Nie przegap
Strona główna / Offtopic / Od stu do stu

Od stu do stu

Od stu do stu
„Transfery”. Słowo to u większości kibiców wywołuje mieszane uczucia. Z jednej strony wiąże się z przyjściem do ukochanej drużyny nowego super-snajpera. Z drugiej ze smutkiem, ponieważ oznacza, że będzie musiał odejść z dotychczasowego klubu. W dobie wielomilionowych transferów większość sum, za które sprzedawani są piłkarze, nie robi na nas dużego wrażenia. Przy obecnym progresie, bariera 100 milionów funtów powinna pęknąć już za kilka lat… Ale czy zastanawiał się ktoś z Was, ile kosztował pierwszy transfer w historii futbolu?

William „Willie” Groves. Zapewne nikomu nie mówi wiele to nazwisko. Żeby zapełnić metryczkę, dodam, że przyszedł na świat 8 listopada 1869 roku w Edynburgu. Był wychowankiem szkockiego Hibernian, jednak swoją seniorską karierę zaczął w Anglii, a dokładniej w West Bromwich Albion, mając 21 lat. „The Baggies” szło w tamtym okresie bardzo dobrze. Szczególna passa panowała w Pucharze Anglii. Po pokonaniu m.in. Westminsters Stary 3:2 i Nottingham Forest 6:2, w finale doszło do pojedynku z lokalnym rywalem, Aston Villą, z którego WBA wszyli zwycięsko 3:0, a Groves wraz z kolegami mógł cieszyć się z pucharu. Krótko po sukcesie, Willie wespół z Jackem Reynoldsem dołączyli do Aston. Albion nie pozostało jednak spokojne na taki przebieg sprawy i zgłosiło całą sprawę do Związku Piłki Nożnej, który przyznał im częściowo rację. „Lwy” musiały zapłacić 25£ kary za przyjęcie w swoje szeregi nowych piłkarzy oraz 100£ za przeniesienie piłkarza (Reynolds przeszedł za darmo). Trzeba wziąć poprawkę na to, że waluta brytyjska była w tamtym okresie kilka razy silniejsza niż teraz. Nie zmienia to jednak faktu, że w dzisiejszych czasach suma ta wywołałaby co najwyżej śmiech. Dała jednak nieformalny znak (choć chyba jeszcze nikt nie zdawał sobie z tego sprawy), że futbol wchodzi w nową epokę. Epokę pieniądza…

Na złamanie kolejnej bariery pieniężnej kibice musieli czekać 12 lat. Wtedy to Alf Common za okrągły 1000 funtów przeszedł z Sunderlandu do Middlesbrough, które broniło się przed spadkiem. Piłkarz na początku kariery grał w amatorskich South Hylton i Jarrow. W 1900 roku przeszedł do Sheffield United. Był uważany za największy talent tamtych czasów. Za swoje usługi United płacili Alfowi (uwaga) 350 funtów. Inwestycja jednak była bardzo opłacalna. Łącznie w barwach tego klubu nasz rekordzista strzelił 23 gole (w tym ten najważniejszy w finale Pucharu Anglii w 1902 roku) w 63 meczach. Następnie rozegrał pół sezonu w barwach „Kotów”, by przejść potem do Middlesbrough. Transfer okazał się strzałem w dziesiątkę. Klub utrzymał się w lidze, a piłkarz strzelił łącznie 58 bramek w 168 meczach. Wydarzenie to nie obyło się bez echa. Nieprzekonane jeszcze do takich ruchów społeczeństwo nie pozostawiło po tym incydencie suchej nitki. Dziennikarze dawali nagłówkom tytuły „Ciało i krew na sprzedaż!” czy „Piłkarze na równi z końmi wyścigowymi”, jednak nie zdołali oni zatamować mody, której epicentrum było coraz bliższe i nieuchronne.

W 1928 roku bohaterem nowego rekordu został David Jack, wspominany do dzisiaj jako legenda przedwojennej angielskiej piłki. Pochodził z piłkarskiej rodziny. Jego ojciec grał w amatorskich klubach w Szkocji, później trenował m.in. Plymouth Argyle. David grając w klubie ojca, zwrócił na siebie uwagę szkoleniowca Boltonu Wanderers. W „Kłusakach” grał ponad 6 lat, tworząc duet nie do zatrzymania wraz z Joe Smithem. W 1928 roku właściciel Arsenalu, Herbert Champan postanowił wyłożyć za jego transfer 10,890£. Suma ta wywołała burzę w całej piłkarskiej Anglii. Na początku nie chciał się na nią zgodzić nawet sam prezes związku piłki nożnej, argumentując, że żaden piłkarz na świecie nie jest wart takich pieniędzy. Inni twierdzili, że wtedy 29-letni piłkarz najlepszy okres gry ma już za sobą. Do oficjalnego podpisania kontraktu doszło w jednym z londyńskich hoteli. Legenda głosi, że przedstawiciel „Kanonierów” upił dwóch członków zarządu Boltonu, po czym zaproponował im korzystną dla siebie sumę, którą ci podpisali praktycznie „na ślepo”, budząc się na drugi dzień z ogromnym kacem fizycznym i molarnym, gdyż według późniejszych wycen Jack był wart nawet 2 razy więcej… Champan powiedział później, że sprowadzenie tego piłkarza do Londynu było najlepszą decyzją, jaką podjął, będąc szefem Arsenalu. David był pierwszym piłkarzem, który zdobył FA Cup w barwach dwóch klubów.

Kolejną gwiazdą tego reportażu jest zwycięzca Mistrzostw Świata w 1950 roku, Urugwajczyk, Juan „Pepe” Villona. Niestety o jego osobie wiemy bardzo mało. Grał w tamtym okresie w ojczystym Club Atlético Peñarol. Rozegrał w nim 227 meczów, zdobywając 88 goli. W 1954 roku zakupił go Milan za 72 000 funtów. Z klubem tym zdobył trzykrotnie mistrzostwo Włoch w latach: 1955, 1957, 1959. Później grywał jeszcze w Romie, z którą w 1961 zdobył Puchar UEFA. Po zakończeniu kariery zawodniczej pracował jako trener w Peñarolu (1974-75) oraz reprezentacji Urugwaju (1975-76). Był uważany za najlepszego cudzoziemca grającego w Serie A, aż do czasów Michela Platiniego.

Rekord „Pepe” został znacznie pobity już w 1961 roku. Ofensywny Luis Suárez Miramontes przebił Urugwajczyka ponad 2 razy. Urodził się w 1935 roku w La Corunie. Był wychowankiem Deportivo, w której jako senior zagrał tylko sezon. Przeszedł do Barcelony i w 1954 zadebiutował w podstawowej „11”. Łącznie dla „Blaugrany” zdobył 61 goli w 122 spotkaniach. Średnia gola na mecz, więc całkiem pokaźna. Został najdroższym piłkarzem świata, kiedy w 1961 roku Katalończycy sprzedali go do Interu Mediolan za 142 tysiące funtów. We Włoszech zdobył 3 tytuły mistrza kraju i 2 Puchary Mistrzów. Był jednym z najważniejszych ogniw drużyny. Po zakończeniu kariery trenował m.in. Inter, Sampdorię, Deportivo czy reprezentację Hiszpanii.

I doczekaliśmy się pierwszego Wikinga w tym zestawieniu. Piłkarzem tym jest napastnik Harald Nielsen. Wychowanek Frederikshavn fI, w którym się urodził. Najdłużej (8 lat) grał w Bolonii. Jego transfer był dość zwariowany. 81 bramek, które strzelił w barwach dotychczasowego zespołu, otwarło mu drogę do Interu, który zdecydował się go kupić za dokładnie 300 000 funtów. Jednak sezon 1967/68 nie był udany dla piłkarzy z „San Siro”. Zajęli oni dopiero piąte miejsce, a sam Nielsen rozegrał w tamtym okresie raptem 8 spotkań, strzelając tylko 2 bramki. Taki obrót sprawy spowodował, że już rok później Duńczyk grał w Napoli, następnie w Sampdorii, jednak nigdzie już nie odzyskał dawnej wspaniałości (w obu klubach był tylko zmiennikiem) i w wieku 29 lat zakończył karierę. Łącznie dla reprezentacji Danii Nielsen w 14 występach zdobył 15 goli. W 1971 roku Duński Związek Piłki Nożnej uznał go najlepszym zawodnikiem w kraju. Dzięki Mediolańczykom na stałe zapisał się w statystykach piłkarskich, ale to także chyba dzięki nim w jeszcze młodym wieku zawiesił buty na kołku. Prawdopodobnie jest najbarwniejszą postacią w tym zestawieniu, gdyż po zakończeniu kariery pracował w firmie importującej skóry, wystąpił w dwóch filmach („Far til fire med fuld musik” oraz „La Paloma”) oraz piastował stanowisko prezesa FC Kopenhagi, od powstania klubu w 1992 roku do 1997.

W końcu przekroczyliśmy pierwszy milion. Piłkarzem wartym taką sumę został Giuseppe Savoldi. Zaczynał w Atalancie lecz na swoją cenę zapracował, grając w barwach Bolonii. W 1973 został królem strzelców Serie A, zdobywając w tamtym sezonie 17 bramek. Zwrócił tym uwagę działaczy SSC Napoli, którzy kupili go za rekordową sumę 1,2 miliona funtów. Na południu Włoch rozegrał 4 sezony, strzelając 55 bramek w 118 spotkaniach. Później grał ponownie w Atalancie i Bolonii. Karierę zakończył w 1983 roku. O dziwo jako chyba jedyny w tym rankingu, nie zrobił wielkiej kariery w drużynie narodowej. Dla Włoch zagrał jedynie 4 razy, zdobywając jedną bramkę.

Na pokonanie bariery 10 milionów kibice musieli czekać do 1992 roku. Zawodnikiem wartym taką kwotę był Jean-Pierre Papin, słynący ze świetnej gry głową. Wychowanek Valenciennes FC, choć wcześniej grał jeszcze w amatorskim INF Vichy. Wypromowała go szczególnie gra w Olympique Marsylia, dla którego 134 razy w ciągu 6 lat trafił do siatki. Skuszony taką skutecznością Milan kupił go w 1992 roku. Francuz miał dobry pierwszy sezon w szeregach „Rossonierich”. Później jego karierę przyhamowały liczne kontuzje. Dla Mediolańczyków rozegrał dwa sezony, wybiegając na boisko 40 razy oraz zdobywając 18 bramek. Następnie grał w Bundeslidze w barwach Bayernu. Później powrócił do Francji, by w 1998 roku skończyć z zawodowym futbolem. W styczniu 2009 roku postanowił wznowić karierę i podpisał kontrakt z AS Facture-Biganos Boiens, klubem francuskiej ligi regionalnej. W reprezentacji „Trójkolorowych” zagrał 54 razy, strzelając 30 bramek. Jest brązowym medalistą Mistrzostw Świata 1986.

Pierwszym piłkarzem z dwudziestoma milionami „na koncie” był Brazylijczyk Denilson. Przyszedł na świat 24 sierpnia 1977 roku. Jest pierwszym zawodnikiem w tym rankingu, który do dzisiaj zawodowo gra w piłkę nożną. Zasłynął z gry w lewej pomocy. Był wychowankiem São Paulo. Dla brazylijskiego klubu rozegrał ponad 100 spotkań. W wieku 21 lat przeszedł do hiszpańskiego Betisu za sumę 22 milionów funtów, w którym spędził 7 sezonów. W swoim dorobku ma Puchar Hiszpanii, który zdobył w 2005 roku (w swoim ostatnim sezonie w Sewilli) oraz mistrzostwo świata 2002. Obecnie gra w byłym klubie Euzebiusza Smolarka, AO Kavali.

Ten pan jest już dobrze znany. Mowa o Zinedinie Zidanie. Francuz pochodzenia Algierskiego karierę zaczynał w AS Cannes, z którego w 1992 przedostał się do Girondins Bordeaux, a następnie do Juventusu, do którego trafił za 3 miliony funtów. Pierwszy rok pobytu w Turynie Zidane zakończył z 29 meczami i pięcioma bramkami. Łącznie dla włoskiego zespołu Zidane rozegrał 182 mecze, strzelając 32 gole. W 2001 roku przybył na „Santiago Bernabeu” za 48 mln funtów, podpisując 4-letni kontrakt. W swoim debiutanckim sezonie wygrał z „Galaktycznymi” Ligę Mistrzów, pokonując w finale Bayer Leverkusen 2:1. W ciągu 5 lat wybiegł na boisko 155 razy, a bramkarze wyjmowali 37 razy piłkę z bramki po jego strzałach. Z reprezentacją zdobył mistrzostwo świata (1998) i Europy (2000). Trzykrotny zdobywca „Złotej Piłki” i „Piłkarza Roku”.

Przedostatnim na tej liście jest Brazylijczyk Kaka. Jego pierwszym klubem było São Paulo, skąd w 2003 roku przeszedł do Milanu. We Włoszech spędził 6 lat. Najlepsze były dla niego sezony 2004/05 oraz 2006/07 (największa skuteczność). Nie bez znaczenia było to, że awansował w tamtych latach do finału Ligi Mistrzów. W 2007 sięgnął po to trofeum, pokonując Liverpool 2:1. Rozegrał prawie 200 spotkań, zdobywając 70 trafień. W czerwcu 2009 roku podpisał sześcioletni kontrakt z Realem Madryt. Hiszpański klub zapłacił za niego 80 milionów funtów. Do tej pory w reprezentacji zagrał 82 razy, zdobył 27 goli. W 2002 roku, wraz z kolegami z reprezentacji, sięgnął po mistrzostwo świata. Coraz głośniej mówi się jednak o jego powrocie do Włoch, ale tym razem już nie do Milanu, lecz Interu…

I w końcu ostatnia postać, nam najbliższa. Obecny rekordzista Cristiano Ronaldo. Wychowanek Sportingu Lizbona. Na „Old Trafford” trafił w 2003 roku, dostrzeżony przez Alexa Fergusona w przedsezonowym sparingu obu klubów. Już wtedy „Diabły” zapłaciły za niego 12 mln funtów. Najlepszym sezonem dla niego był 2007/08. Był głównym architektem zwycięstwa United w „Lidze Mistrzów”, zdobywając wtedy w tych rozgrywkach 8 bramek. Bliski przejścia do Realu był już wtedy, lecz stało się to rok później. 11 czerwca 2009 roku Manchester United zaakceptował ofertę kupna Ronaldo przez Real Madryt za 80 milionów funtów. Nalegać na ten transfer miał także sam zawodnik. Jest m.in. trzykrotnym mistrzem Anglii oraz dwukrotnym zdobywcą Pucharu Ligi Angielskiej. Sukcesy klubowe nie przełożyły się jednak na reprezentacyjne. Największym jego osiągnięciem było drugie miejsce na EURO 2004.

Zaprezentowałem wam listę rekordowych transferów. Oczywiście było ich znacznie więcej. Ja skupiłem się na tych najbardziej przełomowych w historii futbolu. A jak Wy drodzy czytelnicy uważacie? Kto i kiedy przebije się przez barierę 100 milionów funtów? A może macie zdanie podobnie do prezesa angielskiej piłki przy transferze Jacka, który uważał, że żaden piłkarz nie jest wart takich pieniędzy?

Autor: Krzysiek Zarychta

Przewiń na górę strony