Nie przegap
Strona główna / Podsumowanie 8. kolejki Premier League

Podsumowanie 8. kolejki Premier League

Podsumowanie 8. kolejki Premier League
W 8. kolejce Premier League na pierwszy plan wysunęło się spotkanie pomiędzy Evertonem a Liverpoolem. Derby Merseyside jak zawsze wzbudziły wiele emocji wśród kibiców, pomimo faktu, że oba zespoły znalazły się w ogonie tabeli. Na innych stadionach również działo się wiele ciekawego i doszło do kilku niespodzianek. Zapraszam na podsumowanie tej serii spotkań.

Manchester United po raz kolejny zawiódł swoich fanów, zaledwie remisując z West Bromwich. Początek spotkania nie wskazywał jednak na to, że faworyci będą mieli problemy ze zdobyciem 3 punktów. Dzięki bramce Hernandeza podopieczni Fergusona wyszli na prowadzenie już w 5. minucie, które udało im się podwyższyć dwadzieścia minut później po świetnej dwójkowej akcji Berbatova i Naniego, zakończonej trafieniem przez tego ostatniego. Do końca pierwszej połowy przewaga Czerwonych Diabłów utrzymywała się, ale mimo sporej ilości sytuacji wynik nie uległ zmianie. Nic nie zapowiadało jednak tego, co stało się na początku drugiej odsłony gry. Najpierw po rzucie wolnym ze skraju pola karnego piłkę do własnej bramki wpakował Evra, a chwilę później koszmarny błąd popełnił Edwin van der Sar, dzięki czemu gola zdobył Tchoyi. Strata dwubramkowej przewagi przytrafia się United już trzeci raz, co musi być bardzo niepokojące. Głównym winowajcą takiej sytuacji jest utrata koncentracji, ale również gra na zbyt dużym luzie. Gracze Fergusona zamiast utrzymywać swoją przewagę i atakować w celu zdobycia kolejnych bramek, niepotrzebnie się cofają i oddają inicjatywę. A w takiej sytuacji wystarczy jeden przypadkowy gol, by zaczęło się robić nerwowo. Poza tym martwi duża ilość niewykorzystanych sytuacji. Gdyby w paru momentach Berbatov lub Rooney zachowali się nieco lepiej, mecz zakończyłby się dużo lepszym wynikiem. Widać więc, że przed Fergusonem sporo pracy, szczególnie na polu mentalnym, bo właśnie tutaj drużyna przejawia największe braki.

Hit kolejki, czyli spotkanie dwóch zespołów z Liverpoolu nie zawiódł. Mecz był toczony w szybkim tempie, nie zabrakło dużej ilości walecznej, a czasami nawet agresywnej gry, a obie bramki strzelone przez The Toffies mogą śmiało kandydować do gola tej serii spotkań. Mecz toczył się pod dyktando Evertonu, który w pierwszej części gry praktycznie nie opuszczał połowy przeciwnika, jednak długo nie przynosiło to żadnego efektu. Upragnionego gola fani z Goodison Park zobaczyli w końcu w 34. minucie, kiedy po świetnym rajdzie prawym skrzydłem młodego Colemana piłkę pod poprzeczką umieścił Tim Cahill. Druga połowa rozpoczęła się równie mocnym uderzeniem, gdy do bezpańskiej futbolówki dopadł przed polem karnym Arteta i fantastycznym strzałem umieścił ją niemal w okienku bramki Reiny. Po tym trafieniu podopieczni Moyesa, oddali inicjatywę Liverpoolowi, jednak przełożyło się to jedynie na dużą liczbę strzałów z dystansu The Reds, w czym przodował zwłaszcza Meireles. Wynik do końca spotkania nie uległ już zmianie, dzięki czemu Everton wydostał się ze strefy spadkowej, natomiast Liverpool spadł na 19. miejsce w tabeli.

Punkty stracił również zespół mistrza Anglii, bezbramkowo remisując z drużyną Aston Villi. Oba zespoły miały jednak okazję rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść. Na początku spotkania przed wielką szansą stanął Stephen Ireland, jednak jego strzał nieznacznie minął bramkę strzeżoną przez Cecha. Już w drugiej połowie dobrych okazji dla Chelsea nie wykorzystali Ivanovic (trafił w słupek) i Anelka (uderzenie Francuza zatrzymało się na poprzeczce). Podopieczni Houlliera również stworzyli sobie ciekawe sytuacje, jednak ani Clarkowi, ani Reo-Cokerowi nie udało się strzelić zwycięskiego gola. Szczególnie żałować swojej okazji może defensywny pomocnik The Villans, ponieważ jego strzał minął już Cecha, ale zabrakło mu precyzji, żeby wpaść do bramki. Ostatecznie mecz zakończył się całkowicie zasłużonym remisem, a Chelsea pozostała liderem Premier League.

Pozostałe sobotnie spotkania nie przyniosły większych niespodzianek. Pierwszy raz przegrało w tym sezonie Fulham, ulegając w derbowej potyczce Tottenhamowi. Pierwsza połowa należała jednak do podopiecznych Hughesa. Wyszli oni na prowadzenie po pięknej indywidualnej akcji Dempseya, który wymanewrował obronę Spurs, a następnie podał do niepilnowanego Camary, a ten dopełnił formalności, kierując piłkę do pustej bramki. Piłkarze Fulham długo nie cieszyli się jednak z tego prowadzenia, ponieważ minutę po tym trafieniu stan gry wyrównał Pavluchenko, dobijając strzał w poprzeczkę van der Vaarta. W drugiej odsłonie obraz gry uległ zmianie, a podopiecznym Redknappa udało się zdobyć zwycięskiego gola. Trafienie to wywołało jednak wiele kontrowersji, ponieważ w momencie oddawanie przez Huddlestona strzału, który ostatecznie znalazł drogę do bramki, na spalonym znajdował się Wiliam Gallas, zasłaniając Schwarzerowi pole widzenia. Ostatecznie sędzia uznał gola po konsultacjach z liniowym, dzięki czemu Tottenham zdobył kolejne 3 punkty i wrócił do czołówki tabeli.

Inny faworyt do zajęcia wysokiego miejsca w tabeli, Arsenal, uporał się z Birmingham City. Nie był to jednak łatwy mecz dla Kanonierów. Od 33. minuty podopieczni Arsena Wengera musieli odrabiać straty, po pierwszym golu w Premier League strzelonym przez Nikolę Zigicia. Serb wyskoczył najwyżej w polu karnym i nie dał szans Łukaszowi Fabiańskiemu. Arsenalowi udało się wyrównać jeszcze w pierwszej połowie, kiedy za wątpliwy faul w polu karnym na Chamakhu, sędzia podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Samir Nasri. Błyskawiczny gol na początku drugiej połowy wyprowadził Kanonierów na prowadzenie. Pięknie rozegrali pomiędzy sobą piłkę Wilshere i Song, a akcję ze spokojem wykończył Chamakh. Spotkanie zakończyło się jednak małym zgrzytem, gdy Wilshere bez pardonu zaatakował wyprostowaną nogą Zigicia, za co otrzymał zasłużoną czerwoną kartkę.

W meczu dwóch zespołów skazywanych na walkę o utrzymanie, czyli Newcastle i Wigan, padł remis. Po pierwszej połowie na prowadzeniu znaleźli się podopieczni Roberto Martineza, po dwóch trafieniach byłego gracza Srok, Charlesa N’Zogbia. Za pierwszym razem Francuz skierował piłkę do bramki głową, natomiast drugi gol to fenomenalne uderzenie z dystansu pod poprzeczkę bramki strzeżonej przez Krula. Piłkarzom Newcastle udało się jednak odpowiedzieć w drugiej połowie spotkania. Kontakt złapali po uderzeniu głową Ameobiego, a wyrównanie zawdzięczają trafieniu Colocciniego w doliczonym czasie gry.

W dodatkowym czasie gry rozstrzygnęło się również spotkanie pomiędzy Boltonem a Stoke. Zanim jednak do tego doszło, na prowadzenie wyprowadził gospodarzy Koreańczyk Lee, ładnym mierzonym uderzeniem sprzed pola karnego. Wyrównał na początku drugiej odsłony Delap, po ciekawie rozegranym rzucie rożnym. Gdy wydawało się, że obie drużyny zadowolą się jednym punktem, na murawie pojawił się Ivan Klasnic i zaliczył szaloną końcówkę spotkania. W przeciągu kilku minut zdobył zwycięską bramkę po ogromnym zamieszaniu w polu karnym, a następnie obejrzał dwie żółte kartki, przez co musiał opuścić murawę. Punkty zostały jednak na Reebok Stadium, dzięki czemu gospodarze awansowali na wysokie 7. miejsce w tabeli.

Jednym punktem musieli się natomiast zadowolić piłkarze Wolverhampton i West Hamu. Był to typowy mecz dwóch połów. W pierwszej odsłonie bezsprzecznie dominowali podopieczni Micka McCarthy’ego, stwarzając sobie ogromną ilość sytuacji bramkowych. Udało im się wykorzystać tylko jedną, gdy po błędzie Roberta Greena piłkę do bramki wpakował Jarvis. W drugiej połowie obraz gry uległ zamianie i dominować zaczęły popularne Młoty. Przełożyło się to na jedno trafienie z rzutu karnego Marka Noble’a. Na więcej obu drużyn nie było już stać i spotkanie zakończyło się sprawiedliwym remisem.

Manchester City dzięki wyjazdowemu zwycięstwu nad Blackpool zbliżył się do Chelsea na jeden punkt i umocnił na 2. miejscu w tabeli. Wygrana nie przyszła jednak podopiecznym Manciniego łatwo. Na prowadzenie The Citizens wyszli po ładnej akcji Silvy i Teveza, zakończonej ekwilibrystycznym uderzeniem Argentyńczyka. Beniaminek zdołał odpowiedzieć w 78. minucie, kiedy dośrodkowanie z rzutu wolnego na bramkę zamienił Marlon Harewood. Zaledwie minutę później City ponownie wyszło na prowadzenie. Znów przypomniał o sobie Tevez, pokonując bramkarza Mandarynek strzałem sprzed pola karnego. Pod koniec regulaminowego czasu gry doczekaliśmy się najładniejszego gola spotkania. Silva przejął piłkę na obrzeżu pola karnego, minął dwóch zawodników i precyzyjnym zakręconym strzałem umieścił ją w bramce. Podopiecznych Iana Hollowaya stać było już jedynie na honorowe trafienie. Po pomysłowo rozegranym rzucie rożnym piłkę do siatki z najbliższej odległości skierował Taylor-Fletcher.

Bohaterowie weekendu

Gracz kolejki: David Silva
Początku sezonu Hiszpan nie mógł zaliczyć do udanych, ale dzięki występowi w tej kolejce powinien się wkraść w łaskę Manciniego. Mimo, że pojawił się na placu gry dopiero w drugiej połowie, to zaliczył asystę przy pierwszej bramce dla City, a o golu, który strzelił po ładnej indywidualnej akcji, będzie się jeszcze długo wspominać.

Jedenastka kolejki:

Cech (Chelsea-1*) – P. Neville (Everton-1), Distin (Everton-1), Collins (Aston Villa-1), Warnock (Aston Villa-1) – Nani (Man Utd-2), Silva (Man City-1), Cahill (Everton-1), N’Zogbia (Wigan-1) – Tevez (Man City-2), Chamakh (Arsenal-1)

* W nawiasie ilość nominacji do jedenastki kolejki.

Przewiń na górę strony