Dong Fangzhuo – tak brzmi pełne nazwisko chińskiego napastnika, grającego obecnie w Manchesterze United. Zawodnik ten przeniósł się w 2004r. za kwotę 500 000 funtów w nasze skromne progi z dalekoazjatyckiego Dalian Shide. Niestety nie dostał on pozwolenia na pracę w Anglii, więc musiał przenieść się do belgijskiego Royal Antwerp i tam uzyskać cenne doświadczenie. Jego występy były całkiem zadowalające: w 65 spotkaniach strzelił 31 bramek, co jest dość dobrym rezultatem jak na młodego i świeżo upieczonego napastnika. Mimo to fachowcy zastanawiali się, czy aby na pewno poradzi sobie w najlepszej lidze świata? Sprawę dodatkowo nagłośniły angielskie media, które zauważyły, że zarząd United bardzo stara się, a wręcz bije o pozwolenie na pracę dla Azjaty.
No i stało się! Dong 1 stycznia ubiegłego roku podpisał kontrakt z Czerwonymi Diabłami do końca 2010 roku. Do tej pory nie zdołał za bardzo zabłysnąć w zespole Manchesteru – nie mówię tu bezpośrednio o pierwszej drużynie, lecz nawet w rezerwach nic szczególnego nie osiągnął. Zaliczył co prawda kilka oficjalnych meczów (m.in. z Chelsea i Romą), lecz były to spotkania głównie o tzw. „pietruszkę”, ponieważ awans czy mistrzostwo były już przesądzone i w danym starciu grały rezerwy. Warto również dodać, że Dong zagrał w ubiegłorocznym Asian Cup, gdzie zbierał liczne pochwały zarówno od menadżera, jak i kolegów z reprezentacji Chin.
Artykuł ten jednak nie jest o dokonaniach, czy też występach i ilościach bramek tego napastnika, lecz o tym, czy da radę chociażby trochę zabłysnąć w naszym zespole i czy to jest prawdą, jak to „wszystkowiedzący fani” o nim mówią: „… eee tam, on tu jest tylko po to, żeby w Azji lepiej się koszulki sprzedawały”? Postaram się tym cynicznym i irytującym wręcz poglądom zaprzeczyć w tym tekście.
Fangzhuo nie jest w United po to, „aby koszulki z Diabłem na piersi się lepiej sprzedawały”. Twierdzę tak dlatego, że po pierwsze: sprawa zwiększenia obrotów na rynku azjatyckim produktami Manchesteru United nie jest zasługą Donga. Sądzę tak dlatego, że „napalonych Azjatów” nie obchodzą jacyś drugorzędni zawodnicy, którzy nawet w rezerwach nie mogą się odnaleźć. Azjaci głównie ekscytują się wielkimi gwiazdami typu Cristiano Ronaldo, David Beckham czy chociażby Raul. Wielkie kluby i nazwiska to wręcz magnes na tamtejszy rynek, ponieważ są to głównie ludzie, którzy nie znają się za bardzo na tym sporcie, dla nich nie liczy się forma z ostatnich spotkań, skuteczność czy ilość zagranych przez daną osobę meczów, tylko renoma, wielka sława i popyt na takie nazwisko. Według mnie tamtejsza społeczność, która nie ma zresztą zbyt dużej tradycji w piłce nożnej, nie posiada również zbyt dużej wiedzy na ten temat, więc posiłkuje się reklamą i sławą wielkich marek. Podejrzewam, że wiedzą oni o istnieniu samych wielkich klubów typu Manchester United, Chelsea, Real Madryt.
Po drugie: to by było kompletnie nieopłacalne, ponieważ samo utrzymanie Donga na pewno przekracza jego zasługi w sprzedaży gadżetów Manchesteru w Azji. No bo sami pomyślcie: ile taki „renomowany” Chińczyk przekona rodaków do kupna koszulki z jego nazwiskiem? Jak już wcześniej wspominałem, praktycznie każdy pasjonat rodem z Dalekiego Wschodu wolałby założyć koszulkę z napisem z tyłu „Beckham” albo „van Nistelrooy”. Zresztą nie wydaje mi się, żeby SAF go tak tylko trzymał – każdy zawodnik kosztuje, zabiera czas trenera i przede wszystkim dostaje przyzwoitą pensję.
Jeżeli chodzi o sprawę, czy uda mu się zabłysnąć w United, to śmiem sugerować, że tak. Co prawda, nie wróżę mu tego, że zostanie podstawowym graczem, ale solidnym rezerwowym… czemu nie? Przecież ma dobre przyspieszenie i jest szybki, nieźle uderza z dystansu, a co najważniejsze jest bardzo ambitny i głodny gry. Co prawda jest kilku dobrych, młodych wychowanków, którzy mają teoretycznie większe szanse na zdobycie zaufania menadżera (nasuwa mi się tutaj szczególnie młodziutki Welbeck), ale trzeba zwrócić uwagę, że Dong gra dopiero pierwszy pełny sezon w lidze angielskiej i warto dać mu czas na aklimatyzację. No bo trzeba pomyśleć prostym sposobem: chłopak jest młody i ambitny, został zauważony przez Sir Alexa Fergusona i przede wszystkim zmienił po raz drugi w przeciągu kilku lat otoczenie, a co za tym idzie kulturę, styl życia czy chociażby kuchnię. Powszechnie wiadomo jak ciężko przystosować się do gry i w ogóle trybu życia na Wyspach.
Reasumując: Dong Fangzhuo według mnie nie zrobi zbyt wielkiej kariery na Old Trafford – nie jest to w żaden sposób proste i wydaje się, że jest na to kilku innych młodych kandydatów oraz paru obecnych etatowych napastników z pierwszego składu. Mimo to piłka jest nieprzewidywalna, a Chińczyk może naprawdę dużo zdziałać swoją ambicją i upartym dążeniem do celu. Jeśli dobrze przystosuje się do angielskiej piłki i pokaże na co go stać wtedy, kiedy Ferguson da mu na to szansę, to być może zapuka na stałe do tej pierwszej kadry United. I zapamiętajcie sobie jedno: Dong nie jest u nas po to, aby koszulki w Azji sprzedawały się lepiej!