Nie przegap
Strona główna / Ogólne / To już 35 lat… Polska na Mistrzostwach Świata w 1974 roku

To już 35 lat… Polska na Mistrzostwach Świata w 1974 roku

To już 35 lat... Polska na Mistrzostwach Świata w 1974 roku
Dokładnie 35 lat temu Reprezentacja Polski wywalczyła brązowy medal na odbywających się w Republice Federalnej Niemiec Mistrzostwach Świata. Z okazji okrągłej rocznicy wypada przypomnieć jak piękny futbol grali wówczas podopieczni Kazimierza Górskiego. Właśnie wtedy legendy polskiej piłki przypieczętowały swój status, a Grzegorz Lato zdobył tytuł króla strzelców. Zapraszam do podróży w piękną piłkarską przeszłość.

2 lata wcześniej to jest w 1972 roku Polacy zdobyli olimpijskie złoto na olimpiadzie w Monachium, pomimo to nasza kadra nie była stawiana w roli faworytów w walce o trofea w nadchodzących Mistrzostwach Świata. Zacznijmy jednak od początku – eliminacji do tych prestiżowych rozgrywek, w których Polakom przyszło zmierzyć się z Anglikami oraz Walijczykami.

28 marca 1973r. – Walia 2:0 Polska

Początek podopiecznych Kazimierza Górskiego nie można zaliczyć do udanych – nasza kadra przegrała w Cardiff. Niestety nie dotarłem do dokładnych informacji na temat tego meczu. Co ciekawe nawet na stronie poświęconej Angielskiej Reprezentacji nie ma informacji kto pokonał Jana Tomaszewskiego.

6 czerwca 1973r. – Polska 2:0 Anglia

Na Stadionie Śląskim w Chorzowie zasiadło ponad 90 tys kibiców (według niektórych źródeł mogło ich być nawet 130 tys!). Anglicy byli faworytami tego spotkania, jednak Polacy sprawili niemałą niespodziankę pokonując Wyspiarzy 2:0. Bramki strzelili Robert Gadocha oraz Włodzimierz Lubański. Patrząc na wynik może się wydawać, że „Orły Górskiego” przeważały w tym spotkaniu – było jednak trochę inaczej. Jan Ciszewski, który komentował ten mecz, przyznał w pewnym momencie, że Anglicy są po prostu lepsi. Nasi piłkarze jednak wykorzystali błędy Anglików (szczególne podziękowania należą się Bobby’emu Moore’owi) dzięki czemu zachowali szansę na awans do turnieju.

26 września 1973r. – Polska 3:0 Walia

Polska - Walia

Nasza reprezentacja musiała wygrać ten mecz jeśli chciała dalej myśleć o awansie. Na szczęście „Biało-Czerwoni” pewnie pokonali Walijczyków 3:0. Brami strzelali kolejno: Robert Gadocha, Grzegorz Lato oraz Jan Domarski.

17 października 1973r. – remis na Wembley

Mecz ten sam w sobie ma status legendarnego i to właśnie podczas niego Polacy wywalczyli możliwość gry w Mistrzostwach Świata w Niemczech. Na początek zapraszam do obejrzenia dwóch filmów z tego spotkania:

Przed meczem Jan Tomaszewski został nazwany przez trenera Briana Clougha clownem. Jednak dzięki swojemu wspaniałemu występowi zdobył duży szacunek wśród angielskich kibiców i zyskał przydomek bohatera z Wembley, a także człowieka, który zatrzymał Anglię.

Rok temu Dziennik Polska przeprowadził wywiad ze strzelcem bramki dającej nam upragniony awans – Janem Domarskim:

Czy zastanawiał się Pan kiedyś, co by było, gdyby Pan nie strzelił tej bramki? Jaki byłby tego skutek dla polskiej piłki?

Po pierwsze, nie awansowalibyśmy wtedy na mistrzostwa świata do RFN. Po drugie, Grzegorz Lato nie zostałby królem strzelców tamtego turnieju. Po trzecie, chociaż zabrzmi to może trochę obrazoburczo, nie powstałaby legenda Kazimierza Górskiego. Cała plejada polskich gwiazd z tamtego okresu nie wypromowałaby się na mistrzostwach w Niemczech. Ale widzę też jeden plus rozwiązania, w którym ja nie trafiam do bramki Shiltona.

Plus? Niemożliwe, by jakikolwiek był.

Byłby jeden. Mój kolega z boiska Janek Tomaszewski nie obrósłby taką legendą i nie musiałbym go ciągle wysłuchiwać w telewizji.

Ja wolę nie myśleć co by było gdyby… naprawdę lubię od czasu obejrzeć mecze Reprezentacji Polski z Mistrzostw Świata 1974r. Podopieczni Kazimierza Górskiego prezentowali się wtedy świetnie. Grali efektownie, ale i efektywnie, nie istniało dla nich pojęcie „stracona piłka”…

Bez piosenki ani rusz!

Podczas turnieju naszym piłkarzom towarzyszył utwór Maryli Rodowicz o wiele mówiącym tytule – „Futbol”. Piosenkarka zaśpiewała go podczas ceremonii otwarcia Mistrzostw. Trzeba przyznać, że wpada ucho ;-).

Futbol, futbol, yeah..
Futbol, futbol, futbol,
przeżyjmy to jeszcze raz
Gdy piłka w grze wyjdzie na strzał,
śledzi jej lot cały świat
Piłka jest okrągła jak ziemski glob,
jak ziemski glob
Na świecie tym są takie dni,
gdy niebo drży, bo padł gol
To był strzał, to jest szał,
To jest sport, to sport
Futbol, futbol, futbol
w to dzisiaj gra cały świat,
bo dobry mecz to piękna rzecz,
wśród wielu szans twoja jest
Czym jest futbol, futbol
to każdy wie, każdy wie
Każdy, kto wie, co znaczy to
zerwać się z miejsc, krzyknąć GOL!
Gra jest grą, play is play
Graj, graj fair, fair play

Muszę się jednak Wam przyznać, że wolę jednak współczesną wersję w wykonaniu Moniki Dryl:


15 czerwca 1974 – Polska 3:2 Argentyna

Polacy rozpoczęli Mistrzostwa Świata od meczu z wymagającym przeciwnikiem – Argentyną. Biało-Czerwoni wyszli jednak z tej potyczki zwycięską ręką. Strzelcy bramek: Lato (7′, 62′), Szarmach (8′).

19 czerwca 1974 – Haiti 0:7 Polska

Spotkanie z Haiti było spacerem dla Polaków. Nasi rodacy pewnie wygrali pokonując bramkarza przeciwników aż 7 razy! Strzelcami bramek byli: Grzegorz Lato (17′, 87′), Deyna (18′), Szarmach (30′, 34′, 50′), Gorgoń 31′

23 czerwca 1974 – Polska 2:1 Włochy

23 czerwca nasza reprezentacja zmierzyła się z Włochami – wciąż aktualnymi wicemistrzami świata. Podopiecznym Kazimierza Górskiego jednak to nie przeszkadzało i zanotowali oni następne zwycięstwo. Jedynego gola dla Włochów strzelił Fabio Capello, strzelcami naszej reprezentacji byli kolejno: Szarmach oraz Deyna.

26 czerwca 1974 – Szwecja 0:1 Polska

Reprezentacja Polski zajęła pierwsze miejsce w swojej grupie (to były czasy, teraz to prawie nierealne marzenia ;( ) i przeszła do następnej fazy turnieju. Na drodze Biało-Czerwonych stanęła Szwecja. Niezastąpiony Grzegorz Lato strzelił w 43. minucie zwycięskiego gola.

30 czerwca 1974 – Polska 2:1 Jugosławia

Po meczu ze Szwecją przyszła pora Jugosławię. I tym razem niezawodnymi okazali się Grzegorz Lato i Kazimierz Deyna. Jedyną bramkę dla przeciwników strzelił Karasi.

3 lipca 1974 – Polska 0:1 RFN czyli Mecz na wodzie

Piłka nożna to taka dyscyplina, gdzie na boisku gra 22 zawodników, ale zawsze wygrywają Niemcy – powiedział kiedyś piłkarz angielski Gary Lineker. Idealnie pasuje to do opisu tego meczu. Polacy wygrali wszystkie dotychczasowe mundialowe spotkania jednak we Frankfurcie nad Menem prawie wszystko nie szło po naszej myśli. Wszystko zaczęło się od potężnej ulewy oraz awarii systemu drenów przez co boisko było jedną wielką kałużą.

Polacy przez cały mecz atakowali, a Niemców przed stratą bramki ratował tylko Sepp Maier. Jednak to Biało-Czerwoni przegrali, a jedynego gola niespełna kwadrans przed końcem zdobył Gerd Mueller. Jan Tomaszewski wcześniej ustanowił nowy rekord – jako pierwszy bramkarz w historii obronił drugą jedenastkę na Mundialu.

6 lipca 1974 – Brazylia 0:1 Polska

6 lipca na Olympiastadion w Monachium, tym samym, na którym dwa lata wcześniej Polacy zdobyli olimpijskie złoto, Biało-Czerwoni pokonali w grze o 3. miejsce drużynę Brazylii, wówczas wciąż jeszcze aktualnych mistrzów świata. Jedyną bramkę strzelił w 76. minucie Grzegorz Lato. On też, z 7 bramkami, został królem strzelców turnieju. Do najlepszych zawodników Mistrzostw zaliczali się również Deyna i Gadocha, zaś słynny Brazylijczyk Pelé uznał Tomaszewskiego za najlepszego bramkarza świata

Jan Ciszewski – Legendarny komentator

W czasach gdy na boisku królowały „Orły Górskiego” mecze komentował legendarny – Jan Ciszewski. Jeśli mieliście możliwość oglądać mecze z tego okresu (TVP Sport często puszcza archiwalne nagrania z oryginalnym komentarzem Jana Ciszewskiego – gorąco polecam!) to zapewne kojarzycie jego charakterystyczny głos i charyzmę. Tworzył niesamowitą atmosferę i co najważniejsze – po prostu lubiano słuchać jego komentarza.

» Nie mogę wszystkim dogodzić. Opowieść o Janie Ciszewskim

Ciszewski znał piłkarzy jak mało kto. Podróżował z drużyną tymi samymi samolotami, często spał w jednym hotelu. Kiedy w kadrze znalazł się nowy piłkarz, to musiał się wkupić w łaski „Cisa”.

Szpakowski: – Podczas jednego z wyjazdów „Profesor” zobaczył w holu lotniska „nowego”. „A kto ty jesteś?”. „Włodzimierz Smolarek. Dzień dobry” – odpowiedział młokos. „Smolarek, Smolarek… Nie wiem, czy zapamiętam? Ale wiesz „młody”, mnie na pamięć najlepiej robi siedem gwiazdek…”. Na następnym postoju Smolarek pobiegł do sklepu wolnocłowego, kupił markowy koniak i wręczył go Ciszewskiemu. Ten wyjął butelkę z pudełka i zaczął liczyć gwiazdki. „Jedna, druga, trzecia… siódma. No tak! Włodek Smolarek!”.

Tutaj kończymy naszą krótką wyprawę w przeszłość do czasów polskiego piłkarskiego El Dorado. Był to niesamowity okres dla naszej reprezentacji, która grała piękny i radosny futbol. To już 35 lat…

Przewiń na górę strony