Na ten dzień wszyscy kibice piłkarscy czekali od dawna. Już dziś, po dawce niepowtarzalnych emocji, poznamy bowiem ósemkę najlepszych klubów Europy. Czy wśród nich znajdzie się nasz Manchester United?
Oj chciałoby się, chciało. Ale do tego wyczynu potrzebny nam jeszcze oczywiście korzystny rezultat dzisiejszego, rewanżowego starcia 1/8 finału Ligi Mistrzów z francuskim Lyonem, które odbędzie się na Old Trafford o 20:45. Korzystny, czyli taki, który po wyjazdowym, wymęczonym remisie 1:1 gwarantowałby nam awans do ćwierćfinału. Zatem możliwość zremisowania 2:2 czy większą ilością bramek odpada, nie wspominając już o porażce. Walczyć więc musimy przynajmniej o 0:0, a w razie wyniku 1:1 o zwycięstwo w dogrywce. Ale moim zdaniem o losy spotkania nie powinniśmy się zbytnio martwić. Szczerze mówiąc nawet zdziwiłbym się nieco, gdyby „Czerwone Diabły”, jak na razie niepokonane w tej edycji zawodów, nie wygrały przewagą co najmniej 2-3 bramek. W końcu gramy u siebie i to z niewymagającym przeciwnikiem, któremu ostatnimi czasy, w przeciwieństwie do nas, nie idzie w lidze jak z nut. Innego więc uświetnienia naszego 250. pucharowego występu, jak drogą widowiskowej wygranej, nie widzę. Cieszę się, że także nasi piłkarze podchodzą do tego meczu z podobnym nastawieniem.
Jednak o zlekceważeniu przeciwnika nie ma mowy. Fakt, o kilku niedawnych meczach ligowych na pewno wolałby zapomnieć, ale po całkiem niespodziewanym remisie przeciwko nam, najwyraźniej poczuł wiatr w skrzydłach i pokonał na wyjeździe Lille 1:0, zapewniając sobie tym samym 3-punktową przewagę nad drugim w tabeli Bordeaux. Warte przejrzenia są również największe osiągnięcia Lyonu w Champions League, które, co najważniejsze, miały miejsce dosyć niedawno, bo w 2004, 2005 i 2006 roku, a stanowiły ćwierćfinał. Mam nadzieję, że tym razem nasz rywal nie powtórzy swego wyniku. Jeśli zaś chodzi o jego przygody z United, było ich niewiele, bo tylko trzy (wliczając ten sprzed niespełna dwóch tygodni). Dwa pierwsze, również rozegrane w ramach Ligi, odbyły się właśnie w sezonie 2004/2005, w fazie grupowej. Pierwsze z nich zakończyło się na Stade Gerland remisem 2:2, zaś drugie naszą wiktorią 2:1 na Old Trafford. To właśnie Francuzi zepchnęli nas wówczas na drugą lokatę, zachowując nad nami przewagę 1 oczka.
Jak widać, łatwo nie było, ale to już przeszłość. Dziś prezentujemy znacznie wyższy poziom i po prostu jesteśmy na fali. Świadczą o tym nasze ostatnie spotkania zakończone naprawdę wysokimi wynikami, a mianowicie: 4:0 u siebie z liderującym w Premiership Arsenalem, do którego tracimy już tylko 1 punkt (V runda FA Cup), 5:1 na wyjeździe z Newcastle (liga) oraz ponownie przed cudzą publicznością 3:0 przeciwko Fulham (liga). Oby ta jakże wspaniała passa trwała jak najdłużej. A i wiele na to wskazuje.
Chyba przede wszystkim nasza obecna sytuacja kadrowa. Pomijając stałe braki, nie mamy już żadnych problemów zdrowotnych. Do składu powracają bowiem nieobecni podczas meczu z Fulham Ryan Giggs i Nemanja Vidić. Ferguson jak zwykle będzie miał z kogo wybierać, ale moim zdaniem, jeżeli zależeć mu będzie na jak najmocniejszym zestawieniu, postawi w obronie tradycyjnie na wspomnianego już Serba z Ferdinandem i zapewne na Evrę z Brownem, dla którego byłby to 50. mecz w Lidze Mistrzów. Trudno byłoby przecież zarzucić im cokolwiek wielkiego. W pomocy zobaczymy oczywiście Ronaldo, którego Sir Alex zdecydował się w sobotę trochę oszczędzić. Możliwe, że zaufa także Hargreavesowi, który pokazał wówczas solidny futbol, dodatkowo trafiając do bramki rywala z rzutu wolnego. Schooles i Nani także zagrali niczego sobie i podobnie jak reszta pomocników, wliczając stabilnego w grze Andersona, mogą spodziewać się występu. Osobiście bardzo chciałbym zobaczyć w akcji również Carricka i Fletchera – takie spotkanie z pewnością dobrze by im zrobiło. W ataku, oprócz pewnego Wayne’a, który w sobotę też miał odrobinę wolnego, zapewne ujrzymy Teveza, a może i Sahę. Nasz czarnoskóry Francuz powoli wraca bowiem do pełni sił i nie zdziwiłbym się na jego widok na murawie. Tevezowi brakuje za to trochę szczęścia. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby wreszcie się odblokował i powrócił do pełnej dyspozycji. Doskonale też wiemy, że Fergie lubi od czasu do czasu widywać wśród napastników wspomnianego już Brazylijczyka. Może i tym razem da mu szansę?
Warta odnotowania jest też opinia bukmacherów na temat meczu. Ich zdaniem, co chyba nikogo nie dziwi, zwycięstwo praktycznie już leży w rękach United. Zresztą, sami popatrzcie:
Zwycięstwo United: 1.40
Remis: 3.75
Zwycięstwo Lyonu: 6.00
Zanosi się więc na wspaniałe, typowe dla Ligi Mistrzów emocje. Już nie mogę się doczekać, kiedy zasiądę wygodnie w fotelu i zacznę podziwiać dzisiejsze zmagania naszych piłkarzy. A czy Wy chcielibyście coś dodać? Zapraszam do dyskusji.