Nikt już nam tego nie zabierze! Manchester United pokonuje 1:0 FC Barcelonę i zmierza ku zwycięstwu w najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywkach. W przepięknym i jakże niezwykle emocjonującym półfinale, nasi ulubieńcy zagrali fantastyczny futbol i zasłużyli na ten ogromny sukces. Aż chce się porzucić oficjalną formę tej notki. Po prostu jesteśmy najlepsi! Bez Rooneya, bez Vidicia, bez Andersona. Zrobiliśmy to, odprawiliśmy wielką Dumę Katalonii z kwitkiem. To potwierdza, że ten sezon musi być czymś specjalnym. Dublet? To byłoby spełnienie moich największych marzeń. Znamy już finałowego rywala, którym będzie londyńska Chelsea.
Można nazwać to tylko w jeden sposób – wspaniała noc, przedwczesny finał Champions League. Zaczynam teraz rozmyślać, co by było gdyby nie arbiter meczu z Portsmouth i pech zespołu. Stawalibyśmy teraz przed szansą wygrania potrójnej korony, bylibyśmy blisko ukończenia doskonałego sezonu. Patrząc jednak na sytuacje Barcelony z pierwszego meczu, jestem niesamowicie szczęśliwy. Katalończycy robili wszystko, by wygrać na własnym boisku, co nie udało nam się za sprawą nieziemskiej defensywy.
Manchester United nie atakuje w tej edycji Ligi Mistrzów za wszelką cenę. Tyczy się to też Old Trafford, gdzie grywamy z kontry i strzelamy po jedną bramkę na mecz. Nie inaczej było tego dnia. Frank Rijkaard oblał najważniejszy egzamin w sezonie, być może w swojej całej karierze. Holenderski trener nie uczulił swoich podopiecznych na wybijanie piłek przed pole karne. W przeszłości, z takich sytuacji skrzętnie korzystał Paul Scholes. Przed meczem nie zakładałem jednak, że do czegoś takiego może dojść. W 14. minucie Gianluca Zambrotta wybił futbolówkę pod nogi Paula Scholesa, który przepięknym uderzeniem dał nam final Ligi Mistrzów. Kto wie, może to nawet najważniejszy gol w karierze rudego pomocnika. 9 lat temu, właśnie w stolicy Katalonii, w pamiętnym finale z Bayernem nie było go na boisku z powodu nadmiaru żółtych kartek. W momencie, gdy jego kariera zbliża się powoli ku końcowi, ma wreszcie wielką szansę, aby wystąpić od pierwszej do ostatniej minuty w najważniejszym pojedynku w barwach klubu. Co więcej, może mieć piekielnie duży wkład w ewentualne zwycięstwo.
Nietrudno zauważyć, że Scholesy jest ojcem naszego zwycięstwa, lecz w wielki triumf wkład ponownie miała defensywa United, która potrafiła wykluczyć z gry największych asów gości. O ile Leo Messi miał kilka okazji do wkręcenia naszych obrońców w murawę, nie dochodził do groźnych sytuacji. Przez 90 minut oddał jeden dobry strzał, który zakończył się paradą Edwina van der Sara. Rio Ferdinand potwierdził, że jest najlepszym środkowym obrońcą na świecie i najlepszym możliwym kapitanem zespołu. Znów można było zobaczyć na jego twarzy ogromną determinację. W ostatnich minutach mobilizował partnerów, aby ci byli maksymalnie skoncentrowani na spotkaniu.
Na słowa uznania zasługuje także publiczność w „Tetarze Marzeń”. Fanatycy United byli tego dnia po prostu niesamowici, a napis „Believe” zdumiewający. Piorunujący efekt, bodziec dla wszystkich graczy naszego klubu. Sympatycy mistrza Anglii nie przestawali dopingować ani na moment. Miałem wielkie marzenie, aby „piknikowcy” nie zjawiali się na tym obiekcie nigdy więcej. Magia Old Trafford.
Jesteśmy na tym etapie sezonu, że ciągle musimy grać najsilniejszą jedenastką. Byłem podłamany, czytając że Rooney, Vidić i Anderson nie wyjdą w pierwszym składzie. Jeszcze bardziej przybity samym faktem, że Wazza i Nemanja nie są w 18-tce meczowej. Nie ma jednak powodów do narzekań, gdyż partnerzy doskonale zastąpili to trio. Park Ji-Sung rozegrał jeden ze swoich najlepszych meczów w karierze. Nieustępliwy Koreańczyk zrobił na mnie ogromne wrażenie w tym dwumeczu.
Po końcowym gwizdku trudno było mi wziąć oddech. To była chwila, w której nie mogłem pozbyć się wrażenia, że w moim życiu liczy się tylko nadchodzący finał. Łączyłem się duchowo ze wszystkimi zawodnikami, gratulowałem innym kibicom, którzy byli przez cały ten sezon z United. Wielki moment, jeden z najpiękniejszych w mojej karierze kibica. Fergie i jego podopieczni oklaskiwani przez cały stadion. Tumult, angielski komentarz. Przeżyłem naprawdę wspaniały wieczór. Nadal trudno opisać mi słowami mój zachwyt nad tym tryumfem.
Teraz czeka nas już największe wyzwanie w futbolu. Manchester United wygrał do tej pory dwa Puchary Europy, nasz rywal z Chelsea żadnego. Sprawa niezwykle honorowa, pierwszy angielski finał w historii. Musimy pozbawić ich złudzeń, aby poczuli się jak w piekle, mimo.. że teoretycznie zagrają w Moskwie jak u siebie ze względu na właściciela. Oby jak najwięcej kibiców United dostało Visę do Rosji na ten mecz. Podobno nie będzie z tym żadnych problemów. Sam doping będzie niesamowicie ważną sprawą. Trzeba pokonać CFC również w tym aspekcie. W przypadku zwycięstwa „The Blues”, mieliby oni już tylko o jedno trofeum mniej w najbardziej elitarnych rozgrywkach. Nie pozwólmy na to.
Ten skład wywalczył promocje na Łużniki:
Van der Sar – Hargreaves, Ferdinand, Brown, Evra (Silvestre 90′) – Nani (Giggs 76′), Carrick, Scholes (Fletcher 76′), Park – Ronaldo, Tevez