Kiedy siedziałem sobie i oglądałem na spokojnie raz jeszcze sobotnie Gran Derbi, to doszedłem do wniosku, że Real Madryt w tym sezonie ma bardzo dużo wspólnego z Manchesterem United.
Oba kluby odpadły już z Ligi Mistrzów w fazach, które mieli spokojnie przejść. To samo tyczy się ich postawy w krajowych pucharach – Czerwone Diabły zostały upokorzone przez Leeds United w III rundzie Pucharu Anglii, a Real uległ trzecioligowemu Alcorcon. W obu przypadkach odpadnięcie z tych rozgrywek to po prostu wielka klęska. Los Blancos przed srogim laniem, jakie sprawiło im Alcarcon, ostatni raz czterema bramki przegrali w marcu 2009 roku, kiedy to na Santiago Bernabeu został rozbity przez Barcelonę 2:6. Kilka miesięcy później prezesem został Florentino Perez. Hiszpan latem wydał na nowych piłkarzy ćwierć miliarda euro i zapowiedział budowę najlepszej drużyny w historii futbolu. W ten wieczór siedział na mogącym pomieścić tylko 4 tysiące widzów stadionie Santo Domingo i po każdej bramce strzelanej przez rywali łapał się za głowę. “Alcorcon upokorzyło Real” – napisała na stronie internetowej “Marca”. “Madrycki wstyd” – zatytułował relację “AS”.
Rywalizacja między zespołami z Manchesteru United i Leeds ma długą i burzliwą historię, dlatego większość komentatorów i fanów spodziewała się znów wyśmienitego widowiska i oczywiście awansu drużyny Sir Alexa Fergusona. Tak się jednak nie stało. Unted odpadli z tych rozgrywek, co w Anglii uznano za wielki blamaż.
Czerwone Diabły wygrały w tym sezonie jedno trofeum. Uczyniło to już w lutym. W finale Carling Cup pokonało na Wembley drużynę Martina O’Neilla – Aston Villę. Może okazać się jednak, że będzie to tylko małe pocieszenie, za przegranie całego sezonu. Tak trzeba to nazywać, bo zamierzenia przedsezonowe wybiegały daleko za to co Manchester w tym roku osiągnął. Nie można oczywiście spisywać na dzień dzisiejszy całego sezonu na straty, ponieważ nadal walczą o Mistrzostwo Anglii, lecz szanse na końcowy sukces oddalają się, wraz z kolejnymi, ligowymi kolejkami.
Tak jak już wspominałem oba zespoły pożegnały się już z Ligą Mistrzów. Real Madryt prowadzony przez Manuela Pellegriniego w rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów nie zdołał odrobić strat z pierwszego meczu w Lyonie, choć od razu w rewanżu rzucił się do ataku i jako pierwszy strzelił bramkę. Gospodarze uspokojeni odrobieniem straty nie atakowali z wielkim animuszem, ale starali się utrzymywać przy piłce i czyhać na błędy defensywy Lyonu. To zdecydowało o ostatecznym odpadnięciu Królewskich z Ligi Mistrzów.
Tak samo jak Real, straty poniesione w pierwszym meczu szybko odrobił Manchester United. W Monachium Czerwone Diabły przegrały 2:1, lecz już w 40. minucie rewanżu prowadzili już, aż 3:0. W końcówce pierwzej połowy Bayern strzelił Manchesterowi bramkę, co miało duży wpływ na ostateczny sukces Bawarczyków. Bayern ruszył do ataków na serio dopiero od początku drugiej połowy. Znacznie lepiej grał Franck Ribery i Arjen Robben i to własnie po ich akcji padł kluczowy gol tego spotkania.
Bardzo zaskakujące i interesujące są fakty, o tym, że Manchester i Real odpadli z rozgrywek Ligi Mistrzów w bardzo podobnych okolicznościach. Oba te klubu odrobiły bardzo szybko straty, które poniosły w meczach wyjazdowych. Zostały dobite przez rywali mniej więcej w tej samej fazie meczów rewanżowych, czyli pomiędzy siedemdziesiątą, a osiemdziesiątą minutą spotkania.
Manchester United prawdopodobnie sezon przegrał w jeden tydzień, lecz Realowi porażki rozłożyły się w czasie. Brakuje bardzo niewiele, by przeinwestowany Real i nie doinwestowany Manchester, zakończyły sezon bez trofeum (Puchar Ligi to dla United marne pocieszenie). A przecież wciąż otwierają listę najbogatszych klubów świata.