Nieodłączną częścią współczesnego futbolu stała się, toczona od gabinetów FIFA po domowe pielesze, dyskusja nad wprowadzeniem do piłki nożnej odtwarzania powtórek akcji. Novum takowe ma, w opinii wielu fachowców i fanów, stać się panaceum na wszystkie trawiące tę dyscyplinę problemy. O piewcę zalet takiego rozwiązania naprawdę nietrudno, zwłaszcza ostatnimi czasy, kiedy to polemikę rozpalają sytuacje, jak ta z panem Tomem Ovrebo, czy też „nurkującym” Eduardo. „Gdyby arbiter mógł zerknąć w monitor, z pewnością dostrzegłby w nim całą prawdę i nie podjął tej tragicznej w skutkach decyzji” – to tylko jeden(i to bardzo ugrzeczniony) cytat wyjęty z ust kibica, którego ukochaną drużynę skrzywdził ten…i tu padają rozmaite epitety.
Niniejszym tekstem chciałbym Was zachęcić do zastanowienia się nad zasadnością takiego rozwiązania. Chcę abyście rozważyli, czy rzeczywiście futbol, które nie posiłkuje się zapisem video nie ma dziś sensu, a odwlekanie wprowadzenia tego rozwiązania przynosi tej grze jedynie straty. Ja jestem na nie! Tak, dobrze czytacie, nie chcę, aby to się kiedykolwiek stało, bo – w moim odczuciu – będzie to kres najpiękniejszego sportu w dziejach. Zanim napiszecie, że postradałem rozum i powinienem poddać się leczeniu w odpowiedniej placówce, przeczytajcie, co skłania mnie ku takiemu zdaniu.
Wiedzcie, że i mi nie jest w smak oglądać sytuacje, gdy piękno futbolu jest zabijane w wyniku decyzji jednego człowieka z gwizdkiem. Ktoś kiedyś powiedział, że sędzia piłkarski to jedyny trybunał, od decyzji którego nie ma odwołania, bo nic nie zmieni wyniku spotkania. W pełni się z tym zdaniem zgadzam. Na arbitrze ciąży niebagatelna odpowiedzialność, musi on być nieustannie skupionym, bo moment nieuwagi może sprawić, że zepsuje widowisko, wypaczy wynik, na który wielu zawodników pracowało latami. Zwróćcie jednak uwagę na prostą zależność – im wyższy poziom spotkania, tym lepszy arbiter jest wyznaczany do jego obsługi; im lepsi zawodnicy na boisku, tym twarz pana z gwizdkiem bardziej znajoma. Oczywiście odrzucam wszelkie teorie spiskowe i świadome wypaczanie wyników spotkań najlepszych lig europejskich, poczytując je za szukanie sensacji i próbę usprawiedliwienia porażki za wszelką cenę.
Sędziowie są dobierani przez specjalne komisje i starannie wyselekcjonowani spośród arbitrów biegającym po boiskach całego świata. Niejednokrotnie są to ludzie o bardzo dobrym wykształceniu, piastujący wysokie stanowiska, wykonujący zawody zaufania publicznego. Wielu z nich para się sędziowaniem wiele lat, przechodzi rozmaite kursy, stale podnosi swoje umiejętności, by do minimum ograniczyć ryzyko popełnienia błędu. Takowe się jednak zdarzają! Piłkarze też ćwiczą latami, kopiąc piłkę po kilka, kilkanaście godzin na dobę, by w finale Mistrzostw Świata nie trafić w bramkę z 11 metrów. Błąd, nieodłączna cecha nas, ludzi, która sprawia, że futbol jest jeszcze bardziej emocjonujący, ponieważ niczego nie można być absolutnie pewnym.
W tym momencie z pewnością wielu z Was zawoła: „No przecież właśnie o to nam idzie, by wprowadzić zapis video i dać sędziemu szansę zobaczenia, że się myli!”. Czy jednak obejrzenie powtórki pozwoli rozstrzygnąć wszystkie sytuacje? Nie wydaje mi się. Powiem więcej – to czysta utopia. Zgoda, jeśli chodzi o możliwość stwierdzenia czy piłka przekroczyła linię bramkową, czy dany zawodnik był na pozycji spalonej, to czujniki laserowe i inne cuda techniki mogą okazać się pomocne i udzielić jasnej odpowiedzi. Ale co w przypadku, gdy takowej postawić się nie da, ponieważ dana decyzja będzie kwestią interpretacji?
Co da sędziemu, czy nawet kworum 5, 7 arbitrów trzykrotne obejrzenie powtórki, skoro nadal będą uważali, że ich decyzja jest – o zgrozo dla nas, fanów drużyny X – słuszna? Da najwyżej tyle, że zamiast do jednego, będziemy mieć zastrzeżenia i pretensje (czy też pałać żądzą mordu) do większej ilości sędziów, bo przecież: „Ten nic nie warty i rozumu pozbawiony sędzia od puszczania powtórek, pokazał głównemu nie takie ujęcie, jakie byłoby najlepsze”.
Pozostaje jeszcze kwestia techniczna. Załóżmy, że – oby nigdy się to nie ziściło – zapis video został wprowadzony. Jak wygląda samo jego stosowanie podczas spotkania? Kiedy sędzia ma nakazać pokazanie mu wątpliwej sytuacji? A może to drużyna ma zażądać, by arbiter ratunku dla swego stanowiska szukał na ekranie? O ile takich powtórek dana drużyna mogłaby poprosić? 2, 3, a może 7 w meczu?
Jeśli decyzję, czy zerknąć na powtórkę zostawimy sędziemu to nic się nie zmieni, bo nadal będą sytuację, w których będziemy zdania, że arbiter nas okradł, ponieważ obejrzał powtórkę nie tej akcji, którą powinien wziąć pod lupę. Dobrze, zatem zróbmy tak, by to zainteresowana ekipa decydowała, która akcję rozjemca winien zobaczyć dokładnie. Chyba wszyscy zgodzicie się, że musiałby zostać wprowadzony jakiś limit przyznający zespołowi prawo do określonej liczby zapisów w meczu, bo ich nieograniczona liczba uczyniłaby z nich instrument pozwalający przeciągać mecz w nieskończoność.
A zatem, drużyna dostaje 3 powtórki na mecz. Co z sytuacją, gdy wykorzysta już wszystkie z nich, a wtedy – w 92. minucie gry – straci bramkę, którą przeciwnik strzelił będąc na pozycji spalonej?! Wracamy do punktu wyjścia, prawda? W podanym przeze mnie powyżej przykładzie mogłaby mieć miejsce jeszcze jedna sytuacja. Mianowicie, drużyna, która bramkę strzeliła, tuż po rozpoczęciu gry przez ‘naszych’ od środka boiska… żąda powtórki, a sędzia musi ją obejrzeć, bo przecież każdemu przysługują 3, a oni wykorzystali tylko dwie. No i ‘nasi’ są skutecznie pozbawieni ostatnich szans na powrót do gry, bo przecież sędzia nie może odmówić, bo byłby posądzony o niesprawiedliwe traktowanie jednej z ekip. Takie zachowanie wydaje się Wam nieprawdopodobne? Proponuję wyobrazić sobie pana Jose Mourinho z takim narzędziem w dłoni. Myślicie, że nie zrobiłby czegoś podobnego?
Jest jeszcze jedna kwestia, którą pragnąłbym poruszyć. Odnosi się ona do wszechobecnego w piłce nożnej marketingu, w postaci wszelkiej maści reklam itp. Opiszę taką hipotetyczną sytuację: Mamy finał Ligi Mistrzów (oczywiście gra w nim Arsenal!). Jest 89. minuta, Kanonierzy prowadzą jedną bramką, a my, fani siedzimy fotelach, czekając na ostatni gwizdek i eksplozję radości. W tym momencie ma miejsce starcie w polu karnym, przeciwnicy żądają powtórki, a my… mamy szybką przerwę na reklamę auta, piwa, ubezpieczeń! Niemożliwe? Miejcie na uwadze, że UEFA chce wydłużyć przerwy w meczach Champions League do 20 minut, by sprzedawać więcej reklam.
Podsumowując, stoję murem za – trzymającym pieczę nad zasadami gry w moją ukochaną piłkę nożną – International Football Association Board. Mam nadzieję, że jej członkowie nigdy nie przychylą się do takiego rozwiązania, bo futbol zostanie nim odarty z elementu ludzkiego, co pozbawi go wielkich pokładów emocji. Odtwarzanie zapisu video sprawdziło się na polu wielu sportów, ale te gry mają inną specyfikę, inne zasady, inną historię, a piłka nożna jest wyjątkowa, jest jedyna w swoim rodzaju. Przecież tak ja, jak i Wy pokochaliśmy piłkę, w której nie ma żadnych chipów i powtórek. Oglądaliśmy wiele wspaniałych widowisk, przeżywaliśmy piękne chwile i brak sędziego patrzącego w ekran nam w tym nie przeszkadzał. Niech tak pozostanie, niech futbol pozostanie najpiękniejszym sportem w dziejach, nie krzywdźmy dyscypliny za sporadyczne pomyłki jednostek.
PS. Inspiracją dla tego tekstu była lektura przemyśleń jednego z użytkowników strony Kanonierzy.com, które to niedawno ukazały się na łamach rzeczonej witryny. Pisał on o tym, że sędziowie w Premier League sprzyjają niektórym z ekip, a w ostatnich derbach Manchesteru arbiter niesłusznie zwlekał z odgwizdaniem końca spotkania. Dlatego też niniejszym chciałbym odpowiedzieć na jedną z podniesionych przez niego i wielu komentujących kwestii. Mam na myśli tę, która mówi o istnieniu „lobby promanchesterowskiego”. Większość stwierdzeń o spisku sędziów podnoszę w powyższym tekście, kwitując je krótko – nie ma żadnego spisku, to tylko ludzkie błędy – ale krótko chciałbym się odnieść do sprawy tych „bez powodu, od siebie dołożonych przez sędziego 60 sekund”.
Tegoroczne derby Manchesteru rozegrane na Old Trafford były wybornym widowiskiem i doszukiwanie się w ich przebiegu czegokolwiek poza grą i rywalizacją jest wręcz niestosowne. Ograniczę się do rzeczowego opisu sytuacji z końcówki tego meczu: W 89. minucie sędzia techniczny pokazał, że doliczono 4 minuty – było 3-2 dla United, a zatem każda minuta była na wagę złota dla City. W 91. minucie trafił Bellamy, The Citizens długo się cieszyli, a chwilę po wznowieniu Alex Ferguson wprowadził na boisko Carricka. Czyż bramka i zmiana nie usprawiedliwiają dodania do czasu gry 60 sekund? Proszę, nie doszukujmy się wszędzie ludzi, którzy za wszelką cenę pragną pomóc naszym rywalom.
Autor: Krzysztof Mierkiewicz
Kilka słów od autora: Obecnie pisuję dla strony Kanonierzy.com, na którą Was serdecznie zapraszam. Być może niektórzy z Was pamiętają – często niepokorne i nieco uszczypliwe – komentarze niejakiego ‘AFC’, które to pojawiały czasem pojawiały się tutaj. To moja skromna osoba kryła się za tym nickiem. Cieszę się, że mój tekst zagościł na Redlog.pl, stronie, którą odwiedzam z radością i często stawiam za wzór. Stronie, na której spotkałem wielu życzliwych i kulturalnych adwersarzy.
Wybaczcie tę drobną prywatę: Chciałem pozdrowić Waszą stałą Czytelniczkę, Tę, która zwróciła moją uwagę na Redloga, Najpiękniejszą fankę „Rooneyka” i spółki – Moją Ukochaną Minię :*