Nie przegap
Strona główna / Rooney – przekleństwo czy zbawienie Manchesteru United?

Rooney – przekleństwo czy zbawienie Manchesteru United?

Rooney - przekleństwo czy zbawienie Manchesteru United?
Ostatnie kilkanaście dni przyprawiło o palpitacje serca niejednego fana „Czerwonych Diabłów”. Ku zaskoczeniu kibiców na całym świecie, zszokowany Alex Ferguson oświadczył na konferencji prasowej, że lider i wizytówka zespołu – Wayne Rooney – zadeklarował chęć opuszczenia Old Trafford. Niemal natychmiast posypała się lawina spekulacji na temat powodu tej decyzji. Pojawiło się również fundamentalne pytanie – GDZIE i przede wszystkim: ZA ILE Rooney odejdzie z „Teatru Marzeń”. Chętnych na najlepszego strzelca MU poprzedniego sezonu nie brakowało. Od razu pojawiły się nazwy tak uznanych firm jak: Real Madryt, Barcelona, Chelsea czy rosnący w siłę lokalny rywal zza miedzy – Manchester City.

Cały piłkarski świat żył sagą związaną z potencjalnymi przenosinami Wayne’a do innego klubu. O napastniku pisały nie tylko gazety o czysto sportowym profilu, pożywkę miały także (a może przede wszystkim?) wszelkiego rodzaju brukowce, drążące temat romansu zawodnika z „damą do towarzystwa”, który miał miejsce kilka miesięcy wcześniej. Smaczku sprawie dodawał fakt, że miało to miejsce, kiedy żona piłkarza była w zaawansowanej ciąży. Na Rooneya, jako jednego z liderów reprezentacji Anglii, spłynęła także fala krytyki po nieudanym dla „Synów Albionu” mundialu w RPA.

Trzeba przyznać, że wychowanek Evertonu nie radził sobie psychicznie z zamieszaniem wokół własnej osoby. Pojawiły się nawet plotki, że między nim a Sir Alexem doszło do poważnej i ostrej wymiany zdań, co (jak wiadomo) nigdy nie kończy się dobrze dla piłkarza. Wystarczy dodać, iż konfliktu z managerem nie przetrwały takie gwiazdy jak Ruud van Nistelrooy, Roy Keane czy nawet David Beckham.

Nie bez znaczenia była także forma Rooneya (a właściwie jej brak) od początku sezonu. Spekulowano także o niezwykle wygórowanych żądaniach finansowych piłkarza. Kwoty, jakie padały, przyprawiały o ból głowy samego Florentino Pereza, który oświadczył, że Real Madryt nie jest w stanie spełnić wymagań Anglika. Głos zabrali także szejkowie z Manchesteru City, którzy stwierdzili, że są gotowi zapłacić napastnikowi MU taką tygodniówkę, jaką tylko sobie zażyczy. Sporo kontrowersji wywołała również wypowiedź zawodnika, który za powód swojego odejścia z Old Trafford podał brak ambicji właścicieli klubu w walce o najwyższe cele oraz brak spektakularnych transferów, umożliwiających skuteczne konkurowanie z bogaczami z Chelsea czy City.

Kiedy wydawało się, że w obliczu wszystkich wiadomości, które spływały na temat Rooneya, jego transfer jest już właściwie przesądzony, ponownie głos zabrał sam zainteresowany i wydał oświadczenie odnośnie swojej przyszłości. Przeprosił trenera, kolegów z drużyny oraz wszystkich fanów za całe zamieszanie związane z jego osobą oraz oznajmił, że przedłuża kontrakt z klubem do 2015 roku. Zaskoczony (po raz kolejny) futbolowy świat zaczął zastanawiać się, co spowodowało tak nagłą zmianę decyzji Wayne’a. Okazało się, że kluczową rolę odegrał nie kto inny jak sir Alex, który namówił piłkarza do pozostania w drużynie oraz zapewnił go, że amerykańscy właściciele Manchesteru zdecydowali się przeznaczyć znaczną sumę pieniędzy na transfery.

Zamieszanie wokół Rooneya podzieliło fanów piłkarza. Zapewne stracił on zaufanie wielu spośród nich, ale należy się zastanowić, czy ostatecznie nie przyniesie ono pozytywów dla drużyny. Nie jest tajemnicą, że finanse MU są w opłakanym stanie. Długi w ostatnich latach urosły do niewyobrażalnych rozmiarów. Słów Fergusona o tym, że klub ma fundusze na potencjalne transfery, tak naprawdę nie udało się zamienić w czyn. Już od wielu lat Manchester nie sprowadził do siebie klasowego zawodnika, który byłby realnym wzmocnieniem drużyny. „Galaktyczna” polityka Florentino Pereza sprawiła, że ceny piłkarzy osiągnęły niebotyczny poziom. Dlatego też sir Alex wzbraniał się (być może słusznie) przed wydawaniem horrendalnych kwot na znane nazwiska. Jednakże brak realnej „świeżej krwi” sprawiał, że MU coraz trudniej radził sobie z konkurencją ze strony najgroźniejszych przeciwników. Po trzykrotnym z rzędu wygraniu ligi, podopieczni Fergusona musieli ustąpić pola Chelsea Londyn. Także świetne występy w Lidze Mistrzów (zwycięstwo w 2008 i finał rok później) zdają się przeszłością.

Dlatego też wydaje się, iż – paradoksalnie – afera z Wayne’em Rooneyem może wyjść Manchesterowi na dobre. Rodzina Glazerów wie, że musi sięgnąć głęboko do kieszeni. Nikogo już nie zadowolą transfery zawodników pokroju Bebe czy Smallinga (przy całym szacunku dla tych piłkarzy i wierze, iż w przyszłości staną się oni nieodzowną częścią zespołu z Old Trafford). United potrzebuje wzmocnień już teraz. Gołym okiem widać wielką pustkę na środku pomocy. Na gwałt potrzeba kreatywnego zawodnika, który weźmie na swoje barki ciężar rozgrywania piłki. Wiadomo jednak, że tacy piłkarze kosztują. I to niemało. Warto jednak zainwestować te pieniądze. Sukces na krajowym podwórku, jak i w europejskich pucharach, to gwarancja solidnych wpływów finansowych. Zyski z wizerunku zawodnika to kolejny element przemawiający na korzyść takiego rozwiązania. Wystarczy popatrzeć na to, w jak krótkim czasie zwrócił się Realowi koszt zakupu Cristiano Ronaldo. A Manchester to jeden z najpopularniejszych klubów na świecie i zapotrzebowanie na klubowe gadżety (przede wszystkim koszulki, ale także kubki, breloczki itp.) z wizerunkami nowych gwiazd jest zawsze wysokie.

Miejmy więc nadzieję, że czarny scenariusz, który jeszcze całkiem niedawno wydawał się spełniać w klubie z Old Trafford, przemieni się w piękny sen, my będziemy świadkami spektakularnych transferów, a one przyczynią się do kolejnych sukcesów, które będą radować nas, kibiców…

Przewiń na górę strony