał do sytuacji, w której zawodnik stawał się większy niż klub. Kolejne niekwestionowane gwiazdy odchodziły z United, a on potrafił utrzymać drużynę na szczycie, tak jak po odejściu Beckhama, van Nistelrooya czy Ronaldo, kiedy United odzyskali blask, by po raz kolejny walczyć w finałach Ligi Mistrzów. Ferguson jest wyjątkowym i niepowtarzalnym trenerem i człowiekiem, czy to się komuś podoba czy też nie i nie tylko ilość zdobytych pucharów Ligi Mistrzów jest tego wyznacznikiem. Co z tego, że Sir Alex po ćwierćwieczu pracy ma tyle samo pucharów LM co Guardiola po trzech. Wypada przypomnieć w tym miejscu, że poza trzema pucharami europejskimi zdobytymi z United (bo jeszcze Puchar Zdobywców Pucharów) na przestrzeni lat sięgnął on również po dwa europejskie trofea ze swoją poprzednią drużyną Aberdeen, w której nie było żadnych gwiazd, a składała się ona z zawodników bardziej ambitnych niż wybitnych. Skoro mowa o trofeach zdziwiło mnie, że niektórzy kibice United twierdzili przed tegorocznym finałem, że Ferguson powinien jeszcze przynajmniej raz zdobyć Ligę Mistrzów, aby wejść do panteonu sław światowej piłki nożnej. Tylko czy naprawdę taki sukces mógłby zmienić obraz tego człowieka w oczach nas, kibiców Manchesteru United? Moim zdaniem nie, bo przynajmniej ja bardziej cenić go już nie mogę. Pomimo że z całego serca życzę tego sukcesu Sir Alexowi, to nie wierzę, że miałby on wpływ na to, w jaki sposób postrzega go cała reszta piłkarskiego świata, bo „trzy razy to i tak mało na tak wiele lat”. Wbrew pozorom dyskusja z moim rozmówcą nie przerodziła się w kłótnię, chociaż większość argumentów przytoczonych w tym tekście w niej się przewinęło. Ostatecznie kibic Barcelony dał się przekonać do wielkości szkockiego szkoleniowca, choć nie ze wszystkim się zgodził, to i tak przyznał, że rozmowa ta oraz przybliżona postać Fergusona utwierdziła go w przekonaniu, że United i Barcelona to dwa największe kluby na świecie i zaszczytem jest móc oglądać je w akcji.

Przewiń na górę strony