Obecny sezon w wykonaniu Manchesteru United jest dla mnie niesamowitą zagadką. Zespół praktycznie pozbawiony gwiazd, nieustannie osłabiany kontuzjami podstawowych graczy i rozbijany informacjami związanymi z rzekomym przejściem kolejnego zawodnika do City lub Realu, walczy dalej na trzech frontach – w Premier League, Lidze Mistrzów i Pucharze Anglii. Jak to jest w ogóle możliwe?
Długa ławka ze znudzonym Kuszczakiem
Pierwsza odpowiedź nasuwa się sama – szeroki i wyrównany skład. Właściwie ciężko z tym polemizować, ale czy aby na pewno MU nim obecnie dysponuje? Czy gracze pokroju Gibsona, Fabio, Browna rzeczywiście są w stanie grać na wysokim poziomie w każdym meczu? Czy plaga kontuzji, jaka dopadła w ostatnim czasie drużynę (w samym meczu z Marsylią z powodu urazu zeszło 2 zawodników), daje jakiekolwiek nadzieje na wyrównaną walkę we wszystkich rozgrywkach? Gdyby podobna sytuacja miała miejsce w Barcelonie lub Realu odpowiedź byłaby jasna – nie. O drużynie z Old Trafford tego nie napiszę.
Trenerski autokrata
Kolejną odpowiedzią na postawione we wstępie pytanie jest sam Sir Alex Ferguson. Bo kto, jak nie on, utrzymałby to wszystko w przysłowiowej kupie? Prawdopodobnie żaden obecny trener nie zna swojego zespołu tak dobrze jak SAF. Drużynę buduje z mozołem od lat, trzyma w składzie Fletcherów, Brownów i innych Carricków, którzy prawdopodobnie we wspomnianej wcześniej Barcelonie nawet na ławce nie znaleźliby miejsca. Pozbywa się gwiazdorów pokroju Ronaldo, Van Nistelroya czy Beckhama. Jak to oceniać? Na pewno jednoznacznej odpowiedzi udzielić nie można, ale jest w tym jakiś sposób na utrzymanie spójności w zespole, atmosfery wzajemnego zaufania i szacunku. I dlatego jestem zdania, że jeśli Rooney będzie się zbyt często sprzeciwiał decyzjom Fergusona, to prawdopodobnie plotki o jego przejściu do innego zespołu staną się rzeczywistością. Bo Manchester United jest zespołem prowadzonym przez trenerskiego autokratę, który sprzeciwu nie znosi. Ale to właśnie dzięki niemu, nieprzerwanie od wielu lat, zespół walczy o najwyższe trofea. Nawet jeśli jest objazdowym szpitalem na peryferiach, to w przedziwnym ustawieniu z Silvami na skrzydłach jest w stanie sobie poradzić z małą Barceloną Arsenalem.
Czerwona sukienka
Czasami można usłyszeć, ze jeśli brzydka kobieta zastosuje odpowiednie sztuczki i zabiegi, to wygra walkę o przystojnego mężczyznę z kobietą piękną. Dużo w tym wszystkim kurtuazji, ale obecne MU ma trochę wspólnego z mało atrakcyjną przedstawicielką płci pięknej. Niby nie rzuca na kolana, nie zachwyca wszystkich tak jak piękna Katalonka, czasem powinie jej się noga i złamie ręka, ale potrafi rozpalić swoich wiernych fanów do czerwoności. Dlaczego? Prawdopodobnie to coś znacznie ważniejszego niż zbędne ozdobniki i skrywana głęboko nieskromność. Dużo więcej można zyskać niezłomnym charakterem, ciągłą walką z wszystkimi przeciwnościami losu i wyciąganiem wniosków ze swoich błędów. Zawiało Paulo Coelho.
Promyczki nadziei
Wracający do formy Rooney, młody i wciąż spragniony gry Hernandez, bracia da Silva, rekonwalescent Valencia oraz stary poczciwy Van Der Sar. Jeśli coś w tym sezonie uda się wygrać, to upatruję w nich naszych przyszłych bohaterów.
A jakie jest wasze zdanie na ten temat? Widzicie szanse na walkę z Barceloną w LM i Arsenalem w PL, pomimo problemów kadrowych z jakimi boryka się obecnie MU?