Zapewnienia Sir Alexa Fergusona, że Manchester United w letnim okienku transferowym skupi się na poszukiwaniu młodych (i tanich) zawodników, którzy utrzymają bądź podniosą swoją cenę w kolejnych latach, pokazuje tak naprawdę, że i władze klubu i sam manager okłamywali kibiców w sprawie pieniędzy przeznaczanych na zakupy. Ciągłe powtarzanie, że ceny zawodników są zbyt wysokie okazuje się być zwykłą przykrywką i próbą zamydlenia oczu.
Na Sześć Lat…
Co więcej, jeszcze większą uwagę przyłożyć należałoby do słów Fergusona na temat strategii dotyczącej zawodników. Najbardziej przerażającym bowiem wydaje się fakt, że United, już oficjalnie, z przekonania (czy też musu) staje się klubem sprzedającym. Na marne szukać więc młodych graczy, którzy mogą przywiązać się do Manchesteru, jak wielu innych przed nimi, i zostać jego wychowankami, pomimo różnic w pochodzeniu i innych miejscach rozpoczynania kariery. Teraz ci gracze przychodzą, żeby Ferguson ich ugniótł, zrobił z nich świetnych piłkarzy, ale nie dla gry w United, a dla zasilenia konta. Nic nie jest w stanie mnie przekonać, że tak wspaniały i doświadczony manager, jakim jest Szkot, nie widzi potrzeb tego klubu; nie widzi, że transfer ogranych już, klasowych zawodników na przynajmniej trzy pozycje, to minimum, żeby wciąż liczyć się w światowej czołówce. Nie uwierzę w to, nigdy!
Oczywiście, co innego samo wyszukiwanie talentów… Ferguson jest z tego słynny i po prostu lubi to robić. Jest pyszny i dumny i wyszukanie jakiegoś talentu tylko go pobudza. Dlatego powitaliśmy w United dwudziestojednoletniego Javiera Hernándeza. Jednak, żeby dopełnić drużynę i wyjść na przeciw potrzebom, Ferguson przyprowadziłby na Old Trafford napastnika sprawdzonego, bramkostrzelnego, rzetelnego – drogiego. To samo uczyniłby z ofensywnym pomocnikiem, czy bramkarzem. Nie robi tego jednak, bo nie dostał pozwolenia = pieniędzy. Jest to szczególnie widoczne po tym, jak 30 milionów funtów zostało utopionych w Berbatovie. Sam Szkot mówi, że „kiedy kupujesz gracza za takie pieniądze wiesz, że cena w przypadku odsprzedaży nie będzie satysfakcjonująca, jeśli pogra u nas sześć lat. Zawsze masz to w pamięci”. Może chociaż 15 milionów, które dostalibyśmy za Berbatova, poszłoby na kupno Stevena Defour’a – 21 lat, już epizod z opaską kapitańską, fan United i podobno Ferguson uwielbia jego styl gry… Na pewno przydałby się dla umęczonego Scholesa i zagubionego Carricka. No i wpisuje się poniekąd w politykę – można sprzedać za 6 lat z zyskiem. Wygląda więc na to, że United stało się sześcioletnim przystankiem do klubów mających właścicieli, którzy wolą wydawać, niż zarabiać; dla klubów, dla których trofea, kibice, piękna gra – to są najważniejsze korzyści. Sześć lat – na tyle kupujemy piłkarzy? I przede wszystkim nie za drogo. Dzięki temu klub ignoruje takie, sprawdzone już talenty, jak David Villa, czy Higuain. Przez to grają oni, lub zaraz będą grać, dla Chelsea, Citeh, Barcelony czy Realu.
Tanio Kup – Drogo Sprzedaj
Różnie wiodło się United, jeśli chodzi o efektywność transakcji „młodo/tanio kup – drogo sprzedaj”. Oczywiście, na myśl od razu przychodzi Ronaldo, ale to chyba jedyny tak spektakularny biznes zrobiony przez Szkota. Inne zakupione młodo 'złote cielce’ wciąż jeszcze nie udowodniły swojej wartości, a niektóre wręcz, jak Anderson, w desperacji próbują wydostać się z klubu, chociaż na wypożyczenie. W końcu klub musi też wygrywać, żeby marka podbijała cenę. Odrzucona nie tak dawno oferta 8 milionów funtów za Naniego, która przyszła z Juventusu świadczy, że Portugalczyk jeszcze nie zyskał oczekiwanej ceny. Wciąż wychowujemy sobie jeszcze całą zgraję potencjalnych graczy do odsprzedaży – Gabriel Obertan, Mame Biram Diouf i Zoran Tošić (razem kosztujący ok 15 milionów funtów), a także Federico Macheda, czy bracia da Silva (a może nawet Ritchie de Laet) prędzej czy później zamiast zasilać skład, zasilą konto Glazera.
Pospieszne kupno Hernándeza w obawie przed jego występami w reprezentacji narodowej, które mogłyby zwrócić na niego uwagę innych klubów, a przez to podnieść cenę, także wydaje się potwierdzać te przypuszczenia. Ferguson wprost powiedział, że chcieli poczekać ze sprowadzeniem go do Anglii, ale po mistrzostwach mogliby go stracić. Nie kupić drożej – stracić. United za piłkarzy nie płaci, ale pobiera opłaty. Płacąc około 8 milionów funtów i wycieczką do Meksyku (w końcu mamy nowego sponsora – latamy za darmo), Szkot ma nadzieję, że Chicharito będzie miał większy, a przede wszystkim, szybszy wpływ na drużynę, czego nie pokazali Obertan czy Diouf. No i jeszcze jeden subtelny fakt – Meksyk to duże państwo, z dużą liczbą mieszkańców (podobnie, jak Korea), a Meksykanina w United jeszcze nie było. Wypadałoby wspomnieć o Jonnym Evansie, którego prośba o podwyżkę mogłaby spowodować jego odejście z Old Trafford… Mogłaby, ale nie spowoduje, bo w tym roku kończy mu się kontrakt i odszedłby za darmo. Nijak ma się to do obecnej polityki klubu, więc pewnie na rok, dwa możemy być spokojni. Ostatnim przykładem na potwierdzenie tezy o polityce „tanio kup – drogo sprzedaj” jest Karim Benzema. Ferguson jest podobno wielkim fanem talentu Francuza (podobnie, jak ja), ale United odmówiło dołożenia za niego jeszcze 5 milionów euro, i tak Benzema znalazł się w Realu.
Business is Business
Z drugiej strony, trudno się dziwić oficjelom. Przecież każdy wie, a niektórzy broniący właścicieli powtarzają wręcz głośno, że futbol to teraz biznes. Na biznesie trzeba zarabiać, a obecny, zadłużony Manchester United przynosi straty rzędu niemal 50 milionów funtów rocznie (w 2008). Co prawda Red Football Joint Venture Ltd, firma-matka Manchesteru United, podała w tym roku, że w 2009 United udało się wyjść o 6,4 miliona funtów „ponad kreskę”, ale spora w tym zasługa przegonienia na Bernabeu Cristiano Ronaldo za niebagatelną sumę 80 milionów funtów. Prosta matematyka każe nam sądzić, że z roku na rok jest coraz gorzej. Jeśli więc sprzedaż piłkarzy aż tak poprawia sytuację, co mają robić? Dziękujemy i żegnamy Vidića, a wkrótce zapewne kolejnych.
Kto Teraz…?
Relatywnie dobre wyniki United w tym roku to głównie zasługa nadzwyczajnego sezonu, jaki rozgrywa Wayne Rooney. Szczęśliwie dla nas – kibiców, i Fergusona, Wayne dołączył do United przed przyjściem Amerykanów. Wtedy cena nie grała takiej roli, jak talent, przydatność, perspektywy… Aż boję się pomyśleć, czy przypadkiem i na naszego Białego Pelego Glazerowie wyznaczyli już cenę. Tak, tak – wiem, że mówił, że nigdzie się nie rusza, ale czy Cristiano tak nie mówił? Czy zostanie, jak obetną mu płace, albo przestaną płacić zupełnie? Raczej nie, a problemów ze znalezieniem pracodawcy na pewno nie będzie miał. W końcu jest Madryt, a Rooney zdążył już sobie wyrobić markę w United. Przecież gra u nas już… O NIE! TO JUŻ SZEŚĆ LAT!