Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Nadejdzie piłkarskie katharsis?

Nadejdzie piłkarskie katharsis?

Roman Abramovich
Krach na amerykańskiej giełdzie prędzej czy później musiał dotknąć futbolu. Choć dla opływającego w pieniądze środowiska piłkarskiego, widmo jakiegokolwiek „kryzysu” wydawało się odległe w końcu nadeszło nieuniknione – niższe pensje, problemy z dopięciem klubowego budżetu, wizja bankructwa… Czy finansowa zadyszka zwiastuje piłkarskie katharsis?

Całkiem niedawno odczułem na własnej skórze skutki kryzysu. Kiedy byłem u babci, podczas poobiedniej herbatki, jak zwykle sięgnąłem do pudełka z ciasteczkami. Miałem ochotę na coś słodkiego, a wiedziałem, że w pojemniku znajdę całą furę przepysznych ciastek. Zdejmuję wieczko, nawet nie patrząc do środka sięgam ręką… a tam pusto! Myślę – jak to możliwe, przecież nawet najstarsi górale nie pamiętają, kiedy babciny pojemnik ze słodkościami świecił pustkami! -. Byłem w szoku. Dopiero po chwili do mnie dotarło – no tak, kryzys w końcu dopadł nieuchwytne pudełko z ciasteczkami. Trzeba zacisnąć pasa i wypić samą herbatkę.-

Rosyjski kryzys

W domach piłkarzy, nawet tych występujących na co dzień w lidze rosyjskiej, grozi podobna sytuacja, choć może w nieco innej skali. W wyniku krachu na amerykańskiej giełdzie, zawodnicy Premier Ligii będą musieli zrezygnować z najdroższego kawioru na rzecz jego tańszych wersji lub, co gorsza, sięgnąć po wyroby kawioropodobne. Ale to i tak pestka w porównaniu z tym, co dotknęło graczy moskiewskiego zespołu FK Chimki. Klub znajduje się na skraju bankructwa, po tym jak miastowe władze w ramach cięć zlikwidowały dotacje dla drużyny. Jedynym ratunkiem dla zawodników była fuzja z innym stołecznym klubem – FC Saturn, na co jednak nie przystała piłkarska federacja. Przyszłość sympatyków FK Chimki maluje się więc w ciemnych barwach.

Kryzys finansowy widoczny jest w rosyjskim futbolu tym bardziej, że znakomita część klubów występujących na co dzień w Premier Lidze jest sponsorowana przez koncerny paliwowe. Niedawny triumfator Pucharu UEFA – Zenit Sankt Petersburg – musiał odłożyć w czasie planowaną budowę nowego stadionu, po tym jak właściciele Gazpromu oświadczyli, że nie znajdą 800 milionów dolarów na pokrycie kosztów budowy obiektu.

Niewiele lepiej sytuacja wygląda w innych stołecznych klubach – Spartaku i Lokomotiwie. W tym pierwszym włodarze zdecydowali się zredukować przyszłoroczny budżet o 14 milionów dolarów. Z kolei w „Parowozie”, jak nazywany jest zespół Lokomotiwu, również trzeba było zrezygnować z budowy nowego stadionu. Nie do pozazdroszczenia jest także pozycja CSKA. Wraz z końcem obecnego sezonu wygasła umowa sponsorska, z prowadzenia drużyny zrezygnował Walerij Gazzajew, a co gorsza hiszpańska Barcelona czyni zakusy na najlepszego gracza zespołu i całej ligi – Jurija Żirkowa. Ile prawdy jest w plotkach transferowych nikt nie wie, jednak sam zawodnik mając przed sobą widmo niższych zarobków i srogiej syberyjskiej zimy, może zdecydować się na przeprowadzkę gdzieś do Europy. Dla podtrzymania swojego wizerunku krezusa, prezes CSKA – Jewgienij Ginier – próbował skusić na przyjazd do Moskwy Bernda Schustera, jednak negocjacje z bezrobotnym Niemcem spaliły na panewce.

Wiele mówi się także o transferze na Zachód rozchwytywanego latem Andrieja Arszawina. Rosyjski snajper nie ukrywa, że chętnie spróbowałby swoich sił w lepszej lidze, jednak dotychczas w ojczyźnie skutecznie trzymał go lukratywny kontrakt. Teraz działacze Zenitu stracili swój najsilniejszy argument w postaci stosiku szeleszczących banknotów i tym samym przeprowadzka klubowej gwiazdy na Stary Kontynent jest coraz bardziej możliwa.

Patrząc przez pryzmat pieniędzy, Arszawin raczej nie pójdzie śladami reprezentacyjnego kolegi – Romana Pawluczenki, który zawitał na Wyspy. Wszystko dlatego, że niedawno także i angielski futbol został naznaczony lodowatym pocałunkiem kryzysowego dementora – nawet Steven Gerrard musiał pogodzić się z obniżką zarobków. Kapitan Liverpoolu zapowiedział, że przestanie rozdawać darmowe bilety na mecze swojej drużyny nawet członkom rodziny. No cóż – zbliżają się świąteczne wydatki więc trzeba zacisnąć pasa.

Katharsis

Paradoksalnie, sądzę, że krach na Wall Street może okazać się zbawienny dla piłki nożnej. Dzisiejszy futbol rządzi się pieniędzmi, a w dobie kryzysu zaglądającego do garnka czy też na konta bankowe (w skrajnych przypadkach nawet do szybów naftowych), jest szansa na pewne przewartościowanie i osłabienie siły oraz wpływu pieniądza. Teoretycznie załamanie światowej gospodarki powinno choć na chwilę odwrócić uwagę krezusów od boisk piłkarskich, co pozwoli kwitnąć sportowej rywalizacji. W praktyce wygląda to różnie, gdyż właściciele Manchesteru City wcale nie zamierzają dokręcać kurka z petrodolarami, a wręcz przeciwnie – zapowiadają, że pieniądze popłyną obfitym strumieniem. Jednak inne kluby Premiership nie mogą już liczyć na podobną hojność ze strony swoich właścicieli. Nawet Roman Abramowicz nie zdecydował się podjąć transferowego wyzwania rzuconego przez szejków. Nie wiadomo tylko, czy jest to spowodowane rzeczywiście kryzysem czy też może przyczyna jest bardziej trywialna – rosyjski oligarcha nie podjął rzuconej mu rękawicy, gdyż po prostu nie chciał ubrudzić swojego nowego garnituru ropą naftową.

Jeżeli najgorsze scenariusze – dla finansowych potentatów – się ziszczą, być może krzywa przedstawiająca wzrost średnich cen płaconych za piłkarzy zatrzyma się i chociaż na chwilę znikną z futbolu takie niedorzeczności jak transfer Samuela Eto’o do Uzbekistanu. Na razie zatrzymany został wzrost zarobków zawodników, kluby nie boją się obniżać pensji nawet tym największym gwiazdom. Obecnie, w Anglii rząd poważnie rozważa wprowadzenie nowej, 45-procentowej, stawki podatkowej dla osób zarabiających ponad 150 tysięcy funtów rocznie. Takie rozwiązanie byłoby niewątpliwie bolesne dla piłkarzy pracujących na Wyspach. Wszystko wskazuje na to, że Steven Gerrard niedługo znowu będzie musiał zacisnąć pasa.

Prognozy piłkarskich ekspertów są bardzo niepokojące, szczególnie dla tych biedniejszych klubów. Zmuszane do kolejnych cięć klubowe władze prędzej czy później mogą stanąć na skraju bankructwa i jedynym wyjściem okaże się wówczas rozwiązanie sportowej instytucji. Wiceprezes czeskiej federacji – Jaroslav Vacek – stwierdził, że w obliczu kryzysu niebawem zostanie rozwiązanych ponad 10 procent klubów piłkarskich na całym świecie. Ratunku trzeba więc upatrywać pod postacią szejka z wiaderkiem ropy naftowej i butlą gazu ziemnego u boku. Z kolei uczestnicy Ligi Mistrzów mogą liczyć, że uda im się sięgnąć po główne trofeum i zgarnąć pokaźną nagrodę wynoszącą 110 milionów euro.

Bogata liga rosyjska przeżywa wyraźny kryzys. Być może niebawem to samo zjawisko z podobną mocą uderzy w jeszcze bogatszą ligę angielską. Jeżeli spełnią się moje oczekiwania, brytyjski futbol przeżyje katharsis i w końcu zostanie pohamowana ekspansja Abramowiczów, szejków i Glazerów. Posiadanie klubu będzie olbrzymim obciążeniem nawet dla najgłębszych kieszeni i w końcu krezusi ujrzą dna swoich portfeli. Oby.

Przewiń na górę strony