Codziennie rano część z nas budzi się, nie mogąc się doczekać tego, co przyniesie nadchodzący dzień. Oczywiście, dzięki wcześniej poczynionym planom wiemy – mniej więcej – co ma się wydarzyć, zanim znów położymy się do łóżek. Plany mają jednak to do siebie, że ulegają zmianom. W każdej chwili możemy zrobić coś, co odmieni cały nasz dzień. Nie wszyscy jednak wstają ciekawi tego, co ma nadejść. Niektórym bowiem nadchodzące wydarzenia są po prostu obojętne; innym wydaje się, że wiedzą, co ma nastąpić.
Jeżeli lubisz stan niepewności i chcesz, by każdy nadchodzący dzień był pełen niespodzianek, by zapierały Ci one dech w piersi swoją niesamowitością – przestań czytać w tej chwili. Jeżeli natomiast zżera Cię ciekawość i chcesz już dzisiaj dowiedzieć się, jakie zdumiewające wydarzenia będą miały miejsce na Old Trafford w ciągu najbliższych kilku miesięcy – dowiesz się tego z niniejszego tekstu.
Otóż, o dziwo, czekają nas zmiany. Zwykle dotyczą one tego, co wymaga naprawy, ewentualnie tego, co da się ulepszyć. W naszym przypadku będzie inaczej, ponieważ sir Alex Ferguson chce spędzać więcej czasu z małżonką. Roszada na stanowisku managera – jedyne czego Manchester United z całą pewnością nie potrzebuje.
Sytuacja kadrowa
Zdarza się czasami, że moje zdanie różni się od opinii przyjętej przez większość społeczeństwa, przez co bardzo nie lubię sformułowań wpychających wszystkich ludzi do jednego koszyka. Gdy słyszę, jak ktoś wypowiada się w imieniu „każdego Polaka” albo „wszystkich ludzi, niezależnie od przekonań politycznych / wieku / wyznania, etc.”, kiwam głową z zażenowania. Dlatego też zwykle unikam przyznawania sobie wiedzy absolutnej i raczej nie wypowiadam się w imieniu osób, których nigdy nie spotkałem. Teraz jednak zrobię wyjątek, gdyż twierdzę, że nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że w Manchesterze United nie ma takiej rzeczy, której nie dałoby się poprawić. Gdyby tak było, zdobylibyśmy do tej pory 84 punkty w lidze, gralibyśmy ciągle w Pucharze Anglii, a spora część fanów Barcelony kibicowałaby czerwonym diabłom.
Nie da się jednakże zaprzeczyć potrzebie czekających nas roszad personalnych. Niektórzy gracze nie grają na poziomie mistrzów Anglii, kariera innych zbliża się ku końcowi w związku z nieubłaganym procesem starzenia. Niewątpliwie, przejawy obu tych przypadków da się zaobserwować wśród naszych bramkarzy. Edwin van der Sar ma już swoje lata i organizm powoli odmawia mu posłuszeństwa. Trapiące go od kilku lat kontuzje przybliżają go do zawieszenia butów na kołku. 39-latek właśnie przedłużył kontrakt na kolejny rok, ale całkiem możliwe, że sezon 2010/11 będzie ostatnim, w którym ujrzymy Holendra między słupkami. Z drugiej strony, mamy takich graczy jak Ben Foster, którzy nie spełniają oczekiwań, jakie są przed nimi stawiane. Po początku obecnego sezonu, kiedy to dostawał dużo szans na pokazanie swoich umiejętności, teraz widać, że kredyt zaufania jaki otrzymał od Alexa Fergusona jest już na wyczerpaniu. W konsekwencji, Anglik mógł opuścić Manchester nawet w styczniowym okienku transferowym, jednak pozostanie z nami na co najmniej kolejne pół roku. Jedynym bramkarzem w klubie, z którym możemy wiązać długoterminowe plany jest Tomasz Kuszczak. Niewykluczone tymczasem, że wychowanek Śląska Wrocław nie dotrwa do momentu, w którym mógłby wskoczyć na stałe do bramki czerwonych diabłów i przejdzie wcześniej w poszukiwaniu większej ilości występów do innego klubu. Nie można jednak dopuścić do sytuacji, w której w United zostałby tylko jeden goalkeeper i w perspektywie zbliżającej się emerytury van der Sara odejście któregoś bramkarza z dwójki Foster – Kuszczak zmusi managera do zakupu bramkarza nie od parady.
Manchester United od lat słynie z bardzo dobrej defensywy. Rio Ferdinand z Nemanją Vidicem oraz Patrice Evra nieustannie wymieniani są wśród faworytów do jedenastki sezonu Premier League. Oprócz nich dysponujemy jeszcze przypuszczalnie 4-5 bardzo solidnymi obrońcami oraz Garym Nevillem. Kapitan czerwonych diabłów nie ma stałego miejsca w wyjściowym składzie, a jego występy nie stoją na wysokim poziomie. Jego motoryka pozostawia wiele do życzenia, a jedynym wątpliwym argumentem świadczącym o jego przydatności dla drużyny jest wzbudzanie podobającej się niektórym kibicom, niepotrzebnej agresji (zarówno na, jak i poza boiskiem). Myślę, że bez jakichkolwiek wzmocnień obecny blok defensywny powinien poradzić sobie bez większych problemów przez najbliższych parę sezonów. Oczywiście, pod warunkiem, że ominą nas takie kataklizmy jak ten, z którym mieliśmy do czynienia pod koniec 2009 roku.
Przyłączam się do tych, którzy twierdzą, że w naszym zespole najbardziej brakuje kreatywnego pomocnika. Paul Scholes nie jest w stanie grać na najwyższych obrotach co 3 dni przez 90 minut. Wciąż potrafi zaliczyć bardzo udane zawody, co udowodnił meczem z Arsenalem, ale coraz częściej też przytrafiają mu się występy tragiczne, jak chociażby podczas ligowych spotkań z Tottenhamem czy Fulham. Rudowłosy Anglik nigdy nie był specjalistą w odbiorze piłki, jednak obecnie część fauli jest wyraźnie przejawem frustracji spowodowanej przerostem chęci nad możliwościami. Kolejnym zawodnikiem, który potrafi jednym podaniem otworzyć drogę do bramki jest Ryan Giggs. Udowodnił to w tym sezonie już nie raz. Doskonale radzi sobie z postępującym wiekiem, gdyż skoro nie może rozwinąć już takiej prędkości jak za młodzieńczych lat nauczył się bardzo dobrze rozgrywać piłkę ze środka pola. Nie wiemy jednak, ile będzie nas jeszcze raczył swoją grą, a na horyzoncie nie widać nikogo, kto mógłby przejąć pałeczkę po tych dwóch wychowankach United.
Taki stan rzeczy jest spowodowany tym, że nasi środkowi pomocnicy lepiej radzą sobie w zadaniach defensywnych w związku z czym przez ostatnie lata obowiązek wyprowadzania ataków spoczywał na skrzydłowych. A właściwie na Ronaldo. Teraz jednak ciężar ten spadł na barki Antonio Valencii, Naniego i Ji-Sung Parka. Koreańczyk zawsze ciężko pracuje na boisku i nigdy nie przepuści okazji, żeby uczestniczyć w błyskawicznym kontrataku. Niestety słabiej prezentuje się, jeżeli ma przed sobą dobrze ustawionych obrońców, ale mimo to i tak uważam, że posiadanie zawodnika tego formatu wśród szerokiego składu jest czymś bardzo pożądanym. Valencia niestety kreatywnością też nie grzeszy, a nieustannie prezentując jeden zwód niemalże nigdy nie pokusi się o „ścięcie” do środka boiska i, nie daj bóg, oddanie strzału z dystansu. Zdecydowana większość ataków byłego gracza Wigan ogranicza się do dobiegnięcia jak najbliżej linii końcowej i wrzucenie piłki w pole karne. Problem w tym, że Antonio nie potrafi dobrze dośrodkowywać. Mam wrażenie, że przed 20. kolejką spotkań Premier League Ferguson zdał sobie z tego sprawę i nakazał swojemu podopiecznemu jak najczęściej rozgrywać piłkę prostymi podaniami po ziemi. W tejże właśnie kolejce, podczas potyczki ze swoim dawnym klubem, Ekwadorczyk rozegrał najlepsze zawody w składzie Manchesteru. Podczas tego meczu dwie bramki padły w akcjach, w których zwykłe, „proste”, krótkie podanie w jego wykonaniu było kluczowe, trzecia natomiast po tym jak dośrodkował prosto w obrońcę, który się przewrócił i przepuścił piłkę do Berbatova. W związku z ograniczeniami pozostałych skrzydłowych Nani jako jedyny oferuje cały wachlarz, tak potrzebnych nam możliwości rozegrania ataku. Z różnym skutkiem potrafi zarówno dośrodkować, wbiec w szesnastkę kiwając obrońców, jak i uderzyć z dystansu. Pomimo wahań formy Portugalczyka, jego nieprzewidywalność jest nam na boisku niezmiernie potrzebna.
Dziwną sytuację mamy w napadzie, gdzie od gry Rooney’a bardzo uzależnione są nasze strzeleckie statystyki. Wayne jest bogiem, a czas powinien być liczony od jego przejścia do Manchesteru. Jeżeli kiedykolwiek opuści United, będzie to katastrofa porównywalna do odejścia Henry’ego z Arsenalu czy Makelele z Realu Madryt. Berbatov i Owen dają jedynie alternatywne opcje w ataku, a w przypadku kontuzji naszego najlepszego strzelca niekoniecznie udźwignęliby odpowiedzialność za zdobywanie bramek. Nie twierdzę, że któregoś z nich należy się pozbyć, gdyż nie wiem, czy Manchester jest w stanie ściągnąć kogoś, kto zaprezentowałby się na ich miejscu lepiej. Oczywiście mam w swojej głowie nazwiska zawodników, których chciałbym zobaczyć u boku Wazzy, ale jestem przekonany, że Ferguson najlepiej wie, czy w tej formacji zmiany są rzeczywiście konieczne. Jeśli tak jest, wierze, że Szkot zrobi to, co powinien.
Should I Stay, or Should I Go?
Ferguson podjął już decyzję. Oddał najlepsze lata swojego życia Manchesterowi United, teraz na starość chce spędzać więcej czasu w domu, z rodziną. Nie co dzień jednak z najlepszego klubu na świecie odchodzi najlepszy manager na świecie. Dla wielu z nas to rozstanie będzie wielką tragedią. Kibice jednak dojdą do siebie, o ile klub dalej prezentować się będzie na najwyższym poziomie. Dlatego wszystko musi być skrupulatnie przemyślane. Kiedy ogłosić decyzje sir Alexa? Czy powinien po przejściu na emeryturę publicznie zawierać głos w sprawach dotyczących funkcjonowania klubu? Czy może lepiej byłoby, żeby stał się „szarą eminencją” i wciąż nieoficjalnie brał udział w podejmowaniu decyzji? Kto powinien go zastąpić? Jakie uprawnienia dać nowemu managerowi? Ile odczekać zanim zacznie się od niego oczekiwać wyników? Ile udostępnić mu środków na zakup nowych piłkarzy w pierwszym okienku transferowym? Tutaj nie ma miejsca na pomyłki. Cała ta operacja musi zostać perfekcyjnie przeprowadzona.
W Manchesterze zdają sobie sprawę zarówno z naszych mocnych stron jak i słabości. System dyktatorski, w którym słowo managera jest święte zaprocentował, a skoro działa sprawnie, to nie ma potrzeby go zmieniać. Kluczowy będzie jednak wybór następcy Fergusona, gdyż niewłaściwa osoba mogłaby zrujnować to, co zostało przez te wszystkie lata osiągnięte. I ewidentne jest, że SAF namaści swojego sukcesora.
Nasz następny manager będzie miał te same uprawnienia, które obecnie posiada Szkot. Będzie miał absolutną kontrolę nad taktyką, składem meczowym, jak i nad tym, kto ma, a kto nie ma miejsca w kadrze zespołu. Sir Alex widzi dzisiejsze problemy United, nie chce jednak wydawać dużych pieniędzy na kupno graczy, zostawiając swojemu spadkobiercy wolną rękę do budowy składu czerwonych diabłów na nadchodzące lata. Poza tym zawodników sprowadza się, by spełniali konkretne założenia taktyczne, dlatego jak najwięcej decyzji trzeba pozostawić następnemu managerowi, żeby mógł wszystko poukładać po swojemu i nie musiał w pierwszej kolejności pozbywać się graczy sprowadzonych do klubu przed kilkoma miesiącami.
To jest nic naprawdę, człowieku
Rok temu nie miałem pojęcia, kto powinien przejąć schedę po sir Alexie Fergusonie. Jednym zaledwie felietonem – „Moja wizja United jest lepsza od Twojej” – Tomasz Targowski rozwiał jednak wszystkie moje wątpliwości.
W tym samym czasie SAF poinformował Davida Gilla o decyzji zakończenia przygody z ławką trenerską. Obaj panowie szybko przekonali Glazerów, że zatrudnienie Laurenta Blanca jest jedyną opcją. Gdy nie było już żadnych wątpliwości trener Bordeaux otrzymał propozycję objęcia sterów Manchesteru United. Oferta zakładała zmianę pracodawcy dopiero od sezonu 2010/11, ponieważ Ferguson chciał po raz drugi spróbować wywalczyć czwarte mistrzostwo Anglii z rzędu. Plan zakładał również, że najbliższy rok miał zostać wykorzystany zarówno na konsultacje dotyczące wizji rozwoju klubu, jak i przeprowadzenie ewentualnych transferów. Laurent przystał na te warunki, gdyż samemu chciał obronić wywalczony właśnie tytuł mistrza Francji.
Na samym początku pojawiły się pewne komplikacje, ponieważ Cristiano Ronaldo zdecydował się przejść do Realu Madryt, a to zmusiło sir Alexa do zakupu skrzydłowego. Blanc miał pewien pomysł na rozwiązanie tego problemu, ale zaproponowany przez niego piłkarz był jeszcze młody, a SAF potrzebował kogoś, kto był w stanie od zaraz wskoczyć do pierwszego składu i grać na przyzwoitym poziomie. W związku z brakiem porozumienia w kwestii wykupu Francka Ribery’ego z Bayernu Monachium, wybór padł na Valencie. Laurent Blanc zgodził się na ten transfer po części dlatego, że widział w przyszłości miejsce dla Ekwadorczyka w swojej taktyce, po części ponieważ rozumiał jak konieczny dla Fergusona był to zakup.
Mimo wszystko zeszłego lata do Manchesteru trafił także Gabriel Obertan, który wcześniej nie widział się na Wyspach Brytyjskich. Przekonany przez obu trenerów, że jest dla niego miejsce w Teatrze marzeń zgodził się poświęcić jeden sezon do ogrywania się na angielskich stadionach oraz zaznajomienia z innymi realiami, by za rok być w pełni gotowym do pokazania swoich umiejętności.
Jedyny zakup Manchesteru w zimowym okienku transferowym, czyli podpisanie umowy z Chrisem Smallingiem, było również zainicjowane przez Blanca. Był on bowiem zatroskany wszystkimi kontuzjami, jakie nękały w tym sezonie naszą defensywę. Szczególnie martwiły go przedłużające się problemy zdrowotne Ferdinanda i uważał, że trzeba się lepiej zabezpieczyć na wypadek, gdyby któryś z naszych podstawowych stoperów zakończył swoją karierę w tykocie z diabłem na piersi (np. na rzecz przybrania koszulki Realu Madryt). Niedługo po przedstawieniu swoich obaw Laurent Blanc w porozumieniu z Fergusonem zdecydował się na zakup Smallinga, który jest młodym, dobrze rokującym piłkarzem, który w przyszłości stanowić ma ogniwo obrony nie do przejścia. Sir Alex jednak nie potrzebuje korzystać z jego usług, całkowicie ufając zawodnikom, których ma do swojej dyspozycji – stąd decyzja, by nowy nabytek pozostał w Fulham na następne pół roku, gdyż tam z pewnością dostanie więcej szans na grę.
Gdy po zakończeniu obecnego sezonu Blanc obejmie posadę na ławce trenerskiej Manchesteru jego najważniejszym zadaniem będzie sprowadzenie kreatywnego pomocnika, którego przyjście ma zdjąć presję ze skrzydłowych, a także dać większe pole manewru przy ustalaniu taktyki na mecze. Yoann Gourcuff będzie kupiony zapewne za nie małe pieniądze. Aktualny trener Bordeaux jest fanem talentu 23-latka i, żeby ściągnąć go na stałe z AC Milanu, wyłożył 15 mln. euro. Cena za wykupienie go latem od żyrondystów będzie znacznie wyższa i bardzo prawdopodobne, że kwota odstępnego będzie najwyższą zarówno w historii Manchesteru United, jak i całej angielskiej piłki.
To wszystko zostało już postanowione, wciąż jednak pozostają pewne niejasności. Szczególnie istotne wydają się być decyzje naszych weteranów co do chęci przedłużenia kontraktów i gry pod okiem dawnego znajomego z boiska. Bardziej niż prawdopodobne jest za to, że w dalszej perspektywie Blanc będzie musiał ściągnąć do naszego klubu jakiegoś przyzwoitego bramkarza, a także poukładać grę w ofensywie, możliwe, że kupując napastnika. Wiadomo jednak, że przyjście zarówno Blanca jak i Gourcuffa zmieni obraz gry United. Nie oznacza to jednak, że nadchodzą chude lata. Należę do grona fanów United, którzy żyją krócej niż SAF jest w tym klubie, i jest nam trudno wyobrazić sobie naszych ulubieńców grających pod okiem innego managera. Jednak przez te wszystkie lata zmiany zachodziły nieustannie. Po odpadnięciu z Ligi Mistrzów w fazie grupowej Ferguson zmienił filozofię, decydując się na bardziej pragmatyczne podejście do gry. Przez ostatnie kilka lat w europejskich rozgrywkach (czyt. Lidze Mistrzów) sir Alex grał trzema zawodnikami w środku pomocy, odchodząc stopniowo od ustawienia z czterem pomocnikami i dwójką napastników. Ostatnio w starciach przeciwko trudniejszym przeciwnikom wystawia skład w formacji 4-5-1. Zmiany zachodzące w Manchesterze będą kontynuowane, tak jak wypełnianie gabloty na Old Trafford kolejnymi trofeami. Jedyna różnica, do której musimy się przyzwyczajać jest taka, że przez najbliższych kilkanaście lat zamiast Szkota żującego gumę, na ławce trenerskiej będziemy oglądać Francuza dłubiącego w zębach przerośniętą wykałaczką.