Nie przegap
Strona główna / Środkiem, mości panowie! Ale jakim?

Środkiem, mości panowie! Ale jakim?

Michael Carrick
Barcelona ma Xaviego, Liverpool Gerrarda, Chelsea Lamparda, Real Alonso i tak dalej. Manchester United w opinii wielu fachowców posiada dość przeciętnych, jak na tak wielki klub, środkowych pomocników wśród których razi brak rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia. Są ofensywnie usposobieni Scholes z Giggsem oraz ekipa mająca większe inklinacje do gry defensywnej – Hargreaves, Carrick, Fletcher czy Anderson. Oprócz kontuzjowanego Owena wszyscy aż palą się do gry. A że Ferguson środkowych pomocników wystawia zazwyczaj dwóch, to reszta musi się obejść smakiem i siedzieć na ławce rezerwowych bądź trybunach. Pytanie brzmi – jakie centrum pola w tym momencie jest dla nas najlepsze?

»Podyskutuj na forum: Kadra

Manchester United 2–2 Chelsea: Fletcher, Carrick.
Manchester United 1–0 Birmingham: Fletcher, Scholes.
Burnley 1–0 Manchester United: Carrick, Giggs.
Wigan 0–5 Manchester United: Fletcher, Scholes.
Manchester United 2-1 Arsenal: Fletcher, Carrick.

Czerwone Diabły rozegrały w tym sezonie 5 spotkań inkasując w nich 9 punktów. Porażki z Burnley w 2. kolejce Premiership i z Chelsea w rzutach karnych podczas meczu o Tarczę Wspólnoty zostały naznaczone nie tylko kubłami pomyj wylanymi na podopiecznych Fergusona, ale też wieloma zmianami personalnymi na mecz kolejny. Były to raczej dobre decyzje, no ale środek pola powinien być w miarę stabilny – tak nie jest.

Przy pomocy wyżej wymienionych statystyk, można zauważyć, iż mistrz Anglii schodził z boiska pokonany wtedy, gdy od pierwszej minuty był na nim Michael Carrick. Anglik od początku sezonu spisuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań, nie rozgrywa, nie podaje, nie strzela tak jak byśmy sobie tego życzyli. Ryan Giggs z reguły nie zawodzi, ale musi mieć określone zadania taktyczne. W batalii z Arsenalem został ustawiony… nigdzie, co poskutkowało jego wybitnie słabą postawą, zwłaszcza w 1. połowie. Zawieszony między pomocą a atakiem Walijczyk nie potrafił znaleźć sobie miejsca na boisku i większość akcji zwyczajnie partaczył.

Kolejny weteran, Paul Scholes, jest w naprawdę ciekawej formie. Podobać mógł się zwłaszcza jego występ przeciwko Wigan, gdzie Rudy rozgrywał z wielką fantazją i polotem – przykładem niech będzie asysta przy trafieniu Dimitara Berbatowa. Młodszy od Paula o dobre kilkanaście lat Anderson, póki co, jest pomijany przez sir Alexa przy dobieraniu pierwszej jedenastki. W lidze zagrał tylko w jednym meczu – z Burnley, na pozycji… lewoskrzydłowego. Niedawno jednak wystąpił w meczu rezerw i nawet strzelił gola. Ponoć uczestniczył w tym spotkaniu na własne życzenie, by pokazać szkockiemu bossowi, że nie odpuszcza walki o miejsce w składzie.

Takich problemów nie ma rodak Fergusona – Darren Fletcher. Niegdyś uznawany za niezbyt potrzebny detal, zapchajdziurę, dzisiaj jest naszym najlepszym środkowym pomocnikiem z równomierną pasją angażującym się w akcje ofensywne jak i rozbijanie ataków rywala. Zwłaszcza w tym drugim elemencie piłkarskiego rzemiosła jest niezastąpiony – niezwykle waleczny, silny, obdarzony żelaznymi wręcz płucami. Trudno wyobrazić sobie bez niego naszą drużynę. Gdy nie ma Fletchera – nie ma u nas środka pola.

Mamy zatem kilku kandydatów do nalotu na White Hart Lane i, bagatela, dwa miejsca w klasie biznes. Oczywiście, nie można wykluczyć, że Ferguson rzuci w bój trzech centrycznie ustawionych pomocników każąc grać swoim podopiecznym formacją 4-3-3 lub 4-5-1. Ten pomysł jednak średnio mi się podoba, zważywszy na to, iż najciekawsze akcje przeprowadzamy wówczas, gdy mamy do dyspozycji dwóch środkowych napastników i dwóch skrzydłowych oraz… no tak, bohaterów tego artykułu.

Ciężko przewidzieć to, co dzieje się w głowie sir Alexa. Ale można podumać nad ewentualnymi propozycjami ustawienia centralnej części drużyny podczas sobotniej walki z Tottenhamem, która do łatwych należeć na pewno nie będzie. Wariantów jest całkiem sporo, trzeba wybrać ten najlepszy…

Defensywny – Darren Fletcher i Michael Carrick

Szkocko-angielski duet na pewno nie powala na kolana jeśli chodzi o możliwość przeprowadzania akcji ofensywnych. Nie dość, że Fletcher rzadko angażuje się w typowe szturmowanie bramki rywala, to jeszcze Carrick od dawna prezentuje się poprawnie tylko w obronie. To trochę mało, by rozmontować, nawet osłabioną, defensywę Kogutów. Z drugiej jednak strony, Tottenham potrafi przeprowadzać bardzo szybkie kontry w których obecność dwóch zorientowanych głównie na defensywę pomocników mogłaby się Diabłom przydać.

Ofensywny – Ryan Giggs i Paul Scholes

Dwójka weteranów raczej nie rzuca na kolana, gdy gra obok siebie. Mimo to, obaj są jednymi z najlepiej wyszkolonych technicznie zawodników jakich Ferguson miał przyjemność prowadzić. Walijczyk nadal dysponuje znakomitym dryblingiem a Anglik posyła precyzyjne krosy tak na bliskie jak i dalekie dystanse. To mieszanka wybuchowa, gdyż w połączeniu z Valencią, Nanim, Berbatowem i Rooneyem ta para może rozmontować nawet najlepszą obronę. Ale tak Giggsy jak i Paul nie grzeszą już ani szybkością ani umiejętnością gry w obronie (zwłaszcza choleryczny Scholes!), przez co Manchester mógłby się narażać na zabójcze kontry.

Zaskakujący – Paul Scholes i Anderson

Ci dwaj panowie powinni pełnić w United podobne role. Brazylijczyk został sprowadzony, by zastąpić Anglika, miał być bowiem ofensywnym środkowym pomocnikiem, nie angażującym się zanadto w destrukcję. Okazało się, iż Anderson w Anglii radzi sobie całkiem nieźle (ale inaczej niż to sobie wyobrażaliśmy) i nieobca jest mu walka bark w bark z takimi tuzami jak Fabregas czy Gerrard. Niestety, pomimo ponad 70. oficjalnych występów w koszulce z diabłem na piersi, Anderson nie zdobył gola. Udało mu się trafić za to w towarzyskim turnieju Audi Cup i we wspomnianym już meczu rezerw. Oczekiwaliśmy od niego czegoś zdecydowanie innego. Niemniej jednak, Predator lubuje się w perfekcyjnym zabezpieczaniu tyłów, zwłaszcza w meczach o wielką stawkę. Razem ze świetnie rozgrywającym Scholesem mógłby tworzyć prawdziwy dynamit w środku pola. Niestety, obaj dżentelmeni raczej średnio się ze sobą na boisku dogadują, przez co ich wspólna gra nie przynosi zbytnich korzyści.

Optymalny – Darren Fletcher i Paul Scholes

Żelazne płuca + doświadczenie i klasa sama w sobie. Szkot gra najlepiej w karierze (swoją drogą, niesamowite, że aż tak się rozwinął) a Paul to członek starej gwardii, który jednym, mierzonym podaniem potrafi rozerwać na strzępy defensywę rywali. Obaj uzupełniają się perfekcyjnie, o czym świadczyło chociażby starcie z Wigan Athletic, gdzie obaj znajdowali sobie miejsce do gry, obaj robili wszystko co potrafią najlepiej. Wielkim błędem Fergusona było posadzenie Scholesa na ławce w meczu z Arsenalem kosztem dużo słabszego ostatnio Carricka.

Wspominałem tutaj głównie o sobotnim meczu z Tottenhamem. Jednak nie tylko przeciwko Kogutom najchętniej oglądałbym szkocko-angielską parę. Niedługo czeka nas także derbowe starcie z City. I jeśli nic się nie zmieni (czyt. Carrick i Anderson w końcu nie zaczną grać tak, jak od nich oczekujemy) to właśnie Fletcher ze Scholesem winni wyjść na murawę Old Trafford od pierwszych minut. Dlaczego? Bo sobie na to po prostu zasłużyli.

Przewiń na górę strony