Nie przegap
Strona główna / Fletcher! Fletcher? Fletcher…

Fletcher! Fletcher? Fletcher…

Darren Flercher
20 milionów kilogramów brokułów, 200 milionów rolek papieru toaletowego albo mieszkanie w Manchesterze wynajęte na 15000 lat. Tyle wart na rynku transferowym był w czerwcu tego roku portugalski pędziwiatr z futrem na żelu. Ferguson po raz enty został królem spektakularnych transferów, Glazerowie nakarmili swoją wiecznie głodną kieszeń, Ronaldo spełnił marzenie, a gazety miały o czym pisać. Tylko czerwonym kibicom nieco rogi oklapnęły. Oni chyba wiedzieli, że prócz 117 bramek i 53 asyst do Madrytu odfrunęło coś jeszcze.

Pamiętali ligowych obrońców, którzy gotowi byli demontować mur własnej defensywy by wysłać po 3 cegły w pogoni za Portugalczykiem – wiedzieli, ile przestrzeni dzięki temu zyskiwał pewien Wayne, czy Carlos. Pamiętali żel hasający od jednej strony boiska do drugiej, żel rozgrywający, dośrodkowujący, niekiedy pracujący w obronie, czy naprawiający błędy kolegów. Wiedzieli też, że ich pędziwiatr potrafił w chwilach grozy dać zespołowi rzecz bezcenną – jedną skuteczną akcję. Tak, fanów Manchester United ogarnęła niepewność, oto na ich oczach wydarto serce. Serce może nie tyle zespołu, co przede wszystkim pomocy…

Nasz szkocki menadżer wydawał się szybko zdać sobie sprawę z wagi problemu. Był w kropce. I strasznie się w niej miotał. O transfer równie opłacalny, jak ten z Ronaldo było tego lata ciężko. Ceny w górę skakały szaleńczo, jakby nie mniej zdezorientowane od Fergusona. Co zrobić, gdy na gwałt trzeba nam wystrzałowego ciucha, a nasz portfel przeżywa ascezę? Szkot wiedział. Sięgnął do szafy z nadzieją, że ciuch odkurzony, odświeżony i wyprany da efekt niewiele gorszy od nowego, światowej marki.

Miał tam kilka noszonych na co dzień, ale niespecjalnie dobrze radzących sobie ze wzbudzaniem zachwytu. Starego Giggsa, Scholesa, kontuzjowanego Hargreavesa, młodych Gibsona czy Eikrema, nowych ale tanich i niepewnych – Valencie, Obertana, do tego Naniego z przerostem ego, i chyba skazanych na wieczne niespełnienie Parka oraz Andersona. Jeszcze Carick- pracowity i skuteczny, ale chyba jak wszyscy inni- nie gotów wziąć na barki ciężar sterowania grą, indywidualnego parcia do przodu, by reszta mogła zając się obroną, ściągania na siebie przeciwników i dogrywania ‘piłek-marzenie’ napastnikom, czy niekiedy pomocnikom.

Do tego strzały z dystansu, rzuty wolne, główki. Mówiło się o tym, że United już od paru lat chorują na linię pomocy. A zbudzony Ferguson wyciągając rękę z nocnika chyba dopiero teraz zauważył, że bez pracującego za trzech Ronaldo- ta najważniejsza formacja może stanowić dla zespołu poważny problem. Zdawał sobie przy tym sprawę, że po dwie grające w pomocy legendy nadchodzi nieznające litości łapsko starości. Kogoś więc trzeba było nie tylko obdarzyć zaufaniem na dziś, ale i sprawić, by a) ograł się na tyle, b) by kibice uwierzyli w niego tak bardzo, że za lat kilka stanowić będzie mógł fundament zespołu. Swym wprawnym okiem dostrzegł Ferguson w rogu szatni pewnego Darrena…

Kim był wówczas Darren Fletcher?

Przez 9 lat w zespole, zaliczył 215 występów (z czego ogromną część z ławki) strzelając przy tym 13 bramek a 2 sezony wcześniej notując ledwie 5 występów od pierwszych minut w ligowym składzie. Przez kibiców odbierany z lekkim dystansem, przez Europę nijak, a przez Fergusona… no właśnie. Wiecznie zachwalany za pracę na treningach, w nieskończoność oklejany komentarzem ‘jest młody, rozwija się’, ostatnio nawet jego absencja w finale LM stała się w Fergusonowych oczach ‘drastycznym osłabieniem zespołu’. Fletcher, jak niewielu znał smak nieustannego, menadżerskiego słodzenia. Ale przy tym również, jak niewielu żył w nierozerwalnej przyjaźni w pewną drewnianą ławeczką usytuowaną przy linii boiska stadionu Old Trafford.

Swego czasu blisko był jednak oddania tej wartościowej przyjaźni w zamian za pierwsze miejsce w jakimkolwiek, średnim choćby europejskim zespole. Jednakowoż ku fletcherowemu rozczarowaniu oferty przychodziły z częstotliwością sukcesów polskich zespołów na europejskiej arenie. I z równą jakością. Zdawszy sobie sprawę, że odejście z Old Trafford byłoby dlań spadkiem po równi pochyłej na piłkarskie dno- postanowił zostać. Opłaciło się.

Buszując na midfieldowym bezrybiu trafił Sir Alex Ferguson na Darrena Fletchera.

‘Młody rozwijający się (26lat!) talent’ dostał w pakiecie wszystko. Pierwszy skład. Menadżerską gloryfikację a z nią także kibicowskie zaufanie. Skromna zapchajdziura z przed kilku lat zaczęła się zdobywać na komentarze zaskakującego typu: ‘Musiałem zachować spokój i obiecać, że doprowadzę Manchester United do kolejnego finału Ligi Mistrzów’, czy ‘Dopadnę was i zobaczę, jak zareagujecie. Nawet jak nie będziecie mieć piłki będę dobierał wam się do skóry. Wtedy spytam: podoba wam się to? Lubicie byś skopani?’ (słowa kierowane m.in. do Lamparda i Gerrarda). Można powiedzieć- pewność siebie, można też powiedzieć – arogancja.

Jedno jest pewne – każda matka chciałaby by jej dziecko rosło równie szybko jak ego Darrena Fletchera. Wielkie ego, nos niestety coraz wyżej zadarty. Chciałoby się rzec, że wraz z głową tkwi już w obłokach. Może warto by się jednak schylić Darren? United z ogromnym trudem rozgrywa mecze naprawdę ważne, defensywa pracuje dalece od zeszło sezonowego ideału a atak chyba znów będzie skazany na ustrzelenie nieprzyjemnie małej liczby bramek w sezonie. Istotna w tym wszystkim wydaje się rola pomocy, dotąd wspierającej pozostałe formacje.

Dziś kierowana przede wszystkim przez coraz już starszego niestety Giggsa i często osamotnionego Velencię. United potrzebuje środkowego, którego stać na pomysłową piłkę, który świetnie czyta grę, który nie ogranicza gry w defensywie do ‘skopywania’ przeciwników. Środkowego szybkiego, inteligentnego, niekiedy bramkostrzelnego. Na końcu – dumnego i pewnego siebie.

Wierzę jednak, że prócz rzemieślniczego warsztatu tkwi we Fletcherze przez 9 lat niedoceniany potencjał. Liczę na to, że w przyszłorocznym rankingu 100 najlepszych europejskich zawodników wreszcie się znajdzie, że jak o Vidica, czy Evansa – będzie o niego pytała Barcelona. Jednak w pierwszej kolejności – wierzę, że zdobędzie się na efektywną pracę. Z pochyloną głową – wówczas może, póki nie jest za późno – wyleje się nadmiar wody sodowej.

Przewiń na górę strony