Przed nami zapewne ostatni akt przerażającej agonii Londyńczyków. Agonii, którą za wszelką cenę będą chcieli zakończyć spektakularnie. Wenger, dla tej jedynej, ostatniej szansy, pozwoli wykrwawić się ostatecznie swoim podopiecznym. Na oczach całego Świata…
Dyskusja na forum
W swoim grudniowym tekście o rozbudzonym wulkanie, czyli powracającej, wielkiej rywalizacji na linii Arsenal – Manchester, którą pamiętamy jeszcze z lat p.n.a. (przed nastaniem Abramowicza), skazywałem Chelsea na rychłą śmierć. Jak się okazuje, zbyt pochopnie. W ostatnich dwóch miesiącach, „The Blues” znacznie przyspieszyli obroty i teraz to oni są głównym rywalem United, w walce o tytuł mistrzowski. Nie zmienia to jednak faktu, że mecz z Kanonierami będzie niezwykle emocjonującym, kluczowym dla losów tegorocznego sezonu ligi angielskiej, pojedynkiem. Zwycięstwo Czerwonych Diabłów, ostatecznie rozwieje marzenia o mistrzowskim tytule w ekipie Arsene Wengera. Triumf gości, oznaczać będzie ich zmartwychwstanie, a także sprawi, że to drużyna Avrama Granta – Chelsea, będzie rozdawać karty w FA Premier League.
Oba zespoły przystąpią do tego meczu w zupełnie odmiennych nastrojach. Arsenal, w dramatycznych okolicznościach, przegrał walkę o półfinał Ligi Mistrzów z rywalem zza miedzy – Liverpoolem. We wtorkowym meczu widać było, że ów „beatlesowski” maraton (trzy mecze tych drużyn w ciągu tygodnia) ostro dał się we znaki „dzieciakom” Wengera. Nie była to ta sama drużyna, która jeszcze dwa miesiące temu, zachwycała swoich kibiców szybkością, dynamiką i nieustępliwością. Mówiąc krótko – Kanonierzy ledwo zipią. Mozolnie brnąc przez rwącą rzekę, mogą dostrzec na brzegu, spokojnie oczekujących ich przybycia, piłkarzy Manchesteru. Nasi ulubieńcy, po remisie na bardzo trudnym terenie Middlesbrough (który, powtarzam, nie jest złym rezultatem!), załatwili formalność, jaką był mecz rewanżowy ćwierćfinału Ligi Mistrzów. W tym spotkaniu, sir Alex Ferguson mógł cieszyć się z luksusu oszczędzania kluczowych piłkarzy. Evra, Scholes oraz Ronaldo spędzili miły wieczór, oglądając w akcji swoich kolegów, natomiast Rooney, odbył krótką rozgrzewkę, przed spotkaniem z Londyńczykami. Ten zupełnie różny stan „ducha i ciała” obu zespołów, może okazać się dzisiaj decydujący.
Przed spotkaniem, warto również przyjrzeć się bliżej osobom sir Alexa Fergusona oraz Arsene Wengera. Rywalizacja tych dwóch panów jest jednym z najważniejszych elementów każdego sezonu Premier League. Słowne utarczki, złośliwości i drobne szyderstwa to elementy wpisane w ich „sportowe” relacje. Od czasu pojawienia się Wengera, na trenerskim „stołku” Arsenalu, Francuz siedem razy zdobywał angielskie trofea (3 mistrzostwa Anglii, 4 puchary Anglii). W tym samym okresie, Szkotowi, udało się uczynić to dziewięciokrotnie (6 mistrzostw Anglii, 2 puchary Anglii, 1 puchar ligi), a także zwyciężyć w Lidze Mistrzów. Trener Czerwonych Diabłów, wypada więc lepiej w zestawieniu zdobytych trofeów. Inaczej wygląda statystyka bezpośrednich pojedynków między opisywanymi szkoleniowcami. We wszystkich angielskich rozgrywkach, Arsene Wenger zwyciężał czternaście razy, ośmiokrotnie padł remis, trzynastokrotnie górą był sir Alex Ferguson. Nie można nie zauważyć, że ewentualne zwycięstwo z Arsenalem, pozwoli mu zrównać się w tej statystyce z Francuzem. Znając niesamowity apetyt naszego trenera na kolejne triumfy, śmiem twierdzić, że bardzo mu na tym zależy.
W dzisiejszym meczu, każdy błąd zostanie bezlitośnie wykorzystany. W składzie Arsenalu na pewno nie ujrzymy kontuzjowanych Bacary’ego Sagny, Mathieu Flaminiego, Tomasa Rosickiego oraz Eduardo da Silvy. Główny trzon drużyny, który stanowią William Gallas, Cesc Fabregas oraz Emanuel Adebayor, pozostaje jednak nietknięty. To w głównej mierze oni będą decydować o grze Kanonierów. Dużym zagrożeniem może się także okazać Theo Wallcott. Młodemu Anglikowi nie można odmówić wielkiego talentu, w meczu z Liverpoolem, wypracował bramkę na 2:2, po rajdzie, który przejdzie do historii Ligi Mistrzów. To właśnie Wallcott może się okazać „czarnym koniem” dzisiejszego meczu. „Czerwone Diabły” muszą mieć także w pamięci zabójcze końcówki, do jakich w tym sezonie, przyzwyczaił nas Arsenal. Prawie 40% goli, Londyńczycy, strzelili po osiemdziesiątej minucie meczu (w ostatnich pojedynkach z Manchesterem zdobyli w ten sposób, aż cztery) . Co więcej, były to w większości bramki decydujące o losach spotkania, a nie jak w przypadku United, tylko dobijające rywala. Pełna kadra Arsenalu prezentuje się następująco:
Almunia, Toure, Gallas, Senderos, Clichy, Eboue, Fabregas, Hleb, Van Persie, Adebayor, Lehmann, Song, Gilberto, Hoyte, Bendtner, Walcott, Diaby.
Sir Alex Ferguson nie będzie mógł skorzystać z tradycyjnie leczącego uraz Louisa Sahy. Kurują się także Nani, Darren Fletcher oraz Nemanja Vidic. Najbardziej dotkliwa będzie oczywiście nieobecność tego ostatniego. Serba, zastąpi zapewne, bardzo dobrze spisujący się w meczach z Boro i Romą, Gerard Pique. Na prawej stronie obrony, nie zobaczymy raczej Gary’ego Nevilla. Ferguson nie odważy się w tak istonym meczu na ryzyko. Nasz kapitan będzie jednak niezastąpionym wsparciem duchowym dla młodszych kolegów. Chyba największą zagadką jest ustawienie, na jakie zdecyduje się sAF. W grę wchodzą dwie możliwości; 4-5-1, z Rooney’em na szpicy, wspieranym przez ofensywnych skrzydłowych; Ronaldo i wspaniale dysponowanego Parka (bądź Giggsa/Naniego) lub tradycyjne 4-4-2, które pozwoliłoby Tevezowi na grę od pierwszej minuty meczu. Argentyńczyk zagrał świetne spotkanie z AS Romą, zdobył bramkę, był bardzo dynamiczny i kreatywny. Menedżer Czerwonych Diabłów ufa jednak bezgranicznie Rooney’owi, który w wielkich meczach potrafi wspiąć się na wyżyny piłkarskiego kunsztu. W środku pola, możemy spodziewać się trójki Anglików; Paula Scholesa, Owena Hargreavesa oraz Michaela Carricka. Pierwszy odpoczywał w środowym meczu Ligi Mistrzów, dwaj kolejni prezentują się obecnie nieco lepiej niż Anderson. Oto kadra United:
van der Sar, Neville, Brown, Ferdinand, Silvestre, Evra, O’Shea, Ronaldo, Scholes, Anderson, Hargreaves, Carrick, Giggs, Park, Rooney, Tevez, Kuszczak, Foster, Pique, Welbeck.
Arsene Wenger o meczu i walce w Premier League:
Mistrzowski tytuł byłby moim największym, dotychczasowym osiągnięciem, ponieważ w tej chwili musimy „płynąć pod prąd”. Ciągle jednak wierzę, że ta drużyna jest w stanie osiągnąć obrany cel. Dla nas, niedzielny mecz jest spotkaniem sezonu. Jeśli nie wygramy, nie mamy żadnych szans w walce o tytuł.
Sir Alex Ferguson o meczu i szansach na tytuł.
Nie ma wątpliwości, że nasze zwycięstwo bardzo skomplikuje sytuację Arsenalu. Pozostało pięć kolejek do końca sezonu, w których nie mogą sobie pozwolić na żadne, punktowe straty. Ich sytuacja nie wpłynie jednak na nasze przygotowania do tego meczu. Spotkania z Kanonierami zawsze były wielkimi pojedynkami, niezależnie od okoliczności. Bardzo obawiałem się meczu z Middlesbrough i w pewnym sensie byłem przygotowany na stratę punktów. Teraz jednak, chcemy do końca sezonu, spisywać się jak najlepiej.
Zdecydowanym faworytem bukmacherów jest oczywiście Manchester United, przyjrzyjmy się kursom:
Zwycięstwo United: 1.80
Remis: 3.25
Zwycięstwo Arsenalu: 4.25
Kontuzje:
Manchester United – Darren Fletcher, Louis Saha, Nemanja Vidic, Nani
Arsenal Londyn – Bacary Sagna, Mathieu Flamini, Tomas Rosicky, Eduardo da Silva
Ostatnie 5 pojedynków:
16.02.2008 (FA Cup): Manchester United – Arsenal Londyn 4:0
03.11.2007 (FA Premier League): Arsenal Londyn – Manchester United 2:2
21.01.2007 (FA Premier League): Arsenal Londyn – Manchester United 2:1
17.09.2006 (FA Premier League): Manchester United – Arsenal Londyn 0:1
09.04.2006 (FA Premier League): Manchester United – Arsenal Londyn 2:0
Przypuszczalny skład:
Van der Sar – Brown, Ferdinand, Pique, Evra – Park, Carrick, Hargreaves, Scholes, Ronaldo – Rooney
Typ redakcji:
Manchester United – Arsenal Londyn 3:1
Przed nami, być może, najważniejszy mecz tego sezonu. Zwycięstwo pozwoli nam zbliżyć się do pucharu na wyciągnięcie ręki, natomiast przegrana może mieć katastrofalne skutki. Nieprzypadkowo, Arsenal po przegranej na Old Trafford 0:4, nie odniósł zwycięstwa w pięciu kolejnych meczach ligowych. Ten przykład dowodzi, jak ważna jest dobra atmosfera panująca wśród członków zespołu oraz wiara we własne siły. Dzisiejszy mecz, będzie trzeba potraktować jak przedwczesny finał Ligi Mistrzów. „Czerwone Diabły” muszą zagrać na 110% możliwości i nie cofnąć nogi, nawet jeśli oznaczać to będzie rozlew krwi.