Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Piłka nożna: sposób na życie czy łatwy zarobek?

Piłka nożna: sposób na życie czy łatwy zarobek?

Piłka nożna
Życiowa pasja, zwykły zawód i sposób na zarabianie pieniędzy czy może kolejna przygoda na drodze do świętego spokoju? Jak zawodnicy traktują swoje kariery i piłkę nożną samą w sobie? Odpowiedź na te pytania z każdym dniem staje się coraz bardziej złożona i niejednoznaczna.

Morze pieniędzy, milionowe kontrakty klubowe i reklamowe, rzesze wielbicieli na stadionach i miano bohaterów – to wszystko czeka na ludzi, którzy co 3 dni na skrawku zieleni dostarczają rozrywki milionom kibiców na całym świecie. Nic tak nie wpływa na ludzką próżność jak poklask innych i długi rząd cyfr na koncie bankowym. Piłkarze zarabiają coraz większe pieniądze, kluby mogą liczyć na hojnych sponsorów i jednocześnie przeznaczają astronomiczne sumy na nowe transfery i gaże swoich podopiecznych.

Jak w tej atmosferze pełnej przepychu, wielkich pieniędzy nie zapomnieć istoty najpiękniejszej dyscypliny sportowej? Kiedy zawodnicy przekraczają granice, która wyznaczała im cele w sportowej karierze: zdobywanie trofeum czy kolekcjonowanie funtów w sejfie? Komercja zabija sport i psuje nie tylko gwiazdy ale także zwykłych szarych zawodników z niższych lig, którzy zarabiając więcej niż przeciętny obywatel żyją z głowa w chmurach. Jednak z racji swoich ‘niebanalnych’ umiejętności ekstraklasę, Mundial, o Lidze Mistrzów już nie wspominając, mogą obejrzeć tylko w telewizji.

CafuPierwszym bohaterem niniejszego artykułu będzie Marcos Evangelista de Moraes, szerzej znany kibicom jako Cafu. Brazylijczyk w swojej bogatej karierze zdobył między innymi dwa Mistrzostwa Świata oraz Puchar Europy z AC Milan. Obrońca wkroczył jednak w końcu w taki wiek, w którym grał coraz mniej na San Siro. Podobno Milan Lab czyni cuda – jeden jeszcze czasami biega po boisku – Maldini – ale najwidoczniej kariera 38-letniego zawodnika nie wiodła tą samą drogą co włoskiego weterana. 16 marca 2008 roku klub z Mediolanu ogłosił, iż wygasa kontrakt Brazylijczyka i z końcem sezonu opuści on ekipę Rossoneri. Cafu jednak nie chciał zrezygnować z przyjemności, jaką dawała mu gra w piłkę. 13 grudnia br. ogłoszono, iż były obrońca Romy i AC Milan podpisze kontrakt z angielskim zespołem Garforth Town, występującym w Northern Premier League Division One North, czyli odpowiedniku polskiej 8. ligi! Brazylijczyk ma dołączyć do nowego zespołu w styczniu.

SokratesCo ciekawe, nie jest pierwszym obywatelem kraju samby, który u schyłku swojej przygody z futbolem trafił do tego 15-tysięcznego miasta w północnej Anglii. W 2004 r. do zespołu z hrabstwa West Yorkshire trafił na miesięczne wypożyczenie słynny Sokrates. Wybitny rozgrywający, a zarazem nałogowy palacz i alkoholik oraz jeden z niewielu piłkarzy posiadających wyższe wykształcenie (lekarz i doktor nauk filozoficznych) przez 4 tygodnie pełnił rolę grającego trenera. Razem z nim do amatorskiej drużyny dołączył inny znany reprezentant Brazylii – Careca. Właściciel klubu, Simon Clifford nie krył radości podpisując kontrakty ze słynnymi piłkarzami:

[Sokrates] Jest wciąż w dobrej formie, nawet pomimo tego, że stale pali. Jestem dosyć surowy pod względem dyscypliny i palenia, ale sądzę, iż mogę zrobić dla niego wyjątek.

Co natomiast łączy Manchester United z Garforth Town? Osoba Lee Sharpe’a. Były pomocnik Czerwonych Diabłów na koniec swojej futbolowej kariery również dał się skusić Simonowi Cliffordowi i zawitał do 8. ligi angielskiej.
Zapytacie pewnie, co przyciągnęło owych zawodników do amatorskiego klubu z nizin wyspiarskiego systemu piłkarskiego? Pieniądze? Absolutnie nie!

Przepytałem kilku graczy i Sokrates oznajmił, że jest zainteresowany. Jest to człowiek kierujący się w życiu zasadami i nie interesują go pieniądze – co się bardzo dobrze składa, ponieważ nie płacimy mu – Simon Clifford.

Bo przecież jakie gaże mógłby zaoferować takim sławom amatorski klub z nizin wyspiarskiego systemu piłkarskiego? Być może proboszcz tamtejszej parafii zbierał na tacy na wypłatę dla Sokratesa, ale bardziej logiczne wydaje się wyjaśnienie miłości do futbolu i radości z kopania kawałka skóry. Powyższe przykłady stoją w całkowitej opozycji do współczesnego wzoru, według którego postępują zawodnicy w zaawansowanym wieku (jak na kryteria sportowe). Postanawiają dorobić sobie na emeryturę i spokojnie liczą zyski z eskapad do Kataru czy Arabii Saudyjskiej. Przykładów jest dosyć sporo. Gabriel Batistuta, Romario, Fernando Hierro – wszyscy nagle zapałali miłością do ropy i pełnili misję kaznodziei futbolu w naftowych krainach.

RivaldoJednak totalną egzotykę zaserwował wszystkim obserwatorom piłki nożnej Rivaldo. 25 sierpnia bieżącego roku w radiu Greek Sport Radio Station ogłoszono, iż Brazylijczyk ze stolicy Grecji przeniesie się do stolicy Uzbekistanu i będzie reprezentować barwy FC Bunyodkor! Nie odkryję Ameryki stwierdzając, iż do przeprowadzki skłoniły go grube pieniądze jakie inkasuje tam za grę w jakże zacnej Uzbek League. Sam zawodnik potwierdził, iż otrzymał od klubu „bardzo kuszącą ofertę kontraktu” i prosił o zrozumienie fanów:

Proszę o wybaczenie kibiców AEK, ale nie mogłem odmówić w obliczu takiej propozycji.
Coś bardzo pozytywnego przytrafiło mi się pod koniec mojej kariery i nie mogłem odrzucić takiej oferty.

Warto w tym miejscu także dodać, że trenerem FC Bunyodkor jest Zico, a włodarze uzbeckiego klubu byli bardzo blisko ściągnięcia z Barcelony Sameula Eto’o. Kameruńczyk jednak poszedł po rozum do głowy i dzisiaj kroczy z katalońskim zespołem od zwycięstwa do zwycięstwa w hiszpańskiej lidze.

RobinhoNie brakuje również znanych piłkarzy, którzy grając w klubie aspirującym o najbardziej znaczące trofea zmienili środowisko na zupełnie nie przystające ich sportowym ambicjom. O transferze Robinho do Chelsea było bardzo głośno podczas ostatniego lata. Zarówno Real Madryt jak i londyński klub byli prawie pewne tego, iż transakcja dojdzie do skutku i od nowego sezonu Brazylijczyk zawita na Stamford Bridge.
27 sierpnia 2008 r. Peter Kenyon oświadczył, iż jest pewien pozytywnego zakończenia sprawy. Nieoczekiwanie, w ostatnim dniu okienka transferowego do walki o zawodnika włączył się Manchester City z sakiewką pełną funtów od Abu Dhabi i niespodziewanie Robinho przeprowadził się na Eastlands Stadium. Sam piłkarz stwierdził, iż City to wielki klub, a obecność jego przyjaciół – Jo i Elano była dodatkową zachętą do zasilenia ekipy The Citizens. Nikt nie jest jednak na tyle głupi, by uwierzyć, że City to drużyna, w której gra o najwyższe zaszczyty to chleb powszedni, a Brazylijczyk trafił pod opiekuńcze skrzydła Arabów z miłości do wygrywania. Jak się spekuluje, tygodniowe zarobki Robinho w nowym klubie to 160tys. funtów. Komentarz prezydenta Realu, Ramona Calderona dla hiszpańskiej telewizji Veo mówi wszystko:

Sprzedaliśmy Robinho biorąc pod uwagę wszystkie ludzkie i sportowe czynniki.

Fakt, iż zaakceptował ofertę Manchesteru City świadczy o tym, iż nie zmienia drużyny ze względów sportowych.

Oficjel Królewskich rzucił również trochę światła na osobiste problemy Brazylijczyka:

[Trener Bernd] Schuster sądził do wczoraj, iż jest w stanie go nawrócić, ale nie o to w tym wszystkim chodziło.

Zawsze kiedy z nim rozmawiałem, był bardzo smutny, płakał i prosił o pozwolenie na opuszczenie Hiszpanii. Real Madryt jest ważniejszy niż jakiekolwiek gracz.

To świetny dzieciak, ale ma złych doradców.

Obecnie City znajduje się w strefie spadkowej Premier League. Czy w drugiej lidze dalej będzie dla Brazylijczyka to wielki klub? Robinho liczył po prostu na bogate święta w grudniu 2008 roku.

Talent do gry w piłkę (ach, te dośrodkowania), westchnienia milionów kobiet, związek z Posh Spice i smykałka do biznesu wyniosły wychowanka Manchesteru United na pierwsze strony gazet. Najpopularniejszy zarówno na boisku, jak i poza nim, zyskał status ikony futbolu na świecie. David Beckham to dla ludzi ktoś więcej niż tylko piłkarz – to gwiazda pod każdym względem.

David Beckham w LA GalaxySir Alex Ferguson z pewnością przeklina towarzyskie spotkanie Czerwonych Diabłów w 1997 r., kiedy David poznał Victorię, a 4 luty 1999 roku, kiedy Becks poślubił Posh Spice to chyba najgorszy dzień w jego życiu. Tym samym szkockiemu menadżerowi trafił się nowy, acz niechciany zawodnik do drużyny. Pamiętna odpowiedź bossa United „A mogę mieć dwie kule?” na pytanie kogo by zastrzelił, Wengera czy Victorie Beckham mając tylko jeden kulę w pistolecie [cytuję z pamięci] obrazuje z jakimi przeciwnikami miał do czynienia w swojej trenerskiej karierze. Nie da się ukryć, iż piłkarz znalazł się pod dużym wpływem swojej żony, która pałała wielką sympatią do sir Alexa. Z deszczowego Manchesteru, skrzydłowy przeniósł się do słonecznego Madrytu i Victoria zatruwała już życie komu innemu. 4-letnia gra w barwach Królewskich zaowocowała zaledwie jednym trofeum, a mianowicie Mistrzostwem Hiszpanii zdobytym w ostatnim sezonie Beckhama w Realu. Jeszcze w trakcie rozgrywek głośno się mówiło o tym, iż Anglik szuka już nowej drużyny. Oczywiście w przypadku takiej persony jak Beckham nie mogło zabraknąć spekulacji transferowych, a o zainteresowanie jego osobą podejrzewano między innymi Bolton, Newcastle, Inter, AC Milan, a także różne kluby z amerykańskiej Major League Soccer. 11 stycznia oficjalnie potwierdzono, iż wraz z 1 lipca 2007 roku najpopularniejszy piłkarz na świecie stanie się częścią ekipy Los Angeles Galaxy. Nie mniej szokujące okazały się zapiski w umowie, według których David za 5-letni kontrakt z drużyną z Kalifornii ma otrzymać 250 milionów dolarów! Oczywiście, sam zawodnik upierał się, iż gra w MLS to dla niego wielkie wyzwanie, a jego głównym celem popularyzacja soccera w USA.

W tym tygodniu Real Madryt zapytał mnie o decyzje odnośnie mojej przyszłości i zaoferował przedłużenie kontraktu na dwa sezony. Po przedyskutowaniu kilku opcji z moją rodziną i doradcami czy zostać w Madrycie czy może przenieść się do jakiegoś znaczącego, brytyjskiego lub europejskiego klubu, zdecydowałem dołączyć do Los Angeles Galaxy i grac od sierpnia w MLS.

Jestem dumny z tego, iż mogłem grac dla dwóch największych klubów w piłce nożnej i nie mogę się doczekać nowego wyzwania, jakim będzie popularyzacja piłki nożnej w kraju, który pasjonuje się swoimi własnymi dyscyplinami sportu.

Nie przybywam tutaj, aby być supergwiazdą. Chcę być częścią drużyny, ciężko pracować i wygrywać trofea. Dla mnie chodzi o futbol. Jestem tutaj po to, by zrobić różnicę. Przybywam, aby grac w piłkę.

Rozpowszechnianie futbolu to oczywiście bardzo szczytny cel, a milion dolarów na tydzień nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Jednak gra w Stanach to raczej furtka dla zawodników, którzy nie są szczególnie rozchwytywani w Europie i nie mogą liczyć na angaż w żadnej z liczących się drużyn na Starym Kontynencie. Becks postanowił zrobić świetny interes, bo przecież jakie znaczenie mogą mieć tytuły MLS dla piłkarza, który wygrał Ligę Mistrzów, Premiership i Primera Division? Nigdy nie uwierzę w misjonarskie zapędy Anglika. Pieniądze (tym bardziej tak duże w tym przypadku!) przesłoniły mu ambicje piłkarskie.

Finansowa motywacja spędzenia ostatnich lat czy miesięcy swojej kariery w dosyć abstrakcyjnych, jak na ambicje najlepszych piłkarzy, ligach jest dla mnie oczywiście zrozumiała. Starość nie radość, a na sanatorium w Ciechocinku trzeba odłożyć ;-) To proste: Money makes the World go round. Z drugiej strony można znaleźć takie przykłady jak Cafu, które dowodzą, że piłka nożna może być dla zawodników wartością samą w sobie, godną poświęcenia i wyrzeczenia się korzyści materialnych z tego tytułu.

Przewiń na górę strony