Są kłopoty z budową autostrad, z opieką zdrowotną, z biurokracją. Ale z tym w chorej Polsce nie ma problemów. Ze zniszczeniem talentów i marzeń Polacy nie mają żadnych, ale to żadnych problemów. Zapraszam do przeczytania historii chłopca, który mógł zrealizować swoje plany i spełnić życiowe marzenia. Niestety, dzięki chorym ambicjom i dbałości jedynie o swoje konto bankowe jest to niemożliwe. Człowieka szlag trafia w takich momentach.
W styczniu tego roku zawodnik juniorów Śląska Wrocław, 11-letni Mateusz, otrzymał zaproszenie od samego Manchesteru United na 6-tygodniowe testy. Mateusz jest obrońcą, skałą nie do przejścia dla swoich rówieśników, świetnie współpracującym z kolegami z zespołu zawodnikiem, który niesamowitą determinacją nadrabia wszystkie swoje słabsze strony. Mało który chłopak z Polski (jak i z całego świata!) staje w życiu przed taką szansą. Gdybyśmy mieszkali w normalnym, cywilizowanym kraju, w którym jest coś ponad pieniądze i własny interes – Mateusz (ze względy na swój olbrzymi talent) rozwijałby się zapewne pod okiem najlepszych szkoleniowców na świecie w Manchesterze United.
Ale… Nie żyjemy. Żyjemy w chorym kraju, gdzie piłką nożną kierują ludzie, mający nikłe pojęcie o nowoczesnym futbolu. Są to osoby skorumpowane, dla których najważniejszy jest własny interes. Dlatego właśnie nie dostajemy się na Mundial, dlatego właśnie każdy rodzaj piłki kopanej (trawiastej, halowej, plażowej) w Polsce stoi na żałosnym poziomie.
Wróćmy jednak do historii Mateusza. Śląsk Wrocław, a konkretnie jego włodarze, nie pomyśleli o przyszłości tego chłopca, a o kwocie, jaką mogą zarobić, wykorzystując talent młodego piłkarza. Gdyby wysłali go na testy do Manchesteru, a Mateusz zaimponowałby trenerom w Anglii i zostałby na stałe – Śląsk Wrocław nie dostałby ani grosza za transfer tego zawodnika. Mateusz bowiem nie jest profesjonalnym piłkarzem (polskie kluby mogą wydawać karty zawodnika potwierdzające przynależność do klubu od 12. roku życia) i oficjalnie nic nie wiąże go z klubem. W razie ewentualnego transferu Manchester nie musiałby płacić wrocławianom za wyszkolenie piłkarza. Oferta, która wpłynęła z Manchesteru United, rozbudziła jednak wyobraźnię ludzi zarządzających klubem z Wrocławia – mogą przecież wykorzystać młodego chłopca, talent czystej wody i zbić niezły interes. Pojawiło się pytanie – co by tu zrobić, aby, cytując klasyka, się nie narobić, a zarobić?
Wizja nieosiągnięcia żadnych zysków oraz faktu, ze termin odpowiedzi do United nieubłaganie się zbliżał sprawiły, że Śląsk Wrocław zaczął poważnie kombinować. Władze tego klubu zatrudniły nawet jedną z najbardziej znanych w kraju kancelarii prawnych – wszystko po to, by zarobić, a jak się potem okazało – zniszczyć karierę młodego chłopaka. Nie można było po prostu wysłać Mateusza na testy. Nie, nie w tym kraju.
Oczywiście próbowano podstawić ojcowi Mateusza papiery, po podpisaniu których Śląsk Wrocław miałby pełne prawa do chłopca. Ojciec 11-latka przeczuł, co się święci i nie dał się nabrać. Wrocław kombinował dalej i wykombinował – do Manchesteru wysłano wiadomość o tym, że Mateusz doznał kontuzji wymagającej operacji i długiej rehabilitacji, trwającej co najmniej do października. Domyślacie się czemu do października? Mateusz ma wtedy urodziny i zostanie pełnoprawnym piłkarzem, wyrabiając kartę zawodnika. Cała sprawa z kontuzją była jedną wielką bujdą na resorach. Świństwo, draństwo, podłość, nikczemność, paskudztwo. Przekroczenie wszelkich norm moralnych i granic dobrego smaku.
To okropne, że tak młody człowiek jest towarem handlowego rynku. Nie liczy się bowiem jego przyszłość, kariera, a pieniądze. Niewinnym chłopcem gra się w perfidny sposób, aby coś zarobić. W Polsce niesamowity talent czystej wody staje się po takich sytuacjach marionetką w rękach działaczy, a po jakimś czasie odchodzi w zapomnienie z powodu nieokrzesanej pazerności osób, które stoją „wyżej”.
Niektóre źródła informują jednocześnie, że tym samym zamknięto młodemu Mateuszowi szansę na wyjazd do Manchesteru United. Angielski zespół nie jest już zainteresowany sprowadzeniem 11-latka na testy, ponieważ nie chcą ponosić odpowiedzialności za ewentualne odnowienie się urazu młodego piłkarza.
To prawda, że dostałem zaproszenie na obóz z Manchesterem United i bardzo chciałbym na niego pojechać, ale nie wszystko zależy ode mnie. Mój tato natomiast zawsze mi powtarzał, że najważniejszy jest zespół, a on składa się z 11 zawodników i wszyscy są tak samo ważni. Taka szansa to dla mnie duży prezent, ale dzisiaj wolałbym dostać Play Station, którego nigdy nie miałem.
Mateusz jest niesamowicie szczery w swoich wypowiedziach. Tak jak każdy 11-letni chłopak nie ma pełnej świadomości tego, co się dzieje w jego otoczeniu. Cała ta sprawa przechodzi obok niego, jednak jest niesamowicie dla niego krzywdząca. Być może nie dociera do niego cała ta sprawa – jest bohaterem pewnej burzy medialnej, co na pewno nie jest dla niego dobre. Wystarczy pomyśleć, że gdyby polską piłką kierowali ludzie, chcący rozwoju tej dyscypliny – Mateusz mógłby się szykować do wyjazdu na stałe do Anglii. Niestety, kolejny talent został przeliczony na pieniądze i w ten sposób zaprzepaściliśmy szansę kariery i straciliśmy być może wspaniały talent, młodego piłkarza. Olbrzymia szansa, która spotkała młodego Mateusza została zaprzepaszczona. Młody chłopak, który miał marzenia był w tej sytuacji ostatnim podmiotem, o którym pomyśleli włodarze Śląska Wrocław. On i jego przyszłość powinny być tu bowiem najważniejsze.
Pozwólcie, że przytoczę piękny komentarz, który znalazłem na jednej ze stron opisującej sytuację Mateusza.
Trzeba mu pomóc. Tylko jak? Na Śląsku Mateusz ćwiczy przecież amatorsko, a on potrzebuje już specjalnego zainteresowania się jego osobą. Trzymam za Ciebie kciuki, Mateusz. Może w przyszłości kiedyś staniemy na przeciwko siebie. Będzie to dla mnie zaszczyt, ale o tym to Ci powiem jak to wszystko wytrwasz…
Niczego nie wolno jednak przekreślać. Może cała sprawa zakończy się pozytywnie dla Mateusza, czego mu serdecznie życzę. Niech dane mu będzie spełnienie swoich marzeń i dalsze rozwijanie niesamowitego talentu. Praca pod okiem najlepszych trenerów na pewno by zaowocowała w przyszłości i pomogłaby mu zostać świetnym piłkarzem. Jeśli jednak wskutek pazerności wrocławskich działaczy, skończy grając w niższych polskich ligach – współczuję.
Swoją drogą, gdzie był PZPN? Ojciec Mateusza podobno reagował i pisał do wielu organizacji, osób – w tym także do PZPNu.