Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Piłka nożna: fakty i mity

Piłka nożna: fakty i mity

Piłka nożna: fakty i mity
Gdy piątek wita nas datą 13-ego, ludzie wpadają w istny popłoch i przez cały dzień są niezwykle ostrożni, aby tylko nie dopadł ich pech. Gdy widzą kominiarza – łapią się za guziki, bo mają nadzieję, że przyniesie im to szczęście. Starożytni wierzyli natomiast, że zaćmienie słońca to kara, jaką zesłali na nich rozzłoszczeni bogowie. Ludzie są w stanie uwierzyć we wszystko, co się im wmawia, nawet w obecnych, jakże ‘oświeconych’ czasach, ponieważ dzięki mediom sztuka manipulacji tłumów z każdym dniem przynosi coraz większy skutek. Piłka nożna, jako najpopularniejszy sport na świecie i ważna część życia ogromu ludzi, niesie ze sobą wiele fałszywych przekonań i mitów zakorzenionych w większości umysłów.

Świętsi od papieża

Największy błąd, jaki popełniają ludzie oglądając tych wystawionych na oczy opinii publicznej, jest przekonanie, iż dlatego, że są popularni, czyni ich to w jakimś stopniu lepszym. Uczciwość, bezstronność, wiarygodność, sprawiedliwość – wszystkie z tych cech są przyjęte jako część charakteru gwiazd tylko dlatego, iż są prezentowani w korzystnym świetle w mediach lub są uśmiechnięci i szczęśliwi w trakcie publicznych występów.

Osobiście rozumiem, że to uogólnienie. Nasze postrzeganie innych zależy również od kontekstu, w jakim prezentowana jest dana osoba – ta sama kobieta może być przedstawiona jako troskliwa matka, inna jako panna lekkich obyczajów. Wszystko zależy od tego, w jakim świetle przedstawią cię media.

Odnosząc się do piłki nożnej, sprawa staje się trochę bardziej skomplikowana. Skrajną odmienność opinii kreują nasze emocjonalne przywiązania do poszczególnych zespołów, graczy bądź trenerów. Będąc oddanym kibicem Manchesteru United nie jestem w stanie zaoferować Stevenowi Gerrardowi nic więcej niż tylko zwykły szacunek za dobrą. Podobnie Rio Ferdinand, pomimo wszystkich swoich błędów i pomyłek, jest dla mnie światowej klasy obrońcą, znacznie lepszym od Johna Terry’ego.

Mówiąc w skrócie: niektórym pozwalamy na zbyt dużo, innych traktujemy zbyt surowo. W rzeczywistości wszyscy są po prostu ludźmi i są skłonni do popełniania błędów.

Fair Play vs Wygrywanie

Faul na Ronaldo, czy może nurkowanie?Nadejście wszędobylskiej telewizji i nieustanne powtórki naświetliły w futbolu konflikt pomiędzy potrzebą gry fair play (nałożoną przez zasady gry i kibiców) oraz chęcią wygrywania za wszelką cenę. Media kochają skandale i nagłaśniają każdy incydent, który przeczy duchowi ‘fair play’. Dobro i zło są karykaturowane jako stereotypy, a od piłkarzy oczekuje się, iż się do nich przystosują.

Tak naprawdę piłkarze to normalni ludzie z nadzwyczajnymi umiejętnościami. Mają również swoje osobiste dziwactwa. Niektórzy lubią sobie wypić, inni zażywają narkotyki, nie potrafią należycie obchodzić się z pieniędzmi (popadają w długi itp.), są nagminnymi oszustami, marudzą, albo są zwyczajnie głupi. Swoją drogą ciekawe jak muszą narzekać polscy piłkarze?
Media skupiają swą uwagę tylko na ich umiejętnościach, a wybiórczo na ich osobowościach, pozwalając nam w dowolny sposób wyobrazić sobie daną osobę na podstawie naszych własnych emocji i kontekstu w jakim została przedstawiona.

Prawda o piłce nożnej jest dalece różna od idealistycznych fantazji w naszych głowach – ludzie oszukują, łamią zasady i wiedzą, że, gdy stawka jest wysoka, liczy się tylko zwycięstwo. Dobry przegrany to wciąż przegrany. We współczesnym świecie nie ma nagród dla honorowych przegranych (a czy kiedyś były?), a nawet najbardziej nieuczciwi zdobywają medale. W piłce nożnej, jak w życiu, niektórzy chcą wygrać jak najmniejszym nakładem sił.

Pisząc o oszustwach w piłce nożnej, nasuwa się problem „nurkowania”. Praktycznie w każdym spotkaniu zawodnicy starają się przechytrzyć sędziego i wymusić na nim odgwizdanie rzutu wolnego, a najczęściej rzutu karnego. Nie prowadzę dokładnych statystyk, ale z czystym sumieniem mogę stwierdzić, iż 90% strzałów z ‘jedenastki’ to pewne bramki. Oczywiście moje skomplikowane wyliczenia ;-) nie mają przełożenia na konkurs karnych po dogrywce, kiedy skuteczność ta leci niekiedy na łeb na szyję. Wracając jednak do tematu, wielu piłkarzy bardzo kusi, aby teatralnie upaść przed bramką. Cristiano Ronaldo niegdyś po kosmicznych dryblingach upadał w polu karnym, a sędziowie raz dyktowali karne, a raz nie. Nie będę się tu podejmował oceny postępowania naszego skrzydłowego, ponieważ przy takiej szybkości w grze, jaką on prezentuje, piłkarza niezwykle łatwo jest wyprowadzić z równowagi. Efekt jest jednak taki, że przypięto mu etykietkę „nurka” i teraz często bezdyskusyjne faule na Portugalczyku sędziowie uznają za symulację. Kto oglądał spotkanie z Portsmouth (8.03.2008, VI runda FA CUP), ten na pewno wie, o co mi chodzi.

Team Spirit

Czy nadal jesteś się łudzisz, że Twój ulubiony klub ma fantastyczny team spirit? Że wszyscy ludzie w szatni są najlepszymi kumplami? Osobiście nigdy nie mogłem w to uwierzyć, iż w grupie około 20 osób (graczy i trenerów) różnego pochodzenia, osobowości nie dochodzi do żadnych kłótni i wszyscy się doskonale zgadzają. Prawda jest taka, że wśród menadżerów i piłkarzy regularnie dochodzi do konfliktów. Jestem tego pewien, ponieważ są tylko ludźmi. Rzadko zdarza się, aby grupa ludzi idealnie się rozumiała – zazwyczaj występuje różnica zdań, sprzeczki i wzajemne obgadywanie się za plecami. Możecie jednak odeprzeć, iż wszystko jest w jak najlepszym porządku, ponieważ na boisku czy w reklamach tego nie widać. Zgadza się! Otóż zawodnicy to profesjonaliści i starają się nie wynosić takich rzeczy na zewnątrz. Jeśli zespół jest w miarę zgrany, piłkarze rozwiązują spory między sobą. Dlatego o takich sprawach nie dowiadujemy się z mediów.

Najczęściej atmosferę w drużynie psują gracze, którzy nie potrafią pogodzić się z rolą rezerwowego. Tak było z Ruudem van Nistelroyem, który w sezonie 2005 niejednokrotnie zasiadał na ławce z powodu lepszej dyspozycji Louisa Sahy. W końcu Holender przeniósł się do Realu Madryt. Są jednak przypadki kiedy krytyka własnego zespołu na łamach mediów jest nie do akceptacji dla menedżerów. Wystarczy tu wspomnieć Jaapa Stama, chociaż w jego wypadku była to autobiografia, w której otwarcie skrytykował kolegów i samego Fergusona. Decyzja Szkota była natychmiastowa i Holender został sprzedany do Lazio Rzym za 16mln funtów. Myślę, że sprawę Roya Keane’a wszyscy doskonale znają.

Kahn i Lehman - jak to jest z nimi?Widoku Jensa Lehmana w bramce narodowej reprezentacji nie mógł znieść Olivier Kahn. Konflikt obu bramkarzy uwidocznił się przy okazji niemieckiego Mundialu w 2006 roku. Golkiper Bayernu potrafił jednak przezwyciężyć własną dumę i w meczu ćwierćfinałowym z Argentyną przed serią rzutów karnych, podszedł do Kanoniera i powiedział mu kilka ciepłych słów przed serią ‘jedenastek’. Jak widać, można również odsunąć własne ambicje na dalszy plan i nawet siedząc na ławce rezerwowych w jakiś sposób przyczynić się do sukcesu całej drużyny.

Jednak z drugiej strony, prawdziwe przyjaźnie w biznesie (obecnie tak należy pojmować futbol) są możliwe. Thierry Henry dorastał z grupką francuskich zawodników i nadal jest z nimi blisko związany (Robert Pires, Patrick Vieira, William Gallas). Podobny przykład dotyczy również młodzieży Fergusona, z częścią których Czerwone Diabły od lat ’90 nadal zdobywają trofea – Giggs, Butt, Scholes, Beckham.

Doping kibiców

Wielki klub nie oznacza od razu wspaniałych kibiców. Tak jest w naszym przypadku, przynajmniej w wielu spotkaniach rozgrywanych na Old Trafford. Ostatni przykład – Puchar Anglii i pojedynek z The Pompey. Fani Diabłów, znajdujący się wtedy na trybunach, owe spotkanie chyba przespali. Okrzyki i doping słychać tylko w razie spektakularnej gry i zwycięstw lub szlagierowych spotkań. A kiedy drużyna najbardziej potrzebuje wsparcia z trybun? Właśnie, gdy przegrywa lub gra całkowicie się jej nie klei. Osobiście jestem w stanie zrozumieć niejako poczucie zniechęcenia i rezygnacje kibiców, gdy ich zespół nie daje sobie rady. Jednak, jeżeli fani mają być 12. zawodnikiem drużyny, nie mogą jej ‘osłabiać’ swoją apatycznością i biernością w tak ważnych chwilach. Widzów zasiadających na Old Trafford nie boją się krytykować nasi działacze i piłkarze. Alex Ferguson nieraz już się wypowiadał negatywnie o ich postawie. Najbardziej dobitnie wyraził się Roy Keane:

„Czasami się zastanawiasz: czy oni rozumieją piłkę nożną? Mają kilka napojów i prawdopodobnie kanapki z krewetkami, i nie zdają sobie sprawy z tego, co się dzieje na boisku”

Problem nie leży jedynie w braku chęci do żarliwego kibicowania. Wszelki fanatyzm, chamstwo szerzą się na stadionach całego świata. Oto relacja ze spotkania Diabłów z Kanonierami oczami kibica Arsenalu:

„Wczoraj siedziałem na poziomie boiska trzy rzędy od dołu, na skraju pola karnego w którym Jens [Lehman] złapał piłkę w pierwszej połowie. Wyzwiska jakie poleciały w jego stronę przez całą grę były okropne i obrzydliwe. Wiem, że wszyscy lubimy porobić sobie jaja z przeciwników, ale wtedy zaczęło się od ‘pieprzonej, oszukującej nazistowskiej c**y’, później oskarżali go o gazowanie Żydów i ru***nie trupów. Rzucić butelką w tłum? On powinien naszczać na nich. Natężenie czystej nienawiści było przerażające”

Czy muszę dodawać coś jeszcze?

Pieniądze vs lojalność

Gabby Heinze vs Sir Alex FergusonCzasami od graczy oczekuje się okazywania przesadnej lojalności wobec fanów i klubów. Osobiście popieram graczy okazujących przywiązanie do swoich klubów, bo to dobrze o nich świadczy. Do pewnego stopnia lojalność jest praktyczna i powinna być oczekiwana. Wyobraźcie sobie jednak sytuację – gracz z małego klubiku położonego gdzieś dajmy na to we Francji dostaje ofertę transferu do klubu z czołówki Europy, z bogatym właścicielem, perspektywą zarabiania dużych pieniędzy. Sądzę, iż 99% z nas przyjęła by tę ofertę, a pieniądze byłyby istotnym argumentem przemawiającym za takim ruchem. Co jednak, gdy piłkarz już jest częścią najlepszego zespołu na świecie, trenuje z samymi gwiazdami, uwagi podsuwa mu najlepszy trener na świecie, a gracz, o którym mowa, i tak decyduje się odejść? Tak, macie rację, przykład, który podałem to oczywiście Gabriel Heinze. Sprawa Argentyńczyka nie byłaby tak kontrowersyjna gdyby nie to, iż chciał dołączyć do Liverpoolu. Takiego błędu żaden z kibiców Czerwonych Diabłów oraz sam Alex Ferguson nie potrafił mu wybaczyć. W końcu sprzedaliśmy Heinze do Realu Madryt i przynajmniej zarobiliśmy na nim 8 milionów funtów. Można zadać sobie pytanie, dlaczego odszedł? Być może bał się rywalizacji z Evrą, a chciał za wszelką cenę grać w pierwszej ‘jedenastce’? Sprawdziłem statystyki jego występów w Realu – od początku sezonu rozegrał 18 spotkań w Primera Division, Lidze Mistrzów oraz Pucharze Króla. Po jego błędach Królewscy stracili bramki w rewanżu z Romą. Z pewnością Gabriel nie tak to sobie wyobrażał.

Jak widać, życie nie jest takie, jakie nam się do końca wydaje. Nie dajmy się zwieść pozorom jakie kreują media i nie bądźmy zbyt pochopni w naszych ocenach oraz starajmy się nie generalizować naszych sądów i wrzucać wszystkich ludzi do jednego worka. Jak powiedział Arystoteles: Prawda leży pośrodku – może dlatego wszystkim zawadza.

Przewiń na górę strony