Nie przegap
Strona główna / Manchester United / O polocie, a w zasadzie jego braku

O polocie, a w zasadzie jego braku

O polocie, a w zasadzie jego braku
W ramach mojego debiutu felietonistycznego na tej stronie pragnę podzielić się na początek moimi przemyśleniami na temat obecnego stylu i jakości gry, preferowanej przez Manchester United. Oczywiście gdyby styl ten był równie porywający, co skuteczny, wówczas z pewnością wolałbym rozpływać się w pochwałach nad grą poszczególnych zawodników. Niestety tak nie jest i każdy kibic – potrafiący względnie wyzbyć się chwilowo swoich sympatii i antypatii wobec poszczególnych zawodników – powinien to dostrzegać.

» Chcesz opublikować swój tekst na Redlogu? Wyślij go nam!

Każdy z nas zapewne ma wciąż w pamięci porywające mecze, jakimi raczył nasz klub w pamiętnym sezonie 2007/2008. Graliśmy wówczas futbol i piękny dla oka, i skuteczny. Wydawać by się mogło, że United posiadało drużynę niemal kompletną. Ferguson jednak powielił swój błąd, jaki uczynił po sezonie 1998/1999. Wówczas – tkwiąc w przeświadczeniu, że ma drużynę kompletną i fantastyczną – nie dokonał w letnim okienku transferowym żadnego zakupu, który mógłby wnieść do drużyny nową jakość, nowy element zaskoczenia (do tego następca Schmeichela – M. Bosnich – okazał się całkowitym niewypałem). Jak to się skończyło, wszyscy pamiętamy. Na powtórny triumf w LM przyszło czekać niemal 10 lat, bo – jak powszechnie wiadomo – konkurencja nie śpi.

Moje krótkie przypomnienie wydarzeń sprzed 10 lat nie jest tutaj bynajmniej przypadkowe. Niestety, wiele błędów, jakie wówczas Ferguson popełnił, popełnia i teraz. U Fergusona wciąż można zaobserwować jedną wadę – jest przeświadczony o własnej nieomylności. Często miliony kibiców zauważają to, czego on zazwyczaj dostrzegać nie chce (choćby niedanie szansy takiemu G. Rossiemu i notoryczne stawianie na zawodników, którzy nic nie wnoszą do gry). Nasuwa mi się jeszcze mała dygresja: G. Neville, który przez lata uważany był za najsłabsze ogniwo w Manchesterze, leczył kontuzję przez cały sezon, w którym zwyciężyliśmy w LM, a także nie grał, gdy doszliśmy ponownie do finału w Rzymie.

Właśnie to przeświadczenie być może było powodem przespania dwóch ostatnich letnich okienek transferowych. Największy żal można mieć to okresu po zwycięstwie w LM. Aby utrzymać się na szczycie, wystarczyło wprowadzić kilka drobnych korekt, kupić dwóch pasujących do koncepcji zawodników i… można dalej rozkoszować się świetną grą United. Gołym okiem widać było, że w drużynie brakowało egzekutora, dlatego też zakup Berbatowa (pomijając, że obecnie prezentuje się on dobrze) nie był do końca zrozumiały. Skończyło się to tym, że w drużynie było trzech świetnych zawodników o podobnym sposobie gry (Tevez, Rooney, Berbatow), a rolę egzekutora pełnić musiał bardzo ofensywnie usposobiony skrzydłowy.

Nadszedł nowy sezon, nowe oczekiwania i niestety… nowe rozczarowania. Rozczarowania, które nie dotyczą może skuteczności w kompletowaniu punktów przez drużynę (aczkolwiek pięć punktów straty do Chelsea może niepokoić), lecz stylu, w jakim drużyna prezentuje się w większości meczów. Oczywiście, Ferguson nigdy nie przyzna się do błędu, skoro raz powiedział, że „ma skład, jaki sobie życzył” – zawsze będzie bronił swojego zdania. Podczas gdy każdy niemal kibic MU widzi, że drużyna gra brzydko, schematycznie, topornie, Ferguson cieszy się z wymęczonych zwycięstw i (tak to wygląda) liczy, że szczęście będzie się do niego uśmiechało w każdej kolejce. Niestety, szczęście nie może zawsze dopisywać…

Szczęściu można jednak dopomóc, ale tylko wtedy, gdy ma się ku temu (w sensie stricte piłkarskim) odpowiednich zawodników. Piłkarzy według mnie podzielić można na cztery grupy: 1. artystów (Ronaldo, Messi, Iniesta, Fabregas itd.), 2. rzemieślników (np. O`Shea), 3. artystów, którzy myślą, że są rzemieślnikami (przykładem choćby Essien, Evra), 4. rzemieślników, którzy myślą, że są artystami (nie szukając daleko – Nani).

Każda wybitna drużyna musi posiadać w swoich szeregach choćby 1-go,2-óch a nawet 3-ech piłkarskich artystów. To oni wnoszą w grę drużyny ten magiczny pierwiastek, tę nietuzinkowość, ten element zaskoczenia. Dzięki nim gra danej drużyny jest nieszablonowa, nieschematyczna, a co za tym idzie – piękna. Piękno gry polega na jej nieprzewidywalności. I tego właśnie obecnie BRAKUJE w Manchesterze United. Nie ma piłkarskich artystów (takim był Ronaldo, dawny Giggs, nawet Scholes sprzed kilku lat), którzy swoją kreatywnością potrafią rozmontować każdą defensywę przeciwnika. Berbatow i Rooney to jedyni zawodnicy, którzy czasem potrafią zaprezentować odrobinę swego geniuszu. Ale robią to zbyt rzadko… Dlatego gra Manchesteru wygląda tak, jak wygląda: liczy się przede wszystkim dyscyplina taktyczna (która bądź co bądź jest kluczowa), ale na najlepsze drużyny, które również są zdyscyplinowane taktycznie, to już nie wystarcza.

Mała, jak na czołową drużynę w lidze, liczba strzelonych bramek jest niezbitym dowodem na to, że brakuje u nas nieszablonowych, kreatywnych pomocników – właśnie tych piłkarskich artystów. Flecher jest póki co typowym rzemieślnikiem, aczkolwiek jeśli dalej będzie robił takie postępy, może w swym rzemiośle zbliżyć się do artyzmu. Można go więc przypisać do kategorii „materiał na artystę, który myśli, że jest rzemieślnikiem”. Scholes z kolei to rzemieślnik, który obecnie tylko czasami potrafi nas czymś zaskoczyć. Carrick – kolejny rzemieślnik. Anderson to taki bardziej nieszablonowy Carrick.

Giggs za to jako środkowy pomocnik, prezentuje klasę samą w sobie. Może dziwić pomysł Fergusona dotyczący ustawiania Walijczyka na skrzydle, ponieważ braki fizyczne są aż za bardzo widoczne, ale na szczęście boiskowej inteligencji nie traci się z wiekiem. Nani – jeździec bez głowy, który nie potrafi ustabilizować formy. W oczy najbardziej rzuca się to, że nie myśli na boisku, co w tym aspekcie stanowi przeciwieństwo Giggsa. Valencia jest schematycznym (jednonożny!) rzemieślnikiem. Obertan wciąż pozostaje wielką niewiadomą, aczkolwiek z jego dotychczasowych występów można wywnioskować, że potrafi podejmować bardzo słuszne decyzje na boisku. A dalej: Park – rzemieślnik, Tosic – znak zapytania, Hargreaves – zdrowy Owen to genialny Owen.

Tak wygląda przegląd kadry pomocników, co może być i zapewne jest kwestią dosyć smutną. W końcu od nich przede wszystkim zależy skuteczność zespołu, bo to oni kreują zazwyczaj sytuacje dla napastników w Manchesterze United. Jednak jedna rzecz daje mi sporo do myślenia, mianowicie: najlepszą piłkę gramy wówczas, gdy musimy gonić wynik – było to widoczne szczególnie w meczu z Tottenhamem, który był moim zdaniem naszym najlepszym w sezonie, a także nawet w ostatnich 30 minutach meczu z CSKA. Czy przypadkiem w momencie straty bramki, w momencie gdy musimy gonić wynik, obrana, przedmeczowa taktyka Fergusona nie bierze w łeb? Bo właśnie wtedy, gdy nie możemy grać „swojej” piłki, gramy najładniej i często najskuteczniej…

Autor: Tasma1985

Przewiń na górę strony