Nie przegap
Strona główna / Offtopic / O „dwunastym Diable” słów kilka…

O „dwunastym Diable” słów kilka…

Manchester United - kibice
To wbrew przepisom piłkarskim! Jakim prawem Manchester United gra każdego meczu w dwunastkę? Co gorsza, dwunasty zawodnik ma zdecydowanie największy wpływ na wspaniałą grę całego zespołu. To dzięki niemu „Czerwone Diabły” nigdy się nie poddają i walczą samego końca! O kim mowa? Jak zapewne już się domyślacie, o dziesiątkach tysięcy fanów z Manchesteru, przepięknie zagrzewających do boju swych pupili, dosłownie zawsze i wszędzie – czy to na Old Trafford, czy na stadionach rywala.

Za nami kolejny mecz United, a ja wciąż nie mogę posiadać się z zachwytu nad postawą naszych fanów. Już sama wypowiedź byłego podopiecznego sir Alexa Fergusona – Gabriela Heinze’a – wystarczająco obrazuje nam jak niezwykłe i ważne jest wsparcie kibiców z „piekła rodem”:

Kiedy jesteś już zmęczony i słyszysz ich doping, poczuwasz w nogach dodatkową siłę, która niesie cię do końca spotkania. Tak jest zawsze.

Czy to nie cudowne? Ale to tylko jedna z wielu niemal identycznych opinii na ich temat, krążących wśród dawnych i obecnych piłkarzy United. To, czego dokonują ci prości ludzie na każdym spotkaniu drużyny „Teatru Marzeń” jest wręcz niewiarygodne. Właśnie dzięki nim „nasz” stadion doczekał się tej jakże pięknej nazwy. Niebezpodstawnie uznawani są na Wyspach jedną z najlepszych, jak nie najlepszą ekipą fanów. Gra dla nich jest warta wszelakich poświęceń. Który to gracz nie chciałby być wynagradzany gromkimi brawami nawet za najmniejszy boiskowy sukces, nie wspominając już o zdobyciu pięknej bramki? Dodawanie w ten sposób otuchy to szczególny znak rozpoznawczy „diabelskich” fanów.

Sympatycy United nie szczędzą swych gardeł nawet podczas wielkich, budzących zazdrość u przeciwników, tradycyjnych przyśpiewkach – nawet, gdy spotkanie nie idzie po ich myśli. Ludzie ci zadziwiają mnie również jednością na meczu. Na kilkadziesiąt minut stają się jedną wielką rodziną, która zawsze przyprawia Old Trafford, a także stadiony rywali o niecodzienny widok kilkudziesięciu tysięcy „braci” śpiewających z niezwykłym poczuciem czasu na cześć „Czerwonych”. Podobno są oni w stanie wytworzyć na Old Trafford wrzawę równie donośną jak startujący Jumbo Jet. Czasami na terenie przeciwnika wręcz ośmieszają oni miejscowych fanów tak, że mi ich szkoda. W dodatku – poza nielicznymi wyjątkami – kibice United to naprawdę dojrzali ludzie. Udowadniają to zawsze, kiedy nadarzy się odpowiednia okazja – choćby powagą sytuacji w chwilach trudnych dla zespołu, jak na przykład godnym pożegnaniem kogoś bardzo powiązanego z United. Na myśl przychodzi mi przede wszystkim sytuacja z 2005 roku, kiedy to przyszło im uczcić pamięć zmarłego przed kilkoma dniami legendarnego George’a Besta. Śmiem również twierdzić, iż mało kto wie, że ci najprawdziwsi „diabelscy” fani nie tolerują rasizmu, by nie powiedzieć – brzydzą się nim. Nieraz to udawadniali – najczęściej gardząc rasistami w swych klubowych pieśniach. I to właśnie dzięki temu zawsze będą mieć niedościgniętą przez kibiców innych drużyn wyższość.

Aż trudno uwierzyć, ale naprawdę większość z nich posiada całkiem głęboką wiedzę na temat klubu – a to za sprawą nieustannego śledzenia nawet najdrobniejszych nowinek z drużyny, o czym możemy się przekonać chociażby na angielskich forach internetowych. Można by powiedzieć, że wspieranie „Diabłów” to integralna część ich życia, bez której trudno byłoby wyobrazić im sobie egzystencję.

Tak… To się nazywa wzorzec prawdziwych kibiców. Szkoda, że jeszcze nigdy nie miałem okazji obejrzenia meczu United z trybun. Mimo wszystko staram się na każdym kroku wspierać ich duchowo, przed ekranem telewizora. Na dziś, bliskie spotkanie z ekipą sir Alexa Fergusona może pozostać jedynie jednym z moich marzeń, które, mam nadzieję, niedługo się spełni. Bez chwili wahania dołączyłbym z dumą do najgłośniejszego w całej Wielkiej Brytanii śpiewu:

„Glory, glory, Man United,
Glory, glory, Man United,
Glory, glory, Man United,
And the reds go marching on, on, on….”

Nic dodać, nic ująć. Czyż nie?

Przewiń na górę strony