Przed startem sezonu 2010/2011 nie było w United zawodnika, wokół którego rozgorzałyby tak ciężkie dyskusje. Dimitarowi Berbatowowi poświęcono tyle niezwykle kontrastowych komentarzy, że nie sposób było na ich podstawie rozsądzić, która ze stron miała rację. Nawiasem pisząc, głęboki podział zaliczyła też redlogowa scena, gdzie nieraz ścierały się dwie przeciwne frakcje. Na szczęście, problem rozwiązał sam obiekt drwin z jednej i współczucia z drugiej strony – w minionej edycji angielskiej Premier League Bułgar zaprezentował się zupełnie inaczej niż w poprzednich kampaniach.
»Leniwiec, człapuś i święta krowa w jednym
»Czy to koniec Berbatowa w United?
»Berba supersnajper
»I na co Ci to było? – Kilka słów o Berbatovie
»Kilka słów o Berbatovie – ciąg dalszy
Dimitar Berbatow rozpoczął zmagania w iście diabelskim stylu. W pięciu pierwszych ligowych spotkaniach oraz meczu o Tarczę Wspólnoty Bułgar zdobył aż 7 bramek. Ostre strzelanie rozpoczął w Superpucharze przeciwko Chelsea, kiedy to pięknym lobem ustanowił końcowy rezultat. Z kolei w meczu otwarcia z Newcastle otworzył wynik. Akrobatyczna bramka z West Hamem to jedno z ładniejszych trafień Manchesteru w sezonie. Na Goodison Park natomiast Dimitar, co bardzo ważne, wygrał pojedynek biegowy z obrońcą i pewnie umieścił piłkę w siatce. Ale najważniejsze miało dopiero nadejść.
19. września fanów United czekało pierwsze starcie z serii najbardziej emocjonujących jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Pierwszą oznakę radykalnych zmian w postrzeganiu tego zawodnika, spostrzegłem w Krakowie, gdy wraz z Silvanem i Wiktorem zmierzałem w stronę EFC w celu oglądnięcia spotkania z Liverpoolem. Oświadczyłem wówczas, iż może upadłem na głowę, ale, gdyby to ode mnie zależało, w wyjściowej jedenastce znalazłby się tylko jeden napastnik – Berba. Zgoda Wiktora była dość oczywista, jednak aprobata Marcina, który jeszcze wiosną do spółki ze mną, AX1Dem i kilkoma innymi osobami regularnie cisnął po Dimitarze dała do myślenia. Okazało się, że Bułgar wystąpił w duecie z Waynem Rooneyem i to on, a nie Anglik okazał się gwiazdą popołudnia.
Doskonale pamiętamy tego hat-tricka. Główka, arcygenialne wykorzystanie czegoś na kształt przewrotki i znów gol głową jako odpowiedź na ślinienie obiektywu kamery przez Stefana z Merseyside. To był jego dzień, zapewne jeden z najjaśniejszych w karierze.
Bułgarski snajper niewątpliwie na wakacjach przeszedł potężną metamorfozę. Sam przyznał w jednym z wywiadów, iż formę zawdzięcza innemu trybowi letnich przygotowań. Nie wypada nie wierzyć, szczególnie, że Berbatow wydawał się niemal innym piłkarzem. Zaczęły mu wychodzić strzały głową, zdecydowanie poprawił zdolności motoryczne, czego dowód dał chociażby z The Toffies, ale także przestał irytować kibiców dreptaniem po boisku sugerującym brak zaangażowania w grę, co było niegdyś jednym z zarzutów odnośnie jego piłkarskiej postawy. Zachował jednocześnie technikę użytkową na najwyższym możliwym poziomie – taki obrót spraw pozwalał na optymistyczne patrzenie w przyszłość.
Nastąpiło coś, co dotychczas najczęściej dotykało nie jego, ale Wayne’a Rooneya. Przerwa w strzelaniu trwała przez 9 spotkań, co powoli pobudzało głosy krytyków. Kolejny wielki popis Berbatow zafundował fanom z Blackburn, kiedy z siedmiu goli wpakowanych The Rovers aż pięć zapisano na konto snajpera z numerem 9 na plecach. Kolejnego hat-tricka skompletował w styczniu z Birmingham, by trzy dni później w zaległym spotkaniu z Blackpool na spółkę z Javierem Hernandezem wyciągnąć United z czarnej pomarańczowej dziury. Ciekawe, że to właśnie osoba młodego Meksykanina dołożyła łyżkę dziegciu do dotychczasowej beczki miodu.
Wraz z przebojowością Groszka, zaczęły się dziać rzeczy niesłychane. Lider klasyfikacji strzelców Premier League w drugiej części sezonu notorycznie rozpoczynał spotkania na ławce rezerwowych. Naturalnie, musiały pojawić się spekulacje odnośnie potencjalnych spięć na linii trener-zawodnik, gazety snuły wizje Berbatowa odchodzącego po sezonie z United. Nawet Foster napisał parę słów na łamach Redloga, by wyrazić swój niepokój. Najprawdopodobniej jednak żadna z rzeczonych sensacyjnych możliwości nigdy się nie wydarzyła. Po prostu Javier Hernandez bardziej pasował do fergusonowej układanki niż Dimitar z Błagojewgradu. Nie przeszkodziło to zapunktować przeciwko Fulham oraz uratować siedzenia kolegów z zespołu wbijając zwycięskiego gola z Boltonem. Wypada oddać sprawiedliwość, iż Bułgar przez cały ten okres pełnił w zespole bardzo przydatną rolę nawet, jeśli samemu nie punktował, śpiewająco wywiązywał się z postawionych mu zadań taktycznych.
Szczęśliwie, Carlos bery dyfikut Tevez na finiszu nie przegonił naszego snajpera, który po potyczce z Mandarynkami mógł świętować zdobycie korony króla strzelców. Radość ta nie przetrwała tygodnia. Gdy nadszedł czas starcia tytanów w finale Ligi Mistrzów, rozkosz zmącił sam Sir Alex Ferguson. Spędziwszy wiele dni na rozgryzaniu przeciwnika, podjął i zakomunikował decyzję, że na ławce na Wembley zasiądzie Michael Owen, a Berbie pozostanie oglądanie spotkania z trybun. Jak się okazało, Dimitar nie poszedł na taki układ i… smutny z poczuciem upokorzenia przetrwał mecz w szatni. Najistotniejsze jednak jest bez wątpienia to, co miało miejsce potem.
Jestem piłkarzem Manchesteru United i czuję się szczęśliwy mogąc wypełnić kontrakt. W United doświadczyłem wielu wspaniałych momentów, po raz 19. zostaliśmy mistrzami Anglii. A po 19 przychodzi 20. Prawda? Wywalczenie mistrzostwa i tytułu króla strzelców nie oznacza, że powinniśmy spuścić z tonu. Chcę kolejnych sukcesów. To wspaniała drużyna i dla każdego jest wystarczająca liczba spotkań do rozegrania.
Zostaję. Będę walczył o moje miejsce w zespole i o 20. tytuł. Gdybym był osobą, która się poddaje, nigdy bym się tu nie dostał. Od 4. lipca w United wszystko znowu startuje – walka o znalezienie się w wyjściowej jedenastce i walka o trofea.
Dimitar Berbatow
Postawa Dimitara Berbatowa jednoznacznie dowodzi klasy tego zawodnika. Proszę o wskazanie innego piłkarza po takich wydarzeniach w pełni gotowego do reprezentowania barw swojego zespołu, w którym występuje dopiero od trzech lat i bez trudu znalazłby pracodawców na wysokim poziomie. Podejściem do zaistniałej sytuacji Bułgar ostatecznie przekonał mnie, że jest wielkim sportowcem, a takich ludzi w United potrzebujemy.
W przyszłym sezonie wszystko zacznie się od zera. Dobra, prawie od zera. Swoje miejsce w napadzie będzie miał zapewne Wayne Rooney, reszta natomiast startuje z takiej samej pozycji. Hernandez, Berbatow, Welbeck i Owen – każdy z nich pozycję w hierarchii zawdzięczać będzie porządnemu przepracowaniu okresu przygotowawczego i formie w letnich sparingach, a następnie w pierwszych, niezwykle wymagających spotkaniach sezonu 2011/2012. Dla Berby zatem nie ma nic straconego, a z jego uporem i umiejętnościami wierzę, iż to on, a nie odpoczywający po reprezentacyjnych występach Groszek, będzie odpowiedzialny za destrukcję defensywy City, Arsenalu czy Tottków. I przyniesie nam to wymarzone skutki.
Moment chwały: wrześniowy hat-trick z Liverpoolem
Moment słabości: finał Ligi Mistrzów
Ocena za sezon: 9