Pozycja bramkarza to w piłce nożnej bardzo niewdzięczna rola. Szczególnie, jeśli jest się goalkeeperem czołowej drużyny ligi angielskiej. To właśnie na wyspach, presja na, Bogu ducha winnych bramkarzy, jest największa. Jeszcze bardziej skomplikowaną sytuację mają zawodnicy strzegący bramki w Manchesterze. Bo jak tu zabłysnąć, kiedy wszystkie flesze zwrócone są w stroną graczy wybitnie ofensywnych, a twoja rola sprowadza się do tego, aby nie przeszkadzać zbytnio parze najlepszych stoperów na świecie. I jak tu pokazać swoje umiejętności, kiedy w czasie meczu mógłbyś spokojnie wyskoczyć na fish&chips, a twoją grę oceniają osoby, które w podwórkowych meczach, na wstępie wołały „ostatni stoję!”. Mając w pamięci czasy, kiedy zaciekle broniłem dostępu do bramki swojej drużyny, chciałbym zwrócić uwagę na prawdziwą rolę bramkarzy w zespole Manchesteru United i pokazać co, tak naprawdę, powinien potrafić facet, który stoi za plecami Nemanji i Rio.
Tak w Manchesterze, jak i w całej Anglii, kwestia doboru bramkarzy jest tematem rzeką. Angielscy kibice, każdy młody talent okrzykują nowym Gordonem Banksem, natomiast wielu fanów United wciąż uważa, że luka po Peterze Schmeichelu nie została wypełniona. Mark Bosnich, Raimond van der Gouw, Fabien Barthez, Roy Carroll, Ricardo czy Tim Howard nie potrafili zdobyć sobie zaufania kibiców Czerwonych Diabłów. Sir Alex Ferguson był krytykowany za sprowadzenie do drużyny bramkarzy, którzy nie potrafili sprostać wielkim oczekiwaniom milionów fanów i przeważnie zawodzili w decydujących momentach. Wydaję się, że z czasem Szkot zrozumiał błąd, jaki popełniał przy doborze goalkeeperów i zdecydował się na, fenomenalny, transfer – sprowadzenie na Old Trafford Edwina van der Sara. Dlaczego był to krok genialny? Po pierwsze…
1. Przede wszystkim, należy spojrzeć na statystykę straconych goli United. Z dwudziestu czterech bramek, jakie dali sobie wepchnąć do siatki piłkarze z Manchesteru w lidze, FA Cup i Lidze Mistrzów, aż czternaście padło po strzałach z dystansu, rożnych czy dośrodkowaniach skrzydłowych przeciwnika. Skąd bierze się taka, a nie inna statystyka? Przede wszystkim, trzeba zwrócić uwagę na postawę naszych bocznych obrońców – Wesa Browna i Patrice’a Evry. Jak znakomitymi defensorami by nie byli, grając, jak to mają w swoim zwyczaju, stosunkowo ofensywnie, od czasu do czasu, pozwolą uciec skrzydłem, zawodnikowi przeciwników. W każdym meczu, mamy więc kilka groźnych dośrodkowań, przy których doskonale musi być ustawiony nasz bramkarz. Trzeba pamiętać, że obrona strzału z bliskiej odległości jest odruchowa, instynktowna. Przy dośrodkowaniu natomiast, bramkarz w ułamku sekundy musi przeanalizować sytuację w polu karnym i wyłapać piłkę z gąszczu głów, rąk i pleców. Jest to zdecydowanie trudniejsze niż klasyczna „robinsonada”.
Rzuty rożne, przy których nasz bramkarz musi się wykazać podobnymi umiejętnościami, także są wynikiem postawy naszych obrońców. To właśnie ich nieustępliwość i waleczność, objawiająca się w rykoszetach, wybiciach i wślizgach, sprawia, że dość często oglądamy rzuty rożne przeciwnika. Pozostaje ostatnia, chyba najgroźniejsza broń naszych rywali – strzały z dystansu. Wystarczy wspomnieć mecz na Old Trafford z Olympique Lyon, kiedy to przeciwnicy raz za razem uderzali zza pola karnego, a skupienie na twarzy Juninho, kiedy wykonywał rzut wolny, obrazowało, że jest to dla niego jedyna szansa, aby wbić piłkę do siatki Manchesteru. Także i tutaj, o ostatecznym sukcesie bramkarza, decyduje jego ustawienie w bramce. Szybkość i refleks nie są w tej sytuacji tak ważne jak umiejętność ocenienia przypuszczalnego toru lotu piłki i zachowania innych zawodników. Właśnie Edwin posiada cechy, które w polu karnym, pozwalają mu zniwelować zagrożenie do minimum. Nie jest on obdarzony wyjątkowym refleksem, ale potrafi znakomicie się ustawić, a jego słuszny wzrost i duży zasięg ramion sprawiają, że jest w stanie wyłapać większość dośrodkowań i strzałów z dystansu. Zauważcie, że Holender bardzo rzadko „fruwa” między słupkami, przeważnie ze spokojem wyłapując strzały rywali.
2. Goalkeeper Czerwonych Diabłów musi być również świetnie dopasowany do stylu gry drużyny. Mając w składzie błyskawice, takie jak Cristiano Ronaldo czy Wayne Rooney, powinien w każdej chwili być gotów „uruchomić” ich celnym wyrzutem lub wybiciem. Tego typu, dynamiczne kontrataki, to jedna z najgroźniejszych broni zespołu z Manchesteru. Warto również przyjrzeć się postawie naszych obrońców. Często „wciągają” oni przeciwnika na własną połowę, aby stworzyć więcej przestrzeni kolegom w ataku. Vidić czy Ferdinand muszą mieć więc pełne zaufanie i zgranie z bramkarzem drużyny. Nie ma tu miejsca na złe opanowanie piłki czy niecelne podanie, każdy ruch musi być perfekcyjny. Holenderski bramkarz znakomicie wywiązuje się z roli „drugiego rozgrywającego”. Bardzo rzadko zdarza mu się typowy „kiks”, a od czasu do czasu, potrafi nas oczarować takim zagraniem, jak to z Liverpoolem, kiedy jednym kopnięciem stworzył sytuację sam na sam Rooneyowi.
3. Bramkarz grający w Anglii, a zwłaszcza Manchesterze United, powinien cechować się odpornością na stres i charyzmą. Na wyspach, każdy młody talent natychmiast zostaje okrzyknięty przyszłym bramkarzem reprezentacji, a każdy jego drobny błąd skazuje go na miażdżącą krytykę całego, piłkarskiego środowiska. Presja ta, bardzo widoczna jest w meczach reprezentacji Anglii kiedy to bramkarze popełniają szkolne błędy, doprowadzając do szewskiej pasji cały kraj. O ile wpadki Scotta Carsona łatwo wytłumaczyć brakiem doświadczenia, to kiksy Jamesa lub Robinsona, dla wielu osób wciąż są nierozwikłaną tajemnicą. Według mnie jest to bardzo proste i logiczne. Bo jak skupić się na bronieniu, w kraju, gdzie za porażki obwinia się właściwie tylko bramkarzy i trenera.
Dla kibiców, dumnie chwalących, według nich najlepszych na świecie, obrońców (Terry, Ferdinand), pomocników (Gerrard, Lampard), napastnika (Rooney), logicznym jest, że za poniesione klęski odpowiada bramkarz oraz szkoleniowiec. W owej atmosferze masowej histerii, w składzie United, pojawił się Edwin van der Sar. Zawodnik, który rozgrywał dramatyczne mecze na Mistrzostwach Świata, Europy, w lidze włoskiej i Lidze Mistrzów. Kogoś takiego nie dało się zastraszyć. Problemem, nie jest dla niego również sprowadzenie na ziemię gwiazd pokroju Ferdinanda czy Rooneya. Dla Holendra to chleb powszedni. Czy niedoświadczony, zahukany młodzian jest w stanie wzbudzić grozę wśród gwiazdozbioru z Manchesteru? Zdecydowanie nie.
Musimy zastanowić się, czy możliwym jest, szybkie odnalezienie następcy dla legendarnego Holendra. Czy młodsi i bardzo uzdolnieni bramkarze, tacy jak Tomasz Kuszczak i Ben Foster, mogą go zastąpić? Według mnie będzie to bardzo trudne. Chociaż wymienieni bramkarze charakteryzują się wspaniałym refleksem i znakomitą grą na linii bramkowej to jednak nie pasują do mojej koncepcji bramkarza United. Polak i Anglik sprawdzili się w zespołach outsiderów – West Brom i Watford, gdzie bezustannie mogli popisywać się wspaniałymi interwencjami. Doświadczenie, charyzma czy umiejętność bezbłędnego wprowadzania piłki do gry schodziły na drugi plan, ponieważ „pięknie się rzucali”. Czy spektakularne obrony wystarczą, aby grać dla klubu gdzie spektakularnie bronić nie trzeba?