Nie przegap
Strona główna / United to MY! / Żyjąc marzeniami

Żyjąc marzeniami

Żyjąc marzeniami
Jest rok 2015, a ja drugi raz z rzędu wygrywam finał Ligi Mistrzów wraz z Manchesterem United i jestem zawodnikiem meczu. Podchodzi do mnie Sir Alex Ferguson i ściskając mnie w ramionach mówi, że byłem dziś wspaniały. W drodze na trybuny, by odebrać puchar, ludzie chwytają mnie za dłonie, podając klubowe szaliki i poklepując po ramieniu. Czuję się wspaniale, lecz będąc już na górze i wyciągając ręce po trofeum, cały świat zaczyna tracić kolory i powoli się rozmywa, a ja po raz kolejny leżę w łóżku.

W niedzielę na łamach Redloga zostanie opublikowany tekst naszego nowego redaktora! Już teraz zapraszamy do lektury i przypominamy o trwającym naborze do redakcji!

Znów się obudziłem, a przeklęty zegar na komodzie wyje jak syrena alarmowa, wskazując ósmą rano. Wstałem więc i rozprostowałem kości, po czym znów zagłębiłem się myślami w marzeniach rozmyślając, co by było dalej. Widziałem przeróżne obrazy, lecz nie były one już tak realne jak w czasie snu.

Nie znam się na snach, lecz jednego jestem pewien. Jest to stan, podczas którego nasze mózgi emitują najbardziej pożądane przez odbiorcę obrazy, które zależą w dużej mierze od nastroju śniącego. Już niejednokrotnie przywdziewałem na siebie trykot United i zbierałem gratulacje od Sir Alexa. Nigdy jednak nie widziałem swej twarzy.

Możecie rzec: na bakier z takim filozofem, lecz jestem pewien, że wielu z Was również ma podobne sny. Nie chodzi mi wyłącznie o owy stan, lecz o nasze osobiste przywiązanie do barw. Ilekroć w jakimś meczu nam nie szło, coś się we mnie gotowało, a emocje brały górę. W takich chwilach niejednokrotnie myślałem o tym, by wskoczyć w odbiornik i znaleźć się po drugiej stronie ekranu, mogąc jakoś wpłynąć na losy spotkania.

Nikt nam przecież nie zabroni marzyć, lecz pamiętajmy, że jako kibice reprezentujemy barwy klubowe i powinniśmy szczególnie w trudnych momentach wspierać nasz zespół. To nie jest tak, że wyzywając innych kibiców i obrażając ich, przysporzymy sławy i wielkości Czerwonym Diabłom. Manchester United już jest wielkim klubem dzięki piłkarzom, historii i wielu ludziom, którzy pracowali na sukces zespołu.

W grono tych osób wliczamy się również my – czy to będąc na stadionie, w pubie bądź w domu, oglądając nasz kochany zespół w akcji, dopingujemy go jak tylko się da. I mimo, że nie możemy przejść przez kineskop odbiornika, by wspomóc piłkarzy, to i tak jesteśmy częścią drużyny, bo przecież każdy prawdziwy kibic jest dwunastym zawodnikiem w zespole.

Jesteśmy ważnym elementem tej machiny, ponieważ zawsze swym dopingiem wspieramy piłkarzy i zachęcamy ich do lepszej gry. Sukces zespołu zależy więc od wielu czynników, a nasze marzenia są z nimi ściśle związane, ponieważ dają nam nadzieję na kolejne sukcesy. Mimo, iż prawdopodobnie nigdy nie zagram na Old Trafford, to będę czynił wszystko by United stało się najlepiej funkcjonującym klubem piłkarskim na świecie.

Choć, co jak co, ale często się mówi, że marzenia się spełniają i dlatego nie warto odsuwać ich na dalszy plan. Piłkarze, którzy osiągnęli swój upragniony cel, są obecnie jednymi z najwybitniejszych graczy swoich zespołów. Dzieje się tak za sprawą ich osobistych uczuć poprzez co grają dla klubu, a nie dla siebie. W filmie „Gol” rzekomy trener Newcastle United powiedział jedno ważne zdanie tyczące się gry w piłkę: „To nie teatr jednego aktora. Napis z przodu koszulki jest ważniejszy od tego z tyłu”.

David ;)Dlatego też uważam, że człowiek, który osiągnie swój cel i znajdzie się w wymarzonym klubie, jest najwartościowszą perełką, jaką można sobie tylko wymarzyć. Tak było choćby z Davidem Beckhamem, który od dziecka pragnął założyć na Old Trafford trykot United. Jego kariera była cudowna. Był to człowiek medialny, lecz na boisku zawsze wiedział, co ma robić i swoimi zagraniami przesądzał losy spotkania. Jego miłość do klubu była widoczna gołym okiem. Można rzec, że emanowała od niego energia, którą umiał podzielić się z kolegami na boisku.

Podobnie jest z Ryanem Giggsem, Paulem Scholesem czy Garym Nevillem, którzy pokochali United, dzięki czemu potrafili oddać nam swoje najcenniejsze lata życia, a ich gra do tej pory cieszy oko. Są oni nieodłącznym elementem zespołu i dzięki przywiązaniu do barw stają się nieraz kluczowym ogniwem pieczętującym sukces.

I właśnie z tego powodu, nie rezygnujmy z marzeń, a wręcz przeciwnie, dążmy do ich rychłej realizacji. Jako kibice pamiętajmy również o kulturze osobistej i tej względem rywali. Pokażmy wszystkim, że Manchester United jest nie tylko wielki na boisku, lecz również poza nim.

Przewiń na górę strony