Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Efektywność czy efektowność – czyli o współczesnym futbolu

Efektywność czy efektowność – czyli o współczesnym futbolu

Efektywność czy efektowność - czyli o współczesnym futbolu
Ostatni mecz Manchesteru United w Lidze Mistrzów zakończył się zwycięstwem po zaciętym boju z Valencią. Gola na wagę trzech punktów zdobył w Hiszpanii Javier Hernandez, dzięki czemu kibice Czerwonych Diabłów kładli się spać w dobrych nastrojach. Taki przynajmniej powinien być scenariusz po wygranym spotkaniu. Tymczasem krótki przegląd komentarzy na stronach poświęconych Manchesterowi skłonił mnie do refleksji, że mecz zakończył się klęską podopiecznych Fergusona. „Padaka”, „bezbarwna gra”, „beznadzieja” – to przykłady komentarzy kibiców United po tym spotkaniu. Pozytywne opinie ciężko było znaleźć na jakimkolwiek forum czy stronie, przeważały natomiast głosy, że Czerwone Diabły wygrały fartem i na swoje zwycięstwo absolutnie nie zasłużyły.

To spotkanie przypomniało mi półfinał Ligi Mistrzów z poprzedniego sezonu, w którym spotkały się drużyny Interu i Barcelony. Ostatecznie do finału awansował zespół prowadzony wówczas przez Jose Mourinho, ale komentarze pomeczowe wyglądały niemal identyczne, jak te po spotkaniu Manchesteru. Można nawet powiedzieć, że były bardziej agresywne, ponieważ zakochani w katalońskim sposobie grania kibice, wieszali na Interze psy, oskarżając piłkarzy i trenerów tej drużyny o uprawianiu antyfutbolu i zabijanie piękna piłki nożnej. Wspominali przy tym, że wygrać w taki sposób to wstyd, a moralnym zwycięzcą dwumeczu została Barca.

Oba te spotkania uświadomiły mi, jak bardzo zmieniło się postrzeganie piłki nożnej przez kibiców tego sportu. Wydaje się, że niektórzy fani zapomnieli, że futbol to nie jazda figurowa na lodzie, w której przyznaje się punkty za wrażenia artystyczne. Że w ostatecznym rozrachunku lepszy zostaje zespół, który strzelił więcej bramek, a nie ten który posiadał piłkę przez 80% czasu gry. Że lepiej strzelić brzydkiego gola piszczelem, niż obić oba słupki i poprzeczkę.

Dla kibiców efektownej piłki wygrane w słabym stylu są jednak jak porażki. Fani Realu i Barcelony wielokrotnie wygwizdywali swój zespół po zwycięskich spotkaniach, uważając, że zasłużyli na lepszy spektakl niż marne 1-0. Trenerów nastawionych na minimalizm spotykały często gorsze kary niż gwizdy, wystarczy tylko wspomnieć o tłumnych protestach kibiców Valencii za czasów Hectora Raula Cupera (domagano się jego zwolnienia właśnie ze względu na nieatrakcyjny styl gry, zapominając ze ten szkoleniowiec doprowadził Nietoperze dwa razy do finału Ligi Mistrzów), czy zwolnieniu Fabio Capello z Realu Madryt po wygraniu mistrzostwa Hiszpanii. Rodzaj dopingu również jest uzależniony od stylu gry. Na Camp Nou kibice zaczynają śpiewać po bramce na 4-0, o ile oczywiście została strzelona przewrotką lub poprzedziła ją akcja złożona z kilkudziesięciu podań. Piłkarze, którzy nie potrafią grać efektownie w każdym spotkaniu, również nie mają łatwego życia. Nikt nie docenił w Hiszpanii umiejętności Michaela Owena, który mimo bardzo dobrej skuteczności (jak na ilość otrzymanych szans) szybko został sprzedany; za to właśnie tu karierę robił Denilson, chociaż poza dryblowaniem w każdej możliwej sytuacji nie zasłynął niczym szczególnym.

Skutkiem postrzegania futbolu tylko przez pryzmat widowiska jest całkowite niedocenianie gry obronnej danego zespołu. Coraz mniej kibiców zwraca uwagę na kunszt, jakim muszą się wykazać gracze formacji defensywnej w każdym spotkaniu. To nie tylko powstrzymywanie napastników w akcjach indywidualnych, ale również sztuka przesuwania się po boisku, długo wypracowane zgranie, które pomaga w grze na spalonego czy utrzymywana przez całe spotkanie koncentracja. Każdy obrońca ma świadomość, że najmniejszy jego błąd może doprowadzić do straty bramki, dlatego kolejne spotkania są dla niego wyczerpujące nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Poza tym błędy defensorów pamiętane są dużo dłużej, niż pomyłki napastników i pomocników, którym łatwiej wybacza się straty piłki czy zmarnowanie sytuacji podbramkowej.

Dla fanów, którzy kochają efektowność ponad efektywność, gra obronna nie będzie jednak nigdy czymś, co można podziwiać. Nie potrafią oni dostrzec, że pięknie można nie tylko tworzyć akcję, ale równie pięknie można ją zatrzymać. Prawie nikt z komentatorów meczu Manchesteru, nie zauważył, że mimo ogromnej ilości akcji ofensywnych Valencii, van der Sar nie znalazł się w opałach właśnie dzięki fantastycznej grze stoperów. Ferdinand z Vidicem byli wszędzie, likwidowali niemal każde zagrożenie w okolicach jak i w samym polu karnym. Jeszcze lepsze wrażenie zrobili na mnie obrońcy Interu z wspomnianego półfinałowego spotkania. Właściwie można powiedzieć, że broniła wtedy cała drużyna, dając przykład defensywnej maestrii i nie pozwalając Barcelonie na nic więcej poza utrzymywaniem się przy piłce w bezpiecznej odległości przed swoją bramką. Jak napisał wtedy Rafał Stec (polecam cały jego felieton „Jaki ten Inter piękny”): „Mourinho i jego ludzie spłodzili w półfinałowym dwumeczu arcydzieło. Jedno z tych arcydzieł, które nie rzucają na kolana całej planety, bo są zbyt wyrafinowane, by planecie chciało się to wyrafinowanie dostrzec.”

Przekonanie, że tylko gra ofensywna może być piękna i powinna być wzorem do naśladowania dla wszystkich zespołów, jest dla mnie tak samo niezrozumiałe, jak przeświadczenie, że wygrana w kiepskim stylu jest mniej warta niż zwycięstwo po efektownej grze. Dla każdego kibica ostatecznie liczą się wyniki i zdobyte trofea, a zespół który wygra ligę po komplecie wyników 1-0, będzie takim samym mistrzem jak ten, który gromił przeciwnika w każdym spotkaniu. A jakie jest wasze zdanie na ten temat?

Przewiń na górę strony