Manchester United bez problemów uporał się z West Ham United, wygrywając 4:1. Tym samym, „Czerwone Diabły” tytuł najlepszej drużyny w Anglii mają już na wyciągnięcie ręki. Warunkiem jest zwycięstwo nad Wigan w przyszłą sobotę lub porażka Chelsea z Newcastle w poniedziałek. Kto był zaś bohaterem wczorajszego spotkania na Old Trafford? Strzelec dwóch bramek Ronaldo? A może ukarany czerwoną kartką Nani? Odpowiedź brzmi nie. Był nim Avram Grant.
Odliczając godziny do spotkania, które miało odbyć się w Manchesterze, w brytyjskich mediach zawrzało od wypowiedzi izraelskiego menedżera Chelsea. Avram pokazał swój charakterek w całej okazałości, co wielu kibiców United skwitowało, że jest on jeszcze gorszy pod tym względem od Mourinho.
Wszystko zaczęło się od nieszczęsnej wypowiedzi Alana Curbishleya, który stwierdził, że podopieczni sir Aleksa Fergusona zasługują bardziej na tytuł w Premier League. Grant nie mógł tak tego zostawić. Zwłaszcza, że obaj ci panowie dobrze się znają. To pachniało konspiracją. West Ham to niezwykle silna drużyna i biorąc pod uwagę, że wygrali trzy ostatnie mecze z United, każdy inny rezultat będzie z ich strony odpuszczaniem rywalowi.
Nie podważam uczciwości West Hamu, jak i Alana Curbishleya, ale uważam, że takie wypowiedzi są nie na miejscu, zwłaszcza przed meczem z United. To może mieć zły wpływ na zespół, który przecież wygrał trzy ostatnie pojedynki z Manchesterem. W ostatnich tygodniach spotkałem się z wieloma pogłoskami. Jedne mówiły, że sędziowie będą sprzyjać United, inne, że menedżerowie są przyjaciółmi Fergusona. W głowie mam pełno takich spekulacji, ale staram się od tego odizolować, koncentrując wyłącznie na mojej pracy. Muszę zaufać w uczciwość innych. West Ham na pewno jest zainteresowany własnymi zwycięstwami.
Niestety, do głowy pana G. dochodziły różne głosy mówiące, że będziemy faworyzowani. Skąd do niego trafiają takie sugestie? Czy wszędzie ma swoich szpiegów?
Sir Alex Ferguson nie chciał sobie nawet tym zaprzątać głowy. Liczyły się trzy punkty, a wobec nędznych zagrań Granta, trzeba być po prostu obojętnym. Nie ma to jak cudowna wojna psychologiczna. Chyba rzeczywiście wolę Mourinho, bo to są ciosy poniżej pasa.
Trudno powiedzieć, czego coś takiego zasugerował. Widocznie wie lepiej.
Avram miał to przeczucie. Manchester United wyszedł na boisko i ze sportową złością rozniósł zespół West Hamu. Co ciekawe, wypowiedzi Izraelity zrobiły wodę z mózgu wielu fanom CFC. Po meczu z ciekawości wszedłem na jedną z polskich stron tego zespołu, gdzie news był zatytułowany, że nasz klub jest coraz bliżej tytułu.
Pozwolę sobie zacytować, dokonując małej korekty w interpunkcji itd.
Blisko, bo West Ham się dziś podłożył, przegrywając po 30 minutach 3:0! Może ktoś powie że grali z takim zaangażowaniem, jak w pierwszym meczu? Od początku wiedziałem że MU ten mecz wygra i dlatego od początku liczę na Wigan! Co do mistrzostwa, wszystko zależy od mecz z Newcastle. Jak wygramy to pozostanie nadzieja do końca.
Panie i panowie. Musimy zajrzeć w oczy smutnej prawdzie. West Ham to drużyna, która wyraźnie musiała spuścić z tonu, abyśmy ją pokonali. Ponadto, sędzia też miał wielki udział w tym triumfie, ponieważ wyrzucił z boiska Naniego. Dodam od razu, że całkowicie słusznie, gdyż zachowanie Portugalczyka było czystym idiotyzmem. Niestety, to była bardzo zła wiadomość dla zespołu gości. Przegrali oni bowiem w tym sezonie 4:1… z Chelsea, również grając w przewadze jednego zawodnika. A co tam, dziesiąte, czy pierwsze miejsce w lidze. Mistrz Anglii musiał po swojej stronie mieć wszystkich, by zdobyć jakże ważne punkty. West Ham, by udowodnić, że całkowicie olali spotkanie, włączyli V bieg tylko na moment. Przepiękną bramkę strzelił Dean Ashton, który zrobił sobie dobrą reklamę. Dzień przed meczem, w prasie pojawiły się pogłoski, jakoby sir Alex Ferguson przyglądał się rosłemu napastnikowi.
Samo widowisko stało na wysokim poziomie i polecam je wszystkim fanom Premier League. Bardzo dobra pierwsza połowa, uświetniona czterema golami. Kibice na Old Trafford spędzili świetne popołudnie, czego świadkiem było wzajemne oklaskiwanie swoich drużyn. Po wspaniałym trafieniu Carlosa Teveza, wiwatów nie brakowało od przyjezdnych, którzy mają w pamięci wyczyny Carlitosa w poprzednim sezonie na Upton Park. Rzecz jasna, nie tylko na UP, bo „Młoty” utrzymały się w lidze, dzięki zwycięstwu w Manchesterze w ostatniej kolejce ligi. Bohaterem był wówczas Argentyńczyk. Gdy zaś bramkę zmniejszającą rozmiary porażki zdobył Ashton, cały stadion bił brawo. Był to jeden z najpiękniejszych goli w całym sezonie w Premier League. Niesamowite uderzenie. Zdaje się, że nie najlepiej zachował się przy tym Rio Ferdinand, ale nie wracajmy do tego. Mecz sporo stracił na swojej jakości po czerwonej kartce dla Naniego. „Czerwone Diabły” nie mogły pozwalać sobie już na ciągłe ataki rywala, bardziej szanowali piłkę. Czas pokazał, że mogli wygrać jeszcze wyżej, gdyż piłkarze Curbsa kompletnie sobie z nie radzili. Nie pomógł nawet Scott Parker, który buńczucznie odgrażał się, że pomoże zdobyć mistrzostwo swoim kolegom z Chelsea. Nie tym razem.
Zdobywamy trzy punkty po łatwym zwycięstwie i wystarczy tylko powtórzyć tę dyspozycję za tydzień w meczu z Wigan. W dodatku, do składu powróci Nemanja Vidić i Wayne Rooney, więc można się spodziewać, że obaj ci gracze wyjdą w podstawowej jedenastce. Trudno bowiem byłoby celebrować mistrzostwo ligi bez Wayne’a, czy Vidicia w jedenastce. Panu Grantowi chciałbym podziękować za zastrzyk mobilizacji, gdyż wątpię, aby jego paplanie nie wpłynęło choć trochę na nasz zespół. Pokazaliśmy wszystkim niedowiarkom, że na ligowym podwórku nie ma na nas mocnych i nie potrzebujemy kilku kolejek, by otrząsnąć się po porażce z rywalem. Nie żal mi akurat Naniego, który zasłużenie nie zagra w ostatniej serii spotkań. Sprowokowany zawodnik próbował aktorsko zasugerować, że Neill go uderzył, co spowodowało ogromny uszczerbek na zdrowiu. And the Oscar goes to… Nani. Gratuluję. Wolę nie myśleć, co by się działo, gdybyśmy prowadzili w tamtym momencie np. 1:0. West Ham na pewno rzuciłby się do huraganowych ataków, byłoby na pewno goręcej.
To już ostatnia droga do najważniejszego trofeum na krajowym podwórku. Nie możemy stracić tej szansy. Wigan praktycznie o nic już nie gra. Zespół z JJB pozostanie w szeregach Premiership. Z armatami w postaci Ronaldo, Rooneya i Teveza, mistrzostwo musi być nasze. Aby tak się jednak stało, zespół musi zagrać podobnie, jak z West Hamem. Szybka bramka ustawiłaby tę rywalizację. Życzę sobie więcej McCartneyów w szeregach naszych rywali, którzy nie będą kwapili się z odebraniem piłki naszej portugalskiej gwieździe. Trzymajmy kciuki za Newcastle w poniedziałek, choć raz Keegan może zrobić coś pożytecznego.