Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Ahmed, przejmujemy!

Ahmed, przejmujemy!

Ahmed, przejmujemy!
Z okazji zbliżających się wielkimi krokami i inwestycjami MŚ w Katarze, wśród szejków zapanowała bardzo ciekawa moda. Otóż idąc śladami Romana z Chelsea, zaczęli sobie nabywać na własność kluby piłkarskie. I nie byłoby w tym nic dziwnego, bo kogo dzisiaj dziwi widok araba wydającego miliony, gdyby nie jeden mały szczegół. Sposób ich działania, oparty niejednokrotnie na wprost niewyobrażalnych sumach transferowych przeznaczanych na świetnych a czasem nawet średnich grajków i wysokość oferowanych im kontraktów, zdają się psuć to, co wydaje się w piłce nożnej najważniejsze – sportowego ducha.


» Manchester City wygrywa LM, a ja robię bojkot!

Man City, Getafe…

Wielka fala imigracji arabskich petrodolarów do europejskiej piłki zaczęła się wraz z przejęciem Manchesteru City przez grupę Abu Dhabi United Group Investment and Development Limited. Większościowym udziałowcem został pewien szejk o wdzięcznym i dźwięcznym nazwisku – Mansour bin Zayed. Finansowe szaleństwo eksplodowało. Na początku chaos panujący w polityce transferowej wydawał się wprost nierealny, sumy wydawane na piłkarzy takich jak Roque Santa Cruz czy Bellamy, przyprawiały o zawrót głowy pewnie samego Romana. Propozycję dołączenia do The Citizens otrzymał chyba każdy piłkarz o którym kiedykolwiek, ktokolwiek słyszał. Na szczęście większość transferów nie wypaliła. Z czasem jednak wszystko zaczęło funkcjonować lepiej, do klubu dołączyli m.in.: Tevez, Silva, Džeko czy Touré i zespół zaczął grać na miarę swojego potencjału tudzież objętości arabskich portfeli. Obecnie są u bram realizacji są swojego największego marzenia, czyli triumfu w Lidze Mistrzów. Znając jednak przypadki i upadki tego klubu, szczerze wątpię w taki scenariusz. Ale i tak Manchester City jest dla mnie zaprzeczeniem stwierdzenia, że „pieniądze na boisku nie grają”.

Jakiś czas temu, bodajże pod koniec kwietnia, europejską piłkę obiegła kolejna wiadomość o przejęciu kolejnego klubu przez arabskich szejków. Tym razem na swój celownik zabrali oni hiszpańskie Getafe, które w minionym sezonie uratowało swój byt w Primera Division, mając 3 punkty przewagi nad pierwszym spadkowiczem. Szczęśliwym właścicielem zespołu zostało Royal Emirates Group, a w mediach pojawiają się już informacje o zmianie nazwy zespołu na „Team Dubaj”. Z niecierpliwością czekam na transfery w wykonaniu tego klubu.

A u nas?

Również na naszym, polskim podwórku mamy paru watażków, którzy z przyjemnością inwestują swoje pieniądze w kluby piłkarskie. Oczywiście nie są oni żadnymi szejkami, ale swoim postępowaniem bardzo starają się ich przypominać. Z jakim skutkiem – wszyscy wiemy. Chociażby taki Józef Wojciechowski, zmieniający trenerów jak rękawiczki, wydający konkretne sumy na transfery, odnoszący sukcesy jedynie na rynku mebli domowych. Obecnie z jego zespołem pracuje Jacek Zieliński. I niech się tą pracą cieszy, bo pieniądze dobre, a przyszłość niepewna. Szczególnie z takim prezesem, bo o piłkarzach pisał już nie będę.

Trzeba również wspomnieć o Bogusławie Cupiale, czyli człowieku zagadce. Z jednej strony bardzo chce awansować z Wisłą do LM, bo wszystko inne już z nią wygrał, z drugiej jednak, chyba nie ma na to specjalnej ochoty. Po sukcesach i stabilizacji w drużynie, zwykł on sprzedawać najbardziej wartościowych piłkarzy, żegnając się tym samym z grą w europejskich pucharach. Nadchodzący sezon ma jednak wszystko zmienić. Od Wisły razem z holenderskim trenerem oczekuje się wskoczenia na „international level”. Oby nie musiała z niego spadać po meczach z Levadią Tallin czy innym Karabahem Agdam.

Ponadto, pan od TVN’u ma średnią w tym sezonie Legię, a pan od Polsatu zaskakująco dobry Śląsk Wrocław. O obu słychać znacznie mniej, ale warto ich przypomnieć. Bo nowy sezon daje nowe możliwości i niewykluczone, że to oni coś ciekawego wkrótce zmalują.

Sposób niemiecki

Prewencją w tej kwestii zachwycili mnie Niemcy, a właściwie ich federacja piłkarska. Otóż według tamtejszych przepisów, każdy klub funkcjonuje za zasadzie stowarzyszenia. I jeśli pojawi się jakiś Ahmed, chcąc go wykupić za górę pieniędzy, to ma on dwa wyjścia. Może sobie nabyć pakiet mniejszościowy i cieszyć się ograniczoną swobodą uniemożliwiającą urzeczywistnienie jego fantastycznych planów. Może też kupić sobie większość klubu, ale w tym wypadku musi pogodzić się z faktem, że od nowego sezonu będzie musiał startować z nim w najniższej klasie rozgrywkowej i powolutku piąć się w górę. FC Bayern na wiejskich boiskach? Niezwykle kusząca perspektywa. Niestety nierealna.

Na zakończenie dodam tylko, że obecna piłka nożna stanęła ostatnio na swego rodzaju skrzyżowaniu. Z jednej strony ma drogę usłaną wielkimi pieniędzmi, szaleńczymi transferami i właścicielami klubów, których pojęcie o piłce nożnej ogranicza się do czytania gazet i oglądania TV. Natomiast z drugiej widać to, co jest chyba dla każdego kibica najważniejsze, czyli emocje, tradycję i sportowego ducha.

Którą drogę wybierzesz, kochana?

Przewiń na górę strony