Myślę, że po meczu ze Słowenią każdy z nas czuje się zażenowany na swój własny, niepowtarzalny sposób. Wiem, że każdy ma w głowie sporo myśli, prawdopodobnie w większości jeszcze niepoukładanych, które mimo zażenowania wciąż próbują rozwikłać zagadkę, czemu ten mecz – nie oszukujmy się – przekreślił szanse awansu do afrykańskich mistrzostw świata? Z Irlandią Północną ostatnie 30 minut było fantastyczne. 30 minut!
»Podyskutuj na forum: Reprezentacja Polski
Rozgoryczenie nie jest z pewności dobrym głosem przy pisaniu jakiegokolwiek komentarza, tym bardziej po blamażu, na którego opisanie trudno znaleźć słowa. To, co było na boisku, (niestety) widzieliśmy wszyscy. Brak ładu i składu, brak pomysłu, a do tego nikomu nie chciało się chyba grać „na aferę”. Tym razem nie stawiamy pytania: co dalej? Bo dalej na razie nie ma nic. Nasi piłkarze będą mogli odpocząć po wyczerpujących eliminacjach, w których odnieśli kilka znakomitych zwycięstw na wybitnie trudnych terenach. I po niedawnych kapitalnych 30 minutach z Irlandią Północną.
Odrzucając jednak ironię, rozśmieszyć mogły wypowiedzi trenera Engela, który nie zgodził się z tym, że dziś Polacy zagrali blamaż i że w drużynie nie ma potencjału. Ten mecz wraz z ubiegłym pokazały w pełni, na co obecnie stać Polską kadrę. Nie ma co wspominać Euro, na którym również nie błyszczeliśmy, a za sam awans nikt nas do elity najlepszych drużyn na świecie nie wpuści. Czas, wreszcie nadszedł czas zamknąć niektóre rozdziały z wielkiej przeszłości polskiej kadry. I ten jeden rozdział właśnie dziś został zamknięty. Zakończyli go piłkarze bez formy. Zawodnicy, którzy nie wykazali choćby najmniejszego zaplecza kondycyjnego, technicznego czy taktycznego, bo i na boisku przyda się ruszyć głową. I, co najbardziej zatrważające, była to przecież elita piłkarzy legitymujących się polskim paszportem.
Czy jest potencjał? Również trener Beenhakker po meczu ze Słowenią mówił, że wszyscy wiemy, że ci piłkarze potrafią grać lepiej. Ci piłkarze. A reszta? Potencjał powinien drzemać w tych, którzy jeszcze powołania nie dostali oraz tych, którzy mogliby chociaż rywalizować o miejsca w składzie. W tej kadrze takiej rywalizacji zabrakło. Polska piłka – mówiąc kolokwialnie – leży i kwiczy od dłuższego czasu, bo kiedy ostatnim razem polska kadra lub polski klub wywalczył coś na arenie międzynarodowej? Pytanie nasuwa się samo: skąd brać dobrych piłkarzy, skoro zwyczajnie ich nie posiadamy?
Zobowiązany do udzielenia odpowiedzi na to pytanie będzie z pewnością Beenhakker. Choć może to zbyt pochopne stwierdzenie, bo w końcu prezes Lato zamiast najpierw porozmawiać z Holendrem o jego przyszłości, wyżalił się telewizji nSport, jakoby ten mecz był ostatnim pod dowództwem Leo. Może więc Leo wcale nie zostanie zobowiązany do udzielenia jakichkolwiek odpowiedzi, a spotkanie z prezesem będzie się odbywało za pośrednictwem mediów? Ciekawe rozwiązanie. Cóż, widocznie niektóre struktury nie zrozumiały jeszcze, że o kwestiach dymisji najpierw rozmawia się z zainteresowanym, a nie z mediami i że tak właśnie jest na całym świecie. Postępowanie Grzegorza Laty było jedynie dopełnieniem ogromnej nagonki na szkoleniowca Polaków. Zresztą, Lato z Engelem mogliby podać sobie ręce, ponieważ ich wielkie marzenia o pozbyciu się Beenhakkera prawdopodobnie wreszcie się ziściły.
Fakt, że cel nie został osiągnięty – do tego holenderski trener przyznał się bez bicia, choć nie umiał wyjaśnić, co poszło źle. Drużyna na treningach i w okresie przygotowawczym prezentowała się dobrze. Jest jasne, że Beenhakker za piłkarzy na boisku nie zagra. Usiłował w końcu wybrać optymalny skład patrząc na formy poszczególnych piłkarzy. Kogo jednak tak naprawdę mógł wybrać? Jeśli piłkarze z najlepszych polskich klubów nie są w stanie awansować ani do Ligi Europa, ani do Ligi Mistrzów, to na krajowym podwórku najpewniej nie ma czego szukać. Zostają gwiazdy zagraniczne. Gwiazdy, których sukcesem najczęściej jest znalezienie się na ławce rezerwowych. Oczywiście, jest to przerysowane, ale kadra ma jedenastu najlepszych piłkarzy + zmienników, którzy powinni zresztą rywalizować o miejsce w składzie. Wśród tych jedenastu ilu jest w formie? Czterech? Pięciu? W formie to duże słowo – po prostu występują oni w miarę regularnie w swoich klubach. Jest takie jedno potoczne przysłowie mówiące, że z pewnej rzeczy bata się nie ukręci lub też nie ulepi (w zależności od wersji).
Leo aniołem nie jest, ale ojcem porażki także nie. Dlatego śmieszy mnie pytanie parafrazujące pewną reklamę: Leo, why? Pamiętam, jak objął kadrę i odezwali się dziennikarze wyliczający jego dotychczasowe sukcesy. Dokładnie ci sami, którzy dziś obrzucają go błotem. Być może faktycznie faworyzował niektórych piłkarzy, być może miał trochę niedociągnięć, ale wywlekanie coraz to i rusz sprawy Feyenoordu jest już śmieszne. Co więcej, jest kolejną sprytną kampanią przeciw Holendrowi, wyprowadzoną przez PZPN. Wielu trenerów z powodzeniem godziło obie funkcje i powiem więcej – gdyby Beenhakker chciał, mógłby z kadry zrezygnować, bo i tak by wyszedł na swoje. A że nie obserwował, według władz polskiego związku, naszych ligowych boisk… A co tu obserwować?
Jesteśmy na piłkarskim dnie. Teraz trzeba to powiedzieć wprost i przynajmniej każdy już w to uwierzy bez zbędnych mrzonek. To piłkarskie dno, według wypowiedzi prezesa Laty, mają niebawem objąć Skorża, Smuda, Majewski lub Kasperczak. Prawda jest taka, że tę kadrę może objąć nawet Ferguson albo Mourinho, a i tak nic z niej nie wyczarują, póki nie będzie dobrych piłkarzy. Dobrych to znaczy takich, których żadna drużyna nie zabiega na śmierć przez pierwszych 20 minut, których strzały będą leciały niemal dokładnie tam, gdzie są kierowane i wreszcie takich, którzy na boisku zaczną myśleć. Póki co jednak – jak było widć – z pustego i Beenhakker nie dał rady nalać.