Dwa tygodnie temu mój redakcyjny kolega Wiktor opublikował na tymże blogu bardzo ciekawy tekst pt. „Latynoska przypadłość”. Wywiad udzielony przez Andersona jednej z brazylijskich gazet skłania go do wysnucia wniosku o „dziwnej” latynoskiej przypadłości – nie potrafią oni bowiem na dłużej zagrzać w United miejsca. Wniosek w moim mniemaniu w dużej mierze trafny, z rodzaju tych, co już sami do nich doszliśmy, ale ktoś musiał je za nas wyartykułować. Niemniej jest aspekt, który moim zdaniem kolega Wiktor przeoczył lub co najmniej poświęcił mu zbyt mało uwagi – aspekt kulturowy.
Jako Polacy należymy do europejskiego kręgu kulturowego i ogromna większość z nas – bo nie ulega wątpliwości, że zarówno redakcję, jak i krąg czytelników Redloga tworzą przede wszystkim ludzie młodzi – czasy PRL-u zna jedynie z opowiadań (za co należy dziękować Opatrzności), w związku z czym możemy się w naszym wolnym europejskim kraju cieszyć transmisjami z rozgrywek wszystkich najlepszych lig europejskich. Piłka nożna, na której się wychowujemy lub wychowaliśmy to wtorek i środa z Ligą Mistrzów, weekendy z ogromem ligowych spotkań i raz na dwa lata letnie zmagania o prymat na całym globie lub jedynie na Starym Kontynencie. Nie ma nic dziwnego zatem w tym, że wśród młodych ludzi w Polsce znajdziemy sympatyków klubów angielskich, włoskich, hiszpańskich, niemieckich, holenderskich i wielu, wielu innych. Każdy popularny europejski klub piłkarski ma swoje miejsce (lub nawet kilka takowych) w polskiej sieci – głównie za sprawą młodych entuzjastów i pasjonatów. Jako wymarzony klub młody Polak może zatem postrzegać zarówno AC Milan, jak i Manchester United, czy też FC Barcelonę. W przypadku Latynosów już tak być nie musi.
Zdaję sobie sprawę, że pojęcie „Latynos” było w tekście kolegi dość umowne i miało na celu ułatwienie pisania – u mnie zatem będzie tak samo. Hiszpanie, Portugalczycy, gracze z Ameryki Południowej – wrzućmy ich do jednego worka. To, że dla Hiszpana gra w Realu Madryt lub Barcelonie będzie znaczyć więcej niż występy w MU, jest rzeczą oczywistą. A Portugalczycy i gracze zza Atlantyku?