Nie przegap
Strona główna / Ta wielka Rosja…

Ta wielka Rosja…

Ta wielka Rosja...
Ufff… wreszcie, stało się. Spełnia się powoli moje marzenie o tym, by na na wielkim turnieju zdarzył się przewrót i ani Niemcy, ani Francuzi, ani Włosi nic nie osiągnęli. Nie muszę wracać aż tak głęboko w przeszłość, jako że tak było w 2004 roku. Wtedy jednak wygrał zespół, który grał najbrzydszą piłkę, a teraz przed wielką szansą staje Rosja, jedna z moich ulubionych drużyn narodowych, „Czarny koń” imprezy i najładniej grający zespół podczas Euro 2008. Najładniej, gdyż po rozbiciu Holendrów nikt już nie ma żadnych wątpliwości. Po raz kolejny mit wielkich „Oranje” skończył się równie szybko, jak się zaczął. Przez tydzień, wszędzie mogliśmy czytać wywiady z piłkarzami Marco Van Bastena, który tłumaczyli, że nie wiedzą jak to się dzieje, że grają tak dobrze. I proszę. Zadufane w sobie „Tulipany” poległy wczoraj z kretesem. Zespół z tego maleńkiego państewka nie zasłużył nawet na remis w regulaminowym czasie gry, ale ich rywalom po prostu z braku doświadczenia brakowało boiskowego cwaniactwa, zwykłego ogrania.

Kiedy zaczynała się impreza, miałem chwilową… jakby to nazwać – manię Rosji. Wałkowałem do znudzenia strony o historii piłki w tym kraju, jako że zawsze mnie interesowała. Lubiłem ten zespół narodowy, a taka poważniejsza sympatia wzięła się cztery lata temu, podczas imprezy w Portugalii. W „Sbornej” występowały wówczas takie tuzy jak Aleksandr Mostowoj, Waleri Karpin, Siergiej Owczinnikow, czy Dmitrij Alejniczew. Problem tkwił w tym, że kierowani przez (bardzo, bardzo przeciętnego, by nie powiedzieć słabego) Gieorgija Jarcewa Rosjanie mieli po prostu za słaby zespół, złożony głównie z generacji zawodników, którzy nigdy nie osiągnęli żadnego sukcesu na arenie międzynarodowej.

Niemożliwe było więc robienie sobie nadziei, by zbliżający się do zakończenia kariery weterani rozbili grupowych rywali w postaci Hiszpanii, Portugalii, czy Grecji. Od razu powiem, ze łącznie zdobyli 3 punkty… będąc jedynym zespołem, który znalazł sposób na „Helladę”. Trwał wówczas pewien kryzys futbolu w tym olbrzymim kraju, jako że od upadku ZSRR, Rosja nigdy nie wyszła z grupy na ME, czy MŚ.

Minęły 4 lata, a w kadrze doszło do prawdziwej rewolucji. Selekcjonerem został nieprawdopodobny Guus Hiddink, specjalista od osiągania sukcesów z zespołami o niezbyt wysokich notowaniach. Holender pozbył się „staruszków” i postawił na młodzież. Efekt? W obecnej kadrze „Sbornej” w Austrii i Szwajcarii figuruje tylko sześciu zawodników, którzy mają za sobą turniej w Portugalii. Ponadto, nie byli wówczas zawodnikami pierwszego składu z racji bardzo młodego wieku. Nie chcę robić z siebie proroka, ale porównam w tym momencie moje prognozy sprzed turnieju. Mianowicie, 31 maja dopuściłem się na swoim blogu krótkiego tekstu o reprezentacji ze Wschodu. Wierzyłem wówczas w osiągnięcie sukcesu tej drużyny i nie myliłem się.

„Przed nadchodzącym turniejem o mistrzostwo Europy miałem kilku swoich faworytów. Pierwszym z nich, pod nieobecność mojej ukochanej drużyny „synów Albionu”, była Holandia, grająca porywający, ofensywny futbol. Numerem dwa była Portugalia, gdyż życzyłbym sobie, aby wreszcie jakiś zawodnik Manchesteru United odebrał nagrodę „Złotej Piłki”. Może wydawać się to komuś dziwne, lecz kilka dni temu byłem założyć się, że Rosja przynajmniej wyjdzie z grupy. Teraz, gdy nad „Sborną” zebrały się czarne chmury i ten plan będzie potędze ze wschodu bardzo trudno wykonać.”

Jak już wiemy, w obu pierwszych zespołach mieliśmy aktualnych lub byłych graczy United, którzy w przypadku Holandii nigdy nic nie wygrali z tą silną drużyną. Znów nie było im to dane i bardzo dobrze! Nie byłbym zachwycony, nawet mimo całej sympatii do „Oranje”, gdyby awansowali dzięki szczęściu, a nie po porywającej grze, z której zasłynęli w fazie grupowej. Rosja poradziła sobie z kłopotami kadrowymi i teraz ma szansę przypomnieć sobie sukcesy, jakie odnosił Związek Radziecki z Lwem Jaszynem w składzie.

„(…) jest to jednak zespół, który ma sobie tyle potencjału, że jest w stanie sprawić podobną sensację do Greków, którzy też nie czarowali w eliminacjach do Euro 2008.”

Czas pokazał, że Rosja może powtórzyć sukces Grecji, ale zapamiętując się ze znacznie lepszej strony. Piłkarze Otto Rehhagela byli drużyną jednego turnieju, złożoną z doświadczonych piłkarzy, którym akurat przytrafiła się życiowa forma. Tym sposobem, anonimowy do czasu imprezy Teodoros Zagorakis został jej największą gwiazdą. Zagorakis przed, ani nawet po turnieju nie zrobił żadnej kariery, więc tym bardziej dziwne, jakim cudem grał jak Makelele za najlepszych lat na pozycji defensywnego pomocnika. Sytuacja jest zgoła inna, gdyż Rosja nie musi się bronić. Potencjał ofensywny tej drużyny jest na tyle ogromny, że ona po zdobyciu jednego gola może iść za ciosem i strzelać drugą bramkę! Tak było właśnie we wczorajszej dogrywce z Holendrami.

Roman Pawluczenko z meczu na mecz gra coraz lepiej, a jeszcze niedawno śmiało porównywałem jego umiejętności wykańczania akcji do Piotra Włodarczyka. Napastnik Spartaka marnował po kilka „setek” w meczu, a na coraz wyższym szczeblu klarownych szans jest rzecz jasna mniej. Mimo to, Roman, którego już obserwuje Barcelona, odblokował się i strzela, uwierzył w siebie. Genialny Guus potrafił wykrzesać z niego to co najlepsze. Piłkarz ma świadomość, że jest po prostu nie do ruszenia, gdyż trener bardzo mu ufa. To na pewno mu pomaga, gdyż jest typem zawodnika, który potrzebuje tego typu wsparcia.

Jeszcze przed turniejem pisałem:

„(…) Paweł Pogrebnjak może zostać największym pechowcem obecnego sezonu. Napastnik Zenitu został królem strzelców Pucharu UEFA, lecz ze względu na niezasłużoną żółtą kartką w rewanżowym starciu półfinałowym z Bayernem, nie mógł zagrać w finale z Rangers ze względu na ich limit. Teraz podobnie może być na Euro, gdyż Pogrebniak może być zdolny do gry, gdy będzie już po wszystkim.

Gwiazdor drużyny mistrza Rosji nabawił się groźnej kontuzji kolana w wygranym 2:1 meczu z Serbią, która niemal na pewno wykluczy go pierwszego meczu z Hiszpanią. Rosłego napastnika może też ominąć druga grupowa potyczka z mistrzem Europy. Jeśli Rosjanie przegrają oba mecze, będą na pewno za burtą. Wtedy powrót Pogrebniaka nie będzie miał już znaczenia, podobnie jak Andreja Arszawina.”

Paweł Pogrebniak z dziesięcioma golami został najskuteczniejszym strzelcem Pucharu UEFA w sezonie 2007/08 wespół z Luką Tonim z Bayernu Monachium. Rosły napastnik Zenita, nie jest zbyt finezyjnym zawodnikiem, ale za to fantastycznie finiszował akcje. Potrafił uderzyć nawet zza pola karnego, choć wcześniej zdarzało mu się to rzadko. Pod wodzą innego Holendra Dicka Advocaata, znacznie rozwinął się w klubie z najpiękniejszego w mojej opinii miasta w Rosji. Wielka szkoda, że nie mógł zagrać na turnieju, gdyż absolutnie sobie na to zasłużył. Teraz nikt nawet nie rozpamiętuje jego kontuzji, ten zespół będzie jak lokomotywa.

„(…) Arszawin to w tej chwili najlepszy rosyjski piłkarz. Dynamiczny skrzydłowy był objawieniem tegorocznych rozgrywek o Puchar UEFA. Problem tkwi w tym, że bezmyślna czerwona kartka w ostatnim meczu eliminacji ME z Andorą… wyklucza go z pierwszych dwóch gier. Wobec tego, bez swojego największego lidera, szanse zespołu znacznie maleją, a teraz, gdy z gry wypada także drugi wielki gwiazdor Zenitu, można mówić o małym dramacie. Nie panikuje zaś Hiddink, który powiedział, że na pewno nie powoła nikogo w miejsce Pogrebniaka. Mimo to, najlepszy strzelec drużyny z kwalifikacji, Aleksandr Kierżakow zakomunikował, że w każdej chwili jest gotów przyjąć powołanie. Lider Dynama Moskwa nie wydaje się, jednak być w zachwycającej formie po powrocie z Sevilli.”

Rzecz jasna, Andrij wrócił na mecz ze skandynawską nacją i był najlepszy na boisku. Ten niezwykle wszechstronny piłkarz nie będzie mógł odciągnąć się od ofert wielkich drużyn. Nieważne, że grywa na pozycji Roo, czy Teveza, takich piłkarzy nigdy dosyć. Haruje jak wół, biega po całym boisku, gryzie trawę. Mimo, że mamy w klubie ogromne bogactwo, bardzo chciałbym zobaczyć go w czerwonej koszulce Manchesteru United. Wczoraj znów był najlepszy na boisku, zdobywając jedną z bramek w dogrywce. Było to jego trzynaste trafienie w narodowych barwach. Nieprawdopodobny zawodnik z zadatkami na zostanie jednym z najlepszych piłkarzy świata. Nie mówię tak tylko ze względu na minione mecze, a także na postawę w lidze rosyjskiej, którą bacznie śledzę. Oczywiście, że wiem, że są tam dużo słabsi rywale, ale już trudno znaleźć argumenty przeciw Arszawinowi po jego grze w Pucharze UEFA. Zgoda, miał jeden gorszy mecz z Bayernem Monachium. Było to jednak jedno spotkanie, a w finale z Glasgow Rangers też był największym asem na City of Manchester Stadium.

„(…) Nawet jeśli Pogrebniak miałby zagrać tylko ze Szwecją, jestem niemal pewien, że Hiddink podejmie ryzyko i zatrzyma napastnika, licząc na grę w fazie pucharowej. Dalej uważam więc, że wyjdą z grupy.”

Początkowe prognozy mówiły, że Paweł ma zagrać w trzeciej kolejce grupy D ze Szwecją. Wówczas „Sborna” już mogłaby być pozbawiona wszelkich szans, gdyby przegrała dwa pierwsze spotkania. Wszystko jednak się udało oprócz samego powrotu do zdrowia napastnika. Późniejsze prognozy okazały się już znacznie mniej optymistyczne i zawodnik będzie prawdopodobnie wykluczony z rozgrywek rosyjskiej ligi do końca sezonu. W związku z tym, mimo wcześniejszych zapowiedzi, Guus złamał słowo i powołał w jego miejsce Romana Adamowa z FK Moskwa, który nie czaruje w obecnych rozgrywkach Wyższej Ligi. Stanowczy trener widząc, jak słaby jest bohater eliminacji do europejskiego czempionatu Kierżaków i postawił na utalentowanego Adamowa z FK Moskwa, który ma przed sobą ciekawą przyszłość. Nawet mimo braku duetu Pogrebniak – Arszawin, Rosja zachowała szansę, by pozostać w grze po dwóch pierwszych meczach. Po powrocie Arszawina rozpoczęła prawdziwą demolkę i marsz ku zdobyciu tego niezwykle cennego i prestiżowego trofeum. Jeśli ta drużyna ma średnią wieku wynoszącą 23 lata, strach pomyśleć, co będzie wyczyniała za dwa lata podczas Mistrzostw Świata w RPA. Dodam tylko, że dla Hiddinka już dawno przygotowano umowę, która wiązałaby go z federacją na kolejne lata…

„(…) Rosjanie są kierowani prawdopodobnie przez najlepszego szkoleniowca, który weźmie udział w tegorocznym czempionacie – Guusa Hiddinka.”

Mistrz znów pokonał ucznia. Van Basten żegna się z reprezentacją. Czyż nie miałem racji? ;)

Na myśl przychodzi mi teraz Dania z roku 1992, która nie zakwalifikowała się do turnieju, a w związku z zawieszeniem Jugosławii, zagrała na ME i wygrała cały turniej. Czy „Sborna”, dla której otworzyły się boczne drzwi ma teraz szansę ugrania czegoś wielkiego? Jak najbardziej i wierzę, że tak się stanie.

P.S. Rozpaczałem bardzo długo za Anglią, bo oczywiście gdyby oni byli na turnieju, nie zwracałbym na Holandię i Portugalię uwagi, a Rosji… w ogóle by tu nie było.

Przewiń na górę strony