Każdy z nas pragnie zwycięstwa. Manchester, Sevilla czy Kraków, nieważne gdzie jesteśmy, nieważne kim jesteśmy, nieważne co robimy, chcemy wygrywać! Rozgrywki klubowe to świat wielkich wrażeń, niezapomnianych emocji, przepięknych goli, ale też korupcji, przekręcanych wyników, wielkiej, brudnej kasy i głośnych w mediach afer. Rozgrywki reprezentacyjne rządzą się trochę innymi prawami. Mamy z nimi do czynienia raz na jakiś czas, ale za to sprawy pieniędzy schodzą na drugi plan, bo tutaj liczy się patriotyzm, walka, prestiż. Ważna jest wyższa idea. Brzmi to pięknie i wyniośle… Tylko czy dzisiejsza piłka nożna może jeszcze w jakimś aspekcie opierać się o moralność?
Mistrzostwa Świata to impreza, gdzie spotykają się drużyny narodowe… Właściwie, gdzie powinny spotykać się drużyny narodowe. Wszyscy jednak wiemy, że jest inaczej. Bo jakim cudem jeden z braci może grać dla Ghany, a drugi dla Niemiec? Nasi zachodni sąsiedzi to najlepszy przykład na to, jak swoją reprezentację można wynarodowić. We wtorek Niemcy wygrali z Kazachami 3:0. Bramki strzelili: Podolski, Klose i Gomez. Czyli dwóch Polaków i pół Niemiec, pół Hiszpan. Co więcej, dziesięciu (i pół Gomeza) z dwudziestu trzech powołanych przez Loewa na Mundial W RPA piłkarzy nie jest pochodzenia niemieckiego. To straszne! Całkowicie niemoralne! Niemcy powinni się wstydzić! To wypacza sens istnienia reprezentacji! Czyż nie takie zdanie ma wielu z nas? A czy zastanawialiśmy się kiedyś, dlaczego tak się dzieje? Dlaczego Niemcy są krajem tak etnicznie zróżnicowanym? Wystarczy wyjść na ulicę w Berlinie albo Kolonii, a na dziesięciu przechodniów spotkamy dwóch Polaków, dwóch Turków, Marokańczyka, Rosjanina i czterech Niemców… Nic dziwnego zatem, że taka sytuacja jest też w niemieckiej kadrze. Czy wolno nam mówić o „kradzieży” piłkarza, który w Niemczech się wychował, tu nauczył się grać w piłkę? Czy wolno nam potępiać Niemców tylko dlatego, że mają tak dobrze rozwinięty system socjalny dla emigrantów? No jasne, że nam wolno! W końcu w reprezentacji nie o to chodzi by komuś nadawać obywatelstwo…
Właśnie my, Polacy mamy żal o to, że Podolski czy Trochowski (którego matka wysłała do PZPN kilka listów z prośbą o przyjrzenie się jej synowi, gdy jeszcze był juniorem) grają dla Niemców. Jedni potępiają piłkarzy, a drudzy swoją agresję kierują przeciw niemieckiemu DFB. Chwalimy za to Smudę, że ściągnął nam do reprezentacji Boenischa albo, że głowi się nad tym, jak tu zachęcić Kościelnego czy Perquisa, którzy wciąż się wahają, a nuż coś z tego wyjdzie? Ma racje, Polska może skorzystać przecież z Polaków, którzy za granicą mieli o wiele lepsze perspektywy na rozwój, którzy tam nauczyli się piłkarskiego rzemiosła… No i wciąż mają polskie korzenie. Jakaś babcia albo pradziadek to dla nas, Polaków, bardzo dobry punkt zaczepienia. Brak znajomości języka czy odmienna kultura nie ma dla nas żadnego znaczenia. Ważne, żeby nam pomógł dokopać Ruskim za komunizm albo Szwabom za wojnę. Czyż nie?
Zastanówmy się, co jest bardziej niemoralne? Powoływać do reprezentacji kogoś, kto jest innej narodowości, ale u nas wszystkiego się nauczył, czy kogoś kto jest „nasz”, ale za granicą posiadł piłkarską wiedzę? Wydaje się być to dużym dylematem. Już zupełnym nonsensem jest nadawanie obywatelstwa piłkarzowi, który pograł w naszej lidze z dwa czy cztery sezony i z tego powodu czuje się z naszym krajem bardzo związany. Polacy mu klaszczą, to jest gość, bo chce grać dla Polski, choć jego macierzysta reprezentacja już kilkakrotnie była mistrzem świata… Tylko ciekawe, czy taki Messi albo Kaka daliby się namówić…?
Reprezentacja powinna pozostać reprezentacją narodową, ale taką, w której grają mentalni obywatele danego kraju. Tu liczy się serce do gry, nie jakiś zdobyty papier. Owszem, piłkarskie związki narodowe często „przesypiają” piłkarzy, którzy grają poza granicami kraju, a piłkarze z kolei chcą zaistnieć na arenie międzynarodowej. Jest zatem wielu takich, którzy dokonali złego wyboru i teraz bardzo tego żałują, ale to przynajmniej był ich wolny wybór. Tak powinno być, to piłkarz powinien dokonać wyboru, bo jest on nieodwracalny i „jednorazowy”. Nie media, nie selekcjoner, nie kibice, nie jakaś chora presja w stylu „Twój dziadek był Polakiem, bądź i ty!”. My z kolei powinniśmy nauczyć się te decyzje akceptować, to, że my jesteśmy Polakami nie znaczy, że ktoś inny też musi się nim czuć. Dla wielu piłka to życie, a życie każdy człowiek ma tylko jedno i musi przeżyć je na swój własny rachunek…