Po sobotnim meczu z Blackburn można śmiało powiedzieć, że maszyna United ruszyła. Dimitar Berbatov rozegrał chyba najlepsze dotychczas spotkanie w barwach United. Podobnie jak cały zespół w tym sezonie – był to chyba najlepszy dotychczasowy mecz w wykonaniu Czerwonych Diabłów.
Uważam, że był to nasz najlepszy występ jeśli chodzi posiadanie piłki i swobodę w jej rozegraniu. Przez pierwsze 10 minut mieliśmy problem ze znalezieniem odpowiedniego rytmu. Gdy tylko udało nam się opanować sytuację, zaczęliśmy niepodzielnie panować na boisku.
Zgadza się – wielki Manchester United powrócił i dopiero zaczyna pokazywać na co go stać. Miejmy nadzieję, że maszyna prowadzona przez sir Alexa Fergusona wrzuci teraz „piąty bieg” i zatrzyma się dopiero po sezonie. A do tej pory będzie miażdżyła rywali tak, jak przed rokiem.
Wygrana 2:0 nad Blackburn i świetny mecz to przede wszystkim zasługa piłkarzy, którzy przez cały mecz ciężko pracowali. Na pochwałę zasługuje Wayne Rooney, który ponownie wpisał się na listę strzelców. To już trzeci mecz z rzędu, kiedy nasz ulubieniec zdobywa bramkę.
Jak widzimy, Rooney się nareszcie przełamał i mam nadzieję, że zacznie masowo strzelać bramki, jak na napastnika przystało. Zdaję sobie sprawę, że nie jest typowym lisem pola karnego, ale w takich momentach, kiedy zespół potrzebuje goli, Wayne powinien wziąć sprawy w swoje ręce.
Przypominają mi się początki Wayne’a w United
Rooney to bardzo ruchliwy piłkarz, potrafi znaleźć sobie odpowiednie miejsce na boisku. Jest bardzo aktywny i posiada niesamowitą energię. Dziś użył jej we właściwy sposób. Rozegrał swój najlepszy mecz w tym sezonie. Cały czas biegał i wciąż stwarzał zagrożenie.
Widać, że rywalizacja w zespole działa na Anglika mobilizująco. Od momentu kiedy do klubu przyszedł Berbatov, w zespole Manchesteru United jest trzech bardzo utalentowanych, nominalnych napastników. Caros Tevez imponuje od początku sezonu niezwykłą formą, jednak Ferguson to właśnie ostatnio z usług Argentyńczyka rezygnował, desygnując go na ławkę rezerwowych.
Dimitar Berbatov grał we wszystkich ligowych spotkaniach pełne 90 minut i uważam, że to dobrze. Nowy piłkarz powinien wprowadzić się do drużyny jak najszybciej, a patrząc na jego potencjał i niebanalne umiejętności, posadzenie takiego napastnika na ławce to błąd. Jednak tak samo jest z Tevezem i Rooneyem – w United jest trzech wysokiej klasy napastników. Kłopot bogactwa. Którego z nich posadzić na ławce rezerwowych?
A może zagrać wszystkimi trzema? Sir Alex Ferguson obawia się, że to może nie wypalić (wariant z Cristiano Ronaldo w składzie), choć w sobotnim meczu wszystko funkcjonowało przez te kilkanaście minut, kiedy na placu gry było „4 wspaniałych”. Może by tak spróbować w meczu z West Bromwich ustawienie 4-2-3-1 z wszystkimi czterema w składzie? Przeciwnik mało wymagający, spotkanie u siebie. Czemu nie?
Szkot jednak stosuje rotację w składzie. I to działa bardzo dobrze. Każdy piłkarz, który dostanie szansę na grę z ławki rezerwowych chce się pokazać jak najlepiej. Przykładem tego jest mecz z Boltonem. Od momentu wejścia na boisku Rooneya, gra United diametralnie się poprawiła. Anglik ukoronował występ zdobyciem bramki, która ustaliła wynik meczu na 2:0.
Gdy strzeli się pierwszego gola w sezonie, pewność siebie rośnie niesamowicie. Wszystko robię tak samo jak na początku sezonu. Różnica jest tylko taka, że teraz piłka wpada do siatki.
Zgadza się – pewność samego siebie u Rooneya wzrosła po tym jak strzelił bramkę z Boltonem. Ale aby strzelić bramkę potrzebował pewnego czynnika, który spowodował, że udało mu się strzelić bramkę. Tym bodźcem było, moim zdaniem, posadzenie go na ławce rezerwowych.
Wystarczyło zrobić to w jednym meczu i Anglik automatycznie się przełamał. Ten młody napastnik ma w sobie niewyobrażalny potencjał i ogromną ambicję. Mam do Rooneya niezwykły sentyment. Nie tylko jako do piłkarza, ale także jako do człowieka. Kocham jego charakter, waleczność. Prawdziwy Czerwony Diabeł.
Dotychczas piłkarz, który grał pierwsze skrzypce i był pierwszoplanowym zawodnikiem, nie został desygnowany do gry od pierwszych minut. Nie z powodu kontuzji. Z powodu olbrzymiej siły naszego zespołu. I w ten sposób urodzony w Liverpoolu napastnik zmobilizował się wystarczająco, aby strzelić trzy bramki w trzech ostatnich meczach. Imponujące.
Oby tylko Rooney utrzymał swoją formę strzelecką przez najbliższe miesiące. Bo widok Anglika po strzeleniu bramki naprawdę niezwykle cieszy.
Bishops Blaze: Wayne Rooney!
I saw my mate the other day,
He said to me he saw the white Pele,
So I asked, who is he?
He goes by the name of Wayne Rooney,
Wayne Rooney, Wayne Rooney,
He goes by the name of Wayne Rooney!