Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Zwróćcie nam naszą grę!

Zwróćcie nam naszą grę!

Zwróćcie nam naszą grę!
Popularna telewizja Sky Sports rozpoczęła niedawno prace nad serią reportaży, które mają odsłonić problem angielskiego futbolu. Specjalnie oddelegowana ekipa redaktorów rozjechała się po kraju i przyjrzała się bliżej rozgrywkom młodzieżowym na szczeblu amatorskim i profesjonalnym. Kamerzystów i redaktorów nie interesowali jednak zawodnicy i wydarzenia boiskowe, lecz rodzice i szkoleniowcy młodziutkich piłkarzy.

Rodzice dopingujący swoją pociechę, to na meczach nic nowego. Jednak, o ile kiedyś byli podporą, teraz coraz częściej są widmem i zmorą. Spora część opiekunów traktuje mecze syna, jako arenę walki z sąsiadem, czy kolegą z pracy. Uważając się za najwierniejszego fana swojej pociechy, nie może przyjąć do wiadomości, że piłka nożna to sportowa rywalizacja, w której raz jest się na wozie, a raz pod wozem. Kiedy tylko synek upadnie na murawę, lub zostanie złapany na spalonym, kochający ojczulek wybiega na boisko z pretensjami do sędziego, lub kieruje swoją uwagę na zawodnika rywali, który mu akurat podpadł. Najgorzej sytuacja wygląda, kiedy na trybunach spotkają się dwaj tacy zapaleńcy. Wówczas bójka gwarantowana. I co to wszytko ma wspólnego ze sportem?

Niekiedy juniorzy wstydzą się zachowania swoich opiekunów i rezygnują z futbolu. Tak było w przypadku 17-letniego Neila Crumpa występującego w zespole Wycombe Wanderers. Podczas meczu, zawodnik został wytypowany do strzelenia karnego, jednak jedenastkę obronił golkiper gospodarzy. Rodzice nastolatka zwymyślali bramkarza rywali, tak że Neilowi było wstyd pokazać się potem w klubie. Po tym incydencie przerzucił się na rugby. Tego sportu jego rodzice nie trawią, więc może bez przeszkód kontynuować swoją sportową karierę. Inny poszkodowanym, który zwierzył się redaktorom, to Matt Feeney, junior Crewe Alexandra. Pewnego razu, podczas spotkania, ojciec piłkarza nie zgadzając się do końca z decyzją sędziego, powiedział w arbitrowi w kilku słowach, co o nim myśli. Matt spalił się ze wstydu, a nadgorliwy tatuś został wyprowadzony z meczu i od tego czasu ma zakaz wstępu na ligę trampkarzy.

Prof. Celia Brackenridge, psycholog na Brunel University, przyznała, że dochodzi nawet do sytuacji, kiedy to, po przegranym meczu, ojciec bije swojego syna, bo ten przestrzelił stuprocentową sytuację, czy zawalił bramkę. Na liczne przesłanki docierające od strony zawodników i psychologów zareagowały władze FA, jednak, jak łatwo się spodziewać, nie poczyniły skutecznych kroków. Teoretycznie stworzono program Soccer Parents, ale w praktyce nie działa on jak powinien. Na stronie federacji każdy zainteresowany może wziąć udział w specjalnym szkoleniu online. Jednak jak można mówić o powodzeniu takiej kampanii, kiedy wszystko dzieje się w wirtualnym świecie. Uświadamiać trzeba w rzeczywistości.

Zgodnie z planem wychowawczym i uświadamiającym rodziców, FA nadaje co roku szkołom znak Charter Standard, który świadczy o wkładzie placówki w rozwój młodzieżowej piłki nożnej oraz o dobrej ochronie dzieci, między innymi przed własnymi rodzicami. Zagrożenie czyha na dzieci również ze strony trenerów. Często zdarza się, że szkoleniowiec ma w drużynie pupilka i innym zawodnikom nie daje szansy gry. A gdy już wpuszczą łaskawie na boisko rezerwowego, a ten popełni błąd, od razu odstaje taką burę, że odechciewa mu się grania na najbliższy miesiąc. Jak można temu przeciwdziałać?

Jedna z organizacji społecznych postanowiła zadziałać na własną rękę i w związku z tym, od niedawna, w całej Anglii można nabywać książeczki, które zawierają podstawowe zasady gry oraz wydatnie ukazują, że sport ma być zabawą, a nie walką. Cena wynosi symbolicznego funta, tak aby każde dziecko mogło kupić swoim opiekunom egzemplarz. Co ciekawe, najdłużej i najdokładniej opisany jest przepis dotyczący spalonego. Czyżby właśnie ta zasada była przyczyną wielu sporów i bójek?

Krok dalej poszła organizacja o wymownej nazwie Don’t Cross the Line (Nie Przekraczaj Linii). Rozpoczęty w 2003 r. projekt zakładał otocznie boisk piłkarskich liną, która wyznaczałaby miejsce widowni i wyeliminowała przypadki, kiedy to zdenerwowani ojcowie wbiegali na boisko i próbowali pięściami przekonać siebie, że to jego syn lepiej kopie futbolówkę. Co ciekawe, taki prosty sposób okazał się skuteczny i obecnie kampania wspiera ponad dziesięć lig młodzieżowych w całym kraju. Podobno na powodzenie projektu zwróciły uwagę władze FA i zamierzają w niedługim czasie wesprzeć pieniężnie kampanię.

Podobny projekt założył Paul Cooper. Give Us Back Our Game (Zwróćcie Nam Naszą Grę), bo pod taką nazwą Paul realizuje swoje cele, ma nie tylko walczyć z nieodpowiednimi zachowaniami wśród rodziców, czy trenerów. Głównym założeniem kampanii jest zerwanie z całą organizacją młodzieżowej piłki nożnej. Cooper w swoim programie zawarł punkty, które wyraźnie mówią, że piłka nożna powinna być dla młodzieży zabawą i formą spędzania wolnego czasu. Żadnych sędziów, trenerów, koniec z presją ze strony rodziców, czy szkoleniowców. Cieszmy się futbolem, graj pięknie, joga bonito!

Muszę przyznać, że gra na ulicy daje niepowtarzalne poczucie wolności i swobody. To jest piękno futbolu. – Eric Cantona

Statystycy obliczyli, że Anglia ma najwyższy wskaźnik juniorów rezygnujących z gry w klubie. Dotychczas winiono za to komputery i fast foody. Teraz pojawiła się druga koncepcja, według której, główną przyczyną jest niewłaściwe zachowanie rodziców, czy trenerów względem młodych sportowców. A jak Wy sądzicie? Czy jest to na tyle poważny problem, aby upatrywać w nim głównej przyczyny braku młodych, utalentowanych zawodników na Wyspach? Jeśli tak, to jak, Waszym zdaniem, powinna zostać rozwiązana ta delikatna sprawa? Zapraszam do dyskusji!

Przewiń na górę strony