Nie przegap
Strona główna / Offtopic / Jeden transfer, dwa nowe zespoły

Jeden transfer, dwa nowe zespoły

Jeden transfer, dwa nowe zespoły
Błyskawiczne uprowadzenie Manuela Pellegriniego przez Floretnino Pereza nieco mnie zaskoczyło. Bynajmniej nie dlatego, bym nie wierzył w warsztat byłego szkoleniowca Villarreal – Chilijczyka podziwiam jak mało kogo – ale dlatego, że nie spodziewałem się tak łatwego oddania twórcy potęgi klubu zachłannemu Realowi. Naiwnie czekałem na jakieś wieści o wrednym Perezie niespodziewanie podkradającym trenerów, wypatrywałem lamentów kibiców oskarżających Pellegriniego o zdradziecką rejteradę czy oznak rozczarowania piłkarzy. Nic z tych rzeczy, Villarreal podejrzanie szybko pogodził się ze stratą Pellegriniego i w parę dni później pokazał następcę. Uznano, że Pellegrini zasłużył na prowadzenie Nuevo Galacticos? Raczej zapragnięto zmian i powiewu świeżości.

Ostatni sezon nie był dla Villarreal szczególnie udany. Rok wcześniej fantastyczna gra i wicemistrzostwo kraju, teraz miejsce poza pierwszą czwórką, na osłodę ćwierćfinał Ligii Mistrzów. Niby nie mało, jak na klub z niewielkiego miasteczka, ale jednak dużo poniżej możliwości. Owszem, Barcelona była poza zasięgiem, a Real Juande Ramosa przeszedł zbyt zabójczą serię, ale trzecie miejsce było wykonalnym celem dla Submarino Amarillo. Valencia nie płaciła piłkarzom, a zespół zaliczał fatalne wpadki, Sevilla też grała bardzo nierówno, a Atletico opierało się na jednym Forlanie, a w zasadzie jednym aspekcie Forlana – strzałach z dystansu. Oddanie miejsca w Lidze Mistrzów przy tak nierównym i słabym sezonie największych rywali nie przyniosło chluby ekipie Pellegriniego. Być może i dlatego tak łatwo pogodzono się z jego odejściem.

Mannuel PellegriniA może właściciel Villarreal – Fernando Roig – liczył, że Pellegrini pociągnie za sobą do Madrytu którąś ze swych byłych gwiazd, ofiarując w zamian dziesiątki milionów euro. Pewniakiem do przeprowadzki był dla mnie Godin – bezbłędna machina uprzykrzająca życie napastnikom rywali. Podświadomie przelałem już na konto Villarreal dobre 25 mln euro, a Godina ubrałem w białą koszulkę, a tu nagle Valencia, i to bez większych oporów, oddała Realowi Albiola. Hiszpana i reprezentanta kraju, a więc zawodnika potrzebnego Perezowi, zmuszonemu wypełniać przedwyborcze obietnice o hispanizacji składu. Niekoniecznie stopera marzeń Pellegriniego. On mógłby preferować któregoś ze swych byłych dwóch znakomitości – albo wychwalanego już tutaj Godina, albo niewiele mu ustępującego Gonzalo Rodrigueza.

Perez kupił więc Hiszpana, a w Villarreal tymczasem w inny sposób szukano lekarstwa na finansowy kryzys. Kontrakty pokończyli Franco, Vieira i Cygan, zaś na gorsze płace przystali Fuentes, Javi Venta i Pires, przedłużający swe umowy na kolejny sezon. Z drużyną pożegnał się Nihat, i choć barwy zmienił za marne 4 mln euro, to jednak i on wydatnie odciążył budżet płacowy. Podobny los spotkał Matiasa Fernandesa, również sprzedanego za niemal 4 mln euro. Jeśli dodamy do tego transfer Antoniego Valencii do Manchesteru United, na czym Villarreal zarobi dobre 5 mln euro (na mocy klauzuli w umowie sprzedaży piłkarza do Wigan), to wyjdzie nam, że lewantyński klub zaoszczędził w łatwy sposób prawie 25 mln euro – dzięki rozsądnym sprzedażom i ograniczeniom pensji.

Jonathan PereiraOdchodzących piłkarzy zastąpią wracający z wypożyczeń młodzi, głodni gry i sukcesów: filigranowy Jonathan Pereira i wyrośnięty Jozy Altidore, dynamiczny lewoskrzydłowy Marcos (znany też jako Marquitos), ofensywny pomocnik Escudero i solidny defensor Cesar Arzo, najstarszy z zestawy, bo aż dwudziestotrzyletni. Jedyny weteran, który dotychczas dołączył do zespołu ŻŁP to bramkarz Xavier Oliva. Przyszedł za darmo, z wolnego transferu. Nie płacąc obecnie ani centa, w Villarreal zaoszczędzono grube pieniądze, zmniejszono budżet płacowy i znacząco odmłodzono skład. Wypalonego Franco i ciągle połamanego Nihata zastąpią Pereira i Altidore, niespełnionego Mati-gola wychowanek Marcos, a niezdarnego już Cygana – Cesar Arzo.

Po co te wyliczenia? Bo sądzę, że Villarreal to najlepiej zarządzany klub w lidze, z najlepiej przeprowadzanymi transferami. I choć sposób zakupów został nieco zmodyfikowany – w ostatnich latach do końca czerwca skład Villarreal był już de facto skompletowany, a przez resztę wakacji starano się co najwyżej pozbyć kogoś zbędnego, teraz zaś zaczęto od sprzedaży – to jednak sposób budowy drużyny znów może budzić podziw. Efekt również, choć produkt jeszcze nie jest ostateczny.

Antonio AponoChociaż media spekulują, że do Villarreal dołączyć może Roman Pawliuczenko, Amarillos raczej nie zdobędą się na większe wydatki. Parę milionów kosztował już Ivan Marcano, uznany za objawienie sezonu młodziutki Hiszpan z Racingu, kolega z młodzieżowej reprezentacji Pereiry i Marcosa, zdolny grać w roli stopera i lewego obrońcy. Wcześniej pytano Osasunę o Nekounama, ale Irańczyk nie zamierza ruszać się z Pampeluny, gdzie pełni rolę kapitana zespołu. W Villarreal mógłby stanowić wzmocnienie środka pola i byłby alternatywą w przypadku odejścia Egurena lub Senny. Obydwu na raz ponoć z radością przywitano by w Tottenhamie, najlepiej w ramach wymiany za Pawliuczenkę. Takie rozwiązanie wydaje się jednak mało prawdopodobne – atak opuścić musiałby Rossi lub Llorente, a choć obydwaj na brak zainteresowania narzekać nie mogą (Rossiego solidarnie pożąda cała Italia, Llorente miałby trafić do Bilbao), to jednak władze Villarreal ustaliły odstraszające ceny: Rossi nie pójdzie poniżej 20., może nawet 25. mln euro, Joseba Llorente – 15. mln. Można więc sądzić, że obydwaj zostaną, a bez sprzedaży ważnych piłkarzy żaden droższy zawodnik do klubu nie przyjdzie – nie ma dla niego miejsca, ani nie jest potrzebny. Możliwości manewru mógłby jednak zwiększyć Antonio Apono, ofensywnie grający pomocnik Malagi, najlepszy strzelec ósmego klubu ligowych rozgrywek. I skład byłby kompletny.

Jakże diametralnie odmienna sytuacja panuje po drugiej stronie transferu Pellegriniego. Trener nauczony stawiania na niedoświadczonych młodzieńców i dawania szansy wszystkim, otrzyma teraz zespół stworzony z super-piłkarzy, z których najdroższy kosztował więcej niż Villarreal zapłaci wszystkim swoim zawodnikom przez najbliższy sezon. Nie mogę odrzucić myśli, że Pellegrini stanie się ofiarą własnych sukcesów, że choć trenerem jest wybitnym, to nie sprosta wymogom narzucanym przez Real i rządnego wielkich sukcesów Pereza. Pierwszy skład „Królewskich” będzie imponujący, ale odbić może się to kosztem ławki rezerwowych, na której Pellegriniemu, uwielbiającemu co mecz dłubać w wyjściowej jedenastce, może zabraknąć odpowiednich odwodów. I czy będzie mógł on sadzać na ławce egocentryczne gwiazdy, gdy Real na ich kupno rozbijał banki? A gdy któryś z egocentryków wreszcie się zbuntuje, to czy Chilijczyk będzie mógł zachować się jak niegdyś z Riquelme? „Terrorystyczne” metody w Realu raczej nie przejdą, konflikt z gwiazdami posadą przypłaci szkoleniowiec, nie piłkarz. Czy zatem trener, którego metodą działania jest totalna swoboda decyzji, ma prawo ostać się w Realu, skomercjalizowanym i popadającym w obłęd po każdej porażce?

Ernesto VlaverdeNastępca Pellegriniego – Ernesto Valverde – nie będzie miał takich problemów jak Chilijczyk, dowodzący obraźliwie luksusowym jachtem na oceanie powszechnej krytyki, presji, wymagań i świętego oburzenia. Villarreal kupuje pod plany trenera, czyli odwrotnie jak w Madrycie, gdzie wizję szkoleniowca wywołać ma admiracja składu. Absolutnie galaktycznych trudniej będzie przekonać do ciężkiej pracy na wyjazdach, w deszczu czy w spotkaniu z agresywnym rywalem. Młode wilki Valverde walkę do upadłego będę miały we krwi.

Przepoczwarzanie Realu wieje większym ryzykiem, aniżeli odrodzenie w Villarreal. Nawet jeśli „Blancos” osiągną galaktyczną drużynę, to nie będą mieć łatwej przeprawy z konkurencją. Oszałamiający zespół jest już w Barcelonie, groźną ekipę posiada Sevilla, Valencia najpewniej nie puści swych gwiazd, rozsądne wzmocnienia planuje Atletico, a prawdziwie spektakularny zespół przygotować może właśnie Villarreal. Nie jest powiedziane, że Ronaldo, Kaka i reszta gwiazdozbioru, okaże się ekipą bardziej zgraną i lepiej ułożoną, niż Rossi, Pereira, Cazorla, Marcos i pozostali członkowie podwodnej braci. Ja bym na to pieniędzy nie stawiał…

Autor: Łukasz Kwiatek – „Ulesław”


Przedstawiamy Wam kolejnego redaktora Soccerlog.net – Łukasza Kwiatka, znanego również jako „Ulesław”!

Wbrew pozorom kibicuję Valencii, nie Villarreal, ale klasę i siłę rywali zawsze chętnie doceniam. Znacznie łatwiej mi wpadać w zachwyt nad Mallorką czy Getafe, aniżeli nad Realem czy Barceloną – te dwa kluby traktuję jako zło konieczne, ale uczciwie wspieram je w walkach w europejskich pucharach, bowiem wierny jestem hiszpańskim ideałom. W wolnych od oglądania meczów chwilach studiuję filozofię i dziennikarstwo, piszę i tłumaczę dla vcf.pl oraz chętnie dyskutuję na temat Primera Division. Wszędzie i z każdym.

Projekt Soccerlog uważam za znakomity pomysł – brakowało mi miejsca w Internecie, gdzie ramię w ramię publikowaliby swoje artykuły i opinie fani różnych lig i zespołów. Dlatego propozycję współpracy przyjąłem z wielką radością i równie wielkimi nadziejami na nowe doświadczenia.

Przewiń na górę strony