Nie przegap
Strona główna / Liga Mistrzów / Kilka wniosków po półfinale Ligi Mistrzów

Kilka wniosków po półfinale Ligi Mistrzów

Kilka wniosków po półfinale Ligi Mistrzów
Manchester United bez najmniejszych problemów pokonał wczoraj Schalke 04 Gelsenkirchen, dzięki czemu 28 maja zagra w finale z Barceloną, rozgrywanym na legendarnym Wembley. Ostatni mecz sezonu będzie niejako rewanżem za rzymski finał Ligi Mistrzów sprzed dwóch lat, gdzie triumfowała Duma Katalonii. Tyle tytułem wstępu.

Oprócz tego, że wczorajszy mecz był czystą formalnością (bo chyba nikt nie brał pod uwagę zwycięstwa Schalke), pozwolił nam wyciągnąć kilka naprawdę ciekawych wniosków. Zacznijmy od zawodników, którzy wybiegli od pierwszej minuty spotkania na Old Trafford. Tutaj – nie powiem, że nie – Ferguson mnie zaskoczył. O ile o absencji Giggsa czy Rooneya wiedzieliśmy na długo przed meczem, to eksperymentalnej linii defensywnej nikt się nie spodziewał.

Obrona

Najbardziej newralgiczny i jednocześnie najważniejszy punkt bloku obronnego, czyli środek, przypadł młokosom – Smallingowi i Evansowi. Trzeba jednak przyznać, że obaj spisali się całkiem nieźle. Oprócz błędu Anglika (nie mającego na szczęście większych konsekwencji), który spowodował stratę bramki, nie mam im nic do zarzucenia. Dodatkowo Smalling odkupił to doskonałą grą w powietrzu, dzięki czemu wysokie piłki nie stanowiły zagrożenia. Linię obronną uzupełnili jak zwykle waleczny Rafael oraz mało widoczny wczoraj John O’Shea.

Pomoc

Naszym pomocnikom za wczorajszy mecz należą się wielkie brawa. Oprócz tego, że wykonali kawał dobrej roboty, to jeszcze cały czas stanowili zagrożenie dla Manuela Neuera. Tę formację postanowiłem rozłożyć na „czynniki pierwsze”:

  • Darron Gibson – przed kilkoma dniami mogliśmy przeczytać o przykrych doświadczeniach Irlandczyka z serwisem Twitter. Nie zagłębiając się bardzo w temat – dwie godziny po założeniu konta na zawodnika spadła ogromna fala krytyki ze strony kibiców United, przez co zawodnik szybko je usunął. Po co to piszę? Ponieważ uważam, że po wczorajszym meczu wszystkie te negatywne wpisy szybko zmieniłyby się w pochwały. Gibson pokazał wczoraj próbkę swoich umiejętności, nie tylko strzelając bramkę, ale także asystując przy golu Valencii. Bardzo dobry występ.
  • Anderson – nie tak dawno miałem okazję go skrytykować w tym tekście. Muszę jednak przyznać, że dla mnie właśnie on był bohaterem wieczoru. Po raz pierwszy od dawna zobaczyłem w nim prawdziwego Brazylijczyka, czarującego grą, biegającego z ogromnym „bananem” na twarzy. Widać, że wczorajszy mecz nie był dla niego przykrym obowiązkiem, a wielką przyjemnością. Jego znakomita gra poskutkowała aż dwoma trafieniami, co dla Andersona nie jest codziennością.
  • Paul Scholes – rudowłosego pomocnika „wyróżniam” głównie za głupio złapaną żółtą kartkę. Kolejną już. Oprócz tego Scholes popisał się kilkoma ładnymi długimi przerzutami, nie najgorzej spisywał się też w środku pola. Ale bez rewelacji.
  • Darren Fletcher – odnotować trzeba też powrót na boisko szkockiego pomocnika. Po przebytej infekcji wirusowej nie ma już śladu, jednak trudno ocenić jego wczorajszy występ, gdyż na boisku przebywał niespełna dwadzieścia minut.
  • Nani i Antonio Valencia – obaj skrzydłowi spisali się bardzo dobrze, nieustannie stwarzając spore zagrożenie. Asysta Portugalczyka i bramka Valencii mówią same za siebie.

Atak

Tutaj przez większą część meczu grał osamotniony Dymitar Berbatov. Jak twierdzą eksperci, mógł być to jeden z ostatnich jego występów w koszulce United. Niemniej jednak o wczorajszej postawie Bułgara nie można mówić w samych superlatywach. Na plus z pewnością zaliczyć trzeba mu asystę, gdzie zachował się najlepiej, jak mógł. Niestety większość czasu Berbatov bezproduktywnie przeczłapał w okolicach czterdziestego metra, nawet nie próbując biegać za piłką.

Jeśli chodzi o Owena – ten nie miał zbyt dużo czasu na pokazanie swoich umiejętności. Zdołał jednak wypracować sobie pozycję strzelecką i oddać jedno groźne uderzenie na bramkę strzeżoną przez Neuera.

Podsumowując, półfinał Ligi Mistrzów okazał się dla Czerwonych Diabłów lekkim spacerkiem. Tak w Niemczech, jak i w rewanżu na Old Trafford, United nie pozostawili złudzeń rywalom, dzięki czemu w dwumeczu wygrali aż 6:1. Teraz czas na Barcelonę – 28. maja trzeba pokazać światu, że nie taka Barca dobra, jak ją wszyscy malują.

Przewiń na górę strony