Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Odwieczna dychotomia

Odwieczna dychotomia

Odwieczna dychotomia
Derby. Jedno z tych zjawisk w futbolu, które niezależnie od pory dnia przyciąga uwagę masy kibiców. Nie musi być pięknego meczu, wspaniałych bramek, wielkich sukcesów i porażek. Już sama otoczka, obfita niejednokrotnie w mniejsze skandaliki oraz wielkie afery niekoniecznie związane ze sportem, bywa gwarantem przejścia to historii. Nie ma innych pojedynków, które tak działają na wyobraźnię, emocje i podziały między kibicami. Nawet Liam Gallagher, członek legendarnego zespołu Oasis oraz znany wielbiciel City, przyznał się do aktów wandalizmu, jakich dopuszczał się na samochodach piłkarzy United. Również między samymi zawodnikami dochodzi często do różnego rodzaju spięć, kończących się często wyrzuceniem z boiska oraz mniej lub bardziej groźnymi urazami.

Które z piłkarskich derbów są obecnie najbardziej popularne? Pewnie Gran Derbi. Gdzie w ostatnich latach piłka nożna stała na najwyższym poziomie? Oczywiście w Anglii. A w jakim mieście derby mają kolor czerwono-niebieski? Tak, w Liverpoolu, Londynie i paru innych miastach też. Ale pozwolę sobie napisać o pojedynkach między zespołami z Manchesteru. Napisać z nieco innego punktu widzenia.

Wszystko zaczęło się 12 listopada 1881 roku. West Gorton (City) przegrało z Newton Heath (United) 0:3. Najstarsi angielscy górale mówią, że spotkanie stało na wysokim poziomie. Podobnie było w pierwszym meczu obu zespołów w najwyższej klasie rozgrywkowej, rozegranym w 1906 roku. Wynik nie uległ zmianie, natomiast uległy jej drużyny i zamieniły się miejscami o nazwach winner looser. Ciekawostką jest, że całkowity dochód z biletów sprzedanych na mecz wyniósł 1000 funtów. Jak donoszą angielscy górale, sporów między kibicami obu zespołów w tamtych latach nie zanotowano. Sytuacja uległa jednak zmianie po 1945 roku. Wojna militarna zamieniła się w wojnę piłkarską, a wśród kibiców nastąpił wyraźny rozłam i pojawiła się wzajemna pogarda oraz nienawiść.

Oczywiście więcej powodów do radości mieli i mają kibice United, ponieważ to właśnie ich ulubieńcy sięgają po trofea, częściej wygrywają derby i są zdecydowanie bardziej popularni. A kibice City? Im pozostaje się cieszyć z mistrzostwa, zdobytego jeszcze przed erą Fergusona na Old Trafford, chwalić się faktem, że na ich stadionie wcześniej zainstalowano oświetlenie oraz czytać książki o arabskich zwyczajach.

Wracając jednak do pojedynków czysto sportowych, warto wspomnieć o jednym z najciekawszych spotkań rozegranych przez oba zespoły. Sezon 1973-74, ostatnia kolejka rozgrywek ligowych, ManUtd potrzebuje wygranej jak powietrza. Tylko ona pozwoli klubowi wyjść ze strefy spadkowej. Do 80. minuty na Old Trafford utrzymuje się bezbramkowy remis. Ale właśnie wtedy stało się coś, co stać się musiało. Bramkę dla City strzela Denis Law. Tak, ten, który wcześniej grał w United, zdobywając z tym klubem m.in. Puchar Europy.

Do końca meczu wynik nie ulega zmianie, spadek Czerwonych Diabłów staje się faktem, a kibice postanawiają wytłumaczyć sędziemu jego błędy i wbiegają gromadnie na boisko.

Przejdźmy jednak do nieco mniej zakurzonych „historii”. Jest maj 1991. Niebo nad Wielką Brytanią zapełnia się dziwnymi znakami. W pewnej szatni na pewnym stadionie pewien trener udziela wskazówek przedmeczowych pewnemu siedemnastolatkowi. Dwie godziny później ten sam chłopak strzela zwycięskiego gola w meczu z odwiecznym rywalem. Znaki na niebie znikają, a jeden z angielskich górali zapisuje w swoim notatniku, że Manchester United pokonuje rywala zza miedzy 1:0, dzięki bramce zdobytej przez młodziutkiego Ryana Giggsa.

Rok później niebo zachowuje się całkiem normalnie, angielscy górale oglądający pojedynek United z Citizens, rozmawiają o kobietach. Gdzieś między słowami, gestami i śmiechem dostrzegają, że Alex Ferguson wpuszcza na boisko jakiegoś dziwnego zawodnika. Dowiadują się, że to jakiś żabojad Francuz i natychmiast zapominają o całym zajściu. Mijają miesiące, a bezczelny piłkarz skutecznie przypomina im o sobie coraz częściej. Dokładnie rok później zostaje bohaterem. W niezwykle emocjonującym spotkaniu, zakończonym wynikiem 3:2 strzela City dwie bramki i prowadzi United do zwycięstwa. Angielski góral z bólem serca zapisuje: Eric Cantona.

Również Paul Scholes trafił to tego notatnika. Wszystko przez swoją rudą czuprynę, astmę i bramkę strzeloną Manchesterowi City, która podobnie jak trafienie Giggsa, dała United skromne zwycięstwo (1:0). Można powiedzieć, że miał chłopak wyczucie, ponieważ już rok później, czyli w sezonie 1996/1997, niebiescy grali już w niższej klasie rozgrywkowej. Do Premier League wrócili dopiero w 2000 roku. W pierwszych derbach nowego tysiąclecia, zmianą fryzury zaskoczył ich David Beckham. Dzięki temu zdołał strzelić gola, uradować kibiców i trafić do Bravo Girl.

Pisząc o derbach, nie można zapominać o brutalnych faulach, łamanych kościach i wojnach między samymi zawodnikami. Dobrym przykładem na to jest faul Roya Keane’a, któremu właśnie w meczu z City zdarzyło się brutalnie sfaulować swojego przeciwnika. Poszkodowanym był Alf-Inge Rasdal Håland.

Całe zajście miało oczywiście drugie dno. Roy napisał książkę, w której przyznał, że faul ten był celowym zagraniem, coś w stylu oko za oko. Kilka lat wcześniej to właśnie Håland sprawił, że Keane musiał zrobić sobie przymusowe wolne od grania w piłkę.

Obecnie najwięcej emocji podczas derbów wzbudza osoba Carlosa Teveza. Czy weźmie przykład z Denisa Lawa i zostanie katem United? Oczywiście wyrzucenie Czerwonych Diabłów z Premier League jest chyba zadaniem niemożliwym do wykonania, ale wygrane w pucharze czy lidze jak najbardziej wchodzą w grę. Szczególnie teraz, gdy podopieczni Fergusona przechodzą ciężki okres i pewnie niejeden ich kibic się już stęsknił za Argentyńczykiem. Ja tęsknię, przyznaję się do tego bez bicia. Bo na Old Trafford brakuje mi takiego żywego srebra, jakim jest Tevez.

Zmieniając nieco rozczulający nastrój, poruszę jeszcze temat, który ostatnio troszeczkę przycichł. Pewnie wielu z was już o tym czytało i na pewno wiecie o miłości, jaką argentyński piłkarz zapałał do poniższego plakatu.

Odwieczna dychotomia

Piłkarz przyznał, że bardzo podoba mu się forma, w jakiej został przedstawiony i powiesił sobie podobny plakat w swoim mieszkaniu. I wszystko po cichutku by się zakończyło, gdyby nie fantazja kibiców United…

Odwieczna dychotomia

Angielscy górale również chcieli zrobić jakiś okolicznościowy fotomontaż, ale nie umieją się posługiwać komputerem.

Jak widać, pojedynki derbowe nie są tylko kopalnią sportowych emocji, ale także źródłem masy ciekawych historii, które dodają dużej pikanterii do stosunków między drużynami oraz kibicami. I właśnie takich ciekawostek życzył bym sobie i wam jak najwięcej. Bo przecież rozmawiając o piłce nożnej, nie można się opierać tylko na statystykach, choć są one oczywiście bardzo ważne. Ale dla prawdziwych kibiców futbol to nie tylko sport, wyniki czy tabele. To coś znacznie więcej.

Przewiń na górę strony