Nie przegap
Strona główna / The winner is… City!

The winner is… City!

the-winner-is-city
Choć do zakończenia angielskiego okienka transferowego został jeszcze ponad tydzień to śmiało możemy powiedzieć, ze zwycięzcę już znamy. Jest nim klub rodem z Manchesteru, jednak nie jak w wielu poprzednich sezonach United, a City. To jedna z wielu batalii. Czy ta wygrana spowoduje zwycięstwo w następnych, zdecydowanie dłuższych i trudniejszych bitwach? Dla Manchesteru City wdarcie się do pierwszej czwórki byłoby zdecydowanym sukcesem. Według wielu uda im się to ze względu na ilość pieniędzy, jakie arabscy szejkowie wydali na transfery w letnim okienku transferowym. Do ekipy „The Citizens” dołączyli do tej pory napastnicy i obrońcy, przez co siła rywala United zza miedzy zdecydowanie się zwiększyła.

»Podyskutuj na forum: Wzmocnienia rywali w Premier League

Początek w wykonaniu City był bardzo szokujący i skuteczny. Bardzo szybko Gareth Barry dostał propozycje, aby podłączyć się do akcji, której hasło przewodnie brzmi: „City mistrzem Anglii”. Były zawodnik Aston Villi bez zastanowienia zgodził się i po jego fantastycznym zagraniu wartym 12 mln euro Mark Hughes mógł cieszyć się ze zwycięstwa 1:0 nad Liverpoolem, który także wyrażał chęć zatrudnienia Barry’ego. Rafa Benitez do dziś nie może uwierzyć, jak jego obrońcy mogli nie upilnować tego rozgrywającego.

Kolejnym przeciwnikiem „The Citizens” było Blackburn Rovers. Ekipa z niebieskiej części Manchesteru po raz kolejny bardzo szybko zaatakowała swojego rywala. Główną siłą drużyny był Roque Santa Cruz. Mierzący 191 cm napastnik tak jak Gareth Barry pomaga City w ofensywie. Po dobrym zagraniu jego nowych kolegów z drużyny strzelił bramkę za 17 mln funtów, dzięki czemu City wygrało kolejny pojedynek w stosunku 1:0. Intrygujący jest fakt, czy City nadal będzie w stanie utrzymać tak dobrą formę. Sądzę, że na odpowiedź poznamy poznać w derbowym spotkaniu z Manchesterem United rozgrywanym na Old Trafford i kilku kolejnych meczach.

Puśćmy wodze fantazji. Na Old Trafford wyszły dwie zmobilizowane jedenastki, lecz z jedną bardzo wielką różnicą. Carlos Tevez warty 25,5 mln funtów zaatakował bramkę Edwina van der Sara. Ma już do tego fantastycznych partnerów jakimi są Gareth Barry i Roque Santa Cruz. Po rzucie wolnym wykonywanym przez pierwszego z wymienionych po zamieszaniu popularny Carlito pokonał naprawdę fantastycznym uderzeniem holenderskiego golkipera United. To pokazuje wielką siłę ekipy z niebieskiej części miasta, który wygrywa już trzeci mecz z rzędu, a drugi z zespołem wielkiej czwórki. Czyżby Manchester City już w tym sezonie miał poważnie zagrozić konkurencji? Kolejny rywal to jak zwykle groźny Arsenal Londyn. Czy City wygra teraz różnicą większą niż jedna bramką? Przekonamy się już w następnej kolejce na Emirates Stadium.

W studiu przedmeczowym strasznie się zagotowało. Wszyscy myśleli, iż realizator się pomylił i zamiast do Arsenalu wkleił Emmanuel’a Adebayor’a i Kolo Toure do City. Jak się za kilka chwil okazało to nie była pomyłka i ujrzeliśmy tych zawodników w trykocie drużyny z City of Manchester Stadium. W 20. minucie rzut rożny dla City. Wrzutka w pole karne, Toure wyskoczył, uderzył z główki i jest już 1:0 dla gości. Nie więcej jak 10 minut po bramce Toure w polu karnym został zahaczony Robinho. Egzekutorem „jedenastki” okazał się Adebayor, który pewnie strzelił i przyjezdni mogli cieszyć się z dwubramkowej przewagi. Spotkanie zakończyło się wynikiem 0:2 i City pewnie zmierzało po kolejne punkty.

Na szczęście dla fanów Manchesteru United jest to wymyślony scenariusz. Są to jedynie realia przeniesione z okienka transferowego na boiska niektórych drużyn występujących na co dzień w Premiership. Pozwoliło to łatwiej zobrazować to, jak podczas tego okienka transferowego ekipa Marka Hughesa wzmocniła się, lecz jak dobrze wiemy kraina szejków arabskich nie jest tylko mlekiem i miodem płynąca. Można dostrzec również kilka argumentów które wzbudzają wątpliwości co do prawdziwej siły zawodników „The Citizens”.

Pierwszą sprawą, która automatycznie przychodzi do głowy to presja. Czy zawodnicy sprowadzeni do Manchesteru City poradzą sobie z ciążącą na nich presją wyniku? Akurat tutaj wydaje mi się, że tak. W City gra teraz wielu graczy, którzy występowali wcześniej w bardzo dobrych klubach i presja jest im bardzo dobrze znana.

Kolejną wątpliwością jest sam Mark Hughes. Czy ma on na tyle wysoki poziom charyzmy, aby poukładać ten zespół, gdzie napastników jest więcej niż graczy na pozostałych pozycjach? Wydaje mi się, iż to będzie największy problem „The Citizens” jeżeli chodzi o ten sezon. Sądzę, że w City nie potrzeba wielu zawodników, których cena przekraczać będzie 15 mln euro, lecz trenera, który będzie w stanie poukładać zespół, zmotywować go i ułożyć dobrą taktykę, a nie taki, który będzie jedynie w stanie sprowadzić kilku bardzo znanych graczy i na tym zakończy się jego rola.

W City można bać się również wszelakich konfliktów, które mogą się zrodzić w skutek braku gry niektórych graczy z lini napadu. Zresztą wiemy na co bardzo narzekał Carlos Tevez, który musiał w ważniejszych spotkaniach obserwować grę swoich kolegów z pozycji ławki rezerwowych, a jak wszyscy wiemy sytuacja w szatni jest bardzo ważna dla drużyny.

Konfrontując te wszystkie argumenty ze sobą może wydawać się, że „przeciwko” City jest ich mniej. Optycznie tak, lecz merytorycznie nie. Wydaje mi się iż ważniejsze jest to, aby mieć trenera pokroju Jose Mourinho, Vicente Del Bosque, Guus Hiddink nie wspominając już o Alexie Fergusonie, najlepszym trenerze wszechczasów niż paczkę, gdzie zawodnicy mają głośne nazwiska i wysokie gaże.

Wydaje mi się, iż przedstawiłem wszystkie argumenty „za” i „przeciw” oraz możliwości wdarcia się przez Manchester City do czołowej czwórki Premiership. Osobiście wydaje mi się, że w tym sezonie nie jest jeszcze to możliwe, lecz po zmianie trenera na lepszego przy takim składzie… Kto wie?

autor: Grzegorz Gawin

Przewiń na górę strony